Do miedzywymiarowego sojuszu dołączały kolejne wersje Jeremiego, lecz poza Xaną z Lyoko, żaden inny jego odpowiednik nie poparł walki przeciwko Xanthii. Nie dołączali do niej, jednak niechęć do wojowników z ich światów wygrywała z troską o czasoprzestrzeń… Zresztą, kto by się troszczył?
Strażniczka siedziała w wielkim pokoju, słuchając dźwięku harfy, na której grała młoda nimfa. W tym momencie Xana ją zostawił, lecz nie na długo. Ostrzegał, że wróci. Zostawił jej jednak służbę, kilka książek… i list. To najważniejsze.
“Strażniczko.
Wybacz niedogodności, w jakich cię trzymam. Liczę, że odpoczniesz i będziesz skłonna współpracować. Mój dotychczasowy sojusz z Xanthią został zerwany. Jeśli użyczysz mi swoich mocy, będziesz wolna.
~ X.”
Dziewczyna czytała ten list kilkukrotnie. Była pewna, że kontroluje ją Xanthia. Nawet mimo tego, że kilkukrotnie rozmawiała ze swoim oprawcą, wolącym w końcu męską formę. Ale co to za magia, której nie mogła się oprzeć? Oprawca wydawał się silniejszy od Xanthii, a jednak prosił o pomoc w walce z nią… Dziewczyna nie była pewna, co o tym myśleć.
Nimfa szarpnęła fałszywą strunę, wyrywając Strażniczkę z rozmyśleń. Ktoś przekręcił klucz w drzwiach komnaty. Otworzyły się, popychane przez tajemniczą siłę.
Strażniczka nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jeremy! Zdrowy! Żywy! Wyglądał nawet lepiej, niż zapamiętała… Ale co to? Drogie ubrania? Elfickie ozdoby? Sprzedał się! Zdrajca!
– Strażniczko– zaczął, jednak ona uciszyła go gestem. Wstała, podeszła do niego, mierząc go wzrokiem. W końcu stanęła tuż przy nim i słodkim głosem odparła:
– Wynocha.
– Poczekaj, chcę porozmawiać – powiedział Jeremy, jednak służący, który go tu przyprowadził dostosował się do rozkazu strażniczki. Złapał Jeremiego pod rękę i wyciągnął go z pokoju.
– Dlaczego go pani nie wysłuchała? – zapytała nimfa, gdy drzwi się zamknęły.
– Bo to zdrajca – odparła, wracając na swoje miejsce. Już wiedziała, jak postąpić w sprawie listu.
***
Xana nie był zadowolony, znowu musząc kontrolować Strażniczkę. Pewnie, że mógł robić kilka rzeczy na raz, ale naprawdę nie było mu to na rękę. Chociaż… Przynajmniej była mniejsza szansa, że Xanthia coś zauważy.
Program przeleciał przez kilkanaście przygotowanych plików. Poprawne. Można używać. Przeważnie nie zlecał takich zadań nikomu innemu… Zasadniczo nigdy nie podejrzewał, że programy dla niego będą pisali Jeremiasze z innych czasoprzestrzeni. Zaśmiał by się, gdyby był człowiekiem. Był tego pewien.
Programy poleciały w odpowiednie miejsca w sieci. Zbierał armię przeciwko Xanthii… W sumie nie było problemu. Czarownica nie rozumiała idei internetu. Xana miał potężne źródło informacji i wspaniałe możliwości komunikacji, którego nie mogła kontrolować.
W ciągu kilku minut zauważył kilkaset odpowiedzi. Początkowo zgłaszali się głównie fani science-fiction, kilku wróżbitów… W końcu dostał poważną odpowiedź. Rząd USA zgodził się współpracować w sprawie Xanthii. Od kiedy tutaj była stała się sławna. Naprawdę sławna. Kataklizm. Demon. Dobrze, że nie zwróciła uwagi ludzi na Lyoko. Kolejny powód do śmiechu. A może nie? Xana miałby poważne problemy, gdyby ktoś odkrył Lyoko i powiązał je z Xanthią.
No dobrze. Teraz należało skupić się na walce… I na zablokowaniu Xanthii w jej czasoprzestrzeni, gdy tylko ją pokonają.
A w sumie czemu się powstrzymać? Powinna zginąć. Tak będzie lepiej. Wtedy już nie będzie nikogo silniejszego od Xany.
“Dziennik miedzywymiarowy. Jeremy Belpois.
Za trzy dni rozpoczynamy operację. Zło zostanie pokonane.”
Autorka: Ananasims