Rozdział 52

Nadszedł wieczór. Ulrich odprowadził Yumi do domu. Trochę to potrwało, zanim się rozstali. Gdy Niemiec wracał do Kadic, poczuł wibracje w kieszeni spodni. Dzwonił telefon. Spojrzał na wyświetlacz. Okazało się, że dzwonił ojciec.

„No ładnie – pomyślał. – Pewnie będzie kazanie, bo się na pewno dowiedział z radia, że jest strajk”.

– Tak, słucham – odebrał.

– Cześć, Ulrich – odezwał się ojciec. – Mam sprawę, mówili w radiu o strajku w Kadic, bodajże twoja przyjaciółka Yumi bierze w tym udział.

– No, tak…

– A ty? Angażujesz się w to?

– Cóż… wiesz, tato, pomagam Yumi, w końcu to moja przyjaciółka…

– I bardzo dobrze – entuzjastycznie odezwał się ojciec. – Zawsze uważałem, że każde pokolenie powinno mieć taki swój moment buntu i zaangażowania.

– Czyli nie jesteś na mnie zły? – zdziwił się Ulrich.

– Ja? Ależ skąd! Widziałem, co tam się stało. To już gruba przesada. Wiem, że zżyłeś się z Kadic i z ludźmi stamtąd, więc nawet nie myśleliśmy o tym, by cię stamtąd zabierać, ale pewne zmiany, jakie tam zaszły, niezbyt mi się podobają. Ech… aż mi się przypomina, jak jesienią ‘89 wychodziliśmy z kumplami w Berlinie na demonstracje.

– Chodziłeś na demonstracje?

– Tak, byłem wtedy w podobnym wieku co ty. Muszę ci to kiedyś na spokojnie opowiedzieć. No, to trzymaj się tam i pozdrów swoją bandę ode mnie.

Ulrich przez dłuższą chwilę stał na chodniku. Był bardzo zaskoczony przebiegiem tej rozmowy. Nigdy nie spodziewał się, że jego ojciec okaże się tak tolerancyjny. Zawsze przecież był bardzo surowy.

Gdy tylko Herve otrzymał powiadomienie, że przesyłka jest już w paczkomacie, wyszedł poza teren szkoły i wybrał się do maszyny. Żeby nie wzbudzać podejrzeń i nie zostawiać po sobie zbyt oczywistych śladów, zdecydował się na urządzenie stojące około 4 kilometrów od Kadic, mimo tego, że tuż przy bramie do szkoły InPost postawił, i to ledwo 3 tygodnie temu, nową maszynę. Dotarcie nie sprawiło problemów, podobnie odbiór, choć okularnik nieco się zdziwił, gdy odkrył, że paczka nie jest aż tak ciężka, jak mogłoby się wydawać. Dotychczas Herve miał do czynienia tylko ze starą bronią ćwiczebną, która pozostała jeszcze z czasów, gdy Rosja nazywała się Związkiem Radzieckim, a Francja miała z nimi dość sporo umów, także tych dotyczących sprzętu.

„Może ta nowoczesna broń jest stworzona z mikrowłókien plastikowych i dlatego jest lżejsza?” – pomyślał.

Ukrył paczkę w plecaku i wrócił do internatu. Starannie zamknął za sobą drzwi pokoju, pamiętając o tym, by dokładnie przekręcić za sobą zamek. Nie mógł sobie pozwolić na to, by ktoś już teraz odkrył nielegalną broń i zepsuł cały plan. Paczkę dało się rozpakować bez większego wysiłku. Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się w porządku. Wątpliwości wzbudziły jednak dwie rzeczy. Do paczki nie dołączono amunicji, a tylko plastikowe kulki oraz magazynek na wodę. Natomiast tam, gdzie powinno się ładować broń, nie było wlotu.

– Kurna, co jest? – zdziwił się Herve.

Sięgnął po instrukcję obsługi. Była ona napisana w 30 językach i chwilę to potrwało, zanim znalazł taki, w którym mógł coś zrozumieć. Gdy jednak w końcu mu się to udało, każde czytane przez niego zdanie wzbudzało coraz większą irytację i to nie tylko z powodu dość lichej składni użytej przy tłumaczeniu z mandaryńskiego.

– „Pistolet maszynowa broń wojsko super zabawka dla dzieci zestaw mały soldier”? Kurwa mać! Czy oni mi sprzedali jakieś gówno dla bachorów?

Potwierdzeniem był znak wydrukowany na końcu instrukcji, którym zazwyczaj oznaczano wyroby dla młodszych.

– Ja pierdolę! To dlatego było to takie tanie! Jebani Chińczycy!

Uruchomił komputer i dość nerwowo wystukał na klawiaturze nazwę sklepu, w którym to kupiono. Chciał sprawdzić, czy może jeszcze zwrócić produkt. Okazało się jednak, że jest to niemożliwe, jeśli otwarto opakowanie. Herve’owi wydawało się to bezsensowne, gdyż nie da się sprawdzić zakupionego sprzętu, jeśli nie otworzyło się opakowania.

– No, to 120 euro poszło w cholerę…

Autor: Jeremie_96

Rozdział 51

Informacja podana w radiu dotarła także do strajkujących, choć tu chodziło bardziej o świadomość tego, że media już wiedzą o tym, co się dzieje. Większość była zadowolona z takiego obrotu sprawy, choć niektórzy jednak obawiali się, że zbytni rozgłos może nie przynieść niczego dobrego. Takim osobom tłumaczono, że właśnie dzięki zainteresowaniu mediów protest może odbywać się bezpiecznie, bez groźby siłowej interwencji ze strony legionistów lojalnych wobec Delmasa. Przynajmniej na oczach kamer.

Mijało popołudnie. Lekcji już nie było. Protestujący pozostawali w świetlicy, choć część z nich wychodziła na obiad i przynosiła posiłki także pozostałym. Na boisku szkolnym trwał równolegle trening musztry legionistów oraz mażoretek. Odgłosy komend wygłaszanych przez Sissi oraz Herve’a, który tym razem prowadził ćwiczenia, było słychać także w środku, z racji otwartych okien.

– Ten megafon działa? – spytał Odd.

– Tak, ale… co chcesz zrobić? – odpowiedział Ulrich.

– Zobaczysz,

Chłopak wziął sprzęt, włączył i po cichu powiedział kilka cyfry dla testu. Megafon się załączył i odliczanie było słychać po drugiej stronie pomieszczenia, co oznaczało, że wszystko działa. Zadowolony Odd podszedł do okna, ustawił głośnik tak, by wystawał na zewnątrz. Następnie zbliżył się do niego i dość głośno powiedział:

– Chuj wam, kurwa, frajerzy, w dupę!

Na sali zapanowało poruszenie, a następnie wybuch śmiechu. Z kolei na boisku ten niespodziewany komunikat wywołał popłoch. Sissi nie utrzymała swojej pałeczki i spadła ona na ziemię, a kilku legionistów z wrażenia przestało maszerować.

– Co to za głupie dowcipy? – oburzyła się córka dyrektora. – Nie dość, że zamiast się uczyć, to pajacujecie z jakąś bezsensowną okupacją, to jeszcze wykrzykujecie wulgaryzmy.

– O cholera jasna – odpowiedział Włoch. – Nagle ci się przypomniało o nauce, jak zaczęłaś cyrkować w tym mundurku niczym ze sklepu mięsnego?

– Ja przynajmniej się uczę, a nie ściągam, nie to co ty. Poza tym mógłbyś dać przykład i zapisać się do legii chociażby.

– Nie żartuj, ja do tych pajaców?

– Kogo nazywasz pajacami? – wnerwił się Herve, dotąd tylko przysłuchujący się całej rozmowie. – Jeden tylko rozkaz wystarczy, a rozpędzimy was w try miga, tak więc uważajcie, co mówicie.

– Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz – rzuciła Yumi, która przejęła mikrofon od Odda. – Jeszcze nam za ten strajk podziękujecie.

– No proszę, to jeszcze panna Ishiyama się odzywa – rzekła Sissi. – Jeszcze cię nie deportowali do Japonii, mimo że nie pasujesz do naszej szkoły, bo nawet nie umiesz się ubrać jak uczennica, tylko jak łachmanka wyglądasz? Żal mi cię. Mogłaś zdechnąć na tego raka. Byłoby lżej.

– Żebyś zaraz ty, kurwo jebana, nie zdechła, jak stąd wyjdę i ci nakopię do dupy – wkurzyła się Yumi.

Ulrich próbował ją odciągnąć od mikrofonu, ale Japonka się zapędziła i rzuciła do niego:

– Raus! Sama sobie z nią poradzę. W swoim czasie.

– Nie musisz się tak wkurzać, przecież powiedziałam samą prawdę – kontynuowała młoda Delmasówna. – Nie wiem, co byś musiała ubrać, żeby w końcu dorównać mi w stylu.

Niemiec w końcu przejął mikrofon:

– Yumi nawet bez ubrań wygląda lepiej niż ty choćby w najdroższej kiecce, więc daj spokój.

– Oj, Ulrich, Ulrich… a mógłbyś się opamiętać i w końcu ją rzucić. Marnujesz się z tą wroną.

– Rzucić to ja mogę, ale puszką, żebyś przestała pieprzyć. Mieliście ćwiczyć, to ćwiczcie.

Sissi, lekko urażona, postanowiła kontynuować trening w sali gimnastycznej. Z kolei legioniści poszli do lasu.

Cztery godziny później Herve przeglądał internet. Od dłuższego czasu nie dawała mu spokoju kwestia Jeremiego Belpois. Zawsze był z nim porównywany, na korzyść blondyna. Szukał już różnych sposobów, aby go pokonać, ale nic mu nie wychodziło. Zawsze był tym drugim. Jednak teraz wreszcie znalazł plan, jak unieszkodliwić swojego rywala i wreszcie stać się prymusem całego Kadic. Przynajmniej na jakiś czas. A może i na stałe…

– OK, sklep militaria, wiatrówka, tak, przesyłka do paczkomatu… bardzo dobrze, że Polacy z tym weszli do nas. W końcu temu narodowi coś się udało – mówił sam do siebie. – Przynajmniej nikt nie będzie się dziwił, dlaczego uczeń kupuje sobie broń. A nawet jakby ktoś się zastanawiał, to zawsze mogę powiedzieć, że chcę jako legionista poćwiczyć strzelanie. Dobra, zapłata internetowym przelewem… i zrobione. No, to teraz się szykuj, Belpois. Twój czas się skończy, i to prędzej niż myślisz.

Rozdział 50

– I co teraz zrobimy? – zapytała Aelita. – Przecież jak Jim mnie dorwie na piętrze chłopaków, to wtedy zarobię co najmniej tydzień kary.

– Coś wymyślimy – odpowiedział spokojnie Jeremie. – A może tak udawałabyś, że lunatykujesz?

– Myślisz, że Jim by na to się nabrał?

– Jeśli byś to dobrze zrobiła… tylko musisz wtedy chodzić z rękoma wyciągniętymi przed siebie. Jak on cię zauważy, to powiesz, że masz od pewnego czasu takie fazy lunatykowania z powodu nauki. Powinien to łyknąć.

– Jest pewien problem. Co, jeśli on zauważy mój strój?

– I na to mam rozwiązanie.

Jeremie wyjął z szafy niebieską cienką kurtkę.

– Tym zakryjesz ramiona.

Chłopak pomógł Aelicie założyć ubranie, po czym lekko uchylił drzwi, by zorientować się, że Jima nie ma na jego piętrze.

– Dobra, droga wolna, możesz iść, tylko pamiętaj o lunatykowaniu.

– Jak wrócę do pokoju, dam znać smsem – Aelita pocałowała okularnika w policzek i wyszła, by zaraz za progiem zacząć lunatykować. Lekko sobie pomogła, nie zamykając oczu podczas wędrówki przez schody, by się nie przewrócić. Gdy dotarła na żeńskie piętro, ponownie udawała lunatykowanie. Nie doszła daleko, gdy usłyszała.

– Panno Stones! A gdzie to się szlajasz po nocach? Teraz jest czas spania!

To był Jim. Aelita wczuła się w rolę i zareagowała tak, jakby się dopiero co wybudziła.

– Co…co się dzieje… gdzie ja jestem?

– Na pewno nie tam, gdzie powinnaś być, czyli w łóżku. Co tu robisz?

– Czyli się znowu zaczęło…

– Co się zaczęło? Możesz jaśniej mówić?

– Moje lunatykowanie.

– Lunatykowanie? – zdziwił się Jim. – Ale przecież tego nie robiłaś?

– Robiłam, kilka lat temu, ale możliwe, że nie zauważyłeś. A teraz mi to wróciło. Może przez stresy szkolne? Tak czasem mam, że nagle wychodzę z pokoju i chodzę po internacie. Ale spokojnie, nie wchodziłam na piętro chłopców.

– A da się to jakoś wyleczyć?

– Trudno powiedzieć. Na pewno dziś już nie będę lunatykować, skoro mnie obudziłeś.

Jim był nieco zafrasowany.

– To może… odprowadzę cię do pokoju?

– Skoro chcesz…

– Za to mi płacą. Jestem odpowiedzialny za wasze bezpieczeństwo.

Gdy wuefista trafił pod drzwi od pokoju Aelity, powiedział:

– Swoją drogą to ja też kiedyś lunatykowałem, jak byłem w twoim wieku.

– Serio? Nigdy o tym nie wspominałeś. Jak to wyglądało?

– Wiesz… wolałbym o tym nie mówić. Jest już późno, połóż się. Spokojnych snów.

Różowowłosa przebrała się w koszulę nocną i odłożyła kurtkę, tak aby móc ją oddać Jeremiemu ranem. Następnie wzięła i komórkę i napisała do niego wiadomość:

Kapitan Schaeffer melduje swojemu wybawcy: misja zakończona pełnym sukcesem.

Po chwili nadeszła odpowiedź:

Przyjąłem, mój Aniele ;*

Suzanne Hertz jak co dzień zmierzała do klasy. Miała ze sobą dziennik i notatki, choć te ostatnie w sumie nie były jej zbytnio potrzebne, gdyż praktycznie wszystko, co powinna przekazać podczas lekcji, doskonale pamiętała.

Gdy weszła do klasy, była nieco zaskoczona tym, że zamiast tradycyjnego gwaru uczniów słyszała tylko nieliczne szepty.

– Dzień dobry, drodzy uczniowie…

Nauczycielka zdziwiła się, gdyż zamiast pełnej sali widziała może ośmioro uczniów, w większości należących do legii, o czym świadczyły ich mundurki.

– A gdzie się podziała reszta uczniów? Nie skończyli jeszcze śniadania? Przecież już trzy minuty po dzwonku.

– My nie wiemy – odpowiedzieli uczniowie chórem.

– W stołówce też nie było nas zbyt wielu – dodał chłopak z legii siedzący w trzecim rzędzie.

– Nie sądzę, żeby się nagle wszyscy rozchorowali. Ale zaraz… – Hertz spojrzała przez okno wychodzące na jedno z wejść do świetlicy. Zauważyła, że co chwila drzwi do niej otwierają się i zamykają, a do środka wchodzą kolejni uczniowie. – Co tam się dzieje? Słuchajcie, otwórzcie podręcznik na stronie 146 i zacznijcie czytać, ja zaraz wrócę.

Gdy wyszła z klasy, okazało się, że to samo zrobiło kilku innych nauczycieli. Wszyscy zmierzali w kierunku świetlicy.

W tym samym czasie protestujący pod wodzą Yumi zaczęli się lokować w środku pokoju rekreacyjnego. Ustawiano śpiwory, ustalano plan dyżurów oraz posiłków, zaś Japonka zastanawiała się, jak wymykać się z tego pomieszczenia na wieczór i noc do domu, a potem wracać przed pierwszym dzwonkiem. Nawet jeśli przez najbliższe dni miało nie być żadnych dzwonków.

– Widziałem, że jest okno w tym schowku na różne miotły i inne rupiecie, całkiem spore – powiedział Ulrich. – Ono wychodzi na park, więc wystarczy przez nie wyjść i potem poprzez alejki wyjść poza teren szkoły. A rano wrócić tą samą drogą.

– Tylko wtedy ktoś musiałby pilnować, żeby to okno było otwarte o odpowiednich porach.

– O to nie musisz się martwić. Ba, ja nawet mogę cię odprowadzać do domu, jeśli chcesz. Będę twoim bodyguardem – dodał Ulrich.

– To bardzo miłe z twojej strony – odpowiedziała Yumi.

Wszystko było już przygotowane, kilku uczniów właśnie wywieszało przez okno transparent z napisem „Strajk”. Wtedy właśnie otworzyły się drzwi.

– Co to za zgromadzenie? – powiedziała Hertz. – Dlaczego nie jesteście na lekcjach? Co to ma znaczyć? I gdzie macie mundurki?

Kilkunastu uczniów zgromadzonych w sali zaczęło buczeć. Yumi wyszła na środek i uciszając towarzystwo ręką, powiedziała:

– Otóż pani profesor, to jest strajk. Postanowiliśmy zareagować na to, co się dzieje w tej szkole i wyrazić swój sprzeciw.

– Jaki znowu strajk, panno Ishiyama, o czym ty mówisz?

– Okupacyjny. Do skutku. Dopóki nie będzie cofnięta ta szkodliwa reforma, a sprawcy pobicia Monici Calliente nie zostaną ukarani.

– Przecież nie było żadnego pobicia. To kłamstwa – oburzyła się nauczycielka chemii.

– Nie widziała pani reportażu w telewizji? – odezwał się jeden z uczniów skrytych w głębi sali. – Sama Monica powiedziała, co się stało, a wy nic z tym nie robicie. Zaś legioniści zachowują się coraz bardziej bezczelnie, plują na nas i kopią. Czekać tylko, aż kolejna draka się stanie.

– Ale przecież legia została powołana dla waszego bezpieczeństwa… – odezwała się nieśmiało matematyczka, która przyszła za Hertz do świetlicy.

– Bezpieczeństwa? Dobre sobie – odparła Ishiyama. – Takie to bezpieczeństwo, że Monica ma traumę i PTSD.

– Dosyć tego – przerwała dyskusję Suzanne Hertz. – Natychmiast wracajcie do klas, albo…

– Albo co? Wyśle pani na nas legionistów? Pobiją nas, czy będą do nas strzelać?

– Oni nie mają broni!

– Pani profesor… – zgłosił się kolejny uczeń, tym razem siedzący przy stole. – Tak się składa, że byłem przez pierwsze tygodnie w legii i odszedłem po sprawie Calliente. Widziałem to i owo, i tak się składa, że planowano już zaopatrzenie w broń, jak na razie ćwiczebną.

– Co ty opowiadasz? Na pewno ci się coś przywidziało – Hertz nie dawała za wygraną. – Jeśli w takim razie nie chcecie zakończyć tego infantylnego cyrku, to porozmawia z wami dyrektor, ale wtedy nie będzie przebacz.

– Infantylnego? – zdziwiła się Japonka. – Co niby infantylnego jest w tym, że chcemy bronić swoich praw i doprowadzić choćby do zalążków demokracji.

– Szkoła nie jest instytucją demokratyczną, moja droga. A oprócz praw macie też obowiązki. Uczestnictwo w lekcjach jest jednym z nich. Zaś ten strajk jest nielegalny.

Hertz odwróciła się do drzwi i poszła w kierunku gabinetu dyrektora. Za nią podążyli prawie wszyscy nauczyciele, którzy obserwowali dyskusję, ale nie chcieli w niej uczestniczyć. Tylko Gustave Chardin lekko się zawahał i pomyślał:

„ Przynajmniej moje lekcje wiedzy o społeczeństwie nie poszły na marne”.

Nauczyciel zorientował się, że żaden z jego kolegów i koleżanek nie jest już w zasięgu wzroku. Wszedł jeszcze raz do świetlicy, wyciagnął prawą rękę, pokazując na palcach znak „V” i powiedział:

– Jestem z wami i będę was wspierać. Precz z tyranią

Protestujący przyjęli te słowa oklaskami.

– To jest niewyobrażalne – powiedział dyrektor, gdy dowiedział się od nauczycieli, co się stało. – Przecież my im zapewniamy najlepsze warunki do nauki, odpoczynku i rozwoju. A im co, strajków się zachciewa? Co to ma być, kurwa ich mać, rewolucja październikowa?

– Ale może oni faktycznie mają jakieś sensowne postulaty? – zapytał Chardin.

– Postulaty? – odparła Hertz – Słyszeliśmy, czego oni chcą. Powrotu do starych porządków, czyli rzeczy absolutnie niemożliwej. Moim zdaniem powinniśmy ten nielegalny protest zdusić najszybciej, jak tylko się da. Może nawet siłowo.

– Siłowo? – zainteresował się Jim Morales. – Mam wydać legionistom jakieś rozkazy, pacyfikację? Sam kiedyś to robiłem podczas demonstracji ulicznych…

– Zaraz, zaraz – powstrzymał zapędy dyrektor. – Wszystko fajnie, tylko teraz nie możemy jeszcze tego zrobić. Nie wtedy, gdy nadal mamy aferę z Calliente, bo jak się okazuje, nie wszyscy uczniowie są lojalni wobec szkoły. Pomyślmy… Gustave, a może byś był naszym łącznikiem?

– Ja? Bardzo chętnie, ale co miałbym robić?

– Pogadałbyś z nimi, wiem że masz z niektórymi z protestujących, między innymi z Ishiyamą, dobry kontakt. Ale pamiętaj, to musi tak się odbyć, żeby ta cała szopka zakończyła się jeszcze dzisiaj. Nie potrzebujemy większego bajzlu. Mam nadzieję, że jeszcze się media nie dowiedziały o tym.

– Obawiam się, panie dyrektorze, że już jest za późno pod tym względem – wtrącił Jim.

Z głośnika włączonego radia płynęły słowa:

– Tu RMF, podajemy wiadomość z ostatniej chwili. Jak przez kilkoma minutami przekazał nam nasz paryski korespondent, w zespole szkół Kadic rozpoczął się strajk okupacyjny uczniów. Ich postulaty to cofnięcie reformy oraz zlikwidowanie legii szkolnej. Przypomnijmy, że to dwaj członkowie tej organizacji są odpowiedzialni za brutalne pobicie 15-letniej dziewczyny. Więcej o tym bezprecedensowym strajku w Faktach za trzydzieści minut.

Delmas schował głowę w dłoniach i rzekł:

– Nie no… jeszcze tylko tego nam brakowało…

Rozdział 49

Dochodziła północ. W radiu od kilku godzin trwała dyskusja na temat zajść w szkole Kadic. Czekano na konferencję ministra edukacji. Miała ona co prawda dotyczyć kolejnego programu skierowanego do uczniów, który zakładał zmniejszenie spożycia energetyków, ale podczas pytań od dziennikarzy spodziewano się, że ktoś jednak poruszy bardziej interesujący opinię publiczną temat.

– Właśnie dostałem sygnał, że minister będzie odpowiadać na pytania, tak więc przenosimy się na konferencję – powiedział prowadzący debatę.

Po chwili było słychać polityka, mówiącego o tym, że zakup laptopów dla uczniów to wydatek, który zaplanowano już w przyszłorocznym budżecie, więc nie ma obawy, że ktoś nie dostanie sprzętu.

– Chciałbym zapytać, co pan uważa o pobiciu uczennicy przez uczniowskie służby porządkowe w szkole Kadic w Paryżu?

– W tej sprawie nie uważam nic – odpowiedział minister.

Jeremie, Odd i Ulrich, słuchający audycji, zdziwili się taką reakcją.

– Porąbało go? – rzekł Odd. – Jak on może nie uważać nic w sprawie, która wiąże się z jego rządami?

– Gra głupiego – odpowiedział Ulrich. – Może ma świadomość, że gdyby zaczął się dokładniej wypowiadać, to mógłby nawet stracić stanowisko. To przecież dzięki jego planom można było w ogóle powołać legię.

– Jak na razie nie ma mowy o tym, aby wyleciał – stwierdził Jeremie. – Koalicja rządząca ma wciąż stabilną większość, więc nawet wniosek o wotum nieufności niczego by nie dał poza kolejnymi kilkoma godzinami widowiska z wynikiem jasnym od samego początku. Ale jest możliwe, że zaufanie do ministerstwa edukacji spadnie, szczególnie jeśli protest pójdzie tak, jak powinien.

– A jak to ma wyglądać? – spytał Włoch.

– Z tego co mówiła Yumi, to mamy wziąć śpiwory, jakieś przekąski i zamknąć się w świetlicy tak długo, aż nie spełni się naszych postulatów – wskazał Niemiec.

– Co natomiast z lekcjami? – dorzucił okularnik. – Nieobecności może być sporo.

– I właśnie tu jest cały myk. Jeśli to będzie masowy protest, to nawet nie będzie sensu prowadzenia lekcji i sprawdzania obecności. A wtedy dyrekcja będzie musiała z nami rozmawiać.

– A jeśli nie będzie? Wyślą gestapowców z legii na nas, żeby nas pałami zlali?

– Tego raczej nie będą ryzykowali. Nie po tym, jak zdarzenie z Monicą wyszło na jaw.

Chłopcy dyskutowali jeszcze przez kilka minut, po czym Odd i Ulrich postanowili pójść do siebie, by się nieco przespać.

– Tylko po cichu, żeby się Jim nie zorientował – ostrzegł Niemiec.

Jeremie zaczął się śmiać.

– To jest jednak dość grotestkowe. Rano szykujemy chyba najbardziej niezwyczajną akcję w historii tej szkoły, a teraz musicie się kryć przed otyłym nauczycielem wuefu z brakami w koordynacji oraz myśleniu.

– Bo dziś to Jim może nam coś zrobić, ale jutro już nas nie ruszy.

Minął jeszcze kwadrans, po czym Jeremie usłyszał pukanie do drzwi. Domyślal się, kto to, ale był nieco zaskoczony, gdy zobaczył Aelitę. Jeszcze nigdy nie widział jej w sukience, tym bardziej takiej, która była na tyle długa, by zakrywać prawie całe nogi, a jednocześnie odkrywać ramiona. Cała kreacja była w mocno czerwonym kolorze.

– Jak ci się podobam? – spytała dziewczyna.

– Bardzo… – odpowiedział oszołomiony chłopak. – Ale czy my dzisiaj mamy jakąś okazję?

– Nie muszę mieć okazji, żeby móc wyglądać wyjątkowo dla mojego wybawiciela – Aelita podeszła do Jeremiego i pocałowała go w policzek. Potem oboje się objęli i przytulili, a następnie całowali. Okazało się, że tej nocy Aelita jednak nie chce spać na swoim piętrze.

– Nie boisz się Jima? – spytał okularnik, gdy oboje już leżeli.

– A co mi zrobi? Poza tym on nigdy nie robi inspekcji. Zawsze o tym zapomina, bo zasypia przed telewizorem.

W tym samym czasie Morales wziął klucze od pokojów dziewczyn i rozpoczął obchód.

– Wreszcie się za to zabrałem. Kamery w nocy nic nie dają, szczególnie że jest ciemno. Ale u dziewczyn zazwyczaj nie ma problemów.

Doszedł do pokoju, w którym spała Aelita Stones.

– Panna Stones – mówił do siebie po cichu. – Raczej powinna spać, bo ostatnio nie mam z nią żadnych problem…

Zaniemówił, widząc puste łózko. Spojrzał na zegarek. Było 20 minut po pierwszej.

– PANNO STONES!!!

Rozdział 48

Choć Delmas był w oświacie już od paru dekad, a zaczynał, gdy Francją rządził jeszcze Mitterrand, to nigdy wcześniej nie czuł się tak zestresowany, idąc do pracy. Udało mu się to jakoś ukryć, gdy rano spotkał się z nauczycielami i zalecił, by mówić uczniom, jeśli któryś z nich będzie na tyle odważny, by się zapytać o materiał z telewizji, że żadnego pobicia nie było, a media często manipulują tylko po to, by zdobyć widownię. Jednak ciśnienie ponownie mu skoczyło, gdy siedząc w swoim gabinecie, usłyszał z interkomu komunikat od sekretarki:

– Panie dyrektorze, ktoś z telewizji do pana, bardzo chciałby porozmawiać.

– Niech wejdzie – powiedział dyrektor, choć był dość zdziwiony. Po chwili pomyślał jednak, że pewne wysłali do niego Pana Telewizję. Znał go od kilku lat, więc możliwe, że dałoby się to załagodzić, namawiając żądnego przygód reportera do tego, aby odpuścił sobie zajmowanie się jakimś niewyraźnym nagraniem i nakręcił jakiś bardziej przyjemny reportaż. Gdy jednak otworzył się drzwi, był już mocno zaskoczony. Zamiast znanego dziennikarza pojawił się w nich dość wysoki brunet z brodą.

– Tomasz Sekielski, redakcja dziennika pierwszego kanału – przedstawił się. – Domyśla się pan pewnie, dlaczego przyjechaliśmy.

– Tak, niech pan usiądzie… – Delmas próbował ukryć swoje zaskoczenie. – Ale zanim zaczniemy, choć myślę, że to będzie szybka sprawa, gdyż nie było to żadne pobicie, a tylko nieszczęśliwy wypadek, mam pytanie. Gdzie się podział ten poprzedni redaktor, który określał siebie jako Pan Telewizja?

– Ten karierowicz? – odpowiedział kpiąco Sekielski. – Już od pół roku u nas nie pracuje. On nie potrafił robić prawdziwego dziennikarstwa. Jedyne, na czym się znał, to lansowanie własnej osoby. A to jest dobre, jak się pracuje w tabloidzie, a nie w poważnej redakcji, która zajmuje się najważniejszymi dla widzów sprawami.

– Najważniejszymi, powiada pan… czy w takim razie koniecznie musi pan robić materiał o tym niewyraźnym nagraniu? Jeśli chce pan coś realizować w naszej szkole, to mogę panu podrzucić całą garść tematów: nasze utalentowane mażoretki, drużynę piłkarską czy koło naukowe.

– Panie dyrektorze, nie wątpię że pańska szkoła ma się czym pochwalić, jednak tym razem nie chodzi o to, by pokazać coś, co i tak kiedyś ktoś omówi. Widzów zainteresowało to pobicie.

– Nie może pan do końca stwierdzić, że to pobicie – zaoponował dyrektor.

– Obraz jednak nie pozostawia wątpliwości.

– A czy ma pan pewność, że to jest prawdziwe nagranie? A może to jest rzecz sfabrykowana przez kogoś złośliwego?

– Czyli sądzi pan, że nie doszło do żadnego pobicia?

– Absolutnie. To był nieszczęśliwy wypadek. Uczennicą szybko zajęła się nasza wykwalifikowana pięlegniarka.

– Rozumiem, że będzie mogła nam udzielić wywiadu.

– Oczywiście. My niczego nie chcemy ukrywać.

– A jak się czuje uczennica, czy z nią też będziemy mogli porozmawiać.

Tu dyrektor ponownie zaczął mieć wątpliwości.

– Monica czuje się już dobrze, ale nie sądzę, żeby trzeba było ją stresować niepotrzebnymi wywiadami.

– OK… – dziennikarz przez chwilę stracił rezon, ale nie na długo. – To w takim razie teraz nagramy wypowiedź do telewizji, dobrze? Może pan powiedzieć to samo, co teraz, bo chyba nie chce pan okłamywać opinii publicznej?

Temat rozmów w stołówce mógł być tylko jeden. Wszyscy uczniowie komentowali wczorajszym material. Niektórzy nie mogli uwierzyć, że coś takiego stało się w ich szkole, którą zawsze uważali za renomowaną. Inni zaś stwierdzali, że tym z legii od początku źle patrzyło z oczu.

– Ciekawe, kiedy się dyro wypowie – powiedział Odd, przełykając kolejny kęs rogalika.

– Możliwe że dzisiaj – odpowiedział Jeremie. – Widziałem wóz ekipy telewizyjnej przed szkolą, pewnie już coś nagrywali.

Aelita sprawdzała wieści w internecie.

– Jak na razie głównie komentarze poszczególnych polityków wybijają się na pierwszy plan. Nic nadzwyczajnego, opozycja twierdzi, że to zgubny efekt rządowej reformy, zaś politycy partii rządzącej albo mówią, że to jest fałszywka, albo, jeśli już dopuszczają do siebie myśl, iż do takiego pobicia doszło, podkreślają że w każdej społeczności są czarne owce, ale nie należy potępiać całości.

– Tylko co, jeśli takich czarnych owiec jest więcej? – rzekł Ulrich. – Przecież jak oni okażą się bezkarni, to dadzą sygnał innym, że tak można robić. A wtedy mamy jak w banku kolejne pobicia i to w jakimś cholernym majestacie prawa.

Po chwili ciszy Jeremie odezwał się ponownie:

– A co z Yumi? Podobno miała być zawieszona.

– Tak, ale zanim dyrektor zadzwonił do jej rodziców, by powiadomić o niecnym zachowaniu córki, sekretarka przypomniała, że teraz nawet taki wniosek musi być przedstawiony na radzie pedagogicznej. A że Delmasowi jeszcze aż tak się nie śpieszy, to Yumi jeszcze nie ma kary. Tylko nie wiadomo, jak długo to potrwa.

Choć lekcje toczyły się tak jak zazwyczaj, to wielu uczniów trudniej niż zwykle koncentrowało się na nauce. A jeszcze większe problemy nastąpiły, gdy pojawiły się w internecie pierwsze zajawki kolejnego wieczornego programu.

Nadeszła godzina 20:00. Zapowiedziano powrót do sprawy, o której mówiono poprzedniego wieczoru. Najpierw pokazano dyrektora Delmasa, jak w swoim gabinecie mówił:

– Mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że żadnego pobicia nie było. Pobicie wymyślili dziennikarze, zaś legia szkolna jest bardzo docenianą i szanowaną przez uczniów organizacją.

Po chwili redaktor w studiu zapowiedział:

– Kuratorium oświaty stwierdziło, że dopiero jutro jego rzecznik będzie mógł wystosować oświadczenie w tej sprawie. Mamy nadzieję, że uważnie ogląda nasz program. Naszemu reporterowi udało się dotrzeć i porozmawiać z uczennicą, która zdaniem dyrektora miała wypadek. Jednak Monica ma w tej kwestii zupełnie inne zdanie.

Pokazano dziewczynę odwróconą tyłem do kamery. Jej głos był nieco zmieniony komputerowo, tak aby nie nastąpiły żadne negatywne skutki ujawnienia sprawy.

– Miałam pójść do łazienki i zmyć makijaż. Odprowadzało mnie dwóch oprychów, jeden w okularach, z czarnymi włosami, drugi zaś bez okularów, nieco wyższy. W pewnym momencie złapali mnie i zaczęli bić pałkami. Mówili na mnie „ty szmato”. Byłam kompletnie przerażona. Całe szczęście była w pobliżu dziewczyna ze starszej klasy, która mi pomogła. Przyznam jednak, że słabo pamiętam, co było potem.

Dyrektor Delmas siedział osłupiały przed telewizorem. Nie mógł uwierzyć w to,co zobaczył i usłyszał. A dokładniej – wiedział, że Monica mówi prawdę. Jednak nie mógł teraz tego przyznać, gdyż wylądowałby po uszy w problemach.

„Kurwa mać! Wygadała się głupia dziewucha! Co ja teraz zrobię? Nie mogę przecież teraz odkręcać i mówić, że żartowałem! A może… tak, to będzie draństwo. Ale… może uznać, że z racji urazu głowy miała halucynacje? I to pobicie jej się przyśniło. To powinno zaskoczyć”.

Oburzenie po materiale wybuchło także w internecie. Coraz więcej komentujących domagało się ostatecznego wyjaśnienia sprawy. Na tajnej grupie, gdzie przygotowywano się do protestu, pojawiła się informacja:

Jutro. Godzina 8:00. Zaczynamy. Przynieście śpiwory.

Pingwin się doigra.

Rozdział 47

Po wyjściu z gabinetu dyrektora Yumi od razu poszła do pokoju Jeremiego. Traf chciał, że była tam już cała ekipa, dzięki czemu Japonka mogła zdać relację z tego, co zaszło.

– I co teraz? – zapytała Aelita.

– Wdrażamy drugi krok – odpowiedziała. – Wyślemy nagranie do telewizji, z anonimowego maila, tak by nikt nie odkrył, jaki to numer IP. A potem zrobi się dym, bo jak to ujrzy światło dzienne, to Delmas nie będzie mógł zaprzeczyć.

– A jeśli jednak zaprzeczy? Wiesz przecież, że od pewnego czasu ma wręcz pierdolca na punkcie wizerunku szkoły.

– Wtedy zaczniemy strajk, którego Francja jeszcze nie widziała.

Z mailem poradzono dość szybko. Po kilku minutach od wysłania nadeszła odpowiedź. Wynikało z niej, że materiał zostanie wyemitowany jeszcze dziś wieczorem.

– Noo, to się porobiło… – rzekł Odd.

Ulrich postanowił spędzić trochę czasu z Yumi, dlatego postanowił pójść z nią na spacer. Temperatura na zewnątrz nieco spadła, tak więc Japonka mogła znów założyć płaszcz, ale postanowiła go nie rozpinać. Oboje trzymali się za ręce.

– Jak myślisz? – zapytał chłopak. – Czy ta wrzutka do telewizji coś da?

– Powinna. Jeśli media nagłośnią sprawę, to dyrektor raczej nie powinien już udawać, że niczego nie wie i że pozwala na takie bezprawie.

– A co, jak to się skończy niczym u Jaworowicz?

– U kogo? – spytała dziewczyna. – Nie znam jej.

– Babcia mi kiedyś opowiadała, że w Polsce jest taka reporterka, Jaworowicz. Ona się zajmuje od wielu lat tego typu sprawami. Przez długi czas było bardzo skuteczna, jednak od niedawna jej program, „Sprawa dla reportera”, zmienił się w jarmark. Jedni krzyczą na drugich, ktoś płacze, inny się wścieka, na koniec jakiś facet śpiewa z playbacku, a problem jak był, tak pozostał. Tylko widowisko zrobiono, a korzyści praktycznie żadnej.

– Myślę, że jednak w tym przypadku będzie to wyglądać nieco inaczej. Zresztą przekonamy się po 20:00, bo wiele będzie zależało także od tego, w jaki sposób to pokażą. Może już nawet dadzą radę uzyskać komentarz kuratorium?

Ulrich posiedział jeszcze kilka minut z Yumi, aż nadszedł czas, by ją odprowadzić pod dom. Jednak dość długo nie mógł, albo raczej nie chciał się rozstać z dziewczyną. Przytulali się i całowali, nie zwracając nawet najmniejszej uwagi na to, że z okna swojego pokoju podgląda ich po wścibsku Hiroki.

Temat nagrania ze szkoły Kadic pojawił się w głównym dzienniku jednej z czołowych stacji, do której dotarł mail z plikiem. Nie była to jednak wiadomość otwierająca program, gdyż pierwsze minuty poświęcono na relacje z sytuacji powodziowej w środkowej Europie oraz kolejne doniesienia z wojny, którą Putin wywołał na Ukrainie. Ale w połowie dziennika zapowiedziano materiał określany jako wstrząsający. Pokazano znane już kilku uczniom nagranie, po czym powiedziano, że kuratorium oświaty, jak i dyrekcja szkoły, jeszcze nie zabrali głosu. Obiecano zająć się dalej tematem w miarę napływania nowych faktów.

Jeremie oglądał wiadomości, gdy nagle, bez pukania, do jego pokoju weszła Aelita. Przyzwyczaił się już, że ona zazwyczaj wchodzi od razu, jednak gdy odwrócił się i ją zobaczył, był lekko zaskoczony.

Dziewczyna ubrana była w niebieską marynarkę, zapiętą na jeden guzik oraz spódniczkę przed kolano tego samego koloru. Pewnym odstępstwem od całości były długie, czarne rękawiczki.

– Masz jakieś plany na wieczór? – spytała, stojąc zalotnie.

– Nie – odpowiedział chłopak.

– To teraz już masz.

Chwyciła go za rękę i podniosła, po czym pocałowała go w czoło.

– Pójdziesz ze mną. Chcę spędzić z tobą trochę czasu.

Jeremie był zadowolony z takiego obrotu sprawy i nawet się nie opierał.

– Otworzysz mi drzwi? – spytała różowowłosa.

Chłopak od razu doszedł i otworzył, przepuszczając ją i zerkając uważnie na jej sylwetkę. Następnie oboje poszli do jej pokoju. Tam okularnik jeszcze raz otworzył swojej ukochanej. Gdy znaleźli się już w pokoju, Aelita powiedziała:

– Wiesz… muszę ci coś wyznać. Pamiętam, że często to mnie określałeś jako anioła, ale tak naprawdę to ty nim jesteś.

– Ja? Dlaczego? – zdziwił się chłopak.

– To w końcu ty mnie wyciągnąłeś z komputera i się mną zająłeś, a potem pokochałeś. Nawet nie wiesz, jak jestem ci za to wdzięczna.

– Okazujesz mi to codziennie.

– Bo czuję, że powinnam. Dlatego chciałabym, abyś naprawdę był moim aniołem. Jeśli chcesz…

– To będzie dla mnie zaszczyt – odpowiedział Jeremie, po czym ujął dłoń dziewczyny i ją ucałował.

Aelita podeszła do łóżka, na którym leżały skrzydła. Wzięła pierwsze z nich i zaczęła je zakładać. Robiła to dokładnie i powoli, nie chcąc przegapić żadnego szczegółu. Potem to samo uczyniła z drugim skrzydłem. Gdy skończyła, uklęknęła przed swoim chłopakiem i powiedziała:

– Jeremie, mój aniele, czy mogę złożyć pocałunki na twych skrzydłach.

– Oczywiście – zgodził się chłopak.

Dziewczyna robiła to z wyczuciem, biorąc każde skrzydło w obie dłonie ukryte w rękawiczkach i całując je delikatnie, a jednocześnie długo. Potem wstała, ujęła twarz Jeremiego i zaczęła całować jego usta.

Jean-Pierre Delmas nie oglądał wieczornych wiadomości, wybrał film na innym kanale. Zdziwił się, gdy około 21:00 odebrał telefon z redakcji „Gazety Wyborowej”, i musiał wyjaśnić, że nie wie nic o żadnym nagraniu, które miała pokazać telewizja. Z tym samym pytaniem dzwoniono z Radia Zgred, portalu Kropka oraz lokalnego „Przeglądu Eiffela”. Gdy po godzinie skontaktowała się z nim Suzanne Hertz, która wyjaśniła mu sytuację, zasiadł do komputera. Wyszukał stronę, na której publikowano kolejne wydania dziennika. Zobaczył materiał i raptownie stracił czucie w nogach. Miał świadomość, że jeśli media się tym zainteresowały, to nie może dłużej udawać, że nic się nie stało. Musiał coś wykombinować. Ale nie wiedział jeszcze, co.

Autor: Jeremie_96

Rozdział 46

Zanim Yumi została doprowadzona do gabinetu dyrektora, ten już zdążył się dowiedzieć, że za chwilę będzie mieć nieoczekiwaną wizytę. Hertz nie przekazała mu jednak przez telefon zbyt wielu szczegółów. Był więc nieco zdziwiony, widząc Japonkę w stroju, który w jego odczuciu absolutnie nie licował z powagą szkoły.

– Usiądź, panno Ishiyama – powiedział, starając się zabrzmieć z jednej strony uprzejmie, ale z drugiej stanowczo.

Poprosił dziewczynę o to, aby opowiedziała, co się stało. Wersję nauczycielki już znał z racji rozmowy telefonicznej. Gdy nastolatka skończyła, przeszedł do ataku:

– Zdajesz sobie sprawę, że swoim zachowaniem naruszyłaś powagę regulaminu?

– Tym, że ubrałam to, co chcę, zamiast tego, co muszę?

– W naszej szkole obowiązują reguły dotyczące ubioru. Jakoś wszyscy to zaakceptowali, tylko tobie to się to zaczęło nie podobać.

– Nie wszyscy – Yumi pokiwała z dezaprobatą. – Są coraz głośniejsze opinie świadczące o tym, że ta tyrania nie podoba się uczniom.

– Jaka tyrania? – zdziwił się Delmas. – Przecież kto jak kto, ale ty, pochodząca z Japonii, powinnaś to rozumieć. Przecież w twoim rodzinnym kraju mundurki to tradycja, która ma przygotować młodzież do pełnienia ról w społeczeństwie i do tego, że wszędzie obowiązuje dress code.

– Niech pan dyrektor się nie podpiera tak ochoczo kwitnącą wiśnią. To przestarzałe zabobony, które i tak niedługo będą zniesione. Świat idzie do przodu. Poza tym niech mi pan wyjaśni, jak to jest – my musimy nosić te obciachowe mundurki, a pańska córka wraz z innymi dziewczynami, wybrańcami, może mieć różne ubrania? Gdzie tu równość i sprawiedliwość?

– Ale to jest sprawiedliwe, panno Ishiyama. Dziewczyny, które szczególnie angażują się w życie szkoły, mają prawo do dodatkowych przywilejów.

– Szczególne angażowanie? – zaśmiała się Japonka. – Niby w czym? W paradowaniu z kijem od szczotki?

– Zważaj na słowa, młoda damo – powiedział zirytowany Delmas. – To naprawdę wielki zaszczyt. Poza tym te dziewczyny zawsze potrafią ubierać się z klasą.

– A zwłaszcza Elisabeth – ironizowała Yumi. – Tylko zastanawiam się, która to klasa…druga, trzecia? To jest tak tandetne i obciachowe, że nawet jakbyście mi dopłacili, to bym nigdy w życiu czegoś takiego na siebie nie założyła.

– Za to teraz wyglądasz, jakbyś przyszła nie do szkoły, a do domu publicznego.

– Wypraszam sobie takie porównania! – oburzyła się Japonka.- Panu jako dyrektorowi takie słowa nie przystoją.

– A taki strój tobie przystoi? I pyskowanie starszym? Tak postępować nie będziemy, młoda damo. Teraz wrócisz natychmiast do domu i się przebierzesz.

– Nie mam w co.

– Nie kłam, przecież wy, nastolatki, macie sporo ubrań.

– I co z tego? Zmusi mnie pan do tego, żebym wyglądała tak, jak panu się w tej starej zacofanej głowie marzy? Co mi pan zrobi? Każe pobić jak Calliente?

– To są kłamstwa i kalumnie! – uniósł się dyrektor. – Monica sama spadła ze schodów. Nikt jej nie pobił.

– Tak, tak…srali muchy, będzie wiosna.

– Jak możesz się tak ordynarnie odzywać i negować moje słowa?

– Mogę, tak samo jak mogę uznać, że nie podobają mi się mundurki. Przecież jest wolność słowa.

– Ale wolność słowa nie jest dla dzieci!

– Dzieci? Pan chyba zapomniał, panie dyrektorze, że mam już 16 lat i nawet zaczęłam miesiączkować.

– I tak jeszcze nie masz praw wyborczych, więc nie możesz o wszystkim decydować.

– Kto tu mówi o decydowaniu o wszystkim? – zdziwiła się Yumi. – Przecież chodzi tylko o to, że decyzję w sprawie mundurków podjął pan bezprawnie. Żadnych konsultacji, żadnych rozmów nie było.

– Jak nie było? Przecież rozmawiałem z przedstawicielami uczniów. Nie moja wina, że część twoich kolegów nie potrafi dyskutować merytorycznie.

– I dlatego nie było nawet żadnego referendum?

– Demokracji się wam zachciewa w szkole… musisz się nauczyć, panno Ishiyama. To moja szkoła i to ja ustalam zasady.

– Takie zasady to ja pierdolę – Japonka wstała z krzesła, uznając że to koniec rozmowy.

– Tak? To w takim razie zawieszam cię w prawach ucznia na 2 tygodnie! I jeszcze jedno – nie rozpowiadaj kłamstw o Calliente. Kłamstwo to grzech.

– Ale ja mam dowody!

– Niby jakie? – dyrektor był zaskoczony postawą dziewczyny.

– Niedługo się pan przekona.

Rozdział 45

Gdy Yumi weszła na dziedziniec szkolny, odezwał się jej telefon. Dostała wiadomość od Jeremiego i przyszła od razu do jego pokoju.

– Dowiedziałeś się czegoś nowego?

– Tak – odpowiedział chłopak. – Wydobyłem nagranie. Chcesz zobaczyć?

– Pewnie.

Yumi po raz pierwszy ujrzała to, jak wyglądało pobicie Calliente w całej okazałości. Jeremie widział to nagranie już kilka razy. Oboje byli zszokowani.

– Cholera – rzekła Japonka. – To wygląda poważniej niż sądziłam. Przecież ci dwaj durnie powinni od razu ze szkoły wylecieć. Za coś takiego to sędzia Artur Lipiński by od razu orzekł poprawczak.

– Sędzia Lipiński? – zdziwił się okularnik.

– Taki z telewizji, on się zajmuje sprawami nieletnich. W każdym razie – to jest bardzo mocny materiał, ale musimy go umiejętnie wykorzystać. W odpowiednim czasie powiadomimy media, ale sądzę, że to nastąpi niedługo, szczególnie jeśli wyjdzie mój plan.

Japonka wtajemniczyła Francuza w szczegóły koncepcji, nie pomijając nawet faktu, iż w razie ewentualnego zawieszenia jej przez dyrektora rozpocznie się strajk okupacyjny.

– Okupacyjny? – ponowie zdziwił się Jeremie. – A co ma być okupowane?

– Korytarz i świetlica. Po prostu przestaniemy chodzić na lekcje. Wchodzisz w to?

– Wiesz… – tu chłopak się trochę zawahał. – Nie jestem jeszcze pewny, ale… te szmaty naprawdę do mnie nie pasują, a jeśli ja to mówię, to coś musi być na rzeczy. Sama wiesz, jak bardzo mam wyjebane na modę. Powiem tak: na pewno będę wspierać mentalnie oraz informatycznie, w końcu te moje umiejętności się do czegoś przydadzą. A jak się da mnie do czegoś jeszcze zaangażować, to chętnie pomogę.

– Super, dzięki – odpowiedziała dziewczyna. – A Ulrich to może jest w pokoju?

– Powinien być.

Yumi poszła do pokoju swojego chłopaka. Miała szczęście, był sam. Odd jeszcze jadł śniadanie, była więc okazja na to, by porozmawiać w cztery oczy.

– Hej, denerwujesz się nieco? – spytał Ulrich.

– Trochę tak, ale bardziej jestem zdeterminowana, by wreszcie to zacząć. Czuję pewną adrenalinę. Zresztą przygotowałam się dość dobrze.

– Zauważyłem. Rzadko przychodzisz do szkoły w płaszczu.

– Płaszcz to dopiero początek. Chcesz zobaczyć, co jeszcze przygotowałam?

– Jeśli sama chcesz, to jasne.

Yumi rozpięła guziki i rozchyliła płaszcz, prezentując się Ulrichowi w przygotowanej kreacji. Niemcowi zrobiło się gorąco i zarumienił się na policzkach.

– I jak? – spytała Japonka.

– No, wiesz… – Ulrich musiał zebrać myśli. – Jak dla mnie to świetnie wyglądasz, nawet bardzo, jakby to ująć…pociągająco. Ale pani Hertz może się nie spodobać.

– I o to właśnie chodzi. Ona na pewno będzie chciała wezwać legionistów. Ale mnie się tak łatwo nie da załatwić.

Chłopak jeszcze przez dłuższą chwilę stał dość zaskoczony.

– Ej, Ulrich… czy ty się… no, wiesz…na mój widok?

– Jakby ci to powiedzieć…no, nieczęsto mogę cię taką zobaczyć.

– Wiedziałam, reakcja typowego samca – zaśmiała się Yumi. – Ale jak chcesz, to możesz mi zrobić zdjęcie na pamiątkę, Nawet jeszcze tak jakoś zalotnie zapozuję. Ale pamiętaj – tylko dla twoich oczu.

Chłopak zrobił fotkę i obiecał, że jej nikomu nie pokaże, nawet Oddowi. Po chwili Yumi musiała wyjść, więc para pożegnała się szybkim pocałunkiem.
– Powodzenia, Yumi.

– Będzie mi potrzebne.

Suzanne Hertz przeglądała notatki do lekcji, która właśnie się zaczęła. Nie zauważyła nawet, jak uczniowie weszli do klasy. Usłyszała jednak ich rozmowy, więc postanowiła ich uciszyć.

– Dobrze, moi drodzy, zajmijcie miejsca, proszę o ciszę, będę sprawdzać listę obecności.

Młodzież w większości przystosowała się do polecenia. Jednak z niektórych ławek słychać było szepty:

-…ej, widziałeś, jak się Yumi odstawiła….ale laska z niej, tylko szkoda że rzadko to pokazuje.

-…a mundurek to gdzie ma… chyba jakaś afera się zdarzy.

Nauczycielka wyczytała kolejne nazwiska.

– Ishiyama?

– Jestem!

Hertz spojrzała badawczo na Japonkę spod swoich okularów.

– Co ci, zimno? Przecież mamy ogrzewanie. Nie pamiętasz, żeby zostawiać okrycia wierzchnie w szatni.

– Zapomniało mi się.

– To zdejmij ten płaszcz. Tak się nie przychodzi na lekcje.

– Dobrze, pani profesor.

Yumi zdjęła płaszcz. Kilku uczniów gwizdnęło z podziwem cicho.

– Panno Ishiyama, gdzie twój mundurek? – zapytała nauczycielka.

– W praniu. Przecież to jest tak słaby materiał, że nie da się go szybko wyprać i ze dwa dni trwa, zanim się odpowiednio wysuszy.

– A zapasowy?

– Także w praniu.

– To co z nim robiłaś?

– Wybrudził się przez kilka dni.

– Ale dlaczego w takim razie ubrałaś się tak wyzywająco?

– Bo nie miałam już innych odpowiednich ubrań, a nago przecież nie przyjdę do szkoły.

– Sądzisz, moja panno, że to jest odpowiedni ubiór do szkoły dla dziewczyny w twoim wieku? – nauczycielka była już nieco zirytowana sytuacją.

– A co niby jest w tym nieodpowiedniego. Jak Sissi Delmas lata cały dzień w tej swojej tandetnej spódniczce to jest dobrze, a jak ja raz na ruski rok ubiorę jakieś wygodniejsze spodenki z lepszego materiału niż te od mundurka, to od razu inna afera.

– To co innego – zaczęła tłumaczyć Hertz. – Sissi reprezentuje naszą szkołę, w tym także ciebie, więc powinnaś być wdzięczna za to, że się tak poświęca.

– Poświęca, dobre sobie… jakie to poświęcenie, latać z pałką.

– To jest bardzo trudna sztuka, a ona musi być gotowa do tego, by móc w każdej chwili być wizytówką szkoły.

– Takiej wizytówki to by burdel nie chciał – to Yumi powiedziała już pod nosem.

– Co powiedziałaś, bo nie dosłyszałam?

– Nic, nic, że pewnie za dwa dni mundurek wyschnie.

– Dobrze. A teraz pójdziesz się wytłumaczyć dyrektorowi ze swojego zachowania.

– Do dyrektora? Co ja takiego niby zrobiłam?

– Złamałaś regulamin, dokładniej część dotyczącą ubioru – odpowiedziała nauczycielka stanowczym tonem. – Regulamin to ważna rzecz, a każdy, kto go nie przestrzega, musi ponieść konsekwencje.

– Tak jak Monica Calliente? Z siniakami i krwią?

– O czym ty mówisz? – Hertz była zaszokowana. – Calliente była w gabinecie pielęgniarki, bo spadła ze schodów.

– Tak? To dlaczego widziałam ją w łazience z siniakami? To ci gestapowcy z Legii ją pobili, Pichon i Poliakov!

– Panno Ishiyama, dość! Nie będziesz pomawiać kolegów.

– Tacy z nich dla mnie koledzy, jak dla Ukraińców z Putina przyjaciel…

– Nie politykuj mi tu, bo się na tym nie znasz, jesteś za smarkata – Hertz wzięła krótkofalówkę i powiedziała do niej: – Dwóch do eskorty do gabinetu dyrektora poproszę.

– Myśli pani, że sama nie dojdę? Będę mieć bodyguardów?

– Lepiej dmuchać na zimne.

– OK, już pójdę, sama dojdę, niech mnie nie zakuwają w kajdanki.

Dziewczyna wyszła z sali lekcyjnej. Za drzwiami stało już dwóch legionistów z klasy Hirokiego. Gdy zobaczyli, że delikwentka, którą mają przypilnować, jest od nich wyższa o głowę, lekko się przestraszyli. Jednak jeden z nich oprócz strachu poczuł także pewną przyjemność, widząc tak ubraną dziewczynę.

– Hej… ładnie wyglądasz – powiedział dość nieśmiało.

– Dzięki. Więc co, ja pójdę do dyrektora, a wy za mną?

– Zrobimy to w szyku, ja będę szedł za tobą, a kolega – wskazał ręką na partnera, który nic nie robił, przed tobą, żeby cię poprowadzić.

– Jestem w tej szkole dłużej od was, więc wiem, gdzie trafić, ale skoro nalegacie…

Ruszyli do gabinetu.

Korekta: Azize

Rozdział 44

William przyszedł do pokoju Jeremiego z plikiem kartek. Była to specyfikacja techniczna monitoringu szkolnego. Okularnik poprosił go o „pożyczenie” tego dokumentu, żeby móc zorientować się, jak ten system działa i czy jest możliwość, aby dostać się jakoś do zapisów z kamer.

– Sam widziałem, jak się Herve męczył godzinę z usunięciem zapisu – stwierdził czarnowłosy chłopak.

– Godzinę? – zdziwił się Francuz. – Przecież taki proces nie powinien zająć więcej niż kwadrans.

– Niby tak, ale wiesz, oni się upewniali po kilka razy, czy na pewno usunięto odpowiedni fragment, tak aby potem nie było zbyt dużych podejrzeń. Jim był cholernie zaaferowany, zresztą Nicolas także. Tylko Herve był dziwnie opanowany.

– Nie dziwię się, skoro jako pierwszy mógł zobaczyć, że znika dowód, który może go obciążyć. Wiesz co by było, gdyby to wyszło na jaw?

– Trafiłby zapewne do poprawczaka.

– Żeby tylko. Szkoła musiałaby zapłacić rodzinie Calliente odszkodowanie. Jim wyleciałby z roboty, a i przyszłość dyrektora Delmasa kreowałaby się w raczej czarnych barwach.

Jeremie wziął się do roboty. Dzięki pozyskanym dokumentom sprawnie zyskał dostęp do dysku komputera przechowującego nagrania. Okazało się, że nic tam nie ma.

– Skasowali – rzekł.

– Czyli co, poszło w pizdu?

– Nie do końca… jest jeszcze jedna ewentualność, tylko gdzie to jest zapisane… – okularnik zaczął szukać w papierach i po chwili mógł powiedzieć: – Ależ oczywiście, że to w ten sposób.

Przez następnych kilka minut stukał bardzo szybko w klawisze, robiąc tylko krótkie przerwy na popijanie Pepsi z puszki. Potem nacisnął Enter i odczekał kolejnych kilkanaście sekund.

– Oj, Pichon, Pichon, jaki ty durny jesteś… i ty chcesz iść na École Polytechnique, jak takich prostych rzeczy nie wiesz…

– Co tam odkryłeś? – zaciekawił się William.

– Zapomniał, kretyn jeden, o tym że w chmurze zapisują się kopie.

– W chmurze?

– Tak. To jest zabezpieczenie, które firmy produkujące monitoring wprowadziły swego czasu. W końcu nie zawsze kasuje się nagrania na polecenia przełożonych. Czasem robi to się przypadkiem albo wręcz tak, aby dosłownie nikt się nie dowiedział. A przecież tego typu materiały stanową bardzo dobry materiał procesowy.

– Więc ta chmura jest po to, aby takie rzeczy nie ginęły?

– Dokładnie tak.

– Tylko skąd my będziemy teraz wiedzieć, które nagranie jest tym właściwym, którego potrzebujemy?

– Wszystkie ingerencje w dysku znajdującym się w pomieszczeniu kontrolnym zapisują się w dzienniku zmian. Wystarczy tam sprawdzić, a potem to już jak z płatka.

Istotnie, dziennik odnotował jak dotąd tylko ingerencję w nagraniu z dnia pobicia Monici. Jeremie odszukał odpowiedni plik i pobrał go, wykonując kilka kopii.

– A te kopie to po co?

– Na wszelki wypadek. One mogą jeszcze się przydać.

Yumi była bardzo szczęśliwa, odkąd wreszcie ustabilizowało się jej życie prywatne. Była w związku z Ulrichem, pogłoski o jej śmierci okazały się przesadzone, zaś jedyne, co ją teraz nurtowało, to sprawa strajku. Wiedziała już, że pytanie nie będzie brzmiało „czy strajkować?”, ale „jak to zacząć?”. Jeremie powiedział jej, że postara się zdobyć nagranie z monitoringu. Miała świadomość, że może to być trudne, ale czuła, że może mu się to udać. Aby nieco się odstresować, postanowiła pooglądać telewizję wraz z młodszym bratem. Właśnie szedł kolejny odcinek ulubionego programu Hirokiego.

Pokazano pokój pełen gratów i pudeł, które leżały nawet na łóżku. Zajmował je dość otyły mężczyzna. Zza kamery odezwał się głos:

– Widzowie przesłali do nas kilka pytania, oto pierwsze z nich: Krzysztofie, jaki jest twój największy sukces?

– Sukces… – Kononowicz zaczął się głośno zastanawiać. – Założyć rodzinę.

– Ale to jest marzenie jednak, bo rodziny nie masz. A sukces to jest coś, co już osiągnąłeś.

– Największy sukces… – Krzysztof zaczął, lecz w słowo wszedł mu Wojciech Suchodolski:

– Zesrać się w gacie! – powiedział wesoło. Wypowiedź bardzo rozbawiła Hirokiego.

Kononowicz jednak nie był zbyt zadowolony z tej riposty.

– Wiesz co, Wojtek? Ty może nie wąchaj tego rozpuszczalnika, bo takie głupoty wygadujesz, że potem aż żal słuchać.

– Jaki rozpuszczalnik? – oburzył się Suchodolski. – Co ty pierdolisz znowu? Uroiłeś sobie i potem pierdolisz do kamery, żeby ludzie się cieszyli, jak się kłócimy.

– Sam widziałem, białe buteleczki były. A, w ogóle, Jarek – zwrócił się do mężczyzny zza kadru – kupiłeś mi zgrzewkę mleka?

– Kurna, zapomniałem, jutro kupię.

– No, na pewno – Krzysztof pokiwał z dezaprobatą głową. – Jutro, jutro. Jak z pizdy futro.

– Jak ty brzydko mówisz! Nie przeklinaj! Mówi się „cipka”, a nie ciągle tylko pizda i pizda – stwierdził Wojciech. – Co to w ogóle jest?

– To co na ścianie wisi.

W tym momencie kamera pokazywała ścianę pełną obrazów z wizerunkiem Kononowicza, wysłanych przez dzieci, które były fanami tego programu.

– Gdzie na ścianie! Tam papież jest! – powiedział Suchodolski.

Przerwano program na reklamy. Yumi sprawdziła komórkę. Zobaczyła, że kilka minut temu Jeremie wysłał jej wiadomość. Poinformował, że udało się pozyskać nagranie i że wyśle jej plik na specjalną skrzynkę, założoną specjalnie na potrzeby strajku. Japonka poszła do swojego pokoju, włączyła komputer i zobaczyła klatka po klatce to, co zawierało nagranie. Wtedy właśnie uświadomiła sobie, jak wielką broń ma w ręce i jak bardzo może to zmienić reguły gry, jeszcze zanim się ona zacznie na dobre.

Następnego ranka Yumi szykowała się do szkoły. Wybierała ubrania w swoim pokoju. Radio nadawało poranną audycję.

– Amerykański Departament Stanu z zadowoleniem przyjął decyzję sądu w sprawie skazania Chińczyków oskarżonych o doprowadzanie młodzieży do samobójstwa – mówił spiker. – W oświadczeniu wygłoszonym wczoraj wieczorem stwierdzono, że celem chińskiego wymiaru sprawiedliwości było zwrócenie uwagi na problem wyobcowania i zaniku stosunków międzyludzkich z powodu nadmiaru bodźców elektronicznych, co staje się światowym problemem. Poparto także inne profilaktyczne działania, wskazując iż temat ten bezsprzecznie należy do katalogu spraw wykraczających poza protokół rozbieżności bilateralnych. Z Waszyngtonu dla RMF mówił Frederic Crosiant.

– Dalsze informacje: według sondażu przeprowadzonego przez dziennik Le Figaro 74 proc. rodziców popiera nową reformę oświatową. Szczegóły za pół godziny, a teraz więcej o nowym programie rekrutacyjnym francuskich sił zbrojnych pod nazwą „Giń jak żołnierz”.

Japonka zdziwiła się sondażem:

„74? Uwierzyłabym w 44, ale aż tyle? Ciekawe co się stanie, jak nasz protest będzie już ogólnokrajowy”.

Dziewczyna wybrała krótkie niebieskie spodenki, kabaretki, czarną koszulkę z dość dużym dekoltem oraz skórzaną ramoneskę. Do tego duże ciemne buty, a żeby nie było wszystkiego widać od razu – długi płaszcz. Spojrzała na zegarek i uznała, że śniadanie zje w szkole, gdy kupi coś z automatu. Wychodząc zauważyła matkę.

– Już idziesz, Yumi? Dobrze że bierzesz płaszcz, pogoda teraz jest jeszcze niezbyt pewna.

– Tak, właśnie dlatego go wzięłam, żeby się nie przeziębić – dziewczyna pożegnała się i wyszła.

W drodze do szkoły raz jeszcze przemyślała cały plan. Jeśli będą pytać się o mundurek, to powie, że jest w praniu, tak jak pozostałe komplety zapasowe, a przecież naga do szkoły nie przyjdzie. A jeśli będą chcieli wziąć ją siłą, to wytoczy argument z pobiciem Calliente. W końcu ma dowody. Zaś jeśli będzie taka konieczność – powiadomi media. Skontaktowała się już z kilkoma kolegami, którzy w razie czego będą mogli rozpocząć strajk solidarnościowy. Nie nastawiała się jeszcze na długą akcję, ale wierzyła, że uda się, przynajmniej na jakiś czas, doprowadzić do pewnych ustępstw dyrekcji.

„To mały krok dla Yumi Ishiyamy, ale wielki dla francuskich uczniów” – pomyślała, wchodząc na dziedziniec szkoły Kadic. Czuła, że ten dzień zapisze się w historii.

Autor: Jeremie_96

Korekta: Azize

Rozdział 43

Gabinet dyrektora był przykryty chmurami dymu. Jim wypalił już szóstego papierosa. To efekt stresu doznanego po dowiedzeniu się o numerze swoich podopiecznych. Właśnie teraz wuefista, pełniący także obowiązki komendanta Legii Szkolnej, zastanawiał się wraz z Delmasem, co zrobić w tej sytuacji.

– Wywalić ich? Dyscyplinarkę wręczyć z wpisaniem do akt? – myślał Jim.

– Niee – odradził dyrektor. – Jak się pojawią pogłoski, że ich wywaliliśmy, to będą się zaraz doszukiwać powodów.

– Rozumiem w takim wypadku, że sam też nie mogę odejść?

– Absolutnie. Wtedy to dopiero by się zaczęła afera. A my chcemy tego uniknąć. Wiesz, jakie byłyby konsekwencje wyjścia na jaw faktu, iż ci, którzy mieli pilnować porządku, dotkliwie pobili uczennicę? Niewyobrażalne! Zjechałyby się wszyscy Panowie Telewizje i nie odpędzilibyśmy się od nich za cholerę! Poza tym ucięliby nam wszelkie dotacje z ministerstw i zepchnęli na margines.

– To co w takim razie mamy zrobić? – spytał wuefista.

– Weź tych ancymonów i im powiedz, żeby na przyszłość nie byli aż tak gwałtowni. I ostrzeż ich, żeby nikomu nie paplali o tym, co się stało. Niech usuną też ślady z kamer. Pichon jest podobno dobry z informatyki, więc może sobie z tym poradzić.

– A co w takim razie z Calliente?

– O nią się nie martw. Ja już mam plan, żeby nie gadała zbyt dużo… w końcu to ona najpierw złamała prawo.

Yumi opowiedziała o całym zajściu swoim przyjaciołom. Była bardzo oburzona tym, co się wydarzyło.

– Tak przecież nie może być. Do czego posuną się następnym razem? Będą strzelać? – pytała Japonka.

– Tylko co w takim razie możemy zrobić… – zaczęła zastanawiać się Aelita.

– Trzeba zagrać dwutorowo. Dałam już znak na grupie na Discordzie, tej od strajku. Myślę, że lepszego momentu na jego rozpoczęcie już nie będziemy mieli, a jednocześnie połączymy kilka spraw. Mundurki, całą zakichaną reformę… to trzeba wykorzystać.

– A ten drugi tor? – włączył się Jeremie.

– Musimy mieć dowody na to, że Monica została pobita. Dyrekcja będzie chciała zapewne zamieść sprawę pod dywan, ale nie możemy na to pozwolić. To się musi przebić, choćby mieli nas karać. Może się uda jakiś obraz z monitoringu wydobyć. Jeśli nie zostanie to skasowane…

– To w takim razie kiedy start całej operacji? – rzucił Odd.

– W poniedziałek. I już nawet wiem, jak to rozpocząć – rzekła Yumi.

Jeszcze tego samego popołudnia Jim zaprosił do swojej kanciapy Herve’a i Nicolasa. Najpierw przez 20 minut tłumaczył im, że nie powinni aż tak mocno reagować, przynajmniej dopóki sami uczniowie ich nie będą atakować. Następnie upewnił się, że legioniści nikomu nie będą mówić o tym, co się wydarzyło. Na końcu Herve usiadł przed komputerem, który stanowił centrum dowodzenia monitoringiem szkolnym. Zanim dokopał się do nagrań z feralnego momentu, minęła prawie godzina, jednak okularnikowi udało się ostatecznie to usunąć. Dzięki temu wszyscy mogli z czystym sumieniem zająć się rozpoczynającym weekendem.

Odd i Ulrich siedzieli w swoim pokoju i oglądali telewizję. W pewnym momencie, gdy znowu wpuszczono przerwę reklamową, Włoch zapytał:

– Ej, a ty w końcu powiedziałeś Yumi to, co do niej czujesz, czy dalej się z tym kryjesz jak prezydent Duda z ułaskawieniem Kamińskiego?

Ulrich nieco się zdziwił takim porównaniem.

– Z jakim ułaskawieniem?

– Nie słyszałeś? Babcia ci przez telefon nie mówiła? Duda myśli nad tym by znowu ułaskawić gościa, którego już raz ułaskawiał, ale nie może tego zrobić w ten sam sposób, by nie wyszło, że wtedy spieprzył.

– A, to o to chodzi… wiesz, u mnie sytuacja jest jednak nieco inna. Owszem, nie powiedziałem jej jeszcze, ale się zbieram.

– Tak, jasne – Odd popatrzył z politowaniem. – Długo tak będziesz się zbierać? A może się umów z nią jutro,

– Jutro? – nieco zaskoczony odparł Niemiec.

– Jutro. Jest wolne, poza tym już wcześniej mówiłeś mi, że musisz to zrobić, żeby nie było za późno.

– W sumie… masz rację. Jak rzadko muszę to przyznać.

– Bo rzadko mnie słuchasz – odparł z uśmiechem Włoch.

Ulrich wziął komórkę i wystukał wiadomość:

‘Hej, Yumi! Może się jutro przejdziemy na spacer? Bo wiesz… ładna będzie pogoda, poza tym musimy po tych wszystkich wydarzeniach nieco ochłonąć”.

Po kilku minutach nadeszła odpowiedź:

„Jasne! Przyjdź po mnie o 13:00, jeśli Ci taka godzina pasuje”.

„OK”.

– I co? – spytał Odd. – Spotkanie ustalone?

– Tak, ten krok już za mną.

– To może potrzebujesz rady, w jaki sposób to powiedzieć? Jestem w końcu doświadczony w tych sprawach.

– I dlatego nadal nie masz jednej dziewczyny na dłużej – roześmiał się Ulrich. – Nie, dzięki, tu sobie sam poradzę.

W nocy Ulrich rozmyślał jeszcze o tym, w jaki sposób ma powiedzieć Yumi o swoich uczuciach. Z jednej strony nieco się tym denerwował, ale z drugiej uznał, że jeśli dalej będzie się z tym krył, to w pewnym momencie może faktycznie być za późno. Choć spotkanie miał umówione na 13:00, to wstał już o 9:00, by się dobrze przygotować. Wziął prysznic, zjadł śniadanie, wyprasował jasnozieloną koszulę, sprawdził też czystość swoich ciemnych spodni. Przed wyjściem użył jeszcze delikatnie swoich perfum, ale tak, by nie przesadzić. Doszedł do furtki domu Yumi praktycznie na czas. Okazało się, że dziewczyna także jest gotowa. Miała szary sweter lekko odkrywający brzuch oraz czarne spodnie, takie jak zazwyczaj nosiła. Nastolatki poszły do parku, kupując po drodze dwie puszki Pepsi. Najpierw rozmowa dotyczyła ostatnich wydarzeń w szkole, potem Yumi opowiedziała kilka przygód ze swoim niesfornym bratem, a Ulrich przekazał informacje o tym, co się dzieje u jego babci w Polsce. W pewnym momencie Niemiec pomyślał:

„Teraz albo nigdy!”.

Wykorzystał chwilę ciszy i powiedział:

– Wiesz, Yumi… tak naprawdę to chciałem się z tobą spotkać, bo muszę ci coś powiedzieć.

Chłopak wstał, bo uznał że poczuje się pewniej, gdy będzie mówić na stojąco. Yumi zaintrygowała się wstępem.

– Coś się stało? – zapytała.

– Nie… to znaczy tak… to znaczy… no bo sprawa wygląda tak… – Niemiec wziął głębszy oddech. – Wiem że jesteśmy przyjaciółmi. Rozmawialiśmy o tym. Ale jednocześnie… od dawna mam pewne wrażenie, że wiele dla mnie znaczysz. Szczególnie po tej ostatniej sprawie z fałszywymi badaniami. Wiesz, wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że to fałszywki. Zrozumiałem wtedy ostatecznie, że dla mnie jesteś kimś więcej niż tylko przyjaciółką, Yumi…

– Co masz na myśli…? – spytała dziewczyna, wpatrując się w Ulricha.

– Jesteś dla mnie bardzo ważna. Wręcz najważniejsza. Nigdy wcześniej nikogo takiego nie poznałem. Bardzo często o tobie myślę. Naprawdę. Gdyby jednak wyszło, że… no, rozumiesz…

– Gdybym jednak była chora na raka? – podpowiedziała Japonka.

– Tak, właśnie… widzisz, nawet nie może mi to przejść przez gardło. Gdyby to się stało i gdybyś…sama wiesz… to ja bym nie przeżył. Nie mogę bez ciebie żyć z jednego powodu. Yumi… kocham cię.

Dziewczyna nadal patrzyła na chłopaka, który właśnie wyznał jej miłość. Widziała, że wymagało to od niego nieco wysiłku i teraz przez chwilę nic nie mówił. Wstała z ławki i podeszła do niego.

– Ulrich…?

– Tak…?

Ujęła jego twarz w swoje dłonie i zbliżyła ustami do jego ust. Następnie zamknęła oczy. Ulrich poczuł słodycz jej warg i odruchowo położył dłonie na jej odsłoniętym brzuchu. Trwali tak przez kilkanaście sekund w miłosnym uścisku, podczas którego od nieśmiałego całusa przeszli do namiętnego francuskiego pocałunku.

– Ja ciebie też kocham, Ulrich.

Autor: Jeremie_96

Korekta: Azize