– I co teraz zrobimy? – zapytała Aelita. – Przecież jak Jim mnie dorwie na piętrze chłopaków, to wtedy zarobię co najmniej tydzień kary.
– Coś wymyślimy – odpowiedział spokojnie Jeremie. – A może tak udawałabyś, że lunatykujesz?
– Myślisz, że Jim by na to się nabrał?
– Jeśli byś to dobrze zrobiła… tylko musisz wtedy chodzić z rękoma wyciągniętymi przed siebie. Jak on cię zauważy, to powiesz, że masz od pewnego czasu takie fazy lunatykowania z powodu nauki. Powinien to łyknąć.
– Jest pewien problem. Co, jeśli on zauważy mój strój?
– I na to mam rozwiązanie.
Jeremie wyjął z szafy niebieską cienką kurtkę.
– Tym zakryjesz ramiona.
Chłopak pomógł Aelicie założyć ubranie, po czym lekko uchylił drzwi, by zorientować się, że Jima nie ma na jego piętrze.
– Dobra, droga wolna, możesz iść, tylko pamiętaj o lunatykowaniu.
– Jak wrócę do pokoju, dam znać smsem – Aelita pocałowała okularnika w policzek i wyszła, by zaraz za progiem zacząć lunatykować. Lekko sobie pomogła, nie zamykając oczu podczas wędrówki przez schody, by się nie przewrócić. Gdy dotarła na żeńskie piętro, ponownie udawała lunatykowanie. Nie doszła daleko, gdy usłyszała.
– Panno Stones! A gdzie to się szlajasz po nocach? Teraz jest czas spania!
To był Jim. Aelita wczuła się w rolę i zareagowała tak, jakby się dopiero co wybudziła.
– Co…co się dzieje… gdzie ja jestem?
– Na pewno nie tam, gdzie powinnaś być, czyli w łóżku. Co tu robisz?
– Czyli się znowu zaczęło…
– Co się zaczęło? Możesz jaśniej mówić?
– Moje lunatykowanie.
– Lunatykowanie? – zdziwił się Jim. – Ale przecież tego nie robiłaś?
– Robiłam, kilka lat temu, ale możliwe, że nie zauważyłeś. A teraz mi to wróciło. Może przez stresy szkolne? Tak czasem mam, że nagle wychodzę z pokoju i chodzę po internacie. Ale spokojnie, nie wchodziłam na piętro chłopców.
– A da się to jakoś wyleczyć?
– Trudno powiedzieć. Na pewno dziś już nie będę lunatykować, skoro mnie obudziłeś.
Jim był nieco zafrasowany.
– To może… odprowadzę cię do pokoju?
– Skoro chcesz…
– Za to mi płacą. Jestem odpowiedzialny za wasze bezpieczeństwo.
Gdy wuefista trafił pod drzwi od pokoju Aelity, powiedział:
– Swoją drogą to ja też kiedyś lunatykowałem, jak byłem w twoim wieku.
– Serio? Nigdy o tym nie wspominałeś. Jak to wyglądało?
– Wiesz… wolałbym o tym nie mówić. Jest już późno, połóż się. Spokojnych snów.
Różowowłosa przebrała się w koszulę nocną i odłożyła kurtkę, tak aby móc ją oddać Jeremiemu ranem. Następnie wzięła i komórkę i napisała do niego wiadomość:
Kapitan Schaeffer melduje swojemu wybawcy: misja zakończona pełnym sukcesem.
Po chwili nadeszła odpowiedź:
Przyjąłem, mój Aniele ;*
Suzanne Hertz jak co dzień zmierzała do klasy. Miała ze sobą dziennik i notatki, choć te ostatnie w sumie nie były jej zbytnio potrzebne, gdyż praktycznie wszystko, co powinna przekazać podczas lekcji, doskonale pamiętała.
Gdy weszła do klasy, była nieco zaskoczona tym, że zamiast tradycyjnego gwaru uczniów słyszała tylko nieliczne szepty.
– Dzień dobry, drodzy uczniowie…
Nauczycielka zdziwiła się, gdyż zamiast pełnej sali widziała może ośmioro uczniów, w większości należących do legii, o czym świadczyły ich mundurki.
– A gdzie się podziała reszta uczniów? Nie skończyli jeszcze śniadania? Przecież już trzy minuty po dzwonku.
– My nie wiemy – odpowiedzieli uczniowie chórem.
– W stołówce też nie było nas zbyt wielu – dodał chłopak z legii siedzący w trzecim rzędzie.
– Nie sądzę, żeby się nagle wszyscy rozchorowali. Ale zaraz… – Hertz spojrzała przez okno wychodzące na jedno z wejść do świetlicy. Zauważyła, że co chwila drzwi do niej otwierają się i zamykają, a do środka wchodzą kolejni uczniowie. – Co tam się dzieje? Słuchajcie, otwórzcie podręcznik na stronie 146 i zacznijcie czytać, ja zaraz wrócę.
Gdy wyszła z klasy, okazało się, że to samo zrobiło kilku innych nauczycieli. Wszyscy zmierzali w kierunku świetlicy.
W tym samym czasie protestujący pod wodzą Yumi zaczęli się lokować w środku pokoju rekreacyjnego. Ustawiano śpiwory, ustalano plan dyżurów oraz posiłków, zaś Japonka zastanawiała się, jak wymykać się z tego pomieszczenia na wieczór i noc do domu, a potem wracać przed pierwszym dzwonkiem. Nawet jeśli przez najbliższe dni miało nie być żadnych dzwonków.
– Widziałem, że jest okno w tym schowku na różne miotły i inne rupiecie, całkiem spore – powiedział Ulrich. – Ono wychodzi na park, więc wystarczy przez nie wyjść i potem poprzez alejki wyjść poza teren szkoły. A rano wrócić tą samą drogą.
– Tylko wtedy ktoś musiałby pilnować, żeby to okno było otwarte o odpowiednich porach.
– O to nie musisz się martwić. Ba, ja nawet mogę cię odprowadzać do domu, jeśli chcesz. Będę twoim bodyguardem – dodał Ulrich.
– To bardzo miłe z twojej strony – odpowiedziała Yumi.
Wszystko było już przygotowane, kilku uczniów właśnie wywieszało przez okno transparent z napisem „Strajk”. Wtedy właśnie otworzyły się drzwi.
– Co to za zgromadzenie? – powiedziała Hertz. – Dlaczego nie jesteście na lekcjach? Co to ma znaczyć? I gdzie macie mundurki?
Kilkunastu uczniów zgromadzonych w sali zaczęło buczeć. Yumi wyszła na środek i uciszając towarzystwo ręką, powiedziała:
– Otóż pani profesor, to jest strajk. Postanowiliśmy zareagować na to, co się dzieje w tej szkole i wyrazić swój sprzeciw.
– Jaki znowu strajk, panno Ishiyama, o czym ty mówisz?
– Okupacyjny. Do skutku. Dopóki nie będzie cofnięta ta szkodliwa reforma, a sprawcy pobicia Monici Calliente nie zostaną ukarani.
– Przecież nie było żadnego pobicia. To kłamstwa – oburzyła się nauczycielka chemii.
– Nie widziała pani reportażu w telewizji? – odezwał się jeden z uczniów skrytych w głębi sali. – Sama Monica powiedziała, co się stało, a wy nic z tym nie robicie. Zaś legioniści zachowują się coraz bardziej bezczelnie, plują na nas i kopią. Czekać tylko, aż kolejna draka się stanie.
– Ale przecież legia została powołana dla waszego bezpieczeństwa… – odezwała się nieśmiało matematyczka, która przyszła za Hertz do świetlicy.
– Bezpieczeństwa? Dobre sobie – odparła Ishiyama. – Takie to bezpieczeństwo, że Monica ma traumę i PTSD.
– Dosyć tego – przerwała dyskusję Suzanne Hertz. – Natychmiast wracajcie do klas, albo…
– Albo co? Wyśle pani na nas legionistów? Pobiją nas, czy będą do nas strzelać?
– Oni nie mają broni!
– Pani profesor… – zgłosił się kolejny uczeń, tym razem siedzący przy stole. – Tak się składa, że byłem przez pierwsze tygodnie w legii i odszedłem po sprawie Calliente. Widziałem to i owo, i tak się składa, że planowano już zaopatrzenie w broń, jak na razie ćwiczebną.
– Co ty opowiadasz? Na pewno ci się coś przywidziało – Hertz nie dawała za wygraną. – Jeśli w takim razie nie chcecie zakończyć tego infantylnego cyrku, to porozmawia z wami dyrektor, ale wtedy nie będzie przebacz.
– Infantylnego? – zdziwiła się Japonka. – Co niby infantylnego jest w tym, że chcemy bronić swoich praw i doprowadzić choćby do zalążków demokracji.
– Szkoła nie jest instytucją demokratyczną, moja droga. A oprócz praw macie też obowiązki. Uczestnictwo w lekcjach jest jednym z nich. Zaś ten strajk jest nielegalny.
Hertz odwróciła się do drzwi i poszła w kierunku gabinetu dyrektora. Za nią podążyli prawie wszyscy nauczyciele, którzy obserwowali dyskusję, ale nie chcieli w niej uczestniczyć. Tylko Gustave Chardin lekko się zawahał i pomyślał:
„ Przynajmniej moje lekcje wiedzy o społeczeństwie nie poszły na marne”.
Nauczyciel zorientował się, że żaden z jego kolegów i koleżanek nie jest już w zasięgu wzroku. Wszedł jeszcze raz do świetlicy, wyciagnął prawą rękę, pokazując na palcach znak „V” i powiedział:
– Jestem z wami i będę was wspierać. Precz z tyranią
Protestujący przyjęli te słowa oklaskami.
– To jest niewyobrażalne – powiedział dyrektor, gdy dowiedział się od nauczycieli, co się stało. – Przecież my im zapewniamy najlepsze warunki do nauki, odpoczynku i rozwoju. A im co, strajków się zachciewa? Co to ma być, kurwa ich mać, rewolucja październikowa?
– Ale może oni faktycznie mają jakieś sensowne postulaty? – zapytał Chardin.
– Postulaty? – odparła Hertz – Słyszeliśmy, czego oni chcą. Powrotu do starych porządków, czyli rzeczy absolutnie niemożliwej. Moim zdaniem powinniśmy ten nielegalny protest zdusić najszybciej, jak tylko się da. Może nawet siłowo.
– Siłowo? – zainteresował się Jim Morales. – Mam wydać legionistom jakieś rozkazy, pacyfikację? Sam kiedyś to robiłem podczas demonstracji ulicznych…
– Zaraz, zaraz – powstrzymał zapędy dyrektor. – Wszystko fajnie, tylko teraz nie możemy jeszcze tego zrobić. Nie wtedy, gdy nadal mamy aferę z Calliente, bo jak się okazuje, nie wszyscy uczniowie są lojalni wobec szkoły. Pomyślmy… Gustave, a może byś był naszym łącznikiem?
– Ja? Bardzo chętnie, ale co miałbym robić?
– Pogadałbyś z nimi, wiem że masz z niektórymi z protestujących, między innymi z Ishiyamą, dobry kontakt. Ale pamiętaj, to musi tak się odbyć, żeby ta cała szopka zakończyła się jeszcze dzisiaj. Nie potrzebujemy większego bajzlu. Mam nadzieję, że jeszcze się media nie dowiedziały o tym.
– Obawiam się, panie dyrektorze, że już jest za późno pod tym względem – wtrącił Jim.
Z głośnika włączonego radia płynęły słowa:
– Tu RMF, podajemy wiadomość z ostatniej chwili. Jak przez kilkoma minutami przekazał nam nasz paryski korespondent, w zespole szkół Kadic rozpoczął się strajk okupacyjny uczniów. Ich postulaty to cofnięcie reformy oraz zlikwidowanie legii szkolnej. Przypomnijmy, że to dwaj członkowie tej organizacji są odpowiedzialni za brutalne pobicie 15-letniej dziewczyny. Więcej o tym bezprecedensowym strajku w Faktach za trzydzieści minut.
Delmas schował głowę w dłoniach i rzekł:
– Nie no… jeszcze tylko tego nam brakowało…