Ulrich
Tym razem wybrał się na niego cały oddział Ninja. Tuzin najemników w kombinezonach rodem ze kontynuacji tron niemal niepostrzeżenie wdarł się na jego teren. On sam był odcięty od świata. Teraz to Kartagina była jego światem, w którym przyszli mu żyć. A właściwie to wegetować. Jednakże coraz częstsze wtargnięcia do niej były czymś czego skrycie pożądał. Była to jedyna rozrywka poza pilnowaniem wciąż nie budzącej się blondynki. Ta wciąż leżała bez ruchu z otwartymi oczyma i nie reagowała na żadne bodźce. Nawet na rzucanie nią o ścianę
Tym razem pozwolił intruzom zapuścić się do środka kuli zamiast likwidować ich na mostku jak zazwyczaj. Co prawda paru udało się przedrzeć dalej a jeden widział go jak przenosi Laurę w inne miejsce, ale miało to małe znaczenie. Z wieży centralnej widział każdy ich ruch poprzez panel, w którym wyświetlał sobie na bieżąco mapę Kartaginy, dzięki czemu spokojnie ustalał plan na ich eliminacje. Gdy tamci się rozdzielili na dwie drużyny postanowił uderzyć w nich w inny sposób. Jednej otworzył pomieszczenie z fałszywym kluczem co było w praktyce równoznaczne z ich dewirtualizacją o zaciskające się ściany a drugą zapuścił w korytarze Kartaginy i wyruszył jej na spotkanie.
Intruzi poruszali się w typowym dla siebie szyku. Trzech z nich szło w środku asekurując się nawzajem, jeden z przodu dość znacznie oddalony od pozostałych i dwóch z tyłu w niewielkiej odległości od grupki centralnej. Niby miało to jakieś walory przy walce z Xaną, ale przeciwko Roninowi z Kartaginy to było bezcelowe.
Przebiegł między nimi zostawiając po sobie jedynie widoczną ułamek sekundy smugę. Najeźdźcy nie zobaczyli nawet zarysu jego sylwetki. Właściwie to, poza tym, że ich odnalazł wciąż nie wiedzieli nic. Zbili się jednak w okrąg odwróciwszy się do siebie plecami i czekali na jego atak. Właśnie na to czekał. Przywołał dwie kopie siebie i rozkazał im się rozpędzić a następnie przejść na parę metrów przed przeciwnikami w ślizg i zaatakować ich w okolicach kolan. Intruzi zobaczyli dopiero efekty w postaci trzech zdewirtualizowanych towarzyszy. co prawda kopie musiały po tym wyhamować przez co pozostali Ninja szybko je dopadli i zdewirtualizowali. Nie miało to jednak znaczenia. Wyposażył te klony zaledwie w ułamek swojej puli punktów życia wiec w praktyce nic nie stracił. A przeciwnik stracił polowe składu osobowego. Nim Ninja się przegrupowali ten już był za jednym z nich i wyjmował ostrza z jego karku odsyłając go do skanera. Drugi z nich od razu do niego doskoczył próbując ciąć zza głowy, lecz Ronin jedynie odchylił się jakby od niechcenia przez co Ninja uderzył w ziemie. W odwecie otrzymał potężne kopniecie w głowę i zanim zdołał odzyskać równowagę to z jego szyi wystawała po obu stronach katana. Ostatni intruz najwidoczniej będący już w lekkiej desperacji rzucił w niego swoim ostrzem licząc na to ze go w jakiś sposób zaskoczy. Pomysł był dobry, ale wykonanie za wolne. Ronin złapał katanę w locie i schowawszy swoje ruszył na przeciwnika z jego własnym orężem zaczynając walkę płaskim cieciem z boku wykorzystując to, że miał początkowo dwa miecze. Ninja bez problemu to zablokował i wyskoczył do przodu chcąc uderzyć w odsłonięty tors przeciwnika. Był jednak za wolny przez co Ronin złapał go za nadgarstek i skróciwszy dystans posłał na ziemie silnym ciosem w tors. Nim Ninja wstał z jego korpusu wystawały już obydwa ostrza strażnika tego świata a on sam wracał do skanera. Nie tylko on sam. Druga część grupy inwazyjnej właśnie była miażdżona przez zawierające się ściany pomieszczeń Kartaginy.
Była to już trzecia próba inwazji w ciągu tygodnia. Każda kończyła się zanim na dobre się zaczęła. Ninja byli szybcy i dobrze walczyli, ale ich percepcja nie była w stanie nadążyć za ruchami obrońcy Lyoko. teraz Ronin uznał ze najwyższy czas przejść do ataku. w pomieszczeniu, gdzie reszta Ninja została zamknięta i zniszczona była wieża. do tej wieży został właśnie wepchany jeden z nich. to znaczy Ronin tak podejrzewał, bo nie sądził by świadomie tam się Ninja skrył. został on zeskanowany w środku po czym w panice uciekł z niej tylko po to by ulec dewirtualizację. Ulrich skierował się do serca sektora, gdzie zostawi nieprzytomną Laurę, której stan wciąż pozostawiał taki sam jak wcześniej. Przeniósł ja do głównej wieży po czym włączył coś a la automatyczna wiadomość dla każdej osoby, która się w niej znajdzie, nakreślając w niej naprędce sytuacje tak by zarówno Laura jak i te dzieciaki co odkryły Lyoko były w stanie ja zrozumieć, gdyby jakiś cudem tu trafiły. A nawet jeśli nie to wiadomość powinna się odpalić przy wejściu do jakiejkolwiek wieży. Następnie skierował się ku hangarowi Skida i zajął miejsce sterującego. Przez ten tydzień miał wystarczający czasu aż nadto by przestudiować wszelkie instrukcje dotyczące zarówno obsługi wieź jak i Skida wiec kierowanie powinno być zwykłą formalnością. I rzeczywiście tak było. Obrawszy kurs na współrzędne wyciągnięte z Ninja wyruszył zawalczyć z przeciwnikiem na jego własnym terytorium
Laura
Siedem dni. Tyle czulą się jak jakieś widmo uwiezione w swoim własnym ciele. Właściwie to nie zdziwiłaby się, gdyby tak było. Jej pamięć nie była kompletna. Pamiętała to czego nie powinna pamiętać, ale nie to jak tu trafiła. Wiedziała kim byli wojownicy Lyoko i co robili a przede wszystkim to jak ja wywalili z paczki. Teraz z kolei leżała sparaliżowana, ale świadoma w Kartaginie już siódmy dzień. Ulrich ja znalazł, próbował obudzić niekiedy nawet w dość radykalny sposób i przeniósł w inne miejsce. Tyle razy chciała mu jakoś odpowiedzieć, ale wirtualny awatar za każdym razem odmawiał jej posłuszeństwa. A jednak, gdy Ulrich do niej powiedział ze opuszcza Lyoko by udać się do innego wirtualnego świata co w niej drgnęło. Gdy odszedł przez jej ciało przeszedł gwałtowny dreszcz a ona sama odzyskała kontrole nad sobą. Co prawda trwało to kilkanaście godzin od momentu jego odejścia a władza w różnych kończynach wracała w rożnym czasie ale wówczas poszedł impuls który zainicjował zmianę. Wstała i poszukała wyjścia. pamiętała jak była tu zanoszona wiec jak się wychodziło tez pamiętała. Przyjrzała się sobie uważnie. Miała na sobie całkiem kunsztownie wykonany przylegający do ciała kombinezon zapełniony biało-błękitnymi zdobieniami oraz granatową sukienkę. Do paska przy niej miała zaczepiony coś jakby drążek. Poza tym jej uwagę przykuły do niepasujące do stroju buty, którymi o dziwo były trampki z dość grubymi podeszwami wyglądające lekko komicznie. Zdecydowanie musiały mieć jakąś specjalną właściwość, której odkrycie było teraz priorytetem. Skoczyła kilka razy w miejscu by zobaczyć czy może jej moc nie polega na wysokim skakaniu. niestety tak nie było. Odpuściwszy odkrycie mocy butów sięgnęła po drążek. ten po tym jak po niego sięgnęła rozszerzył się i przemienił w proste berło z rozdwojony końcem i jasnoniebieskim kryształem na końcu. Wyszła z wieży i przyjrzała mu się dokładniej. na drzewcu miał on trzy przyciski. Laura nacisnęła kolejno każdy z nich. pierwszy z nich spowodował ze berło rozbłysła oślepiającym światłem co na chwile pozbawiła widoczności również Laurę. Drugi wystrzelił świetlisty pocisk, który upadł na powierzchnie kilkanaście metrów dalej i jarzył się tam jasno niemal jak raca. Po tym jak Laura ponownie nacisnęła guzik pocisk wybuchł zostawiając po sobie jedynie nieznaczny ślad. Ostatni guzik spowodował gwałtowny wystrzał skupionego światła, które ewidentnie miało dość niszczycielskie możliwości. Ponadto Laura odkryła ze każda z mocy berła ma swój czas odnowienie nią wiec spamienie nimi nie wchodziło w grę. no cóż… i tak to powinno wystarczyć na potwory Xany. opuściwszy sale z kluczem skierowała się ku panelowi kontrolnemu co trochę potrwało z racji tego ze nie znała dokładnie Kartaginy. Pozostało teraz tylko odnaleźć drogę na sektory powierzchniowe. Obsługa panelu nie była na szczęście trudna, a jak to się robi to już kiedyś czytała w notatkach Jeremiego wiec szybko odnalazła sposób by się wydostać. Polegał on na dostaniu się do jednego z czterech strumieni danych i z jego pomocą. Wzięła więc rozbieg i skoczyło w najbliższy strumień.
Gdy w niego wpadła wszystko wokół niej zawirowało. Przez następne kilkanaście sekund czuła się jakby wpadła do porywistej rzeki i była przez nią rzucana przez o każdy kamień. Ze strumienia wyrwała ją gwałtowne uderzenie o ścianę. A właściwie to upadek na platformę. Znajdowała się teraz w jakiejś wieży. Wstała i powoli się rozejrzała. Właściwie to nie miało to za wiele sensu. Każda wieża i tak była taka sama. Nagle za nią coś się zaświeciło po czym usłyszała głos Ulricha.
-Co sobie myślałeś rzucając mną o ścianę?! – Laura wykrzyknęła z wyrzutem odwróciwszy się jak się okazało do panelu z odtwarzającą się wiadomością a nie samego Ulricha
-Witaj w Lyoko, jeżeli odtworzyłeś bądź odtworzyłaś te wiadomość to znaczy, że albo dotrę do ciebie w ciągu jakichś dziesięciu minut albo już nie istnieje. Poza mną w tym świecie uwięziona jest jeszcze jedna osoba. Aby do niej dotrzeć musisz się znaleźć na krańcu sektora i poziomu konsoli wpisać hasło Scipio. Osoba, o której mówię znajduje się w wieży idealnie w centrum sektora. Mam nadzieje, że przynajmniej ją uratujesz. Powodzenia.
Czyżby już mogło być po Ulrichu? Laura nie miała pojęcia jak niebezpieczny był on w Lyoko. Tak naprawdę w akcji nie widziała go ani razu. Gdy przeminęła jej początkowa złość na Ulricha, posmutniała. Nie chciała zostać na zawsze sama w tym świecie. Jednak, gdy tylko opuściła wieżę wychodząc na pustynię spostrzegła, że nie była tam sama. I nie zobaczyła wcale Ninji. Zobaczyła grupkę nastolatków w jakiś sposób przypominających dawnych wojowników Lyoko.
Ulrich
Wysiadłszy ze Skida po powrocie Stern po raz pierwszy od dawna czuł się naprawdę szczęśliwy. Choć nie powinien. Puszczenie z dymem zarówno świata jak i serwerów będących furtką Ninji do świata Wirtualnego powinno go przerażać a tak nie było. Miał nadzieje, że w Lyoko znów nie będzie się śmiertelnie nudził wraz z sparaliżowaną Laurą. Liczył, że te dzieciaki tam jakoś się jednak przedostały a Laura wciąż czeka na ratunek. Przerażenie zagościło w nim dopiero gdy zorientował się, że Laura zniknęła a do Lyoko ktoś wtargnął a czy to były dzieciaki nie był w stanie sprawdzić Sam się sobie teraz dziwił, ze coś na co niby liczył go przerażało. Szybko podbiegł do panelu i wywoławszy minimapę zlokalizował najeźdźców. Od razu przywołał motor i wyruszył im na spotkanie potencjalnym sojusznikom… bądź wrogom.
Autor: Pablo
Subscribe
Login
0 komentarzy