Rozdział 5

Uciekaj, byle szybciej. Byle dalej. Byle dalej od nich!”

Te słowa brzmiały w uszach dziewczyny cały czas, gdy gonili za nią mężczyźni w czarnych garniturach.

Była w środku lasu, w bezksiężycową noc. Gwiazdy skryły się za chmurami. Niewiele widziała, jednak wyglądało na to, że mężczyźni wręcz przeciwnie. Raz próbowała się ukryć, znaleźli ją bez problemu. Gdyby nie miała noża i nie zraniła jednego z nich, pewnie już by ją złapali.

– Ja nic nie wiem – krzyknęła ponownie.

Nie słuchali. Przecież już wcześniej jej nie uwierzyli.

Jeden z mężczyzn dogonił ją i złapał.

– Nic nie wiem o Xanie! – krzyknęła z płaczem.

Mężczyzna oczywiście jej nie uwierzył. Wyjął z za pasa nóż i szybkim ruchem podciął jej gardło.

***

Od kilku godzin wirtualna łódź stała w miejscu. Seriz siedział razem z Wilsonem, niby analizując dostępne tu dane, jednak tak naprawdę dokładnie przyglądając się staremu znajomemu. Chłopak miał już pewność, że wplątał się w coś, w czym nie miał zamiaru być. Miał wrażenie, że to, co teraz robił, miało tylko uśpić jego czujność. Że gdy skończy, Wilson przeprosi go, że tyle to trwało i nie wypuści przez kolejny miesiąc, albo i dłużej. Tylko cholerna ciekawość nie pozwalała Serizowi uciec przy pierwszej lepszej okazji. W końcu nawet teraz mijał ich jakiś statek.

Z drugiej strony wyniki, które otrzymywał i analizował teraz Tes były zdumiewające i Seriz musiał przypuszczać, że rzeczywiście w okolicy pojawił się ruchomy sektor. Jeszcze nie mówił tego Wilsonowi – w końcu zwykły program nie powinien mieć możliwości przeanalizowania wszystkiego tak szybko – ale był pewien, że mógłby dostać się do niego, nawet teraz. Cóż, to, że mógł się tam dostać, też nie było oznaką, że połączył się ze zwykłym programem.

~ Cóż, przynajmniej mam pewność, że to nie Xan Guldur. Dostanie się tam graniczyło z cudem ~ pomyślał.

Tes nie zareagował na to spostrzeżenie. Widocznie większość jego pamięci operacyjnej zajmowało analizowanie danych.

~ Jak skończysz, połącz mnie z tamtym miejsce. Nie teleportuj mnie od razu, ale żebyśmy byli gotowi.

~ Jednak myślałeś nad ucieczką?

~ Myślę, że powinienem coś konkretnie sprawdzić. Wtedy ucieknę.

~ Włamanie do systemów statku? Czy do Wilsona? Już to robiłem. Nie ma nic ciekawego. Mogę to powtórzyć w każdej chwili.

~ Wiem, mówiłeś. Chodzi mi raczej o podłączenie ciebie na dłuższy moment. Żeby zobaczyć, jak zareagują, gdybym zniknął.

~ Xanafikacja pojazdu?

~ Czytasz mi w myślach ~ zażartował. ~ Chcę, żebyś słuchał każdej prowadzonej tu rozmowy i przesyłał mi każde znaczące współrzędne. Wilsona też przydałoby się śledzić… Ale to może być trudniejsze. Nie możesz się z nim połączyć w taki sposób jak ze mną, a Xanyfikacja nie pozostawi wolnej woli.

~ Może kogoś w jego otoczeniu?

~ Jest ktoś, kto jest z nim w każdym momencie? Nie wydaje mi się… Wiesz co? Możesz sprawdzić, skąd on się łączy.

~ Dobrze. Robimy to teraz, czy…

~ Możesz to zrobić teraz, chyba, że uznasz za zbyt ryzykowne. Tymczasem zrób to, co mówiłem i czekaj, aż podłączę cię do systemu statku.

W międzyczasie w umyśle Seriza zaczął się formować, najpierw niewyraźny, później coraz bardziej szczegółowy obraz szukanego obiektu.

– Och – szepnął, nie zdając sobie sprawy, że mówi na głos.

Zamek był imponujący, choć nie przypominał filmowego porównania. Był w bardziej nowoczesnym stylu. Wysokie, białe wieże ze ściętymi końcami, błękitne neonowe światła na różnych poziomach, pierścienie wokół budynków i skał, na których się trzymały. Na środku miasta wielki plac z fontanną. Fontanną z…

~ Przewrócony znak Xany ~ stwierdził Tes.

~ Jakiś jego kult?

~ Gdyby to był kult, użyłby takiego samego znaku. Przynajmniej tak robi większość…

~ Masz rację ~ przyznał Seriz.

Tymczasem Wilson przysiadł się tuż obok.

– Och? – zapytał. – Masz coś?

~ Cholera ~ pomyślał Seriz, jednak zanim zdążył coś odpowiedzieć, stery przejął Tes.

– Udało mi się złapać trop tego sektora – stwierdził. – Albo czegoś podobnego. Próbuję wydobyć z tego więcej informacji, ale to jeszcze chwilę potrwa.

– No, no – Wilson pokiwał głową. – Naprawdę szybko ci poszło. Po tym, co mówiłeś wcześniej byłem pewien, że zajmie ci to kilka godzin.

– Wydaje mi się, że sektor powraca tu co jakiś czas. Dane, które złapałem są nowe. Już po tym, jak do ciebie dołączyłem.

– Po…? – zdziwił się Wilson. – Nie, niemożliwe. Ten obszar powinien być obserwowany…

– Nikogo tu nie było, gdy przypłynęliśmy – stwierdził Tes.

– Och, masz rację – Wilson się zaśmiał. – Pewnie trafił w przerwę, tak jak my teraz. Między strażami jest dziesięć minut przerwy..  Ah, nie spodziewałem się, że tak mała ilość czasu wystarczy, żeby zwierzyna uciekła nam sprzed nosa.

– Tak, był tu bardzo krótko… Muszę szukać dalej, bo z tego chyba niewiele się dowiem – stwierdził Tes, udając zawód. – No nic. Wracam do szukania.

– Pewnie, pewnie – Wilson uśmiechnął się i wrócił na swoje miejsce.

~ Dzięki, Tes ~ pomyślał Seriz, choć był pewien, że sam też by z tego wybrnął.

Program nie odpowiedział.

***

~ Wiesz co, Tes? Jeśli złapiesz sygnał właściciela tego sektora, skontaktuj się z nim. Uprzedzimy go, że przyjdziemy.

~ Jak rozumiem, zostaniemy tu jeszcze chwilę? Może nie odpowiedzieć od razu.

~ Zostaniemy tu jeszcze chwilę. Chyba, że coś się stanie.

Autorka: Ananasims

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments