Seriz chciał krzyknąć: “Co ty tu robisz!? Przecież nie żyjesz?!” I prawie to zrobił, jednak przed wpadką uratował go Tes.
Tes doskonale ukrył wszelką emocję, jaką mógł wyrazić Seriz, którą można by było zobaczysz, gdy miał wciąż na sobie maskę. Delikatnie kiwnął głową do przybysza.
Japoński doktor, uznawany od dwóch miesięcy za martwego, uśmiechnął się do niego i stanął obok.
– Hej. To ty jesteś Seriz, o którym tyle słyszałem? – zapytał.
– Ta – mruknął Tes.
~ Cóż, on nie wie, że jestem Serizem. Zna tylko moje prawdziwe imię~ pomyślał Seriz.
– Nie mogłem się doczekać, żeby cię w końcu spotkać. Willson trochę o tobie opowiadał. Oh, wybacz, nie przedstawiłem się. Akio – podał Serizowi rękę.
Tes odwzajemnił gest.
~ Mówi zupełnie inaczej, niż gdy rozmawialiśmy w realnym świecie ~ pomyślał Seriz. Wciąż nie był pewien, czy widzi dobrze. To był doktor, który miał mu pomóc stworzyć sztuczną nogę. Ten, na którego zbierał kosmiczną kwotę. Jak przeżył? A może spreparował własną śmierć?
– Czym się tu zajmujesz? – zapytał Tes. – Też tropisz ten ruchomy sektor?
– Ruchomy… – Akio przez moment zdawał się być zbity z tropu. – Och. Racja. Willson wspominał o tym – odparł nieprzekonująco. – Nie, jestem tu w interesach. Chociaż raczej zostanę na stałe.
– Rozumiem – uznał Tes. ~ Kłamie ~ zwrócił się do Seriza.
~ Słyszę.
Od strony doktora zabrzmiał dzwonek wirtualnego komunikatora. Mężczyzna skinął głową na pożegnanie i szybko oddalił się, może trochę zirytowany tym, że mu przeszkadzają.
Seriz, przejmując ponownie kontrolę nad swoim ciałem, pośpiesznie wrócił pod pokład i skierował się do swojego pokoju. Czuł, że dygocze. Zamknął za sobą drzwi i cicho osunął się na podłogę.
Czy nie postanowił pozostać w wirtualnym świecie tylko dlatego, że w realnym nie mógł mieć nogi? Czy to, że doktor jakimś cudem żył, nie przekreślało jego postanowienia? Czy nie powinno dać mu jakiejś nadziei? Ale czuł tylko wzburzenie. Czuł się oszukany. Jaki doktor zostawia pacjęta?!
~ Może przed kimś się ukrywa ~ zasugerował Tes.
Seriz pokręcił głową.
~ Przed kim?
~ Tego chyba chcesz się dowiedzieć, prawda? Jest tutaj, na jachcie Willsona. Czy to nie znaczy, że wiąże się z tajemnicą, którą już wcześniej zauważyliśmy?
~ Szczerze? Bałbym się tego. Bałbym się, bo jeśli tak, prawdopodobnie z tego powodu o mało nie zginął w zamachu. Wplątałem się po uszy, w cokolwiek to jest. Może w przygodę, może w wojnę gangów ~ prychnął.
~ Może powinieneś jednak z tego uciec? ~ mruknął Tes.
~ Co to za sugestia?
~ Próbuję myśleć, jak człowiek.
~ Nie ma w tym wielkiego sensu. Jestem tego zbyt ciekawy, żeby odpuścić. A uciec można w każdej chwili, jeśli zrobi się nieciekawie.
~ A co, jeśli z jakiegoś powodu nie będziesz mógł uciec?
~ Sugerujesz coś? Poza tym, wydaje mi się, że nie ma miejsca w wirtualnym świecie, z którego nie da się uciec. Wystarczy zginąć.
~ Jest kilka miejsc.
~ Zawsze pozostaje nam cyfrowe morze. Odzyskiwanie zawsze wyrzuca cię w jednym z większych miast… Chyba, że o czymś nie wiem?
~ Można to zhakować. Ale nie powinienem mieć problemu z chronieniem nas przed tym.
~ Dobrze. W takim razie zostajemy. I próbujemy zrozumieć, o co dokładnie tu chodzi… Próbowałeś włamywać się do systemu statku i prywatnych wiadomości innych? ~ zapytał, jakby przypominając sobie, że może tak zrobić.
~ Nic ciekawego ~ uznał Tes. ~ Nie ma nic podejrzanego, żadnych konkretów, żadnych kodów. Wszystko wygląda normalnie. Oprócz tego, że płyniemy w nieznane już za długo.
~ Może na księżyc ~ zaśmiał się Seriz.
~ Mam wrażenie, że dalej.
Seriz zamknął oczy, wzdychając.
***
W ciemnym pomieszczeniu w realnym świecie siedziało siedmiu zamaskowanych mężczyzn. Każdy z nich miał na palcu pierścień z symbolem Xany- każdy z nich był delikatnie zmieniony. Siedmiu generałów, którzy nigdy nie spotkali ani nie służyli Xanie, a jednak zjednoczonych pod jego symbolem. Spostrzegawczy obserwator zauważyłby, że na każdym z pierścieni wygrawerowane jest nazwisko. Nie prawdziwe, lecz to, które przyjmował posiadacz pierścienia jako jedna z głów kultu.
Kult Xany rozrastał się, sięgał coraz dalej. Gdyby był oficjalną spółką, dawno prześcignąłby tryliardowe akcje najsilniejszych firm na świecie. Mieli wpływ na wszystko. Członków w każdym rządze, każdym mieście, każdej wiosce. Nie mieli tylko swojego pana – Xany.
– Wiemy, gdzie znajduje się Seriz Cortez – odezwał się jeden z generałów. – Pozostaje nam znaleźć Melanię Dunbar i Tadeusza Różana. Dlaczego zajmuje nam to tak długo? – zapytał, zwracając się do ukrytej w cieniu, także zamaskowanej postaci.
– To nie potrwa długo, lordzie. Jesteśmy na ich tropie. Za kilka dni będziemy ich mieli.
– Dobrze. W takim razie możemy zacząć.
Autorka: Ananasims