WALKA GOŚCINNA 1-1 – Tadeusz Różan kontra Melanie Dunbar

– Areny! Dom prawdziwych wojowników, Koloseum całego świata! Do finałów została nam jeszcze chwila, ale nie rezygnujemy z dreszczu emocji! – Rzucał, coraz to donośniej głos z głośnika telefonu –  Tuż za rogiem czai się bowiem krwiożercza bestia, Czarna Pantera z zębami niczym najgorsze szpile z horrorów! Już niedługo będziecie mogli podziwiać jego walkę z Czarownicą z piekła rodem!

Siedzący obecnie na kanapie w swoim pokoju Tadeusz – finalista pierwszej edycji tej zabawy – przeglądał proponowaną przez organizatorów reklamę jego potencjalnej walki. Zatrzymał stuknięciem palca filmik, przewinął na telefonie maila czytając na głos jego zawartość:

– Proponujemy Panu walkę z Melanie Dumbar, bla,  bla, bla, otrzymujemy tonę listów fanowskich z zapytaniami o Pańską walkę, bla, bla bla… Ahhh. – zrzuciwszy z siebie powietrze, walnął się plecami na łóżko.

– Znowu proponują ci pojedynek? – Zapytała się dziewczyna ściągając z głowy słuchawki na których słuchała muzyki. Siedziała na podłodze opierając się o ścianę pokoju, ubrana w krótką czerwoną sukienkę z przewieszoną na nią brązową, skurzaną kamizelką.

– Yhm… – odpowiedział Różan – Odkąd skończyła się pierwsza edycja Aren nie dają mi spokoju. Najpierw były tylko maile, potem telefony a teraz czasami nawet szukają mnie po Szczecinku. Chorzy ludzie! – Rzucił zmieszany dziewiętnastolatek. Ubrany był w ciemnozielone spodnie i nieco jaśniejszą zieloną koszulkę.

– Wiem, osobiście ich wtedy przegoniłam z miasta. – Odpowiedziała Marionetka. Nie człowiek, a kwantowa sztuczna inteligencja z swoją własną świadomością. Córa XANY zamieszkująca przerażającą czarną twierdzę, sektor który sam umie podróżować z miejsca na miejsce. Przyjaźniła się z Tadeuszem, a że przebywanie w chwili obecnej w formie spectrum nie stanowiło dla niej problemu: to tym bardziej pestką było włamanie się do samochodu nachalnych ludzi i ufundowanie im przejażdżki życia pod najbliższe jezioro. Podniosła się, podszedła do Tadeusza i stojąc pochyliła się w jego stronę:

– Ale nie tylko to cię gnębi, co? Od jakiegoś czasu mój Rysiodeusz jest strasznie zmarkotniały.

– Bo widzisz – Wyprostował się nasz Czerwony Gracz. – Jakoś dziwnie się z tym wszystkim czuję. Mam wszystko co chciałem mieć! Zemściłem się na tych co wbili mi sztylet w plecy, walczyłem o wygraną w pierwszej edycji, ułożyłem sobie całe życie i jestem jak pączek w maśle… I jakoś mi dziwnie z tym.

– Hmmm… – Zastanowiła się Mari – Wiem co ci pomoże! – Na te słowa podniosła w górę ramiona i jednym ruchem nałożyła swoje słuchawki Tadeuszowi na uszy. Chwila moment i z elektrycznej maszynki dało się słychać:

“Ja uwielbiam ją! Ona tu jest!”

– Rysiodeusz odwrócił powoli w stronę przyjaciółki swoją zmarszczoną minę. Rzucił jej z wyraźnym wyrzutem – “Marii, ale dlaczego disco polo?”

***

Jakiś czas później w replice sektora pustynnego dało się zauważyć trenującą dziewczynę. Z jej rąk pojawiały się garście pnączy, zaś ona sama momentami jakby skakała po niewidzialnych schodkach z powietrza. Kruczowłosa  z zieloną spódniczką i czarnym kombinezonem zatrzymała się po usłyszeniu dzwonka. Wywołała ruchem ręki graficzny interfejs użytkownika by zaakceptować przychodzące połączenie:

– Pani Dunbar, z tej strony przedstawiciel szefostwa Aren. Niestety, nie udało nam się zaaranżować walki z Panem Różanem. – Odezwał się męski głos.

– Ah! – Pomyślała sobie Melanie. Bardzo czekała na tą walkę, miała sporo pytań do owianego złą sławą człowieka.

– Jednakże – Szybko wtrącił się tutaj rozmówca. – Mamy przypuszczenie gdzie Czerwony Gracz którego tak Pani szuka może się znajdować. Możemy lokalizację podesłać mailem.

– Czy wymagają Państwo za to jakiejś dodatkowej opłaty? – Dopytała się córka Williama Dunbara.

– Jako że jest Pani uczestniczką naszej zabawy, nie wymagamy pieniędzy za te informacje .

“Ha! Akurat!” – Pomyślała sobie Melanie. Od razu domyśliła się że na miejscu zaczai się kilku gości z kamerami. Nie dała jednak tego po sobie poznać odpowiadając – Byłabym bardzo wdzięczna za takowego maila.

Po chwili dziewczyna zakończyła rozmowę. Spojrzała w niebo sektora treningowego. Dzisiaj niektóre sektory miały oszałamiającą grafikę, ale te stare cztery pierwowzory były na swój sposób bardziej pociągające.

– Mogą sobie hieny cmentarne nagrywać ile chcą. Tadeusz coś wie o XANIE i mam zamiar wyciągnąć to z niego po dobroci albo siłą.

Odkąd odkryła notatnik swojego ojca o jego przygodach w Lyoko zafascynowała się wizją walki z tym cyfrowym wirusem. Na nic słowa ojca i rówieśników że temat ten można już wsadzić między bajki. Była zdeterminowana  i jeżeli istniała jakaś metoda by poznać te tajemnice, zamierzała je dorwać nawet przy użyciu siły.

Po chwili otrzymała prawdopodobną lokalizację Różana. Człowieka, który pod postacią umięśnionej czarnej pantery rodem z horrorów siał swego czasu postrach, przypominając ludziom myśl o potworach XANY.

***

Po replice sektora leśnego numer 1.048596 spacerowali sobie bez pośpiechu Różan oraz Marionetka. W świecie wirtualnym Tadeusz ubrany był również w ciemnozielone spodnie, ale za górę robiła mu zielona tunika z kapturem. Po lewej stronie miał przepasany wikiński miecz, po prawej średniej wielkości sztylet. Marionetka też wyglądem się nie zmieniła, sukienka, kamizelka, bez palczaste rękawiczki. Długie brązowe włosy wychodzące za barki a związane w warkocz.

– Wiesz Rysiodeusz – Wesoło rzuciła Marionetka – To miejsce przed nami powinno być odpowiednie. – Dała znać przyglądając się owalnej szerokiej płaszczyźnie, na którą teraz patrzyła z góry.

– Taaa, przeciągle odpowiedział Tadek – trochę potu i drylu walki powinno poprawić mi humor. Który to nasz pojedynek w tym miesiącu?

– Szósty. Trzy wygrane, trzy przegrane dla każdego z nas.

– Cholera. – Zaklął Tadeusz – Niemal zawsze kończy się remisem. Znamy się już tak na wylot że trudno wyjść na prowadzenie.

– Hmmm… – Przeciągnęła nieco pod nosem Marionetka, ignorując słowa przyjaciela. – A pnączowłosa co tutaj robi?

– Pardon? – Zapytał się Różan. Marii wskazała palcem kłodę drewna leżącą na platformie niżej, kryła się za nią Melanie Dunbar. Gdy ją dojrzał syknął po cichu i dał gestem dłoni sygnał do odwrotu. Jednak jak ten tylko się odwrócił tak usłyszał donośny krzyk.

– Hej! – Krzyczała wyłaniająca się zza kłody dziewczyna. – Po transmisjach z twoich walk pamiętam że bardzo lubiłeś sobie pogadać przed rozpoczęciem walk. Tylko no, bardziej malutkiego kotka przypominałeś. I nie odwracałeś się plecami!

Czerwony Gracz nabrał powietrza w płuca, spuścił je po cichu. Odwrócił się na pięcie i jak gdyby nigdy nic, na luzie założył sobie ręce na tył głowy:

– Oczywiście że lubię! – Odkrzyknął. – Ale zaskakiwanie innych ludzi chowających się za pniami, pewnie oglądających nadwiślańskie kabarety, nie jest moim zwyczajem. Jeżeli mógłbym się zapytać co też waćpanna ode mnie pragnie, byłoby to pewnie… – W oczywisty sposób kończąc pozwolił Melanie uzupełnić owe zdanie.

– Odpowiedzi. Och, nie czaruj mnie, z całą pewnością wiesz gdzie ukrywa się XANA. – Dopełniła, jednocześnie pokazowo przyglądając się swoim paznokciom.

– O matko, kolejna. –  Rzucił Tadeusz. – Nie ma! Zasiekli go w ostatnim odcinku pogromców mitów pod tytułem “Czy XANA jeszcze żyje?”. Księżniczka wybaczy, mam własne rzeczy do zrobienia. – Tu chciał urwać i szybko dać nogi za pas…

– Czekaj! Jest jeszcze jedna sprawa! – Ale Melanie nie odpuszczała.

– Uhhhh… – Chłopak miał dosyć odwracania się w tę i we w tę. – No wal, co jest?

– Zgaduję że po tym sektorze łażą sobie kamerzyści od organizacji Aren. – Uśmiechnęła się Melanie. – No i proszę cię. Chyba nie oczekujesz że tak po prostu pozwolę ci uciec.

Różan znowu wziął wdech i wydech. – Wiesz co, niech będzie! Dźgnięcie cię mieczem brzmi cholernie satysfakcjonująco! – Odwrócił się do Marionetki – Marii, możesz się nimi zająć podczas gdy ja ją… – Dokończył syknięciem pokazując krótki gest kciukiem jadącym po szyi.

– Żaden problem. Chętnie też na was popatrzę! – To powiedziawszy gwizdnęła za pomocą dłoni. Z metra nad ziemią zmaterializowało się pięć czarnych panter z ślepiami białymi niczym tafla księżyca. Spadły na cztery łapy i pognały gdzieś w dal. Sama Marionetka zaś usiadła sobie na brzegu górnej platformy, pozwalając swoim nogom swobodnie zwisać w powietrzu.

Dziewiętnastolatek zeskoczył z platformy i wylądował w pozie jak prawdziwy Słowianin. Wstał, dobywając swojego miecza przyjął pozę szermierczą, kierując czubek ostrza prosto na Melanie. Mierzyli się chwilę oboje wzrokiem. Pierwszy ruszył chłopak, wybiegł małym truchtem, wciąż jednak trzymając miecz przed sobą.

Melanie zacisnęła prawą pięść, unosząc ją pod swoją szyję. Jakby rzucając shurikenem wyprostowała ramię, a z dłoni wystrzeliły liczne pnącza. Różan zanurkował pod siebie robiąc kołowrotek, szybko się wyprostował i kontynuował bieg. Na kolejny tego rodzaju atak odpowiedział tak samo, zbliżył się też tym samym na granicę ciosu. Zwolnił, z wysokiej prawej strony ciął na ukos i zaraz potem z lewej na prawo wzdłuż pasa. Melanie zrobiła unik, odskakując do tyłu utworzyła sobie w powietrzu mały schodek. Tworząc kolejny schodek po którym skakała, przeniosła się ponad Tadeuszem by pnączami uderzyć przeciwnika jak z prawdziwego bicza. Ten jednak zasłonił się mieczem, ruszył na oponentkę i schylając przed kolejną falą pnączy wykonał dźgnięcie w tors.

Przykład wykonania ruchu szermierczego.

Zadziałało, miecz zanurzył się w klatce piersiowej zadając nieznaną ilość obrażeń. Będąc na oficjalnej arenie system by pewnie o tym powiadomił, ale tutaj toczyła się walka poza jego obrębem. Nie wiadomo więc, jak naprawdę trzyma się twój przeciwnik.

Melanie zamachnęła się ramionami z lewa na prawo.  W trakcie tego ruchu z sygnetu umiejscowionego na lewej dłoni zapulsowało czerwone światło, w efekcie czego więcej pnączy zagrodziło drogę między nią a Różanem. Cofnęła się kilka kroków, Tadeusz zrobił podobnie. Żadne z nich nie atakowało zastanawiając się nad następnym ruchem. Wtem, dało się usłyszeć krzyk: kilka osób z przerażeniem zaczęło się drzeć w niebogłosy gdzieś nieopodal.

– Wygląda na to że twoi koledzy zobaczyli chyba prawdziwe kino akcji. – Uśmiechnął się przyjemnie Tadeusz na myśl o losie przebiegłych kamerzystów.

– Myślę że dobrze im to zrobi. A więc, co wiesz o XANIE?

– Nie żyje, wilki go zjadły. – Odpowiedział prześmiewczo Rysiodeusz.

Rozzłościła się w duchu kruczowłosa. Wyprostowała oba ramiona, ponownie z prawej strony wystrzeliły jej pnącza. Tadeusz rozpoczął bieg, jednak tutaj, gdy owe winorośla prostolinijnie gnały ku swemu przeciwnikowi: na bok z tych pnączy wyrosły następne. Z lewej ręki działo się to samo, ale gęściej i szybciej. Wyglądało to jak pokaz kilku rosnących drzew w przyśpieszonym tempie, gdzie każda gałąź szuka swojej własnej drogi. Próbowała go uwięzić. Różan ciął poszczególne odnóża, robiło się ich jednak za gęsto. Zrobił więc coś innego, rzucił swój miecz w kierunku oponentki.

Ta uchyliła się delikatnie, ostrze nawet jej nie drasnęło, lądując gdzieś za nią. Zielono ubrany chłopak wyciągnął ramię: miecz zamienił się w zielony dym by pognać z powrotem do swojego Pana. Po drodze przeszył przeciwniczkę, na co ta momentalnie się skuliła łapiąc za brzuch.

W dłoni Różana miecz na nowo się zmaterializował. Szybko wyciął sobie drogę z zarośli i biegiem doskoczył do przeciwniczki. Unikając ataku zasadził jej potężnego kopa na twarz, co – dość widowiskowo – zaskutkowało wyrzuceniem Melanie w dal na przyzwoitą odległość. Ot, prawo światów wirtualnych.

– Chciałbym w tym momencie powiedzieć “This is Sparta!” – zaśmiał się Tadeusz – Ale ani nie kopnąłem cię w tors, ani nie wleciałaś do wielkiej czarnej studni. Szkoda. – Szydził sobie chłopak. Dziewczyna przeklnęła pod nosem. No niby jej nie wyzywał, ale i tak z niej szydził.

– Spokojnie… – Powiedziała sobie cicho sama do siebie. – Zaraz to ja rzucę mu jakimś przebojowym tekstem.

Czarownica wstała, wyprostowała się. Wzięła głęboki ale nie przesadny wdech. Potem wydech. Rozprostowała ramiona wzdłuż swoich nóg, wypuszczając na podłoże kilka garści kolczastych łodyg.

Uspokajała się, zupełnie jakby medytowała. Polak tak przyglądał jej się chwilę próbując analizować sytuację.

– W żaden sposób mnie nie atakuje… – Zamruczał do siebie chłopak. – Stoi nieruchomo i wystawia się na pewny strzał. Czyli chce użyć czegoś specjalnego! W takich przypadkach gdy przeciwnika trzeba zabić możliwie natychmiast… – Tu przyjął pozę do możliwie szybkiego biegu.

– Gdy przeciwnik chce cię zmiatać, ty musisz spierdalać! – Odwrócił się na pięcie i w te pędy zaczął uciekać. Przebiegł kilka sekund. Tymczasem Melanie momentalnie zajaśniał sygnet, barwiąc się ostrą czerwienią. Otwierając oczy nawet tęczówki zrobiły się czerwone. Całe ciało ją paliło, ale nie przeszkadzało jej to. Z każdej strony sektora, w którą stronę nie spojrzeć, blisko i hen daleko z podstaw podłoża w górę wiły się pnącza. Krzyżowały się, skręcały, znowu rozrastały.

W sektorze leśnym wyrastał właśnie nowy las.

Tadeusza złapało coś za nogę. Potem coś za rękę którą trzymał miecz. Nim się obejrzał został związany na krzyż wzdłuż klatki piersiowej, wszystkie kończyny spiralnie oplecione. Melanie znowu wzięła wdech i powoli kroczyła w jego kierunku. Ale nie zrywała połączenia ze swoimi pnączami! Dalej tworzyła swój własny las. Idąc rozciągała “kabel” którym kontrolowała wszystko dookoła. Pod szyję Różana zbliżyły się kolce tak blisko, że aż musiał możliwie się cofnąć głową.

– Za pewne za moment zginiesz. – Zaczęła cytować Melanie. – Ale jest to poświęcenie, na które jestem gotowa.

– Ha! Shrek! – Uśmiechnął się chłopak. – Dobry klasyk!

– No więc? Co mi powiesz o XANIE? Nim zaczniesz się wywijać zdradzę ci, że mam tutaj taki bardzo ciekawy prezent od znajomego. Przedmiot wzorowany na mechaniźmie wykradania danych Scyfozi. To co, zaczniesz mówić?

– Nim ci odpowiem, ja chciałbym zadać ci pytanie. – Rzucił Tadeusz.

– Hmmm…?

– Ta sztuczka z nowym lasem. To nie jest tylko efekt twojego pierścionka, co? – Zapytał się zainteresowany Rysiodeusz.

Dziewczynie oczy wydawały się żywiej bić czerwonym światłem. – Nie, trenowałam jak szalona. A teraz mów, gdzie ukrywa się XANA. – Kończąc odpowiedź podniosła swoje ramię, kolce prawie dotykające gardła zielono ubranego człowieka zaraz poczęły wrzynać się do granicy skórnej.

Różana olśniło na moment. – No tak, teraz to jasne! – Przeszło mu przez myśl. – Przez tyle lat byłem tak zdeterminowany by osiągnąć swoje cele, że gdy teraz wszystko udało mi się zrealizować: brakuje mi determinacji. Im not fulled with determination.

Na myśl o tym odkryciu serce zaczęło mu bić mocniej. Poczuł euforie, i choć pewnie krótkotrwałą to ją postanowił wykorzystać. Uśmiechnął się od ucha do ucha:

– W porządku, powiem ci wszystko co wiem! Ale będziesz musiała ze mną jeszcze chwilę potańczyć! – Na te słowa momentalnie zniknął. Melanie wydawało się jakby w ułamku sekundy jej przeciwnik zamienił się w smugę zielonego światła, która przeszła jej za plecy. Odwróciła się, Tadeusz z uniesioną pod lewą pachą mieczem wykonywał płaskie cięcie na prawo. Trafił. Dziewczyna zaczęła odskakiwać co rusz w tył.

– Co to? – Krzyknęła zaskoczona Melanie.

– Cichy doskok! Raz na pięć minut mogę się teleportować! – Z niewiadomych przyczyn wyjaśnił Tadeusz.

Dunbar robiła uniki, ale ten leśny elf był blisko, za blisko. Odcięła się prawą ręką od swojego “okablowania”, za pomocą pnączy uformowała kłębek kolczastych łodyg, z których zaraz potem zrobiła sobie prawdziwy kiścień. Wymachiwała nim naokoło czym pozbyła się drażliwego natręta.

Przykład kiścienia.

Nie dawała mu też czasu by się zastanawiać. Gdy tylko Różan się cofnął, za nim pnącza zaczęły strzelać krzyżowo z ziemi i drzew. Unikając znowu się zbliżył do Melanie, a ta go próbowała razić swoim nowym nabytkiem. Zanurkował nisko, zrobił kołowrotek i skoczył na najbliższe drzewo. Wspinał się jak prawdziwy ninja, skakał z drzewa na drzewo aż sięgnął kilku metrów wzwyż. Gdy się obejrzał w stronę przeciwniczki, musiał się puścić. Omal nie oberwał roślinnym oszczepem. Dunbar poczuła się dumna z siebie. Mogąc manipulować kształtem i twardością łodyg, mogła stworzyć praktycznie cokolwiek.

Różan roztoczył nad sobą zieloną, smoczą łuskę. Zadziałała jak spadochron i pozwoliła mu powoli, jednostajnie spadać.

– Moment! – Wyrwało się dziewczynie. W duchu sobie powiedziała: – Ja o tym gdzieś słyszałam! – Szybko zerwała pnącza lasu, które miała podłączone pod swoją lewą dłoń. Za pomocą jej mocy “Sygnet XANY” roztoczyła wokół siebie tarczę. I dobrze zrobiła, Tadeusz skierował swoją łuskę w stronę przeciwniczki, po czym idący w jej stronę impuls wybuchł otaczając okolicę w tumanie dymu. Ten szybko opadł, zobaczyła jak w jej kierunku leci miecz. Odskoczyła na bok, Tadeusz spadł na obie nogi i dobywając sztyletu rzucił nim w jej kierunku. Zaczął biec. Melanie znowu odskoczyła, a gdy zobaczyła jak wróg wyciąga ramię padła natychmiastowo na ziemię. Sztylet zamieniony w smugę światła nie zdołał jej przeszyć. Zbliżającego się chłopaka odgoniła roślinnymi kopiami tak długimi jak te husarskie. Brązowo włosy zatoczył koło i znowu wyciągnął ramię, tym razem Dunbar zdołała uniknąć dymiącego miecza. Dziewczyna za pomocą dłoni uformowała sobie wygiętą, naprężoną tyczkę. Jak tylko Polak się zbliżył, ta niczym z procy wystrzeliła w górę. Stworzyła dwa oszczepy i cisnęła nimi w dół. Gdy zaczęła spadać, zrobiła sobie raz dwa tyczkę, którą dzierżąc oburącz omal nie rozłupała czaszki Tadeusza. Różan wycofał się, ta stworzyła ogrodzenie naszpikowanych oszczepów. Nagle przed sobą zobaczyła mały, unoszący się metr nad ziemią zielony płomień. Ognik.

– Bomba? – Wymsknęło jej się. Odskoczyła w tył. Zauważyła jak Tadeusz rozpływa się w powietrzu, a smuga światła w mgnieniu oka podążyła tuż za jej plecami. Nie zdążyła. Różan przewrócił ją kopnięciem na nogi, a gdy ta spadała, została przebita mieczem na wylot. Zaczęła się dewirtualizować.

– Skłamałem. – Powiedział uśmiechnięty chłopak. – W rzeczywistości mogę się teleportować raz na minutę.

Schodzące ze skóry Melanie niebieskie polygony uformowały się po pewnej chwili w unoszący się nad ziemią obiekt, przypominający toporny graficznie kryształ.

Tadeusz usłyszał za sobą dźwięk zwijającej się linki. Marionetka opuszczając się na nich spokojnie opadła na podłoże i wesoło kroczyła ku swojemu przyjacielowi.

– Przepiękna walka! Aż ci zazdroszczę Rysiodeusz! – Zbliżyła się w końcu finalnie do chłopaka oraz unoszącego się obiektu. – To twoja wygrana, co mam z nią zrobić? Koszmar z nigdy nie kończącą się klatką schodową? Wiecznie goniący pociąg w nieskończonym tunelu kolejowym czy może klasyka łamania kołem?

– Neh! Wskrześ ją. – Rzucił chłopak chowając swoje wyposażenie. – Jest na tyle zmotywowana a na tyle uparta, że jak tu jej prawdy nie powiemy to zaraz nas znajdzie. I tym razem będzie przygotowana.

Marionetka uśmiechnęła się, wyprostowała ramiona i na pstryknięcie polygony zaczęły świecić. Chwila moment i Melanie znowu stała na dwóch nogach. Była zła.

– Hej, nie złość się! – Powiedziała Mari. – Walka była tak stresująca i szybka że tylko ja byłabym w stanie zastanowić się nad tym blefem.

– To nie jest też anime ani amerykański film akcji – Zaśmiał się Tadeusz. – No, pora na prawdę! Chyba że masz ochotę podkulić ogon i się zawinąć w try miga?

Melanie była zła, ale wzięła wdech i spuściła głośno powietrze. Za pomocą pnączy uformowała sobie widowiskowy tron na którym usiadła nonszalancko.

– Niech wam będzie. No to gdzie jest XANA?

Marionetka jako że była sztuczną inteligencją kwantową, również umiała bawić się w kreacjonizm. Rachu ciachu i obok stanęły dwa, czarne gotyckie krzesła.

– Tak będąc szczerym, to nie mam bladego pojęcia. – Zaczął Różan. Widząc minę Melanie szybko dokończył. – Ej, poważnie! Nie ściemniam! Mari tyle ma z nim wspólnego że, przepraszam bardzo za to wyrażenie, jest dziełem jego przypadku!

– Hę? – Nie rozumiała Dunbar.

– Zostałam stworzona w feworze walki między XANĄ a Wojownikami Lyoko. – Zaczęła wyjaśniać Marionetka. – Z jednej strony chciał mnie wykorzystać do walki, ale z drugiej że byłam samoświadoma i umiałam zrobić to:

Tutaj Mari pstryknęła palcami. Dwa metry nad powierzchnią zaczął wirtualizować się krab. Tak, dokładnie ten sprzed dawnych lat, z którymi to walczyła banda Jeremiego Belpois. Potwór wylądował na ziemi, ale niczego poza tym nie zrobił. Zrobił wrażenie na Dunbar. W końcu mogła zobaczyć Kraba z prawdziwego zdarzenia.

– To chciał się mnie pozbyć. Był jednak w wiecznej rozterce, więc jedyny rozkaz jaki mi wydał to “Nie wychylać się!”. A niedługo potem został zabity programem wieloczynnikowym.

– Mówiąc krótko. – Podsumował Tadeusz. – Mari została stworzona na krótko przed jego śmiercią i nie ma zielonego pojęcia jak sprawa z nim się ma. Ale gdybym miał wskazywać palcem, zapytałbym się co się stało z Ayaną Storm.

– Ayaną? – Zapytała się Melanie.

– Ayaną, finalistką drugiej edycji Aren. No błagam, dziewczyna nagle sobie wchodzi do wieży, ta się zaczyna bugować i nikt nie wie gdzie Indianka się podziała. Organizatorzy nabrali wody w usta. Oni nic nie widzą, śmiechu warte!

Dunbar jeszcze chwilę to trawiła. Różan postanowił się dopytać.

– Czy takie wyjaśnienia ci wystarczą? Nie chciałbym żebyś mnie potem goniła po Warszawie.

– Nie mieszkasz w Warszawie. – Bez cienia zawahania rzuciła przeciwniczka.

– Prawda, nie mieszkam. – Zaśmiał się chłopak.

Melanie chwilę pomyślała po czym odpowiedziała. – Przemyślę to dokładnie. Jak uznam że mnie okłamałeś to wrócę i ci gnaty powyrywam.

Dziewczyna wstała i chciała się już żegnać, ale tutaj ją Mari zdążyła zatrzymać.

– Dobra, jak wszystko sobie wyjaśniliśmy, to idź na tamtą półkę wyżej i nam sędziuj.

– Przepraszam? – Zdziwiła się Melanie.

– Przyszłam się tu bić z Tadeuszem, ale żadne z nas nie może wygrać. Ja wam sędziowałam, teraz ty nam będziesz sędziować. – To mówiąc zaczęła ciągnąć dziewczynę. Ta w sumie pomyślała “Czemu nie, popatrzę sobie na ich sztuczki. Będzie na przyszłość.”.

Sztuczna ale człowiecza inteligencja patrzyła jak dziewczyna odchodzi nieco w dal. Odwróciła głowę do Tadeusza.

– To co, Rysiodeusz w pełnej formie?

– Yhm.

Oboje oddalili się równo na dwadzieścia metrów. Ukłonili się sobie po europejsku. Chłopak dobył miecza, zaś z dziewczyny powyskakiwały pochowane w całym ciele sierpowate ostrza. Jeszcze chwila i rozpoczęli pojedynek. Kolejny. Któryś tysięczny.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments