[RUNDA 3-1] Morrigan Lennox vs Dorian Firns

– Runda ćwierćfinałowa. Morrigan Lennox.

Wywołana, podniosła się z miejsca. Niska i drobna młoda kobieta o kruczoczarnych włosach i przenikliwym spojrzeniu szarych oczu. Nie denerwowała się, zauważenie jakichkolwiek oznak jej stresu graniczyło z cudem. Czy miała w ogóle czym? To były jej pierwsze areny. Debiut, wystawienie na publiczną ocenę.

– Twoim przeciwnikiem będzie Dorian Firns.

Skinęła głową. Rozejrzała się, dyskretnie, wyłapując podnoszącego się z miejsca chłopaka. Wysoki, o czarnych u nasady włosach i ich białych końcach. Również po raz pierwszy, bo nikt nie słyszał o nim wcześniej.

Walka debiutantów, dwóch obcych, z których jedno z nich miało szansę przejść dalej. Ćwierćfinał, półfinał… Czy którekolwiek z nich dotrwa do rundy finałowej? Komu, z ósemki zawodników, przypadnie zaszczyt ostatniego starcia? Czy jednym z tych zawodników będzie Morrigan?

Do pomieszczenia ze skanerami przeszła z uniesioną głową, nie spuszczała jej, nie pokazywała po sobie jakichkolwiek oznak tremy.

– Ruiny projektu Kartagina. Przygotujcie się do wirtualizacji.

Wdech. Wydech.

„Niech wygra najlepszy.”

W momencie, w którym skaner się zamknął, dwudziestolatka to samo zrobiła ze swoimi oczami. Może trochę w związku z rażącym ją światłem. Może… bo jednak zaczynała się niecierpliwić.

– Transfer Morrigan Lennox.

Maszyneria rozpoczęła swoją pracę.

– Skan Morrigan Lennox… Wirtualizacja!

– Wirtualizacja!

Ciało, które zostało rozbite część po części na ziemi, od nowa stało się całością w wirtualnym świecie.

Siatka jej awatara została pokryta teksturą. Dopiero wtedy, Morrigan została uwolniona i tak, jak przed chwilą jej ciało wisiało w powietrzu, teraz wylądowała na lekko ugiętych nogach. Stuknęły obcasy jej wysokich butów.

Uniosła głowę w koronie. Zacisnęła odzianą w rękawicę dłoń ze szponami na palcach na swojej włóczni. Za sobą, usłyszała odgłos świadczący, że jej oponent również wylądował.

Odwróciła się, by stanąć z nim twarzą w twarz pośród ruin, w pomieszczeniu nikle oświetlanym przez wątłe światło lamp.

Królowa Widmo stanęła twarzą w twarz z czarnoskrzydłym, z aniołem w płaszczu. Zauważyła przy nim laskę.

Jeszcze chwila.

– Niech wygra najlepszy.

Start!

Grunt pod ich stopami zatrząsł się po raz pierwszy – na moment straciła równowagę, ale to paradoksalnie uratowało jej skórę, gdy pierwsza fala spaczenia co najwyżej ledwie zahaczyła o rąbek jej fioletowej, długiej szaty.

Wsparła się na swojej włóczni, unikając również drugiego ataku ze strony Doriana – odskoczyła w bok, by po chwili wyprowadzić swój własny atak. Pierwsza, magiczna kula chybiła. Druga – zderzyła się z jego twarzą, kiedy ten jeszcze wracał do wyjściowej pozycji po pierwszym ataku ze strony Lennox. Pierwsze dwadzieścia punktów poszło.

Pierwsza świetlówka oświetlająca pomieszczenie zgasła. Zostały dwie, słabiej doświetlające.

Niedobrze. W ciemności mogło być ciężej dojrzeć przeciwnika. Szczególnie przy jego ubarwieniu…

Musiała się stąd wynosić.

Drugi uskok, nim dosięgła ją kula wytworzona przez Spaczony Krok. Zawirowała między dwiema kolejnymi, wypowiadając słowa zaklęcia Dzieła Zniszczenia.

– Twoja przyszłość blednie! – zawołała, biorąc zamach od siebie.

Zatrzymała się, wypuszczając ciemnofioletową, magiczną falę. Ta, szybko pomknęła w stronę Doriana, który chciał z początku przed nią uskoczyć. Jaka szkoda… dał krok w złą stronę. Idealnie pod Dzieło Zniszczenia.

Stracił pierwsze dwadzieścia punktów, teraz już drugie… Jeszcze sześćdziesiąt do zbicia.

Chyba się zniecierpliwił, bo załopotał wściekle skrzydłami, by następnie rzucić się w locie w jej stronę.

– Och, „tylko głupcy podążają za krukiem.”

Prowokacja? Możliwe, ale za nią kryło się kolejne zaklęcie. Odziana w szatę kobieca sylwetka przybrała postać kruczycy w koronie, która ze skrzekiem wzbiła się w powietrze. Zgasła kolejna świetlówka. Już tylko dzięki jednej była w stanie powiedzieć, gdzie znajdował się jej oponent – w tamtej chwili rozglądający się w poszukiwaniu ptaszyska.

– Och, no nie chowaj się już tak! – dało się dosłyszeć.

„Proszę bardzo.”

Odwrócił głowę w stronę kruczej wersji Morrigan dosłownie na moment, zanim ta bezpardonowo w niego wpadła, prosto w czuprynę, za chwilę szponami i dziobem ciągając go za włosy.

– Złaź ze mnie! – zawołał – ZOSTAW MNIE, ZWARIOWAŁAŚ!?

„Huh, już dawno.”

Gdyby mogła, uśmiechnęłaby się zadziornie.

Grunt zadrżał ponownie. Dorian zderzył się ze ścianą. Morrigan – wyplątała się z jego włosów, by po chwili odlecieć w stronę pomieszczenia, z którego dobiegało silniejsze światło. Na pewno mogło być tam jaśniej, niż aktualnie było tutaj. A skoro chwilowo oponent był zajęty zbieraniem się z podłogi… skorzystała.

Akurat, nim skończył się czas jej przemiany, znalazła się w drugim pomieszczeniu. Było wiele jaśniej.

– Wracaj tu!

Kruczyca stała się kobietą – kobieta zaś przywarła plecami do ściany, przy wejściu do pomieszczenia.

Skrzydlaty wbiegł do środka, rozejrzał się.

Mocniej stuknęła swoim obcasem.

Dorian odwrócił się – Morrigan po prostu podskoczyła… i chlasnęła mu po twarzy szponami swojej rękawicy.

Tak, jak się spodziewała, zadziałał odruch. Dłonie młodego mężczyzny powędrowały do twarzy, zrobił krok w tył. Morrigan schowała się za kolejnym winklem, nim ten zaczął ponownie orientować się, co mogło dziać się wokół niego.

Użyła już dwóch kul zdolności podstawowej. Kiedy chciała przywołać ją jeszcze raz, zauważyła. Ta była większa, a wokół tej kuli aura wirowała intensywniej.

„Fatalizm.”

Wyjrzała zza swojej zasłony, po chwili ciskając na oślep magicznym pociskiem. Schowała, nim rozległ się łomot i wiązanka bluzgów. Chyba trafiła.

Teraz… pokonanie będzie formalnością.

Dorian dopadł do miejsca, z którego prawdopodobnie poleciał atak obszarowy. Rozejrzał się. W prawo… w lewo…

Pierwszy trzask. Drugi. Świetlówki zgasły jedna po drugiej. Tym razem jednak kontrolowanie, gdy spotykały się z nimi kolejne, fioletowe pociski z magii.

Została tylko jedna.

Szkło spadło na ziemię. Chrzęściło pod ich butami.

– Badb…

Odwrócił się w stronę, z której dochodził głos.

I ostatnim, co Dorian mógł zobaczyć podczas swojego pobytu w Lyoko, była Morrigan i jej dwie kopie. Wszystkie trzy trzymały po włóczni w swoich rękach.

– Macha.

Wszystkie trzy włócznie przebiły awatar Firnsa w miejscu, w którym na ziemi – biło serce.

Kopie Morrigan zniknęły w chmarze piór, po chwili nie pozostając po sobie nawet śladu. Wciąż trzymała swoją uniesioną włócznię, przebijającą wirtualne ciało oponenta. Obserwowała, jak zanikają jego tekstury, pozostawiając nagą siatkę.

Zniknęła siatka. Wokół Królowej Widmo zawirował wirtualny pył, będący pozostałościami po Dorianie.

– Morrigan Lennox przechodzi dalej.

Po chwili, jej ciało również zaczęło znikać. Ona jednak wracała jako zwyciężczyni.

Gotowa, by stawić czoła swojemu następnemu przeciwnikowi.

Subscribe
Notify of
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments