[Tekst dodatkowy 2] Między arenami

(Wszystko, co działo się u Seriza przed walką z Aiyaną zostaje tu zachowane. Reszta według kanonu ustanowionego przez jej arenę)

Wirtualna piłeczka odbijała się raz za razem od wirtualnej ściany. Ni to równo, ni to zupełnie losowo. Kręcący się na obrotowym krześle chłopak raz łapał ją lewą, raz prawą ręką. Zmieniał kierunek ruchu, lub czasem zupełnie się zatrzymywał. Wydawało się, że o czymś myśli. Tymczasem wokół niego raz po raz wirtualizowały się zapisane kartki.
– Aiyana ma świetne pomysły. Bolesne, ale świetne – odezwał się chłopak, łapiąc piłeczkę i nie puszczając jej dalej. – Nie słyszałem by ktoś wcześniej tak załatwił przeciwnika – zaśmiał się.
Nikt mu nie odpowiedział.
– Mniejsza. Przyjemnie czasem przeanalizować przegraną, zamiast walczyć z kolejnymi słabeuszami.
– Liczysz na kolejną?
– W sumie nie – Seriz po raz kolejny rzucił piłeczką. – Jean nie jest kimś, z kim mógłbym przegrać.
– O Aiyanie też tak myślałeś.
– Cóż. Przeliczyłem się. Ale tutaj zaważyło kilka kwestii. Nie wybrałbym takiego uzbrojenia i zestawu mocy do walki z nią. Też jest profesjonalistką. Do tego starszą. Choć też muszę przyznać, że z łukiem wydawała się straszniejsza.
– Po statystykach sądzę, że radzi sobie równie dobrze z obecną bronią.
– Wydawała się. Podkreślam – Seriz znów złapał piłeczkę. Przyjrzał się jej.
Zapadła dłuższa chwila ciszy. Notatki wokół Seriza zaczęły się automatycznie sortować na kupki i odstawiać na solidne, drewniane biurko. Piłeczka, zgnieciona w dłoni chłopaka, zdewirtualizowała się.
– Wiesz co, dręczy mnie jeszcze jedna sprawa.
– Co tam?
– Pamiętasz tą informację, którą przekazaliśmy Melanie?
– Co w związku z tym?
– Tak myślę… – spojrzał na rękę, zaczął liczyć coś na palcach. – Jeśli liczymy mnie, przynajmniej trzy osoby w ciągu ostatnich dwóch edycji mają związek z Xaną. Mniej lub bardziej pośredni. Cztery, jeśli liczymy Marionetkę osobno.
– Uznałeś ją za jedną osobę z Tadeuszem? – program zdawał się śmiać.
– Nie policzyłem jej jako uczestniczki Turnieju. Ale powinienem. Chodzi mi o to, że coś tu się kroi. Niby wiesz… Xana oficjalnie nie żyje. Ale szczerze? Nie ma wojny w Ba Sing Se. Coś jest na rzeczy. Może oficjalna informacja nie jest błędna, ale sam widzisz… Jesteś ty. Kopia części kodu. Jest Melanie z jej pierścieniem. Zareagował na ciebie. Słabo, ale jednak. No i w końcu jest Xan Guldur. Nie mogło powstać raczej podczas wojny Wojowników Lyoko. Tylko później. Ale to, mimo wszystko, forteca Xany. Wszystko na to wskazuje. Marionetka na to wskazuje… – przerwał na chwilę, wypuszczając wirtualne powietrze. Potrzebował chwili. – Melanie raczej ponownie się z nami nie spotka. Nie, by porozmawiać. Nie mamy już nic, co moglibyśmy jej przekazać. Poza tobą, ale tego nie zrobię. Pozostaje zatem Tadeusz i Marionetka.
– Co mam zrobić?
– Byłbyś w stanie namierzyć Xan Guldur? Spróbujemy im złożyć wizytę.
Chwila ciszy.
– Marionetka niedawno się pokazała… Myślę, że zostawiła po sobie silny ślad… Tak myślę. Ale to może trochę potrwać.
– Ile?
– Gdybym miał dostęp do wieży, to kilkanaście minut. Ale jesteśmy połączeni. Musiałbyś aktywować wieżę manualnie. A to zwróci na nas niepotrzebną uwagę. Myślę, że, gdybym zaczął teraz, skończyłbym gdzieś w okolicach twojej walki o trzecie miejsce.
Chwila ciszy. Chłopak znów wypuścił powietrze, a potem przetarł ręką oczy. Spojrzał w sufit.
– Seriz?
– Co mam ci odpowiedzieć? Walić turniej. Ta sprawa jest ciekawsza – odparł beznamiętnie.
– Czyli nie…? – program próbował się upewnić.
– Taka okazja może się nie powtórzyć, Tes. Nie mam w zasadzie o co teraz walczyć. Więc powinniśmy chociaż spróbować rozwiązać tą tajemnicę.
– A jeśli nie ma żadnej tajemnicy? Jeśli po prostu tak się złożyło, że z jednym wydarzeniem są związani różni ludzie? Patrzysz na to ze swojej perspektywy, ale pomyśl ogólnie. Jest wiele osób, które szukają Xany. Całe kulty. Poza tym pomyśl o klubie. Reprezentujesz ich. Co pomyśli twój wujek?
Chwila ciszy.
– Seriz?
– Córka Williama Dunbara, posiadacz fortecy Xany i syn człowieka, który jakimś cudem posiadł część kodu Xany – tu wskazał na siebie. – To wydaje ci się przypadkiem?
 Ktoś cię zmuszał do dołączenia do turnieju? – program spróbował zażartować.
– Nie. Ale wydaje mi się, że coś, albo ktoś nas tutaj ciągnie. Może nie Xana. Może człowiek. Może inny program. Może… Kaaartaagina? – wolno zapytał sam siebie.
– Nie mamy żadnych wskazówek, że może to mieć związek z Kartaginą.
– W ogóle niewiele o niej wiemy. To może coś znaczyć.
– Czyli mam szukać o…
– Nie. Szukaj Xan Guldur. Cokolwiek się dzieje, muszę porozmawiać z Marionetką i Tadeuszem. Ewentualnie potem spróbuję pomówić z innymi uczestnikami. Może z Aiyaną? Wydziobała mi oczy, więc może nie chcieć ze mną rozmawiać, ale walczy tu już drugi raz. Jeśli się nie zorientuje, może zostać cennym źródłem informacji. Przynajmniej o ludziach.

Seriz wstał z krzesła.
– Idziemy do hangaru. Jak namierzysz Xan Guldur, idziemy natychmiast. Przy okazji, skonfiguruj wyposażenie.
– Aktywować wszystko?
– Ta. Nie wiemy, jak zostaniemy przyjęci. To w końcu włamanie.

***

“Walka o trzecie miejsce w tegorocznym Turnieju Aren została zawieszona.
Mówi się, że ani Jean-Paul Cremufca, ani Seriz Cortez nie zjawili się w wyznaczonym czasie na Arenie”

“Nie jest znane miejsce pobytu obu uczestników”

***

Seriz wylądował na gładkiej podłodze jednego z bocznych korytarzyków Xan Guldur. Przywitała go ciemność i ledwo widoczna, czerwona poświata.
Coś ruszyło się na drugim końcu korytarza. Szło w stronę młodzieńca.
– Różan! Musimy pogadać! – krzyknął w przestrzeń, jednocześnie przygotowując się do walki.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments