– Długo się wahałam czy przyjąć tą propozycję. Dostałam znowu szansę by stanąć tam do walki. Lepsza już taka pokazówka niż nic, ale mogłam najpierw zobaczyć kogo mi dobrali. Czasem się zastanawiam, czemu ja zawsze mam pod górkę, ale no cóż czasu już nie zmienię. Mam nadzieję, że ten trening się przyda. – Rozmyślała sobie Nadia siedząc se w zamyśleniu i ukrywając na szczycie drzewa w Dżungli tak by widać było Jerzego pojedynkującego się z czymś co przypomina ją.
– Ciekawe czemu się jeszcze nie zorientował? Czyżby kopia była na tyle dobra, że nie odróżnia mnie od cienistego klona?
– Jesteś tego taka pewna, sze nie kłyjesz tyłów? – Usłyszała nagle zza pleców po czym poczuła ukłucie i wyleciała w przód niczym szmaciana lalka wpadając w pień pobliskiego drzewa podobnie Jerzy tylko, że w przeciwną stronę.
– Przynajmniej mam pewność, że tarcza naprawiona. – Odparła otrzepując się już na ziemi. – Żyjesz tam chłopie?
– Szyje, Szyje!
– A co szaliczek czy sweterek?
– Dobła to jedno ci wyszło, mimo, sze to się łobi na dłutach a nie szyje. – Odparł Polak śmiejąc się przy tym.
– A kto by się przejmował takimi pierdołami?
– Eee… ja?
– Skoro tak to się przejmij tym! – Rzuciła wyprowadzając atak z zaskoczenia.
– Co tak nagle zaczynasz to brać na poważnie? – Odparł spokojnie unikając ostrza miecza, zauważając dopiero w ostatniej chwili, że przywołała w drugiej ręce pistolet i obrywając kulkę.
– Co to za tanie sztuczki?
– Po prostu używam większego potencjału swoich zdolności niż podczas naszego pojedynku w Kartaginie.
– Zatem miałaś więcej asów w łękawie niż pokazałaś?
– Yup! W sam raz byś mógł potrenować z kimś kto też ma przy sobie niemały arsenał przed walką z Jeanem.
– A w czym ja ci przypominam Małionetkę?
– W niczym. Po prostu chciałam potrenować z kimś dobrym i pokazać, że wygrałeś tylko dlatego, że się ten program walnął.
– Widzę pewna siebie jesteś. To jak dalej gadamy czy kontynuujemy? – Spytał dobierając katanę. – A tak ogólnie z ciekawości. Jaki płocent swoich moszliwości pokazałaś podczas tułnieju?
– Pytasz o umiejętności walki bronią czy o moje zdolności?
– Dwójkę płoszę.
– To było ledwie pięć procent potencjału moich możliwości. Sama jeszcze nie poznałam pełni tych mocy, ale wiem jedno.
– Co takiego?
– Jeśli zbytnio się poddam negatywnym emocjom. Mogę stracić nawet nad nimi kontrolę. – Odparła przypuszczając szarżę z włócznią.
Jakiś czas później dzień walki pokazowej
No dobra. Czas pokazać im show, którego na długo nie zapomną. Taka była jej myśl gdy się zwirtualizowała na jednej z platform Dżungli koło jej przeciwnika, Marionetki o kasztanowych oczach i brązowych włosach, ubranej w krótką, czerwoną sukienkę oraz skórzaną kamizelkę, bezpalcówki i buty pod kolor włosów. Niewiele myśląc czy mówiąc przywołała swoje czarne miecze i rzuciła się na wroga, który próbował ją złapać jedną z linek za nogę. Gdy to nie poskutkowało i zbliżyła się na tyle blisko by ją zranić została zablokowana jednym z ostrzy po czym podcięto jej nogi i odkopnięto tak mocno, że wypadł jej jeden z mieczy.
– Mocny ten kopniak. Zrobiłaś to celowo?
– Skoro mam okazję by się pobawić twoją bronią to czemu by nie? Zwłaszcza bronią kogoś takiego jak ty. – Odparła dobywając czarnego Claymore’a.
– Jak ja? Czyżby miała na myśli moje zdolności? Trochę nie rozumiem o co ci chodzi, ale to nieistotne. Istotne jest natomiast jak dobrze tym umiesz walczyć. – Rzuciła zamieniając miecz na włócznie.
– Zapomniałaś o jednym. Ja lubię walczyć. – Powiedziała szykując się do ataku. – Na razie wszystko idzie zgodnie z planem tylko poczekać i wykonać jeden manewr. – Pomyślała broniąc się przed kolejnymi atakami linką próbującymi wyrwać jej włócznie z rąk. – Miecz ci nie wystarcza, że chcesz jeszcze włócznie? Czy może próbujesz mnie zdenerwować?
– A może oba naraz? – Odparła atakując od prawej.
– Musisz się bardziej postarać. – Powiedziała blondynka zmieniając się w dym unikając ostrza własnej broni. Mari po odzyskaniu równowagi od razu przyszykowała się do ataku z zaskoczenia. Po chwili usłyszała coś za nią i gdy się obróciła widziała lecąca w jej stronę włócznię wspartą odrzutem działa. Oczywiście zdołała uniknąć, ale w tym czasie Nadia wystrzeliła w nią kulę zrobioną z cienia, która ją odrzuciła do krawędzi platformy.
– Co jest postanowiłaś się zdrzemnąć? – Spytała dziewczyna pojawiając się koło włóczni.
– Ciekawe niby jej ataki wyglądają poniekąd chaotycznie i wymyślane na szybko, ale ona ma jakiś dawno obmyślony plan i muszę się go domyśleć zanim go wcieli w życie.
– Na twoim miejscu nie zajmowałabym się myśleniem, a unikami. – Rzuciła Nadia wskazując na niebo, z którego zaczęły spadać pioruny. Mari szybko stanęła na nogi co ją jednak nie uchroniło przed trafieniem dwóch z dziesięciu gromów odbierając jej 20 pkt życia i lekko ją ogłuszając. Blondynka wykorzystała to i włócznią zepchnęła kukiełkę z platformy po czym skoczyła za nią wpadając pod drodze w korony drzew. Po chwili wylądowała na platformie przy korzeniach drzew, ale wokół nie było ani śladu jej przeciwnika. Lekko zdumiona rozglądała się, lecz po Marionetce nie zostało ani śladu, a dodatkowo zaczął się proces zaciemniania. Nagle poczuła, że coś złapało ją za nogę i pociągnięta w ten sposób ledwie zdołała na czas zmienić się w dym by uniknąć szeregu ostrzy chcące wbić się w jej brzuch. Nie pozostając dłużna scaliła się za plecami kukły posyłając jej przeciążony pocisk i odrzucając tak, że się przeturlała po platformie trafiając na pień drzewa. Marionetka po tym jak się podniosła zauważyła, że dziewczyna zniknęła a koło niej dalej jest miecz, który jej zabrała. Gdy sprawdziła ile punktów życia zostało jej i Nadii wyszło 20vs80.
– Coraz bardziej się przekonuje, że te dane, które zebrałam o niej są prawdziwe. Pytanie tylko czemu nie…
– Czemu nie użyje pełni ich potencjału? – Usłyszała Mari i tuż przed nią się pojawiła jak znikąd Nadia. – Wtedy by było za prosto. Gdzie w tym zabawa?
– Czekaj, ale jak…
– Czytam ci w myślach? Domyśl się i widzę, że w Xan Gundul dużo danych uzbierano o takich jak ja.
– A mogłam tych danych nie uważać za absurd.
– Mogłaś. I to się zaraz odbije na tobie czkawką, bo jak widzisz zaraz nic już nie będziesz widzieć. W przeciwieństwie do mnie. – Rzuciła blondynka zamieniając się w dym. Mari natychmiast złapała za czarnego Claymora i starała się uciec między tak dużą ilość drzew jak to możliwe, ale ciągle wydawało jej się, że zatacza kółka w tym czasie usłyszała coś z koron drzew. Spoglądając w górę zauważyła żółte błyski i z nieba zaczęła atakować ją Nadia robiąc raz za razem atak, odskok, powrót na drzewo i tak w kółko, aż w pewnym momencie Nadia zamiast odskoczyć i udać się na drzewo to wylądowała na dalszej części platformy i z wyciągniętym mieczem powoli szła w kierunku Marionetki nie mającej jak uciec widząc, że dziewczyna swoimi atakami spychała ją na krawędź platformy odbierając jej szansę na ucieczkę. Mari próbowała jeszcze się obronić próbując złapać blondynkę sznurkami, ale one praktycznie przez nią przenikały. Ostatecznie próbując ją chlasnąć mieczem zauważyła, że nagle zniknął jej z ręki natomiast dziewczyna sama stanęła na tyle blisko by móc ją przebić mieczem co też uczyniła robiąc przy tym psychopatyczny uśmiech (maskę przysłaniającą jej zwykle usta trzymała w drugiej ręce).
W tym samym czasie, gdzieś w sieci
Powiem ci tak Nadio, to było jednocześnie niezwykłe i pszełaszające. Pomyślał Jerzy oglądając powtórkę z pokazówki gdzie w przeciwieństwie do tego co widziała Mari, on widział, blondynkę opartą o pień drzewa i wymachującą sobie wskazującym palcem oraz kukiełkę, która wykonywała dziwne ruchy na środku platformy myśląc, że jest atakowana, aż w końcu sama siebie zabiła trzymanym Claymorem. Mówiłaś podczas tłeningu, sze twoje cieniste kule potłafią wywoływać halucynację i mamić zmysły osób nią tłafionych ołaz manipulować swoimi błońmi, według twojej woli. Nie sądziłem jednak, sze to będzie to tak idealne, sze ta Małionetka nie odłusznia jusz pławdy i własnych łuchów od fikcji. Dodał Polak wyłączając projektor.