Dzisiejsze wideo chciałabym zacząć nieco inaczej niż zwykle. Jednym prostym zdaniem.
Czas na Minit przyjdzie później, teraz walczy Lucy.
Subprogram receptorów wzrokowych awatara Lucy załadował się ułamek sekundy po wyrenderowaniu jego tekstury, kiedy obie zawodniczki już spadały pod wpływem cyfrowej grawitacji. Jednak nim wylądowały, Mazur zdołała zyskać pełny ogląd pola bitwy.
Tym razem Areną była średniej wielkości platforma Sektora Górskiego. Pewnym odstępstwem od normy były rozrzucone tu i ówdzie malutkie kominy przypominające gejzery. Najbliższa kolejna lewitująca skalna formacja była oddalona o kilkanaście metrów. Dało się do niej przejść po zwisających pod latającymi górami kablach prowadzących do skrytej gdzieś daleko wieży.
Nie, żeby Lucy zamierzała pozwolić swojej przeciwniczce uciec z tej platformy.
Mazur dobyła włóczni i miecza, Storm kija. Obie stały przygotowane do walki, ale żadna nie zamierzała zrobić ruchu pierwsza. A przynajmniej nie osobiście.
Gdy usłyszała za sobą stąpnięcie, Łucja natychmiast się obróciła i wyrzuciła włócznię w prawej ręce do przodu w kontrataku, ale niedźwiedź, którego Aiyana myślą zmaterializowała tuż za przeciwniczką, jednym machnięciem łapy wyrzucił drzewce daleko w powietrze. Bestia rzuciła się z rozwartym szeroko pyskiem na swą ofiarę. Lucy próbowała przejechać chowańcowi ostrzem po oczach i oślepić go, ale stworzenie okazało się wyjątkowo sprytne i szybkie. W następnej chwili Wskazówka Godzinowa leżała upuszczona na ziemi, a potężne zwierzę zamknęło komplet wielkich zębisk na metalowej ręce dziewczyny i swoim ciężarem próbowało ją przewrócić.
– Najwyższe Obroty!
Kółka wrotek rozkręciły się jak opętane, skutecznie przeciwstawiając się brutalnej sile niedźwiedzia. Podobnie trybiki w uwięzionej, mechanicznej kończynie – te zdołały nadać wirtualnemu nadgarstkowi tyle mocy, że gdy dziewczyna sięgnęła do gardła chowańca i szarpnęła, po sektorze poniósł się krótki dźwięk skręcanego karku.
Bestia rozpadła się w cyfrowy proch, odsłaniając pędzący koniec kija. Aiyana w czasie krótkiego starcia podbiegła niezauważona do swojej przeciwniczki i zamachnęła się w jej skroń. Uderzenie było tak silne, że Lucy aż się obróciła. Korzystając z nabytego w ten bolesny sposób impetu Minit wykonała pełny obrót na jednej nodze, a drugą wystawiła tak, by wibrujące resztkami Najwyższych Obrotów kółka wrotki zadziałały jak ostrze.
Aiyana przytomnie odskoczyła i znów zaatakowała – tym razem pchnięciem. Pozbawiona własnych broni Lucy przyjęła uderzenie na przegub stalowej ręki i chwyciła koniec kija obiema dłońmi. Na to Indianka gwałtownie zaparła się nogami i obróciła kij równolegle do płaszczyzny podłoża. Pozbawiona podobnej możliwości przez wrotki Mazur zaczęła poruszać się po okręgu wokół Aiyany. Nim zdołała zareagować, na obwodzie znikąd zmaterializował się jastrząb, czekający by wbić się dziobem i pazurami w odsłoniętą, zbliżającą się ku niemu ofiarę.
Lucy natychmiast puściła kij z rozpędem odjeżdżając w tył i wymykając się szponom drugiego chowańca. Poruszała się dość szybko, co kupiło jej kilka sekund niezbędnych na zebranie leżących na ziemi włóczni i miecza i ustawienie się w pozycji obronnej.
Aiyana też cofnęła się kilka kroków, niemal do krawędzi platformy. Jastrzębiowi kazała się wzbić w górę i krążyć nad Areną.
Obie czekałyśmy.
Ale nie musiałyśmy czekać długo. W końcu przyszedł czas na utrudnienie, jakie przygotowali organizatorzy – i przyszedł czas, by zamiast Lucy na Arenie stanęła Minit.
Z rozsianych po platformie gejzerów wystrzeliły słupy pary. Powietrze wokół zawodniczek z sekundy na sekundę gęstniało coraz bardziej, wypełniane szarą mgłą.
– Minit.
Fala błękitnego światła opuściła zegarek na szyi Łucji i przebiła się z mdłym blaskiem przez mgłę, zamykając Arenę w czasoprzestrzennej bańce.
Wielu z was pisało do mnie w komentarzach, że Aiyana Storm będzie trudnym przeciwnikiem. Jej moc jest idealna do walki ze mną – gdy tylko aktywuję Minita, ona zmieni się w sokoła i odleci poza mój zasięg, a po minucie wróci i mnie wykończy. Prawda, niezły plan. Dlatego nie aktywowałam mojej mocy na początku starcia, jak zwykle. Ale to przecież nie oznacza, że nie użyję jej w ogóle. W końcu jesteście tutaj, by oglądać Minit w akcji!
W momencie aktywacji Minita Lucy mimo pogarszającej się z każdą chwilą widoczności dostrzegła na twarzy przeciwniczki wykwitający triumfalny uśmiech, i jakby odcień ulgi, które natychmiast zostały zastąpione przez niewyrażający emocji sokoli dziób.
Łucja wygięła się do tyłu i bez zastanowienia cisnęła włócznię z siłą, o którą trudno było podejrzewać tak drobną dziewczynę. Broń jak oszczep błyskawicznie pokonała drogę dzielącą obie dziewczyny.
1, 2, 3…
… i śmignęła tuż pod skrzydłem wirującej w powietrzu sokolicy.
Minit!
Broń Łucji poszybowała odrobinę wyżej, ale Aiyana nawet nie wiedząc o poprzednim rzucie zaadaptowała się do poprawki, ponownie o włos omijając morderczy grot.
4, 5, minit!
Pudło.
6, 7, minit!
Minit minit minit minit minit minit minit…
I wtedy, za dwunastym razem, Wskazówka Minutowa przebiła ptasie skrzydło, zmuszając Aiyanę do przemiany z powrotem w człowieka. Włócznia poszybowała jeszcze kolejny metr, za krawędź platformy i w ledwo widocznej już przez mgłę eksplozji światła zniknęła w Cyfrowym Morzu.
Idealnie byłoby zabić ją już teraz, jako sokoła, ale tak też jest świetnie. No bo gdzie by była zabawa w takim zwycięstwie?
28, 29…
Łucja ruszyła najszybciej jak potrafiła w stronę znikającej w mgle Indianki, porzucając wszelkie środki ostrożności. Nie miała szans zablokować nadchodzącego od tyłu ugryzienia wściekłego kuguara.
Minit.
Tym razem Lucy znów trafiła, powtarzając co do milimetra ruch sprzed chwili. W świecie rzeczywistym byłoby to nie do osiągnięcia.
Tutaj, w wirtualu, odrobina ćwiczeń cyfrowej pamięci mięśniowej zapewnia perfekcyjną, precyzyjną powtarzalność!
Po pierwszym trafieniu Mazur miała pewność, że będzie w stanie je powtórzyć tyle razy, ile będzie trzeba. Dopóki nie skończy się czas.
Dziewczyna ruszyła do przodu, a gdy przyszedł czas na spodziewany atak, w półobrocie cięła mieczem w zaskoczone zwierzę. W odpowiedzi wiedziona zabójczo skutecznymi instynktami bestia odwinęła się i skoczyła do przodu, przyszpilając wojowniczkę do ziemi.
32, 33, minit.
Dziewczyna ruszyła do przodu, a gdy przyszedł czas na spodziewany atak, w półobrocie cięła mieczem w zaskoczone zwierzę. W odpowiedzi wiedziona zabójczo skutecznymi instynktami bestia odwinęła się, lecz nim zdołała skoczyć do przodu, ostrze cofnęło się i wbiło w czaszkę chowańca. Kuguar nie zdewirtualizował się, ale padł ogłuszony. Przy tym swoim ciężarem zdołał jeszcze wyrwać Wskazówkę Godzinową z dłoni Lucy.
Nie mam czasu się po nią zatrzymywać. Zresztą i tak jest mi niepotrzebna. Czas na niespodziankę.
Łucja dokończyła obrót i dalej pruła przez mgłę tak gęstą, że straciła z oczu Indiankę, aż dotarła do krawędzi platformy.
38, 39…
Gdy wypadła rozpędzona z szarej chmury, zorientowała się, że Aiyana w tym czasie nie stała w miejscu, ale spróbowała obejść dziewczynę wzdłuż skraju sektora, by zaskoczyć przeciwniczkę korzystając z ograniczonej widoczności. Teraz jednak Łucja wiedziała dokładnie, w którą stronę ruszyła, i jak ma się poruszać we mgle, by ją ominąć.
Lub na nią trafić.
40, minit.
Łucja Mazur spokojna i pewna siebie przebiła włócznią skrzydło Aiyany.
41, 42…
Ruszyła do przodu i dwoma precyzyjnymi ruchami powaliła po raz kolejny trzeciego chowańca.
45, 46…
Po tym znów została pozbawiona obu swoich broni. Jechała jednak dalej, rozpędzona, prosto na schowaną w mgle Storm. Wypadła na nią skulona na wrotkach, tak, że choć Indianka znów zamachnęła się z godnym podziwu refleksem, Lucy nie wytraciła impetu. Zamiast tego zakleszczyła w stalowej dłoni przedramię Aiyany i raz jeszcze krzyknęła:
– Najwyższe Obroty.
Supermoc oczywiście nie zdążyła się załadować, minęło za mało czasu. To znaczy, nie zdążyła się załadować w pełni, ma się rozumieć.
Kółka wrotek, wciąż ciepłe od ostatniej aktywacji, wykrzesały z siebie tylko odrobinę dodatkowego ciągu. Tak naprawdę nie było to potrzebne. Aiyana nawet bez niego nie zdołałaby wytracić pędu, jaki nadała jej przeciwniczka.
48…
Obie dziewczyny pchane siłą rozpędu wypadły poza krawędź platformy, daleko od kabli czy jakichkolwiek formacji mogących powstrzymać upadek.
49…
Gdy tylko Aiyana pokonała panikę i zaskoczenie, zmieniła się sokoła wyślizgując przy tym z uścisku Lucy. Z rannym skrzydłem mogła jednak tylko spowolnić upadek, tak by to przeciwniczka pierwsza zniknęła w Morzu.
I wtedy Łucja sięgnęła do zegarka i zatrzymała go.
50… Stop.
Fala błękitnej energii napłynęła zewsząd otulając Minit i odbierając od niej pożyczony czas. Gdy spokojne wody Cyfrowego Morza chwytały w swe niszczące objęcia rannego sokoła, Aiyana patrzyła z niedowierzaniem, jak na ustach jej przeciwniczki niemal zamrożonej w czasie i w powietrzu nieskończenie wolno wykwita uśmiech zwycięzcy.
Tego się nie spodziewaliście, co?
Dziękuję wszystkim patronom, a w szczególności Czarnemu_Charliemu za ten fantastyczny pomysł na wykorzystanie największej wady Minita, zamrożenia w czasie, jako nowego Ultimate Move, SlowMo Landing! Dzięki za oglądanie, wiecie, gdzie znaleźć wszystkie linki i co macie zrobić! Następna relacja – z półfinału! Trzymajcie się, kochani!
Gdy film się skończył, Aiyana przewinęła w tył o kilka sekund.
– Ja…
I jeszcze raz.
– Ja…
I jeszcze.
– Ja – pie – @!# – &* !!! SOULE!!!
Subscribe
Login
0 komentarzy