Daniel patrzył na jedzącą przed nim kobietę. Na jej błękitne oczy, twarz usianą drobnymi pieprzykami. Pomalowane ciepłym odcieniem usta; mały, zadarty nosek. Wyglądało to na randkę. Czuł się, jakby był na randce. Chciałby być na randce.
Cassandra Ann, z którą niestety nie miał mierzyć w arenach charytatywnych, skończyła właśnie swój posiłek. Uśmiechnęła się i popiła winem.
“Jest dla mnie za stara” pomyślał smutno Daniel, choć jeszcze parę godzin temu przysiągłby, że nie interesują go starsze kobiety. Ba! Przysiągłby, że w ogóle żadne go nie interesują!
Kobieta wyciągnęła z torby notes i długopis – prawdziwy powód ich spotkania. Daniel czuł się z tym niezręcznie, ale obiecała, że nie będzie pytać o przeszłość.
“Ciekawe, czy mogę w ogóle na cokolwiek odpowiedzieć.”
Co prawda wywiad miał zostać opublikowany już po zakończeniu turnieju (Daniel nie był jedyną ofiarą Cassandry; z pozostałych chyba tylko Nilo, z tego co wiedział, jeszcze się na nią nie nadział), lecz i tak martwił się, jak zareagują na to rodzice. W końcu mówił im, że skończył z wirtualnym światem. Nie, żeby mieli cokolwiek do gadania…
– Zaczynamy? – zapytała Cassandra, uśmiechając się ciepło.
***
“Zaczynamy” pomyślał Daniel, gdy tylko wylądował naprzeciw Charlesa.
Wiedział, że trudno będzie cokolwiek zrobić. Poczuł się zbyt pewnie, wyzywając go. Charles mógł z łatwością pozbawić go broni. Przeciąłby bezpośredni atak.. Uniknąłby ataku z zaskoczenia. Jedynym rozwiązaniem byłoby chyba wytrącenie mu broni, najlepiej do cyfrowego morza i, a co mu tam, pojedynek na miecze. Drugą, ewentualną opcją było wepchnięcie do cyfrówki całego Charlesa.
Daniel natychmiast zmienił się w superdym i pognał w głąb sektora. To była jedyna opcja, żeby jakoś walczyć z Charlesem. Na lodowcu co prawda trudno było znaleźć fajną lokację, by się schować, ale musiał jakoś sobie poradzić.
“Czy wszystko tnący nóż może przeciąć wszystko tnący nóż? Potną się oba, czy żaden?” przypomniał mu się jeden z paradoksów wirtualnego świata. Nikt nigdy nie podał jasnej odpowiedzi. Charles ze swoją bronią był jedyny w swoim rodzaju.
Daniel znalazł dobre miejsce, by wyrzucić swój głośniczek i się ukryć. Niewielka, lodowa grota w wysokiej ścianie i kilka wysokich filarów, tuż na skraju płyt sektora. Dziura między nimi nie była duża, ale wystarczyła, by przeleciał przez nią nieuważny wojownik.
Charles przybył dosłownie po chwili. Musiał pamiętać generalny kierunek. Dobrze poznał też, że miejsce, w którym się znalazł, jest idealne na zasadzkę. Zwolnił, rozejrzał się.
– Niewiele o tobie wiadomo. Człowiek zagadka. Wziąłeś się znikąd, ale walczysz całkiem przyzwoicie – zaczął Charles.
Daniel uśmiechnął się pod nosem.
– Za to o tobie wiadomo wszystko. Można z ciebie czytać, jak z otwartej księgi – odparł.
– Zatem pewnie wiesz, że zawsze wygrywam.
– Ze mną jeszcze nie wygrałeś- uznał, przygotowując się do ataku.
Charles czekał. Domyślał się, że Daniel odłożył gdzieś głośnik, więc jedynie kątem oka obserwował to miejsce, spodziewając się ataku z innej strony.
– Niespodzianka! – krzyknął Daniel, a Charles gwałtownie odwrócił się w stronę dźwięku.
W tym momencie miecz przebił jego rękę. 30 punktów.
Daniel natychmiast odskoczył, uśmiechając się od ucha do ucha, choć w jego wirtualnej postaci nie dało się tego zobaczyć.
– Nie spodziewałeś się tego? – prychnął. Cóż sam też nie spodziewał się, że użyje głośnika w ten sposób- rozmawiając początkowo z tego przy jego ciele, a dopiero później wykorzystując drugi.
Zaraz potem zmienił się w superdym, ewakuując się od wściekłego Charlesa. Powinien wykonać jeszcze jeden atak, korzystając z zaskoczenia, a nie gadać, ale zbyt bał się bezpośredniego kontaktu z nożem Charlesa. Normalnie stanąłby do walki z nim w pełnej zbroi i z innym zestawem broni i umiejętności. Ale gdyby Charles mógł wykorzystać swój pełen potencjał, pewnie ich walka byłaby równa.
Daniel zatrzymał się kilkanaście metrów od Charlesa i zaczekał na jego atak. Byli daleko od krawędzi płyty, jednak Charles dobrze przypuścił, że Daniel widzi swoje zwycięstwo w ewentualnym utopieniu go. Nie rozpędził się zbytnio, atakując.
Daniel także ruszył na niego. Liczył na to, że długość jego miecza wystarczy, by zadać przeciwnikowi jeszcze trochę obrażeń. W bezpośredniej walce nie miał szans na użycie superdymu, nawet więcej- nie powinien go używać, będąc w zasięgu noża Charlesa, bo mogło to go od razu zdewirtualizować.
Dotarł do niego i momentalnie wykorzystał to, że znajdują się na lodzie, dając sobie upaść, by nie dosięgnął go nóż. Od spodu i cały czas się poruszając, nie miał wielkiej szansy na cios, ale przejechanie mieczami po obu nogach przeciwnika zaowocowało 20 punktami.
Zagwizdał “Malutko”.
Zmienił się w superdym, by doprowadzić się do pionu. Dokładnie w momencie, gdy odzyskał swoją postać, w sektorze rozległo się dźwiękowe powiadomienie o przeszkadzajce. Jakby tysiące małych, lodowych dzwoneczków.
Daniel, zwracając uwagę na dźwięk, na moment zapomniał o przeciwniku. Charles biegł na niego, był już całkiem blisko. Daniel wykonał unik, jednak nóż i tak przeciął jego rękę, dewirtualizując ją. -60 punktów.
Daniel nie zwrócił na to większej uwagi. Drugą ręką zaatakował Charlesa, zanim ten zdążył zadać kolejny cios. Następnie od razu zmienił się w superdym, by oddalić się, nawet nie patrząc na marne 5 punktów, które zabrał przeciwnikowi.
Lecąc w stronę niższej partii sektora, powoli zalewanej przez morze, Daniel zorientował się, że nie przemyślał jednej, ważnej rzeczy. Charles pędził za nim skradzionym superdymem, równie obojętny na wodę, jak Daniel.
“Dobrze, że przynajmniej nie użył tego wcześniej” prychnął chłopak. Był tak tym wszystkim zestresowany, że zapomniał o mocy Charlesa. “Głupi!”
Wylądował na wysokiej ścianie, czekając na przeciwnika. Charles zaraz go dogonił i zmienił formę, by zadać cios. Daniel nie zamierzał tracić drugiego miecza, sam więc zmienił się w dym i podleciał do góry. Teraz to on zmienił się w człowieka i zaatakował, jednak zaraz musiał się wycofać, widząc nóż celujący w jego broń.
Charles także zmienił się w dym i podleciał do niego. Odmienił się w locie, starając się przeciąć tą postać Daniela, jednak ten także wrócił do ludzkiej postaci, korzystając z tego, że będąc w niej, szybciej spadał. Ponownie zmienił się tuż nad powierzchnią lodu; tak samo Charles.
Przez dłuższą chwilę wznosili się tak i opadali, korzystając z tej samej mocy i nie mogąc zadać sobie żadnego ciosu. Charles był w doskonałym humorze. Albo coś planował, albo podobała mu się walka.
Daniel nie chciał się dowiadywać, jak jest.
W kolejnym ataku postanowił zaryzykować.
Przemienił się, jak kilka ostatnich razy, unosząc się nad Charlesem. Tym razem jednak nie zrezygnował na widok jego ostrza. Przekręcił się w powietrzu i z całej siły, jaką był w stanie z siebie wydobyć, kopnął rękę, w której tamten trzymał ostrze. Przecięło jego nogę- co uświadomił sobie z przerażeniem, słysząc, że pozostało mu 10 punktów życia; ale jednocześnie wypadło Charlesowi z ręki.
Natychmiast obaj zmienili się w dym i zaczęli gonić je – Charles by je złapać, Daniel, by mu na to nie pozwolić.
Charles zmienił się tuż nad wodą, chcąc złapać ostrze, Daniel z góry przebił go, za moment lądując na nim z pluskiem.
Charles z krzykiem zaczął się dewirtualizować, a Daniel poczuł obrażenia zadane przez cyfrową wodę zaraz po nim.
Mimo to wynik był jasny – Daniel zwyciężył.
***
– Zawsze przesiadujesz z przeciwnikami w barach, mam rację? – zaśmiał się Daniel, przynosząc do stołu dwa duże kufle piwa.
– Raczej nie w realnym świecie- odparł Charles, biorąc jedno do ręki. – Jestem szczerze zaskoczony zaproszeniem. Wydawało mi się, że swoją postacią ukrywasz, jak wyglądasz.
– Ukrywam, ale nie w tą stronę, w którą ci się zdaje – uznał, siadając. – Moja rodzina nie wie, że biorę udział. Po samym nazwisku nie skojarzą. Uznają, że przecież ich Daniel nie brałby udziału w turnieju charytatywnym.
– Słyszałem, że dostałeś coś z jednego?
– Ta, ale wolałbym o tym nie opowiadać. Głupia sprawa, można to było inaczej rozwiązać. Bez całego szumu, durnego zdjęcia w wiadomościach.
Charles roześmiał się.
– Rzucili twoje zdjęcie w obieg?
– Rodzice uznali, że to świetny pomysł. W końcu byłem takim słodkim dzieckiem…