[Walka 6-1] Sebastian Krzaczasty vs Cassandra Ann Benoir

– Uch… to ten… – odezwał się damski, wyraźnie zakłopotany głos z telewizyjnego  głośnika – kocham cię xVx_H1r0_xVx_KILLME-kun!

W poddaszu małej, drewnianej, wirtualnej restauracji znajdował się brązowo włosy kucharz. Siedział na stołku zmuszony przez swojego kumpla do gapienia się na grę typu visual novel, polegającej na zdobywaniu swojej jednej i prawdziwej „miłości”. Absolutnie znudzony zrobił krzywy grymas twarzy by taką oto mimiką, wskazując na monitor pytać się niemo swojego znajomego kelnera „Po co ja tu w ogóle siedzę?”.

Jakby go świetnie rozumiejąc kolega odpowiedział:

– Bo każdy chciałby chociaż raz w swoim życiu usłyszeć od drugiej osoby te dwa słowa! Ko-cham cię! No nie mów że to cię nie rusza.

Sebastian patrzył na niego z niemrawą miną. Rozejrzał się wokoło, gdzieś pod biurkiem leżał pilot od telewizora (a raczej wirtualnego ekranu), szybko przełączył kanał na „Program rozrywkowy”. Wtem na wizjerze pojawił się pewien pan w garniturze:

– … ale szanowny Panie Ministrze! Osobiście jak najbardziej uważam, że Unia Europejska powinna zostać z… – tutaj głośnik cyfrowego urządzenia zamilkł w mgnieniu oka. Sebastian w ogóle nie znając się na polityce uznał że lepiej czas spędzi przy pracy więc wstał i tak po prostu wyszedł. Kolega odpauzowując grę rzucił sobie tylko pod nosem „Wyrobi się jeszcze chłopak” po czym wrócił do swojej gry.

Schodząc ze schodów poczuł zapach gotowanego i smażonego jedzenia. Na dole pracowała jeszcze dwójka kucharzy, jeden z nich rzucił do Sebastiana:

– Leczo dla stolika numer dziewięć!

Krzaczasty z miejsca chwycił za talerz i wychodząc z kuchni pomknął między stolikami. Na krześle siedziała mała, dwunastoletnia dziewczynka. Gdy tylko zobaczyła zbliżającego się do niego uczestnika aren zbladła niemożliwie natychmiastowo chowając się pod stół. Kucharz podniósł jedną brew zastanawiając się o co chodzi. Odpowiedź przyszła z stolika obok, od 32- letniej reporterki:

– I jak się czuje nasz niemy acz wulgarny dzikus Aren? Miałeś być kucharzem, bohaterem ratującym dobre uśmiechy a stałeś się krzykaczem co przekleństwami zmasakrował przeciwniczkę. Jak się z tym czujesz? – Zapytała z wyraźnym przekąsem.

Sebastian sam się nad tym zastanawiał, bo od czasu ostatniego pojedynku co chwila latała mu w głowie ta myśl. Dlaczego się w taki a nie inny sposób zachował? Postawił dziewczynce na stoliku zamawiane leczo i nie próbując wkraczać w jakiekolwiek możliwe dyskusje wrócił z powrotem do kuchni.

– Nie dziw się że ludzie biorą cię za dzikusa Krzaczasty! – rzuciła mu na pożegnanie Cassandra Ann Benoir, przeciwniczka Sebastiana w nadchodzącym pojedynku Aren. – Ale jednak nie musisz chodzić taki naburmuszony!

Kucharz nijak nie odpowiedział. Po prostu udał się do kuchni gdzie zamknął się na kilka ładnych godzin.

Obie postacie spadły na okrągłą arenę w jednym i tym samym momencie. Kucharz uzbrojony w pokrywkę od garnka z chochlą oraz reporterka opierająca się tylko na swoich mocach. Tadeusz wystawił nogę do przodu, celując chochlą w brzuch przeciwniczki, lekko odchylając swoją tarczę na bok. Ta jednak z uśmiechem zawołała:

– Bawimy się w ciu ciu babkę! – Po czym odwróciła się na pięcie szybko dając dyla.

„Kolejny dzień, i znowu to samo!” przeszło przez myśl Sebastianowi. Z miejsca wyszedł ze swojej gardy i pognał za nią w pościg. Ta jednak użyła swojej specjalnej umiejętności: Dalekiej Gwiazdy. Całe jej ciało zalśniło i w oślepiającym, kilku-sekundowym przebłysku teleportowała się dwadzieścia metrów dalej na znajdującym się na wysokości ogromnym sześcianie. Stanęła na nim dumnie i robiąc pokazowy zamach krzyknęła:

– No, Panie kucharzu! Zasmakuj tego! – po czym rzuciła w powietrze niewidzialne ostrze. Cięło ono powietrze i z miejsca uderzyło tarczę. Krzaczasty był za nią bezpieczny, to też od razu zbliżał się kroczek po kroczku. Wypatrywał na lewo i prawo możliwości wspięcia się na owy sześcian, ale wszelki drogi kijowato wyglądały. Tymczasem Cassandra nie marnowała czasu, teleportowała się na platformę trochę z boku i co rusz kąsała naszego fana bigosu. Raz nawet odważyła się przeprowadzić bardziej niebezpieczny manewr: przeteleportowała się wprost pod nos oślepionego blaskiem Sebastiana i używając mocy „Odrzut” wypchnęła go daleko silnym podmuchem powietrza. Ten uderzył w ścianę i utracił z dziesięć punktów życia.

Sebastian szybko przyklęknął i schował się za swoją tarczą. No sytuacja patowa: przeciwniczka wykorzystuje ile się da otoczenie terenu a jej umiejętności nie pozwalają na jakąś walkę bezpośrednią. Czyli będzie w nieskończoność uciekać! Sytuacja troszku zaczęła się poprawiać: doszło do rekonfiguracji Kartaginy. Sebastian szybko wstał biegnąc tak po prawdzie na oślep by nie dać się zmiażdżyć albo wyrzucić w cyfrowe morze. Jak się już uspokoiło, zauważył że nieopodal znajduje się coś na kształtu tunelu za którą widnieje zamknięta sześcienna bryła. Pomknął w jej stronę, rozejrzał się i zdał sobie sprawę że nikogo w środku nie ma. Postanowił tu się schować i poczekać albo na następną konfigurację, albo na przyjście znudzonej już przeciwniczki.

32-letnia, wygadana niesamowicie reporterka również zauważyła sześcienną bryłę ala „jaskinia”. Teleportowała się teraz z miejsca na miejsce, kierując możliwie jak najdalej się da.

– Hah, nawet dobry pomysł! – z miejsca zrozumiała tok rozumowania przeciwnika. – Jedno wejście, jeden tunel, idealne miejsce by się na mnie zasadzić. Ale to w czym mnie nie doceniasz… – na chwilę przerwała wykonując ostatnią swoją Daleką Gwiazdę. Przeniosła się na wysokie wyniesienie, przypominało ono swoim wyglądem pionową kolumnę. Cassandra znowu pokazowo się zamachnęła kończąc – to w sile moich uderzeń!

Sebastian przez ten cały czas krył się w swoim małym schronie. Strasznie trapiła go kwestia tej dziewczynki z restauracji. Zastanawiał się czemu podczas ostatniej arenki zachował się tak a nie inaczej. Po co jego kumpel w ogóle wyciągnął go na tą durną visual novelkę? Czemu aż tak dziwnie się czuje myśląc o tej dziewczynce?

Ach… – Pewna myśl przeszła przez głowę Sebastiana. Praktycznie od zawsze był on warzywem: dokądkolwiek by go nie zabrali, poza delikatnymi ruchami oczu nic a nic nie był w stanie zrobić. Dopiero od momentu w którym kilka lat temu upakowali go do wirtualnego świata odzyskał swoje własne życie. Ale przez ten czas…

– Nigdy nie byłem zły… – powiedział sam do siebie kucharz. Spojrzał na znajdujący się obok niego tunel. Kolega pokazywał mu durną miłosną grę, bo chciał w nim szturchnąć zainteresowanie uczuciowe. A to jak teraz Krzaczasty naprawdę się czuł to była złość. Czemu? Bo gdy miał zanieść dziewczynce talerz z jedzeniem by się uśmiechnęła: ta się przeraziła.

„Co zrobić by ludzie na mój widok się uśmiechnęli…” Zastanowił się Sebastian. Odpowiedź na jego dziwne pytania przyszły nie skąd indziej jak znowuż od reporterki! Głośny huk wyrwał kawałek znajdującej się obok niego ściany. Usłyszał z oddali damski głos:

– Nie ma sensu się ukrywać! Chodź i walcz ze mną, kucharzu!

Moc Cassandy sprawiała że im dalej ta się znajdowała, tym mocniejsze jej ataki były. W tej chwili mogły wyrywać z posad cieńkie ościanowanie otoczenia.

„Ludzie się uśmiechną, jeżeli dam im tego czego chcą!” – A skoro chcą pięknej walki, to fan polskiego bigosu nie miał innego wyboru jak tylko wstać. Podniósł swoją tarczę, i biegiem pognał ku swojej przeciwniczce. Ta nie szczędziła oponenta: rzucała swoimi niewidzialnymi ostrzami na lewo i prawo. Gdybyście oglądali to z perspektywy Sebastiana, przez chwilę mogłoby wam się wydawać że ten znajduje się pod silnym ostrzałem artyleryjskim. Ledwo coś mignęło tuż przy jego lewej stronie, już dziura pojawiała się w ścianie.

Sebastian zamieniał się w parę, robił obłoki, zbliżał się coraz bliżej. Cassandra widząc że już nie ma sensu spamować postanowiła uciekać czym dalej. Skierowała wzrok do najbliższej możliwej platformy, ale dostając się na nią z miejsca dostała chochlą w łeb! Przewróciła się i przypłaciła upadek piętnastoma punktami życia.

– Aałaaaa! – Syknęła po cichutku. – Oh, no muszę ci przyznać że ty to naprawdę masz cela! Ale! – Zobaczywszy rzuconą tym razem tarczę, użyła mocy odrzutu by odesłać ją z powrotem do nadawcy. – Ale ja jestem prawdziwym dystansowcem!

Sebastian uniknął lecącą ku niemu tarczę, ale nie cofnął się po nią. Rozprostował tylko ramiona, jakby wydając z siebie nieme zdanie „Oto jestem”.

– Hmm… – Zastanowiła się Ann Benoir. – Te uciekanie i gonienie faktycznie jest nudne. Ale masz jakieś ciekawsze pomysły poza dzikim finiszem? – droczyła się przy okazji posyłając Krzaczastemu kolejny niewidzialny pocisk. Ten jednak w uniku przyjął pozę gry w papier-kamień-nożyce.

– Nuuudneee! – Przeciągle zawołała reporterka. Ten jednak odpowiedział ostatnimi słowami:

– Samobójstwo przy rekonfiguracji.

– Pojedynek na zmieniającym się podłożu? Dobra, przyjmuję to! – Rzekła z wyraźnym zadowoleniem. Przeszło jej przez myśl że ktoś z kadrujących ich ludzi na pewno cyknie dobre, epickie zdjęcie do tej sceny. Zajęli oboje właściwe pozy i czekali tak dobrych kilka minut. Wtem ziemia się zatrzęsła a podłoga między nimi otworzyła ukazując Cyfrowe Morze.

– Kamień! – rzuciła Cassandra z miejsca teleportując się by ratować się przed upadkiem. Sebastian wyrzucił to samo. Ziemia się podniosła pod jego nogami, ten wykonał salto i spadając dał papier.

– Znowu kamień, do trzech razy sztuka! Raz, dwa… – Ściana z Nienacka zaskoczyła dwójkę graczy. Wypchnęła ich poza pole walki prosto w przepaść.

– Uh… – mruknęła Cassandra. A kij z tym, gramy dalej! – Tym razem pokazała nożyce remisując jeden do jednego. Rzucali tak kolejnymi kamieniami, nożycami, aż w końcu wygrała An Benoir. Zdążyła krzyknąć tylko „Tak jest!” po czym oboje utonęli w Cyfrowym Morzu.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments