Niilo siedział w barze niedaleko areny, do walki pozostały tylko 3 godziny, a metalowiec ciągle oglądał poprzednie walki przeciwnika, by znaleść sobie jakąś taktykę. Wiedział że aby to wygrać musi dać z siebie wszystko. Jego oponent, Jerzy Tasiemski był bardzo dobrym wojownikiem, oraz całkiem obdarowanym przez los w Lyoko. Był też zawodnikiem któremu Fin kibicował jeszcze w poprzedniej edycji aren.
-On mnie zdejmie w pierwszych sekundach walki…- mruknął do siebie Niilo, po czym włączył jeden ze swoich ulubionych kawałków aby się zrelaksować ( https://m.youtube.com/watch?v=Vr3hflUHuog ), jednak jego sielanka nie trwała długo, bo oto do baru wszedł on, Jerzy.
– Czy z każdego człowieka na tej planecie to on musiał się przytelepać przez te drzwi?- powiedział do siebie Finlandczyk – Walić to – mruknął i podszedł do lady przy której zasiadł Polak.
– Jerzy Tasiemski, tak? Niilo Ahonen, będziemy dziś walczyć na arenie. – stwierdził po czym się dosiadł do Introwertyka z wadą wymowy.
– Wiem – Jerzy odparł monotonnym tonem.
– To… chcesz porozmawiać trochę przed walką, no wiesz… zakumplować się? – spytał nieco skrępowany Fin.
– Nie – odpowiedział, po czym zapadła między nimi niezręczna cisza.
***
-Panie i Panowie! – rozległ się głos komentatora – Jesteśmy u schyłku bardzo emocjonującej walki, powracający zawodnik JERZY TASIEMSKI zawalczy dziś z nowym zawodnikiem! Sławnym w sferach muzyki rockowej, NIILO AHONENEM! – Te słowa były ostatnimi które usłyszeli przed wirtualizacją. Parę sekund później rozciągała się między nimi Kartagina, a jej piękny błękit był wszechobecny. Póki przejście się nie otworzyło żaden z nich nie próbował atakować drugiego, taka była niepisana zasada.
Wrota do labiryntu otworzyły się. Niilo z przygotowanymi pazurami wbiegł pierwszy, a za nim Jerzy z kataną.
Oboje wbiegli do ogromnego pomieszczenia, z dziwnymi konstrukcjami, platformami i kolumnami, które wydawało się zajmować co najmniej ćwierć sektora.
Jerzy zaatakował pierwszy cięciem z góry, Niilo zrobił w porę unik na bok, po czym wykonał kontrę pazurami, tym samym odbierając jakieś 10 punktów Tasiemskiemu. Ten szybko wycofał się na dłuższy dystans i sięgnął po młot meteorytowy, którym rzucił w nogi metalowca, chwilowo go unieruchamiając, po czym wykonał cięcie z lewej na prawą przez tors chłopaka, zabierając łącznie 40 punktów życia. Ahonen zmienił prawą rękę w wielkie ostrze, i próbuwał szarżować, lecz otrzymał niemiłe przypomnienie o tym że oboje kompletnie zapomnieli o kluczu, kiedy to to cały pokój zaczął się rozsypywać, a jedna z kolumn zawaliła się prosto przed nosem Skandynawczyka, o mało co nie kończąc walki. Jednak przeskakując przez przeszkodę i wykonując potężne cięcie z góry prosto na Jerzego okazało się, że ten był tylko klonem, a prawdziwy Tasiemski był już w drodze by zdekapitować muzyka chepeszem, na szczęście Niilo w porę zdążył to zablokować ostrzem i wyprowadzając kontrę w postaci dźgnięcia Polaka w gardło, zabrał mu 40 punktów, i dał sobie czas na zwiększenie dystansu.
-Ta twoja farba na twarzy przypomina mi trochę black metalowy corpse paint. – powiedział zdyszany Fin, gestykulując na swoją twarz
– Nawet nie wiem co to jest – odparł ubrany na czarno chłopak, po odskoczył od zapadającej się podłogi.
Oboje poruszali się teraz po platformach i pozostałych konstrukcjach znajdujących się w zawalającym się pomieszczeniu, raz jeden wyprowadzał cios, raz drugi. W końcu zostali na jedynej platformie w pomieszczeniu która nie zapadła się w przepaść sektora piątego. Walka była zaciekła, każdy z nich wyprowadzał szybkie ciosy i kontry, żaden nie mógł przełamać obrony drugiego. Byli jak dwie wirujące zabawki dla dzieci, poruszające się z niesamowitym refleksem i wyczuciem. Ich umysły skupione tylko na tym, aby zadać ostateczny cios temu drugiemu, napięcie wzrastało, a wraz z nim wściekłość naszych wirtualnych gladiatorów. I wyobraźcie sobie jakie szczęście poczuł Ahonen kiedy to Jerzy został przez niego zdekapitowany, a jego dewirtualizujące się truchło opadło na podłogę.
Nillo… wygrał… ponownie…
Nie mógł w to uwierzyć…
Przez chwilę wpatrywał się w miejsce w którym jeszcze przed sekundą leżało ciało Polaka, a następnie sam został zdewirtualizowany.