[Walka 2-1] Jerzy Tasiemski vs Niilo Ahonen

— Powrót klasyki — stwierdził Jerzy, wylądowawszy na arenie Kartaginy. Tak jak zawsze zarówno podłoga, jak i ściany wokół niego wirowały w zastraszającym tempie, szukając swej najbliższej konfiguracji.
Jednak nie to było w tym momencie najważniejsze, a znajdujący się przed nim gość. W końcu nie zapoznał się z jego wcześniejszą walką i nie wiedział, czego mógł się po nim spodziewać. No ale ile razy dane mu było zmierzyć się z nieznanym w Zonie? Ile to już razy walczył bez przygotowania?
— Rutyna i tyle… — mruknął bardziej do siebie niż do zielonego rockmana.
— Co tam mamroczesz — usłyszał z jego strony, lecz nie odpowiedział. Zamiast tego sięgnął do paska po dwie rękojeści.
— Tsume. Mizu — rzucił krótko, przywołując obie bronie i ustawił się bokiem do przeciwnika, trzymając tonfę wzdłuż lewego przedramienia niczym tarczę.
— A więc z miejsca przechodzimy do rzeczy? — kontynuował niezrażony Niilo zmieniając obie ręce w szponiaste łapy. — W to mi graj.
I rzucił się w stronę polaka, który bez problemu zablokował pierwsze cięcie tonfą, a drugie — choć już większą trudnością — na ostrze miecza, czemu towarzyszył zgrzyt metalu trącego o metal.
Siłując się przez chwilę, przyglądali się sobie wzajemnie. Finlandczyk z podekscytowaniem malującym się na twarzy, a jego o pół głowy wyższy przeciwnik bez większy emocji, poza lekkim zmarszczeniem brwi.
— Jeden z finalistów ostatniej Areny — powiedział niespodziewanie Niilo nie przerywając napierania na przeciwnika. — Mam nadzieję, że pokażesz, na co cię stać.
I równie szybko, jak wcześniej zaatakował Polaka, tak teraz odskoczył, nieznacznie wytrącają blondyna z równowagi. W tym samym momencie arena, na której się znajdowali, zatrzymała się, ukazując wyjście za plecami muzyka. Ten jednak nie skorzystał z tego faktu, a ponownie skoczył na Jerzego, zamieniając się w istną burzę śmigających we wszystkie strony szponów.
Z dołu. Od góry. Z lewej. Znów z dołu. Pchnięcie w brzuch. Cięcie po piszczelach. Z góry obiema rękami. Jednak większość ataków nie dosięgała celu, natrafiając na broń Jerzego lub zwyczajnie mijając się z nim, gdy przesuwał się tak, by ostrza minęły dosłownie o włos. Jedynie dwa cięcia trafiła, lecz w żadnym wypadku nie było mowy o poważnych ranach, dających może piętnaście punktów straty.
I choć to Finlandczyk cały czas był w natarciu, a Polak tylko się broni to zdawało się, że to właśnie on ma wszystko pod kontrolą.
W chwili, w której muzyk wyprowadzał kolejne szerokie cięcie, Jerzy ponownie się uchylił i wykonując szybki obrót, po czym wyprowadził cios lewą ręką, w której zamiast tonfy znajdował się kastet w efekcie czego Niilo wylądował plackiem na ziemi, tracąc trzydzieści punktów życia i zapewne dorabiając się niezłego bólu pleców.
Tymczasem Jerzy, zamiast kontynuować swoje natarcie, odszedł kilka kroków dalej.
Stając na drodze między swoim wrogiem a wyjściem do reszty sektora, rzucił krótko “sanda”, a w jego prawej ręce pojawił się trzymetrowy łańcuch z metalowymi obciążnikami na obu końcach.
— Dajesz — rzucił w stronę przeciwnika, łapiąc nowa broń w obie ręce i zaczynając kręcić koła obiema kulami. I choć zarówno wypowiedź, jak i jego postawa mogła wydawać się zwykłą prowokacją, to wyprany z wszelkich emocji głos zdawał się temu przeczyć. Niemal jakby nie powiedział tego żywy człowiek, a jedynie jakiś syntezator.
— Bardzo chętnie — padło w odpowiedzi ze strony podnoszącego się muzyka, po czym ponownie przekształcił obie ręce. Tym razem prawa stała się wielkim ostrzem, którego koniec zazgrzytał o podłoże, podczas gdy lewa wróciła do normy.
Nie zaatakował jednak tak gwałtownie, jak poprzednio. Próbował za to zacząć okrążać wroga. Jerzy jednak nie podjął tej rękawicy i zamiast również zacząć chodzić po okręgu, robił kolejne kroki, w stronę wciąż starając znajdować się między wyjściem z areny, a Niilo.
Doszedł bowiem do wniosku, że Finlandczyk stawia raczej na zwinność, co w połączeniu z labiryntem Kartaginy na pewno wyszłoby mu na plus. A on nie zamierzał dawać przeciwnikowi okazji do zyskania przewagi.
Gdy już niemal stał w przerwie w ścianie, muzyk zaatakował, wyprowadzając poziome cięcie, którego Jerzy przy swoim aktualnym uzbrojeniu nie miał jak zablokować, a czasu na zmianę nie było. Pozostawało jedynie zrobić unik.
Uchylając się przed klingą, patrzył, jak przelatuje mu tuż przed twarzą, po czym znika mu z oczu wraz z próbującym dostać się do labiryntu właścicielem.
— Dokąd — rzucił krótko, podrywając się na nogi i ciskając jedną z kul za uciekającym.
Pocisk na szczęście dla polaka dosięgnął celu i łańcuch owinął się kilka razy wokół ostrza prawej ręki. Blondyn momentalnie szarpnął za trzymany przez siebie koniec broni, posyłając Niilo na ziemię.
A raczej jedynie wytrącając go z równowagi, gdyż ten nim upadł, znów zmienił wygląd rąk na szpony, uwalniając się w ten sposób z oplatających go ogniw.
Jednak jakie było zdziwienie Jerzego, gdy ten, zamiast znów próbować uciec w nieznane korytarze Kartaginy, odbił się obiema rękami od podłoża i skoczył na polaka.
Ten jednak uniknął pierwszego ataku pazurów, lecz na uniknięcie drugiego cięcia wykonującego obrót napastnika nie miał szans, tracąc w efekcie dwadzieścia punktów życia i dorabiając się kilku cyfrowych szram na środku piersi, które na jego szczęście zaraz zniknęły. W przeciwieństwie do Nillo, który widząc, że wyjście na zewnątrz raczej nie wchodzi w grę, zdawał się iść za ciosem.
Ponownie odbiwszy się od podłoża, skoczył niczym pantera na przeciwnika, lecz ten uniknął ataku, uskakując w bok i zmieniając broń na katanę i chepesz, wylądował z przewrotem.
Nie miał jednak czasu na wyprowadzenie własnego ataku, gdyż Ahonen okazał się lepszym skoczkiem od polaka. Nim ten zdążył się obrócić do końca lub choćby unieść któreś z ostrzy w obronie, szpony Finlandczyka trafiły go w twarz.
Wtem postać Jerzego zniknęła bez śladu, a on ułamek sekundy później poczuł, jak coś wbija mu się w pierś.
Były to oba ostrza klęczącego tuż przed nim blondyna, który spoglądał beznamiętnie prosto w oczy zaskoczonego przeciwnika.
— Niespodzianka — zdążył jeszcze usłyszeć, nim jego cyfrowe wcielenie całkowicie się zdewirtualizowało.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments