Daniel powoli szedł po ozdobnej kostce w stronę wielkiej posiadłości, z której dobiegała głośna, elegancka muzyka. Wszyscy wytworni goście mijali go, nie zwracając na niego uwagi. Cóż, nie nazwałby się niewytwornym, miał nowiutki, skrojony na miarę garnitur, włosy ułożone u drogiego fryzjera… Z drugiej strony wlókł się, jak staruszek. Cóż, starał się nie kulać. Trudno było iść tak, żeby nikt tego nie zauważył. Gdyby się pośpieszył – chodziłby jak pingwin. Mało eleganckie. Wolał się spóźnić.
Cassandra czekała przed wejściem, w ślicznej, ciemnoczerwonej sukni z głębokim dekoltem. Uśmiechała się, czekając na Daniela. Pomachała mu dyskretnie. Wyglądała trochę blado, ale może to kwestia gry świateł i ciemnego materiału.
– Przepraszam, że musiałaś czekać – odezwał się Daniel.
– W porządku. Chodź, przedstawię cię.
Weszli do środka, do pełnej ludzi sali. Daniel poczuł się trochę nieswojo, na szczęście Cassandra nie wprowadziła go między nich, tylko na tył, do stolików. Przy jednym z nich siedziała samotna dziewczyna. W jej stronę skierowała się Cassandra.
Dziewczyna wstała.
– Hej – przywitała się.
– Poznaj Daniela – Cassandra odezwała się do przyjaciółki. – Daniel, poznaj Calys.
Daniel zbladł. Wymusił uśmiech.
– Miło mi cię poznać – podał jej dłoń. W nikłym świetle nie było widać, że drży.
– Także mi miło.
___
*Cztery godziny wcześniej*
Daniel opadł lekko na arenę sektora piątego. Pomieszczenie wirowało. Niedługo miało otworzyć się przejście i rozpocząć sekwencja klucza, jednak nic nie stało na przeszkodzie, by już teraz walczyć.
Daniel był zdziwiony, gdy dwa dni temu dostał przypomnienie o walce z Cassandrą. Był pewien, że nie czeka go spotkanie z nią na arenie. Dodatkowo walka wypadała w ten sam dzień, co uroczysta gala, na którą zaprosiła go dziewczyna. Świetnie. Pozostanie dosłownie chwila, by się przygotować.
Chłopak uśmiechnął się do przeciwniczki, dopiero po chwili orientując się, że nie widzi ona jego twarzy. Zaczynał odzwyczajać się od tego.
Zaatakował.
Cassie od razu zareagowała, rzucając w jego stronę powietrzne ostrze. Uniknął go, zaraz potem tnąc w jej stronę. Ona też zrobiła unik, może nie do końca udany, ale Daniel nieszczególnie w nią celował. Zamachnął się drugi raz. Dziewczyna odepchnęła go mocą.
– Może dać ci jeden z mieczy? – zaproponował Daniel.
– Nie gustuję w szermierce – odparła, używając jednocześnie niewidzialnego ostrza.
Daniel zablokował cios.
Arena przestała się kręcić, otworzyło się przejście. Walczący nie ruszyli się w jego stronę.
Daniel ponownie zaatakował Cassandrę. Tym razem ataku jej ostrza uniknął, przemieniając się w dym i po chwili zmaterializował się za jej plecami.
Odepchnęła go z uśmiechem.
– Postaraj się, nie możemy zanudzić widzów– zaśmiała się.
Daniel prychnął.
– Oczywiście.
Znów zmienił się w dym. Okrążył Cassie, unikając kilku ataków jej ostrza. Zaraz potem wystrzelił w jej stronę, tnąc mieczami. Ledwo ją drasnął, 5 punktów. Zmienił się znowu i wystrzelił w górę.
Cassandra uśmiechnęła się. Wysłała w jego stronę kilka ataków i rzuciła się do wyjścia.
Daniel nie spodziewał się, że będzie uciekać. Uniknął ostrzy i momentalnie poleciał za nią.
Ściana zamknęła się tuż przed nim, zmuszając do zmiany trasy.
Daniel nie lubił piątki. Ruszające się ściany zabierały możliwość ukrycia się, choć nigdy nie wiadomo było, kiedy i gdzie trafi się na przeciwnika – można było go atakować z zaskoczenia, o ile on nie miał lepszego refleksu lub szczęścia.
Daniel skręcił w pierwszą lepszą odnogę korytarza, potem przecisnął się w jeden z niewielkich kwadratów w ścianie. Zgadywał, że Cassandra skieruje się w stronę klucza. Sam więc też leciał tam, gdzie ten powinien się znajdować.
Wpadł na nią w najgorszym możliwym miejscu – w komnacie luster. Nie widział dokładnie, gdzie stoi, ona też nie była pewna jego lokalizacji. Zmaterializował się i momentalnie zaatakował w losowym kierunku. Dziewczyna krzyknęła, on jednak trafił tylko w lustro.
Daniel uśmiechnął się. Cóż, w przeciwieństwie do obrazu, dźwięk nie odbija się od luster… Przynajmniej nie w takim stopniu.
Zraz odwrócił się w miejsce, gdzie stała Cassandra i rzucił się do ataku. Dziewczyna domyśliła się, że zaraz ją potnie, kontratakowała więc swoim niewidzialnym ostrzem.
Rozległ się dźwięk setek dzwoneczków- tłuczonych luster i nagle w pomieszczeniu zapanowała całkowita ciemność.
Daniel: utrata 20 punktów
Cassandra: utrata 20 punktów
Daniel, niezrażony ciemnością, zaatakował jeszcze raz, celując w miejsce, gdzie stała Cassandra. Ta już musiała się stamtąd cofnąć, bo trafił tylko na powietrze. Zaraz potem coś popchnęło go w tył i rzuciło na jedno z potłuczonych luster.
Minus 7
“Och? Szkło zadaje obrażenia?”
Rzucił się przed siebie, w stronę, z której go zaatakowano. Zmienił się w dym, nie chcąc znowu zostać odepchniętym. Miał szczęście, albo Cassandra nie atakowała swoim ostrzem. Zmaterializował się gdzieś w połowie pomieszczenia i biegł z mieczami przed sobą aż do ściany.
“Kurcze. Już wyszła”
Wymacał ręką niewielki guziczek. Otworzyło się przejście. Wypadł na jasny korytarz, nie widząc nigdzie Cassandry. Prychnął.
Nie mając żadnej wskazówki, postanowił kontynuować szukanie klucza. Liczył, że albo trafi na dziewczynę, albo to ona sama do niego przyjdzie.
Przez kilka minut panował nieprzyjemny spokój, gdy Daniel przedzierał ruchomy labirynt. Jak się okazało, Cassandra czekała na niego w pomieszczeniu klucza.
– Mogłaś go wyłączyć – prychnął.
– Wtedy wiedziałbyś, że tu jestem.
– I tak musiałabyś tu przyjść – uznał. – Może jednak skorzystasz z mojej propozycji miecza i załatwimy to, jak przystało?
– Zdaje się, że masz większe doświadczenie we władaniu mieczem.
– Skorzystam z lewej ręki – uznał, rzucając drugim mieczem niby oszczepem. Wbił się w ścianę tuż obok Cassandry.
Spojrzała na niego zaskoczona, zaraz jednak prychnęła i wyrwała go. Ustawiła się wygodnie. Zaraz potem ściany i podłoga pomieszczenia zaczęły się ruszać. Było to jak sygnał do ataku.
Rzucili się na siebie jednocześnie.
Czy to ważne, kto wygrał?
___
Muzyka była miła dla ucha. Kilka par tańczyło na środku sali, reszta gości zajęła stoliki po bokach i prowadziła przyciszone rozmowy przy winie i wykwintnych daniach.
Calys popijała wino, nie zwracając uwagi na niezręczną ciszę przy ich stole. Cassandra próbowała jeść, ale nie była zbyt głodna, więc grzebała bez powodu w talerzu, czując się dość niezręcznie. Miała wielką ochotę posączyć trunku z przyjaciółką, ale nie był to najlepszy pomysł po jej ostatnim załamaniu w zdrowiu. Po za tym, nie była pewna, czy wypadało przy Danielu. Może i go zaprosiła, ale niezbyt wiedziała jak się przy nim zachować. To nie był wywiad. Po za tym, chłopak był niewiele starszy od jej młodszego brata.
Daniel widział, że obie kobiety czują się nieswojo. Sam też czuł się niepewnie, widząc tu Calys. Cassandra co prawda wspominała mu o swojej przyjaciółce, ale nie spodziewał się, że będzie to ta sama dziewczyna, która brała udział w ostatniej edycji aren.
Westchnął.
– Cassie, w sumie, nie pytałem cię o to, ale dlaczego zgodziłaś się na udział w turnieju charytatywnym?
– Emm… – zaczęła, odkładając widelec. Odwróciła wzrok na Calys – Wiem, że otwarcie mówiłam o testowaniu swoich umiejętności i innych takich przeciętnych rzeczach, ale w zasadzie robię to dla niej – skinęła głową na przyjaciółkę.
– Cassie… – Calys spiorunowała ją wzrokiem. Odstawiła lampkę wina i oparła się o stół.
Jej reakcja od razu poprawiła Cassandrze humor.
– No, tak właściwie, to panna Jaques chciała pójść na randkę z gościem, z którym przegrała – zaśmiała się, odsuwając od przyjaciółki jej napój. Calys potrafiła zachowywać się bardzo skrajnie po alkoholu.
Czarnowłosa cała poczerwieniała na twarzy. Trudno było powiedzieć, czy była tak zła na Cassandrę za zdradzenie jej “sekretu”, do którego nawet się nie przyznawała, czy zalała się rumieńcem.
Normalnie zaczęłaby się kłócić, ale jednak byli w miejscu publicznym. W formalnym otoczeniu. Więc ścisnęła tylko pięść pod stołem i ścisnęła usta.
Cassandra znów skinęła na nią głową, bardzo ożywiona całą tą sytuacją.
– Hmm? – Daniel zawiesił się na chwilę. – Kogo masz na myśli..?
Calys westchnęła, zirytowana. Zacisnęła usta, zastanawiając się, czy mówić, czy nie. W końcu wyręczyłą ją Cassandra.
– Seriz Cortez.
Daniel zbladł. Wyraźnie zbladł. Zdobył się jednak na delikatny uśmiech.
– Och… To ten w masce, tak?- zapytał nerwowo. Wydawać się mogło, że trochę mu duszno.
– Ta, wiesz, ten tajemniczy i w ogóle – Cassandra ciągnęła. Poczuła potrzebę pomęczenia przyjaciółki jeszcze chwilkę – Calys lubi takich mężczyzn najwyraźniej.
– Przestań – Calys fuknęła na nią, wywołując jej śmiech.
Daniel zmusił się, by także się zaśmiać.
– Oboje przestańcie.
– Skoro prosisz. – Cassandra wzruszyła ramionami, po czym wróciła do poważnego tonu – Rozmawiałam z twoim bratem. Starałam się ignorować jego docinki na ciebie, ale tak czy inaczej, muszę się z nim zgodzić, że w swoim wieku potrzebujesz partnera.
– Mówi stara panna – skwitowała Calys.
– Ty też zaraz nią zostaniesz – odgryzła się dziewczyna. Po chwili pstryknęła palcami i spojrzała na Daniela. – Może zatańczycie? Uratujesz drogi Danielu tą pannę przed mym losem? – zapytała teatralnie.
Daniel uśmiechnął się niepewnie.
– Nie umiem tańczyć.
Cassandra prychnęła, wstając. Zachwiała się, jakby wypiła już trochę za dużo. Okrążyła stolik i podeszła do Daniela.
– Wstawaj. Dasz radę – złapała go pod ramiona i uniosła.
Calys prychnęła śmiechem, widząc to.
– Nie mogę tańczyć. Kuleję.
– Nie kulejesz. Widziałam, jak tu szłeś.
– Kuleję.
– Calys, zatańczysz z nim? – dziewczyna zupełnie go zignorowała
– Pewnie – odpowiedziała. Wystarczyło jej wina, żeby być w tanecznym nastroju. Nawet, jeśli partner nie specjalnie jej podchodził.
Cassandra podniosła się lekko żeby powiedzieć mu coś do ucha.
– Może nie wygląda, ale tańczy świetnie. Nawet jeśli faktycznie nie umiesz, to powinna cię poprowadzić – puściła do niego oko, po czym odwróciła krzesło i usiadła przodem do parkietu, mimo woli łapiąc lampkę wina.
– Oczywiście, że nie umiem – prychnął, stukając ręką w nogę. Rozbrzmiał cichy dźwięk uderzania o sztuczne tworzywo.
Calys dostąpiła do chłopaka. Ten prychnął, ale złapał ją za rękę.
Nawet się nie odwracając pociągnęła go za sobą w tłum ludzi. Daniel odetchnął, zdając sobie sprawę, że w tak zapełnionym miejscu nikt nie zwróci uwagi na jego utykanie.
Calys mniej więcej pomogła mu z pozycją, po czym skinęła głową, żeby próbował za nią. Nie było tak źle. Z samym ruszaniem się do muzyki nie miał problemu, gorzej było ze skoordynowaniem ruchów. Partnerka ruszała się szybko i zgrabnie, dając mu sporo miejsca na ewentualne pomyłki. Których za pewne nie brakowało. Ale nie zwracała na to specjalnie uwagi. Kiedy raz nadepnął jej na szpilki, tylko zachichotała, po czym ciągnęła dalej.
Nikt za specjalnie nie zwracał na nich uwagii, zlewali się z tłem. Chociaż zdenerwowany Daniel często odwracał wzrok patrząc na innych tancerzy, co skutkowało potknięciami, albo kolejnym odbiciem buta na jasno niebieskich szpilkach Calys.
Nagle jednak rozległ się szmer. Potem głośniejsze poruszenie. Muzyka ucichła. Zdezorientowani tancerze rozglądali się po pomieszczeniu. Daniel szybko zauważył, że tłum zbiera się tam, gdzie przed chwilą siedzieli. Calys była jednak pierwsza, która poznała, dlaczego.
– Cassandra! – krzyknęła, rzucając się w stronę przyjaciółki.