[Walka 11-1] Cassandra Ann Benoir vs Sebastian Krzaczasty

Cassandra miała na sobie bordową sukienkę koktajlową i trzymała w dłoniach złotą kopertówkę. To prawda, był to wieczór jej walki, ale nieszczególnie ją to przejmowało. Był to przecież rewanż. Nie czuła potrzeby wygranej. Nawet pomimo faktu, że nie uważała poprzedniej potyczki za zwycięstwo. Chyba była już przyzwyczajona do przegrywania.

Była w restauracji. Ogromne czerwone ściany, zdobne czerwone zasłony, antyczne złote świeczniki. Niby tyle lat minęło odkąd taki wystrój był modny, ale ludzie nadal lubili czuć arystokrację w powietrzu. I dla takich właśnie osobników był ten lokal. Gęsta atmosfera, pięknie ubrani ludzie i pieniądze. Wszędzie. Właśnie tak.

Miała tej nocy ważną rozmowę przed galą, kilka drobnych rzeczy do załatwienia z organizatorami. Normalnie by tu nie była, ale tak się złożyło, że została zaproszona przez jednego gościa, za którym niespecjalnie przepadała. Właśnie szedł w jej stronę. Wysoki, czarnowłosy, jasnooki. Przystojny, owszem, jeszcze ubrany w drogi garnitur. Ale jednak coś było nieprzyjemnego w sposobie, w jaki się uśmiechał, czy poruszał. Miała do niego uprzedzenie, nie ma co zaprzeczać. A co najgorsze, chyba się mu podobała.

ー Cassandra! Bardzo miło cię widzieć ー oznajmił głośno, stojąc jeszcze kilka kroków od niej. Wystarczająco głośno, żeby dziewczyna go usłyszała. Liczyła, że ludzie zaczną się głupio na niego patrzeć, ale nie było co na to liczyć. Był zbyt konwencjonalnie atrakcyjny. Pieprzone dołeczki. Jak u jego siostry.

ー Michael Jaques, jak mniemam? Z tego co wiem, nie znamy się wystarczająco dobrze, żeby mówił mi pan po imieniu ー zaczęła, dając wyraźnie do zrozumienia swoją niechęć do niego. Ale najwyraźniej to tylko go bardziej pociągało. Mogła tylko przewrócić oczami z poirytowania.

ー Oh, oczywiście. W takim razie, panno Benoir, proszę o zajęcie stolika ze mną. Zamówimy coś i omówimy sprawy związane z nadchodzącą galą.
Skinęła głową. Podeszła do stolika dla dwóch, pod wielkim oknem z widokiem na całe miasto. Dlaczego to musiało wyglądać jak randka?

***

Pojawiła się na sektorze pustynnym, w otwartej przestrzeni. Chodź raz stojąc od razu przed przeciwnikiem, chociaż w dość dużej odległości. Mogła atakować, ale naprawdę nie miała ochoty się wysilać. Szczerze, była kompletnie wyczerpana. Dopiero niedawno wróciła z  “randki” i miała dość wszystkiego.

ー Miło by było, gdybyś zaczął ー kiwnęła głową i przeciągnęła się. Nie była w nastroju na walkę i była niemalże pewna, że nawet jak się przyłoży, to jej nie pójdzie.

Sebastian kiwnął głową. Rozpędził się w jej stronę ze swoją tarczą i chochlą. Cassandra stanęła w pozycji obronnej, szykując swoje niewidzialne ostrze. Mimowoli przesunęła się nieznacznie do tyłu, jak to miała w zwyczaju. Oparła się o znajdujący się w pobliżu kamień i przecięła powietrze, trafiając w tarczę przeciwnika.

Skoczyła za kamień i szybko pobiegła w stronę przeciwną przeciwnikowi. Po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów, szybko odwróciła się, znów celując ostrzem. Była pewna, że drasnęła go. Może i tak, ale nie stracił ani punktu. Stanęła w miejscu, stawiając jedynie małe kroki do tyłu, co kilka sekund. Znalazła w oddali idealne miejsce na teleportację, ale chciała najpierw przynajmniej zedrzeć kilka punktów w bliskim starciu. Po ostatniej walce, była pewna, że będzie w stanie chwilę poodpychać jego ataki. Nabrała pewności siebie w tej dziedzinie, chociaż nadal wiedziała, że zdecydowanie nie jest do tego stworzona.

Przeciwnik w impetem uderzył chochlą w jej niewidzialne ostrze. Miała wrażenie, że jej nadgarstek rozpada się w części, ale nie straciła punktów. Z rozpędu nabrał sporo przewagi. Jednak atakując był bardzo odkryty. Była to jednak dla niego okazja, na zbicie punktów z przeciwniczki, dlatego musiał ryzykować.

Tracili minimalne punkty, ledwo drapiąc się po rękach. Oczywiście dopóki z nieuwagi Cassandra nie przyjęła uderzenia w ramię. Nie była zawodnikiem walczącym wręcz, więc było dość oczywiste, że prędzej czy później do czegoś takiego dojdzie. Kolejny rozszarpujący ból przeszedł przez jej ciało. Nie wiedziała, co się działo. Nigdy tak bardzo nie odczuwała walki w wirtualnym świecie. Wmawiała sobie, że to pewnie tylko wina zmęczenia. Oby. Chociaż wyglądało to zbyt poważnie.

Powstrzymując kolejne ataki mogące zabrać jej więcej punktów, odrzuciła przeciwnika do tyłu. Przygotowany po poprzedniej walce osłonił się tarczą, ale i tak został odrzucony. Chociaż nie aż tak daleko jak normalnie. Gdy tylko był daleko od niej, szybko przecięła powietrze na kształt “X”. Trafiła, wreszcie. Ale duża część uderzenia została zablokowana przez tarczę.
Cholerna pokrywka! ~ warknęła w myślach. Miała wielką ochotę to wykrzyczeć, ale ból na to jej nie pozwalał. Mogła ewentualnie syknąć z bólu.

Teraz byli na podobnej ilości punktów. Sebastian miał nieznacznie mniej. Gdy tylko zaczął biec w jej stronę, wykorzystała wcześniej zauważone miejsce w oddali. Teleportowała się daleko, na górę skalną, z której ledwo mogła go zobaczyć.

Gdy Sebastian zorientował się co się stało, zaczął rozglądać się dookoła. Był rozkojarzony, ale miał wrażenie, że widzi przeciwniczkę. Był lekko sfrustrowany, ale sam się na to pisał. Szybkim biegiem pomknął w stronę, w którą zdawało mu się, że się przemieściła.

Tymczasem Cassie szukała idealnego momentu na uderzenie strzały. Z tej odległości mogłaby go ściągnąć w trzech strzałach. Z tym, że w przeciwieństwie do cięć, strzały mogła wystrzelać tylko pojedynczo. Potrzebowała chwili między każdym wystrzałem, nie mogła ich używać jedna po drugiej. Ale były dokładniejsze, więc były warte tej wady.

Strzeliła raz. Trafiła. Ale niezbyt celnie. Zdecydowanie nadal musiałaby trafić kolejne trzy razy. Jednak była pewna, że ma na to wystarczająco czasu zanim przeciwnik się do niej zbliży.

Na horyzoncie zauważyła zbliżającą się burzę piaskową. Była to tylko kolejna motywacja, żeby szybciej to zakończyć.

Druga strzała. Kompletnie nie celna. Trafiła kilka metrów obok przeciwnika. Jasne, to wina wiatru. Zaczynało porządnie wiać. Zarzuciła kaptur i próbowała znów wycelować.

Widoczność znacznie się pogorszyła. Nie tylko był to unoszący się w powietrzu piasek, ale jeszcze mgła wzniecona przez przeciwnika. Musiała pogratulować tego zagrania, bo nie widziała prawie nic, co oznaczało, że cały plan trzeba było ułożyć od nowa.

Wstała z kamienia i skupiła się na dymie, poszukując wzrokiem przeciwnika. Zdała sobie jednak sprawę, że stojąc ciągle na kamieniu była lepiej widoczna dla przeciwnika. Dlatego szybko zeskoczyła, znikając w chmurze piasku. Zdała sobie sprawę, że mogła to być pochopna decyzja, gdyż w tym dymie niewiele widziała, więc pewnie tak samo i przeciwnik. Miała ochotę się walnąć, ale nie musiała, bo po chwili poczuła w nogach ból po zeskoczeniu z kamienia. Musiała być faktycznie zmęczona.

ー Jesteś tam? ー krzyknęła końcu w desperacji. Nie bardzo wiedziała co robić, a z bólu była jeszcze bardziej rozkojarzona.

Ale może nie był to aż tak zły pomysł, bo z pewnością zwróciła uwagę Sebastiana. Cóż, może to nie najlepsza rzecz w normalnej walce, ale ona bardzo chciała to szybko skończyć.

Gdy tylko zauważyła sylwetkę w oddali przecięła powietrze. Znowu to samo, trafiła w tarczę odbierając mu ledwie parę punktów. Jak tak dalej pójdzie, to zaraz pozbędzie się całej przewagi punktowej.

Uderzyła wyżej, ciągle biegnąć do tyłu. Na pewno trafiła, chociaż nie była pewna jak efektywnie. Straciła równowagę i niewiele brakło, żeby się przewróciła. Może coś się stało przy skanie?

ー Miło, że wróciłeś ー warknęła. Brzmiała agresywnie, ale głównie przez ból. ー No cóż, ty chciałeś tego rewanżu. I tak myślę, że powinieneś go wygrać ー tym razem powiedziała ciszej, przez oddech. Było słychać ból w jej głosie. Może zaszkodziło jej coś?

Nie zwróciła nawet uwagi kiedy zaczęła coraz bardziej drżeć. Była cały czas w stanie walczyć, ale widocznie nie była w najlepszej kondycji. Przechodzący do ataku wręcz Sebastian sam nie wiedział co się dzieje.
ー Wszystko w porządku? Może chcesz przerwać walkę?
ー Możemy to… t- po prostu… odegrać jakbyś wygrał. I tak… tyk- planowałam ー mówiła, tym razem szybko, gubiąc słowa po drodze.

Kiwnął głową, ale nie był pewien, czy powinien kontynuować. Uderzał z coraz mniejszym impetem, aż kompletnie przestał. Skupił się o opartej na własnych kolanach przeciwniczce. Oparł się o jej ramiona i spojrzał jej w oczy. Wyglądała, jakby próbowała nie płakać. Sebastian chciał włączyć system. Po ostatnich przeżyciach nie chciał wygrywać za wszelką cenę.

Ale wtedy burza piaskowa ich dogoniła.

ー Nic nie widzę… ー powiedziała cicho, wysokim głosem, jakby przez łzy. Prawie szeptała.

ー Trzymaj oddech i zasłoń usta ー rzucił szybko.

Mieli praktycznie tyle samo punktów. Cass cały czas była w kapturze, więc zakrycie ust nie było dla niej trudne. Sebastian nałożył na usta rękaw. Wiatr pchnął go do przodu, a ją do tyłu. Oboje niemalże leżeli na kolanach. Cassandra próbowała się podeprzeć, ale kłujące z bólu ramię jej nie pozwalało.

To był idealny moment. Byli daleko od siebie, mogła go teraz zabić. Ich punkty spadały bardzo szybko, szczególnie jego, bo nie miał zbyt dobrej ochrony przed  Ale nie wiedziała czy chce to wygrać. Od początku nie chciała. I tak przegrała praktycznie wszystko. Jedyny raz kiedy wygrała, to dzięki niemu. Był dla niej bardzo wyrozumiały. Prawie przerwał grę dla niej.

Cały czas drżała nieopanowanie. Ręce jej się trzęsły. Nie chciała go zabijać, ale chciała to zakończyć. Miała dość tego bólu.

Zamachnęła się przed siebie. Szybko, dwa razy. Słynny “X”.

Stracił wszystkie punkty. Ona też miała już dosłownie kilka.

Czuła się strasznie. Ale piasek się rozproszył. Poczuła się choć odrobinę lepiej. Mimo to, robiło jej się ciemno przed oczami.

Musi przeprosić Sebastiana. Albo jakoś mu to wynagrodzić.

I zadzwonić do Eryka.

I kazać się pieprzyć Michaelowi.
Czemu właściwie…?

Subscribe
Notify of
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments