Dwa tygodnie po wygranej Charlesa
Przegrała. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie pokona tak silnie psychicznie osoby.
Przegrała. Zakłady mówiły same za siebie, znaczna większość zagłosuje na przeciwnika.
Przegrała. Jeden błąd, jakim było to spotkanie, sprawił, że odpadła na samym starcie.
Przegrała. Tak przynajmniej każdy uważa, kto oglądał.
Młoda dziewczyna, której część twarzy można zobaczyć jedynie pod światłem latarni, czeka od piętnastu minut na swojego klienta. Ryzykuje tym spotkaniem bardzo dużo. W każdej chwili może plan okazać się totalnym fiaskiem. Wszystko jest zaplanowane.
– Mam nadzieję, że to ważne. Moja dziewczyna musi znać konkretne wytłumaczenie, dlaczego zrezygnowałem z randki.
– Przeżyje to.
Gdy ona mu odpowiedziała, zrozumiał, kto się z nim umówił. Nie żadna Eva, która miała mu sprzedać kilka cennych informacji.
– Nigdy nie pogodzisz się z tym, że ci zniszczyłem cudowną wizję.
Dziewczyna podchodzi do swojej ofiary, a następnie otwiera oczy. Widzi jej czerwone oczy, które nie wyglądają, jakby coś brała. To też nie są soczewki. Chociaż… może to prawda?
– Zrozum, że jesteś nikim bez tego pierścionka. Wszyscy wiedzą, że tylko…
– Bez tego? – po tych słowach pokazuje mężczyźnie prawą dłoń. Nie może uwierzyć własnym oczom.
Ona ma go normalnie na dłoni.
Nie został on zniszczony.
Zagrywka nie zadziała.
To nie jest ten pierścionek!
Czym był zatem tamten?
– Jak…
– Może jestem najmłodsza z półfinalistów. Może przeszłam dzięki swojemu szczęściu.
– Bo tak było! – krzyczy, nie rozumiejąc nic z tej sytuacji.
– Ale nie jestem na tyle głupia.
– Dałaś się ograć jak maleńkie dziecko.
Słysząc co, dziewczyna wybucha śmiechem. Jakby nie swoim. Jakby wstąpił w nią jakiś demon lub jedna z kordianowskich czarownic. Po kilku sekundach składa dłonie jak do modlitwy i stuka opuszkami. Nadal nie może odwrócić uwagi od tych nienaturalnie czerwonych oczu. Cały czas na nie patrzy.
Ona nie jest sobą.
Ktoś ją opętał.
Czy ten cały Xana nadal żyje?
– Wszystkie chwyty są dozwolone.
– Nie ty jesteś w finale, szczylu jeden.
– Wiem o tym – odpowiada, nie przejmując się znacznie tym określeniem. – Za to ty nie umiesz grać fair play.
– Używasz mocy, które dawno powinna zniknąć z tego świata.
– Zostało mi to dane.
– Organizatorzy się dowiedzą…
– Że kantowałeś? – przerywa groźbę. Uśmiecha się szyderczo, po czym dopowiada – Nie wygrasz tego. Chyba, że znowu sobie ułatwisz…
– Wszystkie chwyty są dozwolone – przedrzeźnia „pannę Evę”.
– I tak tego nie wygrasz.
Po tych słowach dziewczyna nakłada kaptur bardziej na twarz i odchodzi, nie patrząc na zmieszanego finalistę.
Jutro jej ostatnia walka. Nareszcie. Przypomina sobie o rywalce.
Aiyana Storm, lat siedemnaście. Uprzedzona do bogatych i zachłannych ludzi. Znana ze swojej zmiany w trzy duchowe zwierzęta. Wzięła udział, żeby zdobyć pieniądze dla swojego plemienia. Doskonale strzela z łuku.
Doskonale strzela z łuku.
Dzień walki
Aiyana siedzi na maleńkiej szafce, stukając paznokciami o metalową posadzkę. Nudzi ją to ciągłe czekanie, w dodatku na młodą rywalkę, która potrafi jedynie uciekać od problemów. Dodatkowo dysponowała dziwną mocą, która zapewniła półfinał.
– Jaka szkoda, że ktoś ci utarł nosa… – mówi do samej siebie, śmiejąc się. Pokona ją bez żadnych problemów. Liczyła się z podium. Potrzebuje pieniędzy jak najszybciej. Całe plemię ją wspiera. Nie może nikogo zawieść. Zwłaszcza swojej rodziny.
Wtem wchodzi wysoka dziewczyna, którą szybko zauważa Indianka. Ta z kolei ją ignoruje. Szybko zmienia ziemski strój w cyfrowy. Nadal nie rozumie, dlaczego ma takie długie, czarne włosy w Lyoko, chociaż w realnym świecie nie ma nawet połowy tej długości. Szkoda.
– Myślałam, że się poddasz – komentuje Aiyana.
– Podium tak łatwo nie przychodzi – odgraża się Dunbar, nie patrząc na rywalkę.
– Przecież tego nie wygrasz. Charles rozgryzł twój talizman – po tych słowach dziewczyna aktorsko wzdycha i kontynuuje. – Jaka szkoda.
Kolejna to mówi. Nudzi mnie to.
– Do zobaczenia, Melanie. Pamiętaj. Gardzę takimi ludźmi, jak ty.
Dziewczyna nie odpowiada, jedynie wzrusza ramionami. Spogląda na lustro, które jest schowane w małej wnęce.
Cholera jasna.
Nie zdjęłam soczewek.
Chociaż… czy to źle?
Po chwili uśmiecha się do siebie.
Sektor leśny to ulubione miejsce do walki dla wszystkich wojowników. Każdemu zależy, żeby rozegrać tam pojedynek. To jedyne miejsce, gdzie nic nie powinno żadnego z nich zaskoczyć. Żadne niepewne skały, czy nowo powstałe skały.
Na cyfrowy grunt lądują dwie uczestniczki.
– Zakończymy to szybko, prawda? – pyta Melanie.
– Jak sobie życzysz – odpowiada zadowolona Indianka. O to chodziło. Miała jak najszybciej pokonać dziewczynkę, dostać swoją wygraną i pewien dodatkowy bonus…
>> Macie trzy minuty na walkę <<
Storm jedynie prycha szyderczo, po czym zaczyna strzelać w swojego przeciwnika. Problemu wielkiego nie miała Dunbar, aby uniknąć zabójczych grotów, które czaiły się na jej głowę. Dziewczyna strzela jeszcze gorzej, niż ona sama! To było w ogóle możliwe?
– Czyli trzeba zagrać inaczej… – zastanawia się dziewczyna. Po chwili przywołuje pierwsze zwierzę. Na początek, coś łatwego, niech zrozumie, że nie ma tutaj miejsca dla oszustek.
Czarny niedźwiedź ląduje w lesie. Idealnie dla niego warunki. Zwierzę wydaje ogromny ryk na cały sektor i rusza do ataku na dziewczynę. Melanie zaczyna tworzyć swoje schodki, żeby być dużo wyżej od potężnego misia. Atakuje go stopniowo raz lewymi, raz prawymi atakami z dłoni, chwilami zwiększając prędkość poprzez obroty.
– Doskonale… głupsza, niż ustawa przewiduje – mówi do siebie Aiyana. Podbiega bezszelestnie za dziewczynę. Jest na tyle skupiona walką z niedźwiedziem, że nie zauważa braku obecności Indianki. Chowa się za stary pień, a następnie wyciąga jedną strzałę. Naciąga cięciwę łuku i próbuje nakierować na głowę dziewczyny.
Zdaje sobie sprawę, że to jest wyjątkowo nieczyste zachowanie. Dura lex, sed lex.
Odrobinę w górę, w lewo… nie. W prawo. Idealnie.
Melanie w idealnej chwili odwraca się i zauważa nakierowaną prosto na nią strzałę. Robi sus w górę, a strzała atakuje niedźwiedzia.
– Cholera jasna…
Spadając w dół, dziewczyna atakuje swoimi pnączami czarnego zwierzaka. Na cały sektor rozchodzi się ryk rozpaczy i bólu. Przez chwilę nie wie, co ma dalej robić. Po chwili niedźwiedź znika. Aiyana wychodzi z ukrycia i strzela bez opamiętania, a Melanie próbuje ciągle jej ataki odpychać. Jedna strzała trafia w jej dłoń.
>> Utrata 15 punktów! <<
– Chociaż tyle.. – mówi do samej siebie Aiyana.
>> Macie dwie minuty <<
Jak ją rozgryźć? Ma jeszcze dwa zwierzęta do wyboru…
Melanie przebiega obok niej, strzelając w najróżniejsze punkty ciała rywalki. Raz noga, raz głowa, raz bark, raz brzuch. Trafia przy drugim podejściu. Indianka traci 30 punktów.
Do cyfrowego lasu wbiega kuguar. Amerykańska puma stąpa tak samo cicho, jak Aiyana. Po kilku sekundach skacze w kierunku zielonej wojowniczki. Biegnie w stronę zwierzęcia, po czym schyla się, a pnącza drażnią dużego kota.
– Bestia cię chyba nic nie nauczyła – komentuje Melanie, a następnie wzdycha teatralnie, jak Indianka przed starciem i dodaje – Jaka szkoda.
Wtem Aiyana zauważa niepokojący element na jej dłoni.
Ten pierścionek nie został zniszczony.
Oszukał mnie!
>> Została minuta <<
– To jeszcze nie koniec… – mówi wściekła Storm i woła swoją ostatnią deskę ratunku. Melanie słyszy krzyk jastrzębia. Nim się orientuje, jej przeciwnik znika, a na niebie dryfują dwa ptaki. Dużo mniejszy sokół non stop krzyczy, próbując zmylić dziewczynę.
Jeden z nich to musi być ona.
Sokół czy jastrząb?
Czym się stała żądna pieniędzy dziewczyna?
Strzelaj w dwóch naraz.
Ptaki otaczają dziewczynę. Jastrząb próbuje poderwać ją do góry, a sokół nadal krąży.
– To musi być ona.
Nagle Melanie rozkłada ręce w prostą linię i zamyka oczy. Jastrząb korzysta z okazji i swoimi szponami haczy ramiona Dunbar. Strzela non stop w sokoła, który kolistymi ruchami omija zielonego wroga.
Próbuje stworzyć wokół siebie schodki, ale szarpiący ją jastrząb nie pozwala na to. Musi pozbyć się trzeciego zwierzęcia. A czasu zostało coraz mniej…
>> Zostało trzydzieści sekund <<
Strzela w skrzydła swojego oprawcy. Zwierzę puszcza dziewczynę, która od razu tworzy wokół siebie schodki. Zauważa sokoła. Strzela w niego bez opamiętania, jakby była w jakimś amoku. Deja vu?
Gdy zbliża się do wąskiego gruntu, spokojnie ląduje razem z Aiyaną. Nim dziewczyna wyciąga strzałę, zostaje zasypana deszczem pnączy.
Zostało jej dziesięć punktów życia.
Ostatnia trafiona strzała jest prosto w serce Melanie, która ją odpycha do tyłu. Zostało jej pięć punktów. Każda z nich może wygrać.
>> Zostało dziesięć sekund <<
Melanie stara się podnieść, ale trafienie paraliżuje ją od pasa w dół. Widzi skaczącą na nią Aiyanę z nałożoną na cięciwę strzała. Korzysta ze swojej ostatniej broni.
Pierścionek tworzy tarczę, która chroni jej cały tułów. Groty odbijają się i spadają w nieznaną nikomu otchłań. Zdezorientowana Indianka szybko zamienia się w wędrownego sokoła, aby nie zaliczyć bliskiego spotkania z tarczą.
Melanie chowa dłoń i strzela po raz ostatni.
Zaatakowany sokół zmienia się w Aiyanę, a po uderzeniu w cyfrowy teren zaczyna zmieniać się w proch. Dewirutalizuje się dwie sekundy przed końcem walki.
Zanim znika z leśnego sektora, wstaje zdyszana potyczką. Jest z siebie bardzo dumna. Treningi nie poszły na marne, a pewność przeciwnika doprowadziła go do zagłady.
Godzina po walce półfinalistek
Dziewczyna wchodzi pewnie do podziemia. Jest wściekła na swoją głupotę. Jak mogła mu zaufać? Była tak pewna siebie, że liczyła na prostą walkę. Tymczasem co? Przegrała z najsłabszym ogniwem półfinału!
– Słabo coś ci poszło – komentuje mężczyzna, paląc cygaro.
– Zamknij się. Oszukałeś mnie.
– Nie ja ciebie, tylko ona mnie. Nie sądziłem, że zniszczę atrapę.
– Daj mi to, co trzeba i idę stąd.
– Chyba sobie żartujesz – mężczyzna śmieje się na słowa czarnowłosej.
– Obiecałeś…
– Obiecałem ci, ze część pieniędzy z mojej wygranej dostaniesz, jak wygrasz.
– Ty kłamco!
Dziewczyna rzuca się na mężczyznę. Przygniata go do ściany, jednak zdrowy rozsądek zabrania jej jakiejkolwiek kroku dalej. To finalista. W każdej chwili może ją zniszczyć.
– Było wygrać, moja droga.
– Doigrasz się. Nikt nie pozwoli ci wygrać – Indianka wychodzi z pomieszczenia. Mężczyzna jedynie podnosi cygaro i poprawia czarną koszulę. Następnie dopija szkocką whisky ze szklanki i spokojnie siada. Musi sobie wszystko przemyśleć.
Czy faktycznie Indianka przeszkodzi mi na finał?
Jak ona przemyślała mój plan?
Gdzie jest ten prawdziwy pierścionek?
Dwie godziny po walce półfinalistek
Melanie siedzi nadal przy grobie, gdzie wcześniej zaprowadził ją były przeciwnik. Spogląda na zniszczoną płytę, którą władze nawet się nie zainteresowały.
Gdy tylko przypomina sobie dzień spotkania, przechodzą ją dreszcze. Desperacja tego człowieka jest jeszcze większa, niż jej własna. Nie sądziła, że coś takiego może się zdarzyć przez zwykły turniej.
Jesienna aura otacza to miejsce, tworząc je jeszcze bardziej tajemniczym dla nieznanych rzekomo mocy.
Wyciąga lewą dłoń przed siebie. W ciemnościach sygnet błyszczy. Tylko błyszczy. Nic się z nim nie dzieje. A siedzi podobno przy fizycznym ciele Xany.
– Quo Vadis, Xana? – pyta Melanie zniszczony nagrobek. – Quo Vadis…