[RUNDA 1-1] Aiyana Storm vs Tadeusz Różan

– Drodzy widzowie, od obecnej temperatury gorętsza jest chyba tylko atmosfera przed dzisiejszą półfinałową walką. Prosto ze słonecznej Kalifornii witają państwa Mike Valderamma… – rozpoczął młody, opalony mężczyzna w eleganckim, białym garniturze.
– …i Todd Morales – przejął pałeczkę jego duży starszy towarzysz, który postawił na granatową kamizelkę i białą koszulę. – Już za kilka minut czeka nas nie lada gratka: Aiyana Storm zapoluje dzisiaj na samą Bestię z Xan Guldur, Tadeusza Różana. Nim jednak rywalizacja się rozpocznie, chciałbym przedstawić naszych gości. Panie i panowie, przed wami Sequill Pradd-Dunbar oraz Klara Andrycz, czyli ćwierćfinałowi rywale naszych dzisiejszych zawodników! – Po tych słowach Sequill skinął uprzejmie głową, a Klara uśmiechnęła się i pomachała ręką do kamery.
– Sequillu, Klaro, chciałbym serdecznie podziękować za to, że zgodziliście się tu nam dzisiaj towarzyszyć – rzekł Valderamma. – Jakie są wasze odczucia przed walką?
– No cóż Mike, przede wszystkim nie jestem pewien, czy aby na pewno to Aiyana będzie łowczynią, a Tadeusz ofiarą – powiedział chłopak. – W normalnych okolicznościach pewnie zgodziłbym się z Toddem, bo Tadziu walczy wyłącznie w zwarciu, więc naturalnie to Aiya miałaby przewagę. Nie zapominajmy jednak, gdzie odbędzie się dzisiejsze starcie; w Cortexie nie ma aż tak dużo otwartej przestrzeni, a dzięki zmieniającemu się terenowi znacznie łatwiej zbliżyć się do rywala. To wyrównuje szanse obu stron. Ba, powiedziałbym nawet, że zdecydowanie przechyla szalę na korzyść Tadeusza.
– Nie mówiłbyś tak, gdybyś miał okazję walczyć ze Storm. Aiyana to wredna krowa – na te słowa Klary pozostali obecni zachichotali – ale jedno muszę jej przyznać: potrafi na maksa wykorzystać wszystkie karty, jakie w danej chwili ma w ręku. Powiedzmy sobie szczerze: gdyby chodziło wyłącznie o umiejętności strzeleckie, to ona teraz by tutaj siedziała, a ja przygotowywałabym się do walki z Tadeuszem. Storm pokazała jednak coś, czego mi zabrakło: umiejętność bezbłędnego czytania sytuacji i wybrania najlepszego możliwego rozwiązania.
– Słuszne spostrzeżenie. Przypomnijmy sobie sposób, w jaki Indianka zakończyła wasze starcie – zasugerował Mike. Na ekranie znajdującym się za plecami pojawiła się powtórka ostatnich chwil walki pomiędzy Aiyaną i Klarą, kiedy to czarnowłosa brawurowo wleciała do jaskini w formie sokoła i wykorzystała własny pęd, by wyeliminować rywalkę. – Sequillu, czy mógłbyś bardziej szczegółowo uzasadnić swoje stanowisko?
– Tym razem możliwości Aiyany będą znacznie bardziej ograniczone – wyjaśnił Pradd-Dunbar. – Owszem, wciąż może błyskawicznie się przemieszczać w formie sokoła, ale w tym celu musiałaby wzlecieć wysoko ponad sektor, więc bardzo trudno będzie jej się ukryć. Na swoich własnych dwóch nogach będzie natomiast znacznie wolniejsza od pantery, prawda? No i nie zapominajmy o twardej skórze Bestii! Wydaje mi się, że tylko prostopadłe strzały będą w stanie ją przebić; w każdym innym przypadku grot po prostu ześlizgnie się po pancerzu. Jej chowańce również będą miały z tym spory problem.
– Przyznaj się: po prostu wolisz, by Różan wygrał cały turniej, bo łatwiej ci będzie żyć z myślą, że przegrałeś z mistrzem, niż z półfinalistą – wtrąciła z uśmiechem Andryczówna.
– A ciebie niby to nie dotyczy? – zdenerwował się lekko Sequill.
– Storm faktycznie wygra cały turniej, a niedługo potem zamierzam odebrać jej mistrzostwo. Także nie, nie dotyczy – odpowiedziała Klara.
– Ekhem, wybaczcie, że wam przerwę, ale zostało nam mało czasu, a chciałbym zadać jeszcze jedno pytanie – spróbował opanować sytuację Todd. – Gdybyście mogli dać zawodnikom tylko po jednej radzie, co byście im powiedzieli?
– Poradziłabym Storm, by za wszelką cenę nie pozwoliła Tadeuszowi dostać się do rdzenia Cortexu, który w trakcie tej walki pozostanie otwarty. Tadek na pewno odrobił lekcje i nie da się nabrać na powtórkę sztuczki z jaskinią – stwierdziła z namysłem dziewczyna. – Jemu z kolei zasugerowałabym, by w pierwszej kolejności pozbył się zwierzyńca Indianki. Bez niego będzie znacznie mniej groźna.
– Ja uważam, że Tadeusz powinien wywierać na Aiyanie nieustanną presję i nie dać jej czasu na oddech; w tym środowisku to on ma przewagę i musi ją w pełni wykorzystać. – dodał chłopak. – Aiya natomiast musi poszukać sposobu na wywabienie go na otwartą przestrzeń wokół rdzenia, bo właśnie tam będzie najsłabszy.
– I w ten sposób nadszedł wreszcie czas na wydarzenie wieczoru. – zawołał Mike. – Już za moment Bestia z Xan Guldur zatańczy z Dziewczyną, Która Przynosi Burzę; jeżeli chcecie dowiedzieć się, kto wyjdzie z tych łowów zwycięsko, koniecznie zostańcie z nami. Panie i panowie: Aiyana Storm kontra Tadeusz Różan!

Tadeusz zaczął materializować się pośrodku jednej z szerszych alei Cortexu. Dawno nie widział tak dziwnego świata, a w czasie swoich podróży widział ich już przecież całkiem sporo. Z jednej strony był bardzo prymitywny – można by go było porównać do wirtualnego miasta, pełnego niebieskawych i czarnych równoległoboków, których grafik nie zdążył jeszcze oteksturować. Ale z drugiej strony było w nim też coś magicznego; może chodziło o to zjawiskowe wręcz niebo pełne białych chmur, wśród których skrywało się bardzo realistyczne słońce? Albo o to pozornie losowe przemieszczanie się elementów otoczenia? Czy może o sam fakt, że był to pierwsza wirtualna rzeczywistość. która nie była dziełem genialnego Franza Hoppera? Gdyby miał na to czas, chłopak chętnie zostałby tu dłużej, by poznać tajemnice skrywane przez to miejsce.
Teraz jednak miał znacznie poważniejsze zmartwienie na głowie. Tadziu obejrzał walkę Aiyany z Klarą wiele razy i doskonale pamiętał, w jaki sposób Indianka rozpoczęła to starcie. Jeżeli od samego początku nie zachowa pełnego skupienia, dziewczyna może spróbować powtórzyć ten manewr. Dlatego gdy tylko proces wirtualizacji się zakończył, natychmiast pomknął w kierunku jednej z bocznych dróg. Dopiero tam zorientował się, że czarnowłosej nie ma nigdzie w pobliżu; musiała pojawić się w innej części sektora. Dziwne – pomyślał. – Do tej pory wszyscy zaczynali blisko siebie. Czemu teraz jest… aaaaaa, jasne. Łowy. Odkąd świat poznał półfinałowe pary, marketingowcy spędzili mnóstwo czasu i pieniędzy na promowanie pojedynku jako wielkie polowanie, przedstawiając jego rywalkę jako myśliwego, a samego Tadeusza jako drapieżnika próbującego odpłacić się łowczyni pięknym za nadobne. Niedorzeczność. Może i był Bestią z Xan Guldur, ale na pewno nie był bezmyślnym zwierzęciem, jak go często przedstawiali w reklamach. Ale cóż, jak to mawiali jego przodkowie: “hajs się musi zgadzać”.
Kilkanaście następnych minut spędził na krążeniu po labiryncie w poszukiwaniu Aiyany, starając się przy tym pozostać w ukryciu. Raz czy dwa zdołał dojrzeć krążącego po niebie sokoła – a może to był jastrząb? – ale nie był w stanie w jakikolwiek sposób ani go dosięgnąć, ani śledzić bez zdradzania własnej pozycji. Widzowie na pewno są zachwyceni tym pasjonującym widowiskiem. Pffffff, tak się właśnie kończy powierzanie ważnej roboty korposzczurom. Dziadek jednak miał rację gdy mówił, że nie można im ufać. Po jakimś czasie w końcu ją odnalazł. Dziewczyna najwyraźniej również znudziła się bezcelowym krążeniem nad areną i zamiast tego przycupnęła na szczycie sfery otaczającej rdzeń Cortexu. I jak niby mam ją stamtąd ściągnąć? Oboje doskonale wiemy, że ani mi nie opłaca się wychodzić na otwartą przestrzeń, ani jej wdawać się ze mną w walkę wręcz. Może powinniśmy zaproponować remis i trzyosobowy finał? Chyba, żer30;
Tadeusz oddalił się od środka sektora i zaczął uważniej przyglądać się ruchom fragmentów Cortexu, starając się odnaleźć w nim jakiś wzorzec. Trwało to dosyć długo (to wszystko przeciąga się tak bardzo, że oglądalność musiała polecieć na łeb, na szyję. Nie zdziwiłbym się, jakby kilka korposzczurów zdążyło już stracić przez to pracę – pomyślał), lecz w końcu nauczył się przewidywać z całkiem niezłą dokładnością co, kiedy i dokąd zacznie się przemieszczać. Gdy tylko nabrał pewności, że zrozumiał działanie systemu, ponownie zbliżył się do rdzenia, przyczaił się w cieniu jednego z filarów i zaczął wyzywająco ryczeć. Tak jak się spodziewał, wzrok Aiyany natychmiast skierował się w jego stronę. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, iż Indianka będzie wiedziała, że to podstęp. Dawał jej jednak cenną informację – swoje własne położenie. Zignorowanie takiego atutu byłoby zupełnie nie w stylu nastolatki, zwłaszcza że mogłaby śledzić go bezpiecznie z powietrza. Istniała tylko obawa, że postanowi wysłać na zwiady jastrzębia zamiast sprawdzić sytuację na własną rękę. Chłopak musiał liczyć na to, że uzna taki manewr za marnotrawienie zasobów.
Nie pomylił się: Storm faktycznie przemieniła się w sokoła i poleciała w jego kierunku. Bestia z Xan Guldur wycofała się o kilka kroków i zniknęła jej oczu. Tadeusz jednak nie próbował się oddalić; po prostu czekał ukryty za rogiem. Jeżeli wszystko dobrze wyliczyłem, to platforma, na której stoję, zacznie się podnosić właśnie… teraz! Dzięki pędowi wysuwającemu się w górę pilarowi udało mu się wybić wysoko w górę dokładnie w momencie, w którym Aiyana nad nim przelatywała. Dziewczyna próbowała jeszcze zrobić unik, ale nie zdążyła zareagować wystarczająco szybko; jednym zamachem potężnej łapy zgruchotał jej lewe skrzydło i Indianka spadła na ziemię, gdzie powróciła do ludzkiej postaci. Co prawda jeszcze nie wypadła z gry, ale straciła całe siedemdziesiąt punktów życia i aż do końca starcia nie powinna być w stanie latać. Sam Tadeusz zgrabnie wylądował na czterech łapach, nie tracąc przy tym ani krztyny zdrowia.
– Teraz cię mam, kruszynko – warknął do niej. – Król jest tylko jeden! – dodał, szarżując w jej stronę.
Musiał jednak przyznać, że miała nerwy ze stali i myślała naprawdę szybko. Zdecydowana większość osób w jej sytuacji rzuciłaby się do ucieczki i w ten sposób przypieczętowałaby swoją zgubę – w formie Bestii Tadeusz był szybszy od każdego, kto nie posiadał żadnej zdolności przyśpieszającej poruszanie się. Aiyana zrozumiała to od razu, dlatego po stanięciu na nogi zrobiła jedyną rzecz, dzięki której mogła utrzymać się w tym meczu: stanęła do walki. U jej boku zmaterializował się kuguar, który od razu popędził w kierunku rywala, a w ślad za nim pomknęły pociski wystrzelone z łuku Indianki; choć część z nich dosięgnęła celu, żadna nie trafiła pod odpowiednim kątem i bez szkody ześlizgnęły się po twardej skórze chłopaka. Przyzwane przez nią zwierzę było od Różana mniejsze, wolniejsze i znacznie mniej odporne na ataki, ale dziewczyna nie wybrała go przez przypadek: chowaniec nawet nie próbował gryźć czy drapać twardego pancerza przeciwnika. Zamiast tego, gdy pantera zamachnęła się na nią potężną łapą, puma zanurkowała pod wyprowadzonym ciosem i całym ciężarem ciała wpadła w tylne nogi Tadka.
Tym manewrem Aiyana kupiła sobie trochę czasu. Tadeusz zwalił się na ziemię i nim zdążył się podnieść, jedna ze strzał przebiła wreszcie skórę Bestii. Pocisk utkwił w barku Różana, odbierając mu przy tym dwadzieścia pięć punktów życia i nieco spowalniając go do końca pojedynku. Cholera, dobra jest. Postrach Xan Guldur jednym płynnym ruchem przeturlał się w kierunku leżącego obok kuguara, wstał, capnął go zębami za szyję i zacisnął szczęki, wyrzucając biednego zwierzaka z gry. Następnie wyrwał tkwiący w ramieniu bełt i odwrócił się w kierunku Indianki. Dziewczyna zdążyła właśnie wskoczyć na fragment sektora, który przemieszczał się w górę.
– Wasza Wysokość wybaczy, ale kruszynka ma nieco inne plany – powiedziała, kłaniając się przy tym szyderczo. – Wasza Wysokość raczy też przekazać moje najszczersze wyrazy współczucia dla Xan Guldur. Życie pod rządami takiego fajtłapy musi być bardzo frustrujące. – Indianka uśmiechnęła się promiennie, posłała strzałę w stronę Tadeusza i zniknęła mu z oczu.
Tadeusz zaklął w duchu. Gdyby przewidział zagrywkę z kuguarem, byłoby już po meczu; wyglądało jednak to, że zabawa w ciuciubabkę jeszcze trochę potrwa. Na jego szczęście podwyższenie, na którym stała Aiyana, nie było zbyt duże, a w jego pobliżu była jeszcze tylko jedna platforma o podobnej wysokości. Była jednak zbyt daleko, by dziewczyna dała radę na nią przeskoczyć. Jednakże, dla Bestii z Xan Guldur taki skok nie powinien być problemem, a o ile dobrze pamiętał, z jej drugiej strony znajdowała się rampa, dzięki której mógł łatwo dostać się na sam jej szczyt. Jeżeli tylko uda mu się dotrzeć na górę nim układ okolicy znów się zmieni, Storm nie będzie miała dokąd uciec. Jak pomyślał, tak zrobił i już po chwili był na miejscu; tylko że, ku jego zaskoczeniu, nigdzie nie mógł dostrzec przeciwniczki.
– Mnie szukasz? – usłyszał głos dochodzący z dołu. Indianka stała u podnóża platformy i machała do niego przyjaźnie ręką. – Rozczarowujesz mnie; jak na drapieżnika jesteś bardzo słabym tropicielem. Tak się śpieszyłeś, że nie sprawdziłeś nawet, czy nie zeskoczyłam z drugiej strony.
– Ja mam czas – odparł spokojnie Tadeusz. – Uciekaj, jeśli chcesz, kruszynko. Oboje wiemy, że bez swoich skrzydeł nie dasz rady mi się wymknąć.
– Naprawdę? Cóż, sprawdźmy to. Złap mnie, jeśli potrafisz – dziewczyna odwróciła się na pięcie i zniknęła w pobliskiej alejce.
Różan nie tracił czasu i popędził z powrotem na dół, a potem w ślad za Aiyaną. Doskonale zdawał sobie sprawę, że dziewczyna stara się go sprowokować, ale i tak zaczynał być lekko poirytowany. Dotychczasowy przebieg meczu zupełnie mu się nie podobał; spodziewał się zaciętego pojedynku pełnego podstępów ze strony dziewczyny, a zamiast tego przez kilkadziesiąt minut musiał ganiać a to w jedną, a to w drugą stronę. Całość przypominała raczej pościg w stylu Bennyr17;ego Hilla, niż półfinałowe starcie turnieju wirtualnych wojowników. Raz jeszcze przeklął w duchu osoby, które przed walką starały się wystylizować ją na polowanie. Może i dzięki temu miał trochę większe szanse na sukces, ale czy zwycięstwo w takiej farsie było cokolwiek warte?
Na szczęście był od Indianki wyraźnie szybszy, nawet pomimo faktu, że jedna z jej strzał uszkodziła mu bark. Z każdym pokonanym metrem odległość pomiędzy nimi zmniejszała się coraz bardziej i dopadnięcie jej było tylko kwestią czasu. Najwyraźniej w końcu dotarło to również do Aiyany; gdy Tadeusz pokonał czwarty zakręt, przywitał go kolejny pocisk wystrzelony przez dziewczynę, ale również i tym razem nie zrobił mu żadnej krzywdy. Na swój ostatni bastion Indianka wybrała niezbyt szeroką, prostą ścieżkę na samym skraju sektora, długą na jakieś trzydzieści metrów. Po jej prawej stronie była jedynie pustka, a po lewej – wysoka ściana poprzecinana gdzieniegdzie korytarzami. Nie najgorszy wybór dla strzelca, bo mam mało miejsca na uniki, ale niedźwiedź będzie tutaj bezużyteczny. Powinienem być w stanie strącić go w przepaść bez większego problemu, a jego ciało tylko zasłoni jej widok – pomyślał. Storm stała jakieś piętnaście metrów od niego z ponurą, ale i zdeterminowaną miną. Najwidoczniej minęła jej ochota na podpuszczanie rywala, bo nie odezwała się ani słowem. Była w ciężkiej sytuacji, ale z odrobiną szczęścia wciąż mogła go spowolnić kolejnym trafieniem w łapę, a wtedy kto wie, co by się mogło wydarzyć.
Bestia z Xan Guldur z rykiem ruszyła do przodu…
…Aiyana napięła łuk, odetchnęła głęboko i przyciągnęła cięciwę do policzka…
…a potem z jednej z bocznych odnóg wypadł niedźwiedź i z gigantycznym impetem uderzył w biegnącego Tadeusza, strącając ich obu do Cyfrowego Morza.
– Umarł król, niech żyje królowa! – zdążył jeszcze usłyszeć, nim uderzył o taflę wirtualnej wody.

Wieczorem w karczmie “Pod zdechłym kotem” pojawiło się zaskakująco mało klientów, zważywszy na to, że tego samego dnia odbył się pierwszy półfinał turnieju. Zazwyczaj w takich momentach tawerna tętniła życiem; klienci głośno dyskutowali o przebiegu meczu albo typowali wyniki kolejnych starć, a barman nie mógł znaleźć ani chwili wytchnienia pomiędzy kolejnymi zamówieniami. Jednym słowem, panowała bardzo radosna atmosfera. Tym razem jednak było inaczej; w środku znajdowało się jedynie kilku gości, którzy zbili się w ciasne gromadki, mówili do siebie wyłącznie szeptem i regularnie obrzucali pozostałych zebranych podejrzliwymi spojrzeniami. Nawet właściciel wydawał się być bardzo nerwowy, jakby spodziewał się jakiejś katastrofy i cały czas zerkał niepewnie w kierunku drobnej czarnowłosej dziewczyny, która jako jedyna siedziała sama przy stoliku. Zdawała się być kompletnie nieobecna; jej brązowe oczy wbite były w przeciwległą ścianę, a kufel trzymany w lewej ręce od dobrych kilku minut tkwił w połowie drogi do ust.
– Proszę, proszę, proszę; nie spodziewałem się, że kiedykolwiek cię tu zobaczę – rozległ się za nią wesoły głos, a po chwili jego właściciel – młody, niewysoki mężczyzna w zielonym płaszczu – bez pytania dosiadł się do nastolatki.
– Jakbyś nie zauważył, nie jestem w nastroju do pogawędek – odparła czarnowłosa, nie zwracając większej uwagi na nowoprzybyłego. – Czy my się w ogóle znamy?
– Nie, to nasze pierwsze spotkanie – zaprzeczył radośnie nowoprzybyły, nie przejmując się zbytnio opryskliwą odpowiedzią. – Dosiadłem się do ciebie, Aiyano Storm, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść. A przecież właśnie awansowałaś do finału! Skąd ten nastrój?
– Ty tak na poważnie? – Indianka spuściła wzrok i skrzyżowała ręce na piersiach. – Nie widziałeś, co się dzisiaj stało? Po raz pierwszy od… od zawsze system zabezpieczający przed kontaktem z  Cyfrowym Morzem zawiódł i to nie tylko w Cortexie, ale we wszystkich wirtualnych światach. Jednocześnie. Akurat w momencie, gdy strąciłam Bestię z Xan Guldur ze skraju sektora. Ludzie gadają, że to moja sprawka.
 – A tak było?
– Oczywiście, że nie – parsknęła w odpowiedzi. – Czemu miałabym to zrobić? Wielokrotnie mówiłam publicznie, że biorę udział w turnieju wyłącznie dla pieniędzy. Ludziom może się to nie podobać, ale moje plemię naprawdę ich potrzebuje; to jedyny sposób na odzyskanie naszych ziem. Nie mam interesu w zabijaniu kogokolwiek; to by tylko zagroziło mojej karierze, a poza tym nie jestem mordercą.
– Więc czym się przejmujesz? – zapytał.
Przez dłuższą chwilę dziewczyna nie odpowiadała.
– Mimo wszystko czuję się winna – wyznała w końcu. – Gdybym znalazła wtedy inne wyjście, Tadeusz Różan wróciłby bezpiecznie do naszego świata. Ale pomysł wydawał się dobry, a ja nie wiedziałamr30; – maska Aiyany w końcu opadła, ukazując jej rozmówcy kryjącą się w środku zagubioną i zestresowaną nastolatkę. – Ja naprawdę nie wiedziałam…
– Oh, o Tadka nie musisz się martwić – powiedział uspokajającym głosem. – Nim to wszystko się skończy, spotkasz go ponownie.
– Skąd możesz to wiedzieć? – odparła ostrym głosem Storm i w końcu spojrzała na nieznajomego. – A właściwie to kim ty, do cholery, jesteś?
– Z jakiegoś powodu ostatnio ludzie cały czas mnie o to pytają – odparł Rysiek z szerokim uśmiechem i niepokojącym błyskiem w oku. – Nikim ważnym, moja droga. Nikim ważnym. Wkrótce sama się przekonasz.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments