To, że Code Lyoko: Evolution będzie wzbudzać różne emocje w fandomie, było wiadome w zasadzie od samego początku, od momentu, w którym ogłoszono, że ta seria będzie się mocno różnić od poprzednich czterech. Praktycznie rzecz biorąc już przy samej zapowiedzi, iż nowa seria będzie z żywymi aktorami, zaczęto mocno spekulować nad formą. W sumie nic dziwnego, bo o ile przy projekcie Reloaded, planowanym jakieś 2 lata po zakończeniu 4 serii, kwestią dyskusyjną mogłoby być co najwyżej to, iż miał to być film pełnometrażowy (a mówiło się nawet o serii 3 filmów), to już tutaj zabawa rozkręcała się na całego. Zastanawiano się, po co MoonScoop, mając dobrą animację 2D, chce wchodzić w live-action, czy ma na to pieniądze, i czy przyciągnie tym nowych fanów, nie odtrącając starych (do tej kwestii „nowicjusze-weterani” jeszcze wrócę). Spekulowano, kto by mógł zagrać w serialu, przy czym nazwiska jakie padały, były co najmniej kosmiczne. Chyba najbardziej dziwacznym pomysłem było to, aby Jeremiego zagrał Justin Bieber, wtedy mierny piosenkarz z wyglądem lalusia (teraz mierny piosenkarz udający nie wiadomo jakiego macho). Czemu niby on miałby Jeremiaszka grać? Bo jest blondynem. I tylko dlatego. Na całe szczęście nikt takiej głupoty nie zrobił, a gdy ogłoszono listę aktorów, to okazało się… że prawie nikt ich nie zna. I wbrew pozorom to nie była wada. Praktycznie wszyscy główni bohaterowie albo wcześniej praktycznie nie grali nigdzie, albo występowali w rolach epizodycznych. Chyba najbardziej doświadczeni pod tym względem byli Quentin i Melanie (odgrywający role Ulricha i Yumi). Melanie już 2 lata przed premierą Ewolucji zagrała zaszczytną rolę w jednym z odcinków serialu „Section de recherches”, była głównym obiektem zainteresowania w odcinku, bo zabito ją w okrutny sposób kamieniem w lesie. Serial szedł w prime-time po dzienniku telewizyjnym, więc kilka milionów widzów widziało, jak ktoś zabija Melanie kamieniem. Quentin też miał już pewne przygody przed kamerą. Chociaż to też wynika z wieku, ta dwójka jest najstarsza.
Teoretycznie można by było też uznać, iż fakt, że nikt z głównych bohaterów nie był wcześniej obsadzony w pierwszoplanowej roli, jest wadą. Ale to niezupełnie prawda. Z racji swojego wieku nie mogli oni liczyć od razu na główne role, więc i tak im się z Lyoko teraz poszczęściło. Zresztą, aktorzy to tylko jedna kwestia. Dochodziły do tego jeszcze sprawy fabuły, animacji, ogólnie mnóstwo tego było. Niektórzy (co prawda mniejszość i to niezbyt znacząca) już przy zapowiedziach, jeszcze przed grudniem 2012, gdy odbyła się premiera pierwszego odcinka nowej serii, zapowiedzieli od razu że to jest upadek serialu, że to już nie będzie to samo Lyoko i w ogóle że to dno będzie. Jednak cała reszta wolała poczekać z opiniami do momentu zobaczenia serialu (w końcu jedyny gatunek, jaki można oceniać bez oglądania, to paradokumenty, tego nie trzeba widzieć, by wiedzieć że wyjdzie szmira).
Przedpremierowy pokaz pierwszych dwóch odcinków zorganizowano w Paryżu 5 grudnia 2012. Jakiś czas potem, 19 grudnia, wyemitowano w internecie pierwszy odcinek. O ile pokaz przedpremierowy był tylko dla wybrańców, bo to była zamknięta impreza, to już w sieci mogła ten odcinek zobaczyć cała Francja. I teoretycznie tylko tam miał on być znany. Wprowadzono specjalną blokadę regionalną, żeby nikt mieszkający poza Francją nie mógł obejrzeć odcinka. Blokada była tak dobra, że podobno blokowała nawet rodowitych Francuzów mieszkających pod Paryżem. Zabezpieczenia były potrzebne po to, by nie doszło do wycieku odcinka. Oczywiście wiadomym było, że to nie wypali, i już po kilku dniach „Xana 2.0” hulał wesolutko po sieci. Co prawda na YouTube był jeszcze blokowany tuż po publikacji, ale już na DaliyMotion nikt się prawami autorskimi nie przejmował.
Wiele kontrowersji wywołał 4 odcinek, noszący tytuł „Madame Einstein”. Jego premiera miała miejsce 19 stycznia 2013 roku. Zaczęło się to wszystko od zapowiedzi, iż będzie w Ewolucji nowa postać – Laura. Najpierw myślano, że będzie to postać mniej więcej na takich samych zasadach co William w drugiej serii: trochę pomiesza, będzie powoli wchodzić do sekretów grupy, ale nie uzyska od razu 100% zaufania. Jednak w momencie, gdy ogłoszono, że debiut Laury ma nastąpić w odcinku pod nazwą „Madame Einstein”, zaczęło się robić dość ciekawie. To był w końcu taki półoficjalny tytuł Aelity, a nowa postać ma się akurat wtedy pojawić. W dniu emisji okazało się, że tak naprawdę MoonScoop nieco inaczej widział obecność Laury niż wielu fanów. Z biegiem czasu (a było to tempo błyskawiczne, bo to jeszcze przed połową serii wyszło) niektórzy mieli wręcz wrażenie, że to Laura ma być nową Panią Einstein. O nową postać ogólnie było dość sporo zamieszania w fandomie. Jedni (niezbyt liczni) uważali, że to bardzo dobrze zrobiony charakter. Inni (znacząca większość) uważali zaś, że Laura jest bardzo wkurzająca. Po dość niedługim czasie Laura stanie się ogromną kością niezgody w fandomie, co zresztą wykorzystam w jednym ze swoich projektów. Ale to już przy okazji innego rozdziału.
Jeśli chodzi o to, jak nasz polski fandom przyjął Ewolucję… cóż, ile głów, tyle opinii. Jednym się podobało, innym nie. Pamiętam że na forum u Likkiego bardziej rozpisywali się właśnie ci, którzy – w skrajnych przypadkach – już po „Xana 2.0” ogłosili koniec prawdziwego Kodu Lyoko, a przy „Spektromanii” deklarowali, że nie są już Lyokofanami, przestają się tym interesować i idą w diabły do innych fandomów (niektórzy wtedy pobłądzili). Wyrazem tego negatywnego przyjęcia Ewolucji był właśnie wybryk na Wikipedii, o którym wspominałem w poprzednim rozdziale. Pamiętam nawet, że w Lyoko FM, forumowym radiu (o tym szerzej w innym miejscu) dyskusję o tej serii zaczęto zdaniem „Pogadamy teraz o gównie zwanym Evolution”, poszła też oryginalna myśl: „żeby się z tego nabijać to nie musisz znać francuskiego”. Chociaż tam też te opinie się nieco zmieniały, bo o ile w jednej audycji, nadanej w lutym, mówiono że jak na razie nie jest zbyt dobrze, a pierwsze 3 odcinki to totalna porażka, to już w kwietniu nastawienie przeszło już na bardziej pozytywne.
Myśmy na naszej stronie komentowali odcinki zarówno na shoutboxie, jak i w komentarzach pod newsami, choć na forum też się udzielaliśmy (na tym polu ja byłem nieco bardziej aktywny niż TheLyokofan19). Pamiętam, że przy okazji jednej depeszy, którą admin przygotowywał (była to informacja o 5 odcinku wrzuconym do internetu), pojawiło się wymienienie plusów i minusów tego właśnie odcinka. Wiadomo, że to była opinia subiektywna, sam nawet napisałem swój komentarz do tego, lekko się nie zgadzając ze zdaniem admina. Zresztą co do Laury też mieliśmy odmienne stanowiska: administrator uważał że jest w miarę fajna (choć po 22 odcinku nieco zmienił zdanie), ja zaś od początku miałem o niej niepochlebne zdanie. Ogólnie jednak rzecz biorąc nie dowalaliśmy Ewolucji za byle co, tak jak co poniektórzy. Na forum za takie stanowisko zostaliśmy nazwani (bo nie tylko redakcja miała takie zdanie o Ewolucji, pamiętam że Wrath też był raczej pozytywnie nastawiony) grupowo jako „CL:E Nazi”, bo niby byliśmy fanatykami, głosiliśmy że Ewolucja jest najlepsza na świecie, a kto się z nami nie zgadza, to tego na stos. Argument kretyński, bo w naszym fandomie raczej nie ma fanatyków, szukałbym ich gdzieś indziej. A zostaliśmy nazwani „ewolucjonazistami” tylko dlatego, że nie krytykowaliśmy serialu w każdej sekundzie. To mniej więcej tak samo durne jak nazywanie każdego, kto ma choćby odrobinę poglądów centrowych (nawet nie lewicowych), mianem „lewaka”. Nie dość że bez sensu, to jeszcze wychodzi, że jak ktoś tak gada, to nie zna tak naprawdę znaczenia słów, których używa.
Gdzieś mniej więcej pod koniec lutego wpadliśmy w redakcji na to, aby po 13 odcinkach, czyli połowie serii, opublikować ocenę dotychczas nadanych odcinków. Teksty miały być dwa, jeden przygotowany przez admina, drugi przeze mnie, dzięki czemu byłyby dwa punkty widzenia. Nawet system emisji, jaki wprowadzono przy tej serii, szedł nam na rękę przy tym projekcie. Dlaczego? Otóż: dotąd było tak, że odcinki poszczególnych serii szły premierowo co tydzień w sobotę, nie robiono żadnych przerw, ewentualnie przyśpieszano w taki sposób, że kilka odcinków emitowano dzień po dniu (tak było z końcówką 3 serii i częścią 4 serii). Zdarzało się jeszcze tak, że wcześniej odcinek szedł w Canal J, a potem dopiero we France 3. No, i jeszcze 94 oraz 95 odcinek premierowo poszły tego samego dnia jeden po drugim. System nieco inny niż ten, do którego przyzwyczailiśmy się w Polsce, czyli codzienna emisja i codzienne premiery odcinków (od 2 serii, bo pierwszą emitowano premierowo tylko w soboty i niedziele). Pod względem częstotliwości emisji Ewolucja miała mieć taką samą sytuację jak poprzednie serie. Też w soboty, też raz w tygodniu (choć początkowo to chyba 2 albo 3 odcinki najpierw poszły około 19:00 którejś soboty, a potem je powtórzono w slocie porannym). Jednak przy Ewolucji postanowiono zrobić przerwę w premierowej emisji po 13 odcinku. Cała seria miała tych odcinków 26, więc wyszłoby po równo. I tak trochę „po amerykańsku”, bo stamtąd przyszedł zwyczaj tworzenia serii mających 13 epizodów (nawet nasze polskie „Ranczo” miało serie posiadające tyle właśnie odcinków). Co prawda to mogło trochę dziwnie wyglądać, bo pierwszy odcinek poszedł w styczniu, a już pod koniec marca byłaby przerwa, zapewne gdzieś do sierpnia (choć nie mówiono o tym oficjalnie), jednak dzięki tym planom mogliśmy ustalić, kiedy będzie publikacja naszych recenzji po połowie serii.
Ostatni odcinek z pierwszej części zaplanowany był na 23 marca. Postanowiliśmy więc, że po tym dniu wypuścimy teksty. Jakbyśmy się sprężyli, to nawet by to mogło być 2 dni po emisji 13 odcinka, choć bardziej chcieliśmy to już na samą Wielkanoc (23 był na tydzień przed Wielką Sobotą), nawet by lepiej pasowało, bo nie spodziewaliśmy się, że w święta pojawi się zbyt wiele informacji, poza tym wtedy jest więcej czasu by na spokojnie takie bardziej rozbudowane teksty czytać (czyli coś praktycznie jak w weekendowych i świątecznych wydaniach gazet). Jednakże na 10 dni przed emisją trzynastego odcinka, czyli 13 marca, ogłoszono że przerwa zostaje przesunięta na okolice maja. To nam nieco plany zmieniło. Sam nie miałem jeszcze gotowego całego tekstu, u admina też nie było całości. Mieliśmy jeszcze zamysł, by to tak czy inaczej puścić po 13 odcinku, jednak doszliśmy do wniosku, że nie miałoby to zbytnio sensu, jeśli nie ma przerwy, bo co jeśli w tych odcinkach od 14 i dalej byłoby coś, co zmieniłoby nasze stanowiska wyrażone w tekstach, a my dopiero co bylibyśmy po ich publikacji. Zamysłem tych tekstów było to, aby się uczciwie, bez pośpiechu przyjrzeć zarówno zaletom, jak i wadom Ewolucji. Trochę dziwne byłoby, gdybyśmy najpierw to publikowali, a potem nagle przy 14 odcinku coś by się komuś z nas odwidziało. Dlatego zarzuciliśmy ten pomysł. Szkoda byłoby mi jednak usuwać to, co już napisałem, dlatego zostawiłem swój niedokończony artykuł na dysku. I w tym momencie, po 4 latach, postanawiam go opublikować w takiej formie, w jakiej go zostawiłem. Nazwałem to „Pierwsza trzynastka”.
Przez 5 lat czekaliśmy na 5 serię CL. Najpierw było to czekanie na decyzję o kontynuacji, potem docierały do nas coraz to nowe pomysły na kontynuację. Wreszcie nadszedł ten dzień. 5 stycznia 2013 (chociaż premiera internetowa była 19 grudnia 2012, ale to było dość źle wykonane). Właśnie tego dnia, 05.01.2013, rozpoczął się nowy rozdział w historii CL. Rozdział, który zwie się “Evolution”. Wiele oczekiwaliśmy po tej serii. “Ewolucja” była szumnie zapowiadana przez twórców jako “najlepszy sezon CL, jaki został stworzony”. Jesteśmy już po 13 odcinkach, po połowie serii, więc można już podsumować pierwszą część CL:E.
Na pewno można powiedzieć, że CL:E to specyficzna seria. Była ona tworzona zadziwiająco szybko, bo w 2 miesiące. MoonScoop musiał w tej serii zmierzyć się z dylematem: czy robić to głównie dla weteranów, którzy czekali 5 lat na 5 serię, czy dla nowych widzów, którzy nigdy nie widzieli poprzednich części. Najlepiej byłoby zrobić to mniej więcej po połowie, ale czy MS tak zrobił, odpowiem w dalszej części podsumowania.
Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy podczas oglądania CL:E, to zmiana z techniki 2D, na technikę live-action (czyli mówiąc krótko: kręcenie w prawdziwym świecie). Oczywiście jeśli live-action, to i aktorzy. Gdy ogłoszono radykalną zmianę, w internecie pojawiło się wiele spekulacji na temat obsady aktorskiej. Były nawet plotki o zaangażowaniu J.Biebera, do czego na całe szczęście nie doszło. Aktorów wybrano podczas castingu i stwierdzam, że w większości wybory były dość trafione. Największym mankamentem jest niezbyt dobre dopasowanie wiekowo postaci do wieku prawdziwego aktorów, ale nie zawsze da się to dobrze zrobić. Zdarzyło się też, że aktor dobrany do danej roli wygląda młodziej niż postać (w poprzednich 4 seriach) przez niego grana. Widać to przy dyrektorze Delmasie, który jest w CL:E zdecydowanie młodszy. Ale to już takie malutkie szczególiki dla weteranów.
Wracając do głównych bohaterów, to należy podkreślić, że mają dość dobry kontakt z widzami. Najlepszy w tej kwestii jest Quentin (odtwórca Ulricha), który często organizuje twitcamy i kontaktuje się z fanami poprzez Twittera. Trochę zaniedbuje to Guliver (Odd), który ma konto na asku, ale od jakiegoś miesiąca nie odpowiada na żadne pytania. Nieładnie, Odd, nieładnie… 🙂
Skoro aktorów już omówiłem, to czas na chyba najważniejszą kwestię: fabułę i całą otoczkę serialu.
A więc, nasi bohaterowie uczą się w szkole, niby nic ciekawego się u nich nie dzieje, aż tu nagle Aelita widzi w komputerze dziwne, ale znane kody, a w Kadic dzieją się dziwne rzeczy (i nie ma to związku z tym, że Jim chce uczyć informatyki 🙂 ).
Postanowiono odpalić ponownie Superkomputer. I co się okazuje? XANA odżył, ale nie jest tak silny jak dawniej. Potem następuje odkrycie Cortexu, odkrycie profesora Tyrona (kolega Hoppera), ale to już pewnie wiecie, więc nie będę o tym pisać.
Widzimy naszych bohaterów, bohaterów których znamy i pamiętamy (a dla nowych widzów: których poznaliśmy dzięki podpisanym zdjęciom z Polaroida pokazanych w pierwszym odcinku). I co widzimy? Odd nie ma irokeza! Nie można by kupić mu peruki? Przecież MS ma środki. Dobrze, że Aelita ma włosy takie jak wcześniej. charakter bohaterów pozostał prawie taki sam, tylko wydaje mi się, że Jeremie jest bardziej kujonowaty i sztywniacki niż w poprzednich seriach. U reszty głównych postaci nie zmieniło się w zasadzie nic, oprócz tego że Ulrich jest najwyższy w grupie. Ale do grupy chce dołączyć Laura.
Laura… MoonScoop wprowadzając nową postać do serialu chciał wprowadzić nieco świeżej krwi. Wymyślono, że to będzie żeńska wersja Jeremiego. Jej pierwsze pojawienie się w 4 odcinku było zapowiadane już w tytule. “Mrs Einstein”- tak nazywano Aelitę. Już w pierwszym odcinku ze swoim udziałem Laura zaczyna się wypytywać Jeremiego o wszystko, co związane jest z Lyoko. Jest strasznie przemądrzała i cholernie irytująca. OK, może i pomogła ze 2 razy, ale czy to jest wystarczający powód aby z niej świętą robić? Brakuje jeszcze tego, aby ktoś brał ją na barana za każdym razem, gdy zrobi coś dobrego dla grupy i robił jej obchód triumfalny wokół superkomputera. MS traktuje ją bardzo pobłażliwie. Przykład: w 12 odcinku Laura zaprowadziła ojca do fabryki i mu ją pokazała. Co zrobiła grupa? Dała jej “szlaban na fabrykę”. Co z tego, skoro w następnym odcinku Laura ma już być zwirtualizowana w Lyoko. Na szczęście do tego nie doszło. Ale i tak to trochę dziwne. Ulrich za to, że użył bez zgody reszty grupy powrotu do przeszłości ( i to żeby pomóc Yumi), miał zostać wyrzucony z grupy na wieki. A tutaj mamy jakiś “szlaban”. Widać, ze traktowanie Laury jest zbyt łagodne.
Samo wprowadzenie Laury było za szybkie i zbyt chaotyczne. Gdy w drugiej serii wprowadzano Willama, to musiał się naczekać do końca 3 serii, aby wejść do Lyoko. W przypadku Laury mamy bodajże 9 odcinków od wprowadzenia, a ona już w skanerze stoi! Czy to nie jest aby za szybko? Rozumiem, że to tylko 26 odcinków, ale chyba można by to było trochę rozciągnąć w czasie. Z Williamem wyszło wam to dobrze, to dlaczego z Laurą miałoby się to nie udać? Dzięki temu jej postać nie byłaby postrzegana tak źle.
OK, Laurę już opisałem, ale jest jeszcze kilka innych ciekawych wątków. UlrichxYumi-paring istniejący od pierwszej serii, ciągnięty z różnymi przygodami przez 95 odcinków. Czy Ulrich powiedział Yumi to co do niej czuje w pierwszym odcinku nowej serii? Co prawda ten wątek był wtedy podjęty, ale pamiętajmy że to MS i za szybko to się nie może stać. Dzięki temu w następnych 12 odcinkach o Ulrichu i Yumi oglądamy może 8 scen. A William praktycznie się do nich nie wtrąca, mało tego, jest teraz dobrym kumplem Ulricha. W internecie są już różne teorie na ten temat, łącznie z taką, że dawniejsze UlrichxYumi to UlrichxWilliam. Co do Jerelity (czyli paringu JeremiexAelita, jakby ktoś nie wiedział), to po pojawieniu się Laury Aelita zrobiła się zazdrosna, a Jeremie dziwnie miły dla nowej przybyszki. Więcej atrakcji jednak w tym paringu nie przewidziano.
Zaskoczeniem in minus jest brak wielu postaci drugoplanowych. w CL:E nie zobaczymy Milly i Tamiyi, redaktorek ze szkolnej gazetki. Herve i Nicolas też zapewne “zaginęli w akcji”, gdyż ich też nie ma. Natomiast Sissi jest i na dodatek przefarbowała sobie włosy na blond. W jednym z wcześniejszych odcinków (jeszcze przed Evolution) Odd sugerował jej przefarbowanie włosów. To może być takie odwołanie do przeszłości, nawet fajnie to wkomponowano. Jeśli jesteśmy w wątku “odwołania do wcześniejszych serii”, to warto wspomnieć o tym, że wstawiono do serialu… Samanthę. Pamiętacie pewnie tą ciemnoskórą dziewczynę, która jeździła na desce, chciała ukraść komputery ze szkoły i okazała się pierwszą “na poważnie” dziewczyną Odda. Więc tak… w CL:E Samantha wybielała! Według MS ona zawsze taka była, bo podobno to nie ta sama osoba, ale dobrze wiadomo, że to tylko bajer dla nowych widzów. Weteranów się oszukać nie da. Ale wracając do samego wątku: można zobaczyć, że jest to uczucie między Oddem a Samanthą. Nawet nieźle.
Teraz przejdę do Xany i samego Lyoko, bo o samych bohaterach już za dużo się rozpisałem. Xana atakuje, ale te ataki nie są takie spektakularne jak kiedyś. Wysyła się polimorficzne spektrum (słynny termin z KL), które przytula (tak, przytula, brakuje jeszcze “Tulimy!”, jak w Teletubisiach) jednego z bohaterów i wpatruje się w niego tak długo, aż nie zostanie zdezaktywowana wieża. Normalnie takie to straszne, że cała widownia we Francji teraz zasnąć nie może, bo ten “zły dotyk” się śni po nocach! (A jak wiadomo, zły dotyk boli przez całe życie). Ale na poważnie: ataki Xany są teraz zbyt monotonne. Gdyby spektra wystąpiły raz, to byłoby w porządku. Ale powtarzać to parę razy w ciągu 13 odcinków? To się robi wtedy zbyt nudne. Dla porównania w pierwszej serii mieliśmy: wielkiego pluszowego misia, autobus z uczniami pędzący wprost w elektrownię atomową, dwa pociągi, które mogłyby podczas zderzenia spowodować klęskę w mieście, awarię w elektrowni, trujący gaz. To ataki Xany z pierwszych 5 odcinków pierwszej serii CL. Wiem, że w live-action może trochę ograniczać możliwości, ale to nie jest powód, aby od razu niszczyć całą inwencję i sprowadzać wszystko do jednego sposobu atakowania. Chyba można coś więcej wymyśleć.
Jak więc widać, tekst był – przynajmniej w tej części, którą zdążyłem napisać – dość krytyczny, jednak nie z pozycji totalnego negowania całości Ewolucji. Zresztą, jak miało się to okazać przy premierach kolejnych odcinków, ta seria stawała się coraz lepsza. Pisałem w tekście o dylemacie, dla kogo Moonscoop tworzył Ewolucję: czy dla weteranów, czy też dla nowych widzów, i wydaje mi się, że to jest kwestią, którą wielu przy ocenie tej serii kompletnie olewało, choć moim zdaniem jest ona bardzo istotna. Wiemy, jaki okres dzieli powstanie 4 serii i powstanie Ewolucji – 5 lat. Niby niewiele, ale jednak w ciągu tej pięciolatki pojawiła się nowa grupa odbiorców. Gdyby Moonscoop chciał tworzyć kolejną serię tylko dla tych starych (w przenośni, choć teraz coraz bardziej dosłownie) fanów, to tak naprawdę nie tworzono by żadnego „Evolution”, nie wchodzono by w live-action, a całość zrobiono by tak jak zapowiadano wtedy, gdy mówiono o Code Lyoko: Reloaded. Może i wtedy wyglądałoby to inaczej, może byłaby to kontynuacja zadowalająca wszystkich, albo prawie wszystkich. Ale dalej byłby to serial dla mniej więcej tej samej grupy odbiorców. Nie mówię, że niemożliwym by było przyciągnięcie nowych widzów w takiej sytuacji, ale oni mieliby wtedy pewien mętlik w głowie, bo wrzuceni byliby zapewne w środek fabuły (po angielsku coś takiego ma wdzięczną, choć nieco nieprzyzwoitą nazwę „mindfuck”). Natomiast w Ewolucji mamy coś, co nazywam dwutorowością. Starzy widzowie będą szukać w tej serii kontynuacji historii podjętej wcześniej, natomiast nowi, którzy nie mieli wcześniej do czynienia z tym uniwersum, będą traktować to jako zupełnie nową historię, i będą to nieco inaczej traktować. Możliwe że potem sięgną po poprzednie serie, jeśli się dowiedzą, że ta historia miała już wcześniej swoje bogate rozwinięcie. Z tego też powodu to, co dla weteranów może być wadą, dla tego nowego pokolenia fanów wcale wadą być nie musi, bo nie widzą nic złego na przykład w tym, że Odd nie ma irokeza (a pewnie gdyby miał to by gadali że dla kasy sobie czuba na łbie postawił).
Spór o Ewolucję w zasadzie toczy się cały czas, choć może nie jest to już w większości przypadków tak burzliwe i emocjonalne jak w 2013, czemu w sumie trudno się dziwić, bo jednak przez ten czas zdążono się nieco oswoić z Ewolucją, nawet niektórzy fani, deklarujący się w 2013 jako osoby, którym nowa seria się nie spodobała, teraz chcieliby kontynuacji, nawet w ewolucyjnej formie. Wynika to z wielu kwestii, które zapewne wyjdą w kolejnych rozdziałach. Zresztą i tak w tym rozdziale wszystkiego związanego z tym sporem nie opisałem. Ale na to przyjdzie jeszcze odpowiedni moment.