Rozdział 11 – Łamanie monopolu

Po nieco ponad miesiącu przerwy LyokoFM zapowiedziało kolejną audycję na 5 kwietnia. Tak się złożyło, że mogłem jej wysłuchać praktycznie w całości na żywo, a trwała praktycznie 4 godziny. Jedno trzeba przyznać, była dość różnorodna, bo najpierw było o Pyrkonie, potem o kolejnych odcinkach Evolution, wpleciono nawet krótki apel do „frakcji pod przewodnictwem Jeremiego” że to, iż Teletoon będzie emitować „Smerfy” to nic złego, i że mamy cierpliwie czekać a nie narzekać, że nas oszukują z tym, czy chcą puścić CL, czy też nie. Następnie parodiowano „Milionerów” (tylko czemu oni użyli czołówki przerobionej, choć oryginalna jest najlepsza). I właśnie podczas tej audycji wpadłem na pewien pomysł.

Ogólnie fajnie, jest sobie LyokoFM, rozmawia się o serialu, tyle że… na dobrą sprawę aż tak wiele miejsca naszemu fandomowi tam nie poświęcano. Do tego program był robiony tak, że skupiano się nie tyle na przekazaniu słuchaczom informacji, a bardziej na przedstawieniu opinii. Po programie wiedziałeś, co cała ekipa miała do powiedzenia w sprawie scenariusza 6 odcinka, ale nie usłyszałeś, jeśli nikt nie wspomniał, o tym co się działo w fandomie. Dlatego zacząłem myśleć o stworzeniu swego rodzaju programu informacyjnego, ale w którym też byłby czas i miejsce na komentarze. Warunek był jeden – program w całości poświęcano by na CL. Żadnych omówień rzeczy niedotyczących nas jako fandomu, żadnych quizów, konkursów i tego typu ozdobników. Pierwszym punktem było wymyślenie nazwy, najlepiej takiej, by połączyć w niej to, jaki charakter miałaby ta audycja mieć oraz fakt, że dotyczy ona Lyokofandomu. Wstępnie chodziło mi coś w stylu „LyokoJournal” – to drugie słowo miało być nawiązaniem do Francji, gdzie praktycznie wszystkie programy informacyjne określa się słowem „journal” czyli „dziennik”. Był nawet wariant, by między tymi słowami dawać cyfrę 7, tyle ile dni tygodnia. Ostatecznie jednak – a było to 10 kwietnia, w środę – postanowiłem nazwać ten projekt jako „7 dni w Lyoko”. Tu z kolei nawiązywałem do popularnego w czasach mojego dzieciństwa magazynu o sprawach międzynarodowych „7 dni świat”. Wszystko to jednak było nadal w fazie koncepcyjnej, łącznie z formą programu i tym, jak on będzie wyglądać. Wiedziałem, że najpewniej składać się on będzie z dwóch części: w pierwszej przedstawiałbym ostatnie wiadomości z fandomu, w drugiej albo coś bym komentował, albo omawiał jakieś szersze tematy, takie jak paringi. Nie wiedziałem natomiast, kiedy miałbym z tym ruszyć, myślałem że to będzie kolejny projekt odłożony na czas nieokreślony. Rzeczywistość jednak miała pokazać, że wyjdzie to nieco inaczej.

Okazja do tego, aby zrealizować pierwsze wydanie, nadarzyła się jednak dość szybko, jeszcze tego samego tygodnia. W sobotnie przedpołudnie, 13 kwietnia, coś mnie naszło, żeby nagrać na praktycznym spontanie pierwsze wydanie. Miałem odpowiednie warunki, bo byłem sam w domu, a nie lubię, gdy mi ktoś po mieszkaniu w trakcie nagrania chodzi. Było kilka godzin po emisji jednego z odcinków, więc coś sobie o nim poczytałem, nie robiłem jednak dokładnych przygotowań do nagrania. Teraz, gdy rocznie realizuję w ramach „Medialnych” ponad 50 wydań głównego programu, do tego jeszcze dochodzą materiały do programu sportowego, a niekiedy nawet jego prowadzenie w zastępstwie, taki totalny spontan byłby nie do pomyślenia. Jednak wtedy wyglądało to nieco inaczej. Nie miałem profesjonalnego sprzętu, bo osobny mikrofon kupiłem dopiero po 5 miesiącach od pierwszej audycji, wszystko więc nagrywałem na mikrofon w laptopie. Przyjąłem zasadę, że będę to robić jak najbardziej naturalnie, tak żeby przypominało to program na żywo, a nie coś, co było wcześniej nagrane. Dlatego, poza pewnymi przypadkami, jak na przykład rejestracja wywiadów do programu, nie stosowałem praktycznie montażu. Cała postprodukcja ograniczała się do wstawienia czołówki, ewentualnie innych materiałów w luki. Te z kolei nawet nie były generowane komputerowo, co w sposób naturalny. Po prostu na początku nagrania, po formułce wstępnej z datą i numerem wydania, nie mówiłem nic przez 30 sekund. Co prawda potem niektórzy mi zarzucali to niezbyt profesjonalne podejście, jednak uważałem, że ten sposób jest bardziej autentyczny. Owszem, mogłem po każdym nagraniu siedzieć nad nim kilka godzin, poprawiając, dogrywając, usuwając, zmieniając kolejność wątków, ale po co? To by zabiło całą autentyczność programu, całe wrażenie, że słuchasz czego, co jest realizowane praktycznie na żywo, a nie wyklepane i wyuczone. Nie mówię już o tym, że zabierałoby to mnóstwo czasu, bo nagle by się okazało, że na 60 minut audycji jakieś 40 chcę poprawiać. W taki sam sposób od 2016 roku realizuję Medialnych i to się sprawdza doskonale.

Pierwsze wydanie, które nagrałem i opublikowałem 13 kwietnia, trwało 16 minut. Tak naprawdę miał to być „pilot” projektu, nie planowałem, że ono jednak potrwa ciut więcej niż kwadrans (zresztą nigdy nie planowałem z góry, ile ma trwać dane wydanie). Słuchając tego po prawie 7 latach, odczuwam, jak bardzo wtedy był to spontan (a jak mi się głos zmienił, o kurna…). Pierwszą wiadomością była kwestia emisji 16 odcinka Ewolucji a także nietrzymanie się ramówki, tu padło nawet ostrzejsze słowo, bo uznałem, że nie będę cenzurować programu. Ogólnie jestem przeciwko cenzurze. To, co słychać, i czego starałem się trzymać, to założenie, że ten program ma nie być takim sztywnym przeglądem informacji, tylko czymś prowadzonym, że tak to nazwę, w różnych stylach. Kiedy na poważnie, to na poważnie, ale kiedy można sobie pożartować, to lecą żarty. Sama część informacyjna trwała w tym premierowym wydaniu 10 minut, ostatnie 6 poświęciłem na zapowiedź tak zwanej części publicystycznej i kilka słów na temat tego, jak jest oceniany charakter Aelity w nowej serii. Nawet było ogłoszenie że program będzie publikowany na Wrzucie (ten serwis już nie istnieje) i wspomnienie o marzeniach na temat kolejnej serii. Nagranie zmontowałem dość szybko, wrzuciłem do sieci, zalinkowałem i czekałem na komentarze. Kilka osób się wypowiedziało, program się nawet spodobał, nie wychwytywano pewnych niedociągnięć, które ja teraz zauważam przy odsłuchiwaniu. Sam chyba nawet byłem dość pewny, że chcę to kontynuować po tym wydaniu, gdyż zapowiedziałem następne za tydzień.

Na drugie wydanie trzeba było poczekać jednak tydzień i jeden dzień, ponieważ w planowanym terminie (20 kwietnia) nie można było tego zrealizować z powodu nagłego remontu w domu. Na szczęście udało się nagrać magazyn dzień potem, wbrew przysłowiu „Niedzielna praca w gówno się obraca”. Miałem już czas na przygotowanie, co było widać po czasie trwania odcinka, trwał on 44 minuty, po raz pierwszy w części informacyjnej (zajmujące prawie 18 minut) pojawił się wątek z Teletoonem, który jeszcze wielokrotnie miał wypełniać wiele następnych wydań. Bogatsza była też część publicystyczna, którą poświęciłem Laurze, jej kwestia była bardzo komentowana w fandomie w tym czasie. Program zdobywał coraz większą popularność, jednak niedługo miało się okazać, że nie wszystkim było w smak to, że coś takiego powstało…

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments