Z pewnością każdy fan serialu zastanawiał się kiedyś, czy po ostatniej serii można jeszcze jakoś kontynuować historię. Wielu próbowało nawet to sobie opisywać, z lepszym lub gorszym skutkiem. Jest jeden przypadek, gdy to opisanie przybrało formę książki. Dokładniej czterech.
Po tych kilku zdaniach już pewnie wszyscy wiedzą, że tym razem będę pisać o serii zwanej “Code Lyoko Chronicles” (nieoficjalnie tłumaczy się to jako “Kroniki Kodu Lyoko”, ale polski wydawca nigdy tej nazwy nie użył). Nieco dziwić może fakt, że w polskim fandomie nikt jak dotąd nie zrecenzował całej serii, dlatego postanowiłem to zrobić. W tym miejscu zaznaczę, że opieram swoją recenzję na przeczytaniu pierwszych 2 tomów w wersji polskiej i ostatnich 2 w wersji angielskiej. Wiem, że jakoś się tam tworzy tłumaczenie na polski, ale gdybym miał czekać z napisaniem tego tekstu do pojawienia się całości, to pewnie jeszcze rok by to potrwało. A tak to przynajmniej sobie po angielsku, wygodnie i bez problemów, przeczytałem 🙂
Zacznijmy od tego, skąd w ogóle się te książki wzięły. Jest rok 2009, czwarta seria się skończyła, ale wiele osób myślało nad tym, co by mogło być dalej. Do tego MoonScoop chciał jeszcze nieco zyskać na znanej marce. Znalazł się włoski autor, Davide Morosinotto, dość młody pisarz, który miał już pewną renomę na lokalnym rynku. Fakt pochodzenia osoby, która dostałaby błogosławieństwo od właścicieli praw do posługiwania się wszystkim, co związane z CL, nie jest bez znaczenia. W momencie wydania pierwszego tomu “Bezimienne miasto”, serial był emitowany przez państwową telewizję Rai, niedługo miała być włoska premiera 2 sezonu. Dlatego też Włosi mieli tutaj pierwszeństwo, nawet jeśli dla nich nawet pierwszy tom krył masę spoilerów samego serialu.
Posiadacze wersji papierowych mogą się teraz nieco zdziwić “jaki, kurna, Morosinotto?”, a to dlatego, że na okładce figuruje nazwisko Belpois. To jest sprytny patent, bo o ile we Włoszech nazwisko autora jest dość znane, to w innych krajach niewiele by mówiło. Dlatego wymyślono, żeby użyć personaliów jednego z głównych bohaterów jako pseudonimu. Pod względem narracji w samym tekście nie wnosi to nic bo jest prowadzona z perspektywy narratora trzecioosobowego, ale ładnie na okładce wygląda. A prawdziwego autora da się odszukać w stopce redakcyjnej. Inna sprawa, że wydawnictwo, które wypuściło 2 pierwsze tomy na rynek polski (FK Olesiejuk), notorycznie informowało w materiałach promocyjnych, że autorem jest Pierdomenico Baccalario, dodając do tego “autor znanej serii Ulysses Moore”.
Jeśli chodzi o samą stronę edytorską tych dwóch tomów, jakie pojawiły się na polskim rynku, to tutaj nie mam żadnych zatrzeżeń. Użyto oryginalnej grafiki okładkowej, nawet ładnie się to na półce prezentuje, do tego w twardej oprawie i całkiem niedrogo, przynajmniej wtedy, gdy było to dostępne w Empiku. W Hiszpanii takiego szczęścia z grafiką nie mieli, tam wymyślono coś, czym można by było najwyżej płyty z odcinkami oprawić, nie ma tego klimatu. Tutaj link dla ciekawskich: https://img.clasf.es/2018/11/23/Coleccin-completa-Codigo-Lyoko-20181123023458.9122600015.jpg
Takie nieco infantylne im to wyszło…
Niezależnie jednak od tego, jaki obrazek jest na okładce, ważniejsze jest to, co kryje się w środku. Od tego momentu mogą być niekiedy drobne spoilery, ale myślę, że spora część czytelników naszej strony już dawno się zapoznała z samymi książkami. Otóż “Podziemny zamek”, 1 tom serii, zaczyna się od odkrycia, że Xana tak naprawdę jakoś przetrwał, tylko jest nieco słabszy i kręci się po amerykańskim internecie. Tam odnajduje nową ofiarę, Evę Skinner, fankę zespołu Ceb Digital (w wymowie to jest to samo co Subdigitals, nieco dziwne że nie użyto tej właśnie nazwy), opętuję ją poprzez MySpace (taki portal od muzyki z ery przedfacebookowej). Kontrolowana przez Xanę Amerykanka leci do Francji, by ostatecznie rozwiązać kwestię naszych głównych bohaterów.
W tym samym czasie Aelita ma amnezję, nie pamięta, co się działo w Lyoko. Reszta grupy postanawia jej to przypomnieć. Ten wątek stwarza okazję, by w treści książki streścić najważniejsze wydarzenia z 97 odcinków serialu, takimi flashbackami wypełniona jest spora część tego tomu. Wśród niektórych były one krytykowane za zbyt duże skróty, lekkie pomieszanie wątków. Jednak tu trzeba pamiętać, po co coś takiego w ogóle się znalazło. Ano po to, żeby przyciągnąć także czytelników, którzy nie znają serialu i dla których wiele rzeczy byłoby niezrozumiałych. Dlatego moim zdaniem to akurat wyszło całkiem nieźle.
Potem okazuje się, że jest specjalny, sekretny pokój w Pustelni, jego znalezienie jest poprzedzone przygodami z wyjazdem w głąb Francji. W tajnym pomieszczeniu znajduje się kaseta VHS z przesłaniem nagranym przez Franza Hoppera, zostawił on 2 zadania dla Aelity: pokonać Xanę i odnaleźć Anthee. Na tym w sumie kończy się pierwsza część.
“Bezimienne miasto” przynosi nam nowe odkrycia, pojawia się organizacja “Zielony Feniks”, jeden z jej członków atakuje najpierw ojca Odda, potem rodziców Yumi, bo im też zależy na tym by utrudnić życie naszych bohaterów. Grigory, czyli bezpośredni sprawca napadów, pobiera wspomnienia. Ale to nie jedyna organizacja, która interesuje się Superkomputerem, bo jest jeszcze Dido, działająca w kręgach rządowych. Kontaktuje się z Hannibalem, szefem “Feniksa”, by połączyć siły i tym razem nie działać przeciwko sobie.
Nasi wojownicy przesłuchują panią Hertz, bo wychodzi na to, że ona też działała z Hopperem, do tego w pionie wojskowym. Ulrich i Yumi jadą do Brukseli, bo tam znajduje się jeden z prototypów Hoppera, używanych w Projekcie Kartagina. Aelita spotyka się z Richardem, kolegą ze szkoły jeszcze z czasów przed wirtualizacją, początkowo Richard nie może uwierzyć w całą historię, potem jednak postanawia pomóc dziewczynie. Różowowłosa ma koszmary, lunatykuje, i z racji jej lunatykowania idzie do sekretnego pokoju w Pustelni, odkrywając kolejny pokój z Repliką Superkomputera. Tam dowiaduje się, że jej ojciec zrezygnował z działania w Kartaginie, gdy okazało się, że to jest projekt militarny.
Eva Skinner dociera do Kadic, od razu wpada w oko Oddowi (tak jak każda nowa dziewczyna), co dla Xany jest bardzo dobrą wiadomością. Po tym jak zyskuje zaufanie grupy, postanawia opętać także Włocha.
W “Powrocie Feniksa” Hannibal dowiaduje się, gdzie jest Superkomputer,od razu leci tam z całą załogą, neutralizuje agentów rządowych. Tymczasem nasi bohaterowi wchodzą do nowoodkrytego Superkomputera, nazywanego jako Mirror, w nim są wspomnienia Hoppera. Do tego okazuje się, że ojciec Ulricha, Walter, też jest wmieszany w sprawę. Z racji wyłączenia prądu Odd i Yumi pozostają we wspomnieniach, a cała reszta jest na ziemi. Wtedy też okazuje się, że ojciec Ulricha był agentem (ale nie Stasi). Ojcowie Odda i Jeremiego i Yumi również znali sprawę, jednak wymazano im pamięć w pewnym momencie, a wszystkim kierowała wtedy Hertz. Tworzy się sojusz przeciwko Zielonemu Feniksowi. Dowiadujemy się też, że Xana miał mieć ludzkie emocje, a Aelita miała go uspołecznić. Szok z racji tego odkrycia był tak wielki, że Xana opuścił ciało Odda. Udaje się na Ziemi naprawić skanery i wysłać Evę oraz Ulricha do wirtualnego miasta znanego z drugiego tomu. Ekipa “Zielonego Feniksa” odkrywa, że dorośli nie mogą się wirtualizować, dlatego postanowiono porwać Jeremiego. Po tym, jak się to udało, odkrywa się prawdziwa tożsamość Memory – Anthea Hopper. Einstein jest zmuszony trafić do wirtualnego miasta, tam odnajduje Ulricha, Evę oraz połowę Xany, co pozwala mu nakłonić go do powrotu do Lyoko i odzyskania kontroli nad wirtualnym światem. Po tym Xana kontaktuje się z Hannibalem i proponuje mu układ: Mago będzie mógł użyć Castle do swoich celów, ale za to umożliwi Xanie stanie się człowiekiem.
W tym samym czasie Zielony Feniks barykaduje Kadic a Xana materializuje armię robotów, rozgrywa się walka, wygrana przez ludzi zabarykadowanych w szkole. Jednakże “Zielony Feniks” i tak zdobył kod do unicestwienia wirtualnych światów.
Wszystko rozstrzyga się w “Armii Nicości”, na początku tego tomu Jeremie, Ulrich i Eva są więżniami w Lyoko, Aelita utknęła we wspomnieniach ojca, a na ziemi zostali tylko Yumi i Odd. Jednak, jak zresztą można się spodziewać, sytuacja z biegiem akcji nieco się zmienia, Xana okazuje się człowiekiem z krwi i kości,całość się rozwiązuje, wszyscy dobrzy źyli długo i szczęśliwie.
Tak, wiem że teraz strasznie uprościłem opis tego ostatniego tomu, ale to też dlatego, żeby za wiele nie zdradzać, choć i tak pewnie sporo już ujawniłem. Kto jest ciekaw, niech sobie sięgnie, czy to do wersji angielskiej, czy francuskiej, czy nawet oryginału włoskiego, polska wersja, tak jak pisałem wcześniej, wciąż nie jest w całości gotowa.
Ogólnie rzecz biorąc to czyta się to całkiem gładko, zarówno jeśli chodzi o 2 tomy wydane po polsku, jak i o te, które miałem w wersji angielskiej. Język jest odpowiedni do tego, z jakim rodzajem literatury mamy do czynienia. W zasadzie to jedyny zgrzycik w wersji polskiej zauważyłem wtedy, gdy o Yumi, mającej 16 lat, pisano, że to jest “dziewczynka”. Ale to wynika zapewne z jakieś wpadki tłumacza. Pamiętam, że była swego czasu dyskusja nad tym, czy fakt, iż Aelita ma w książkach czerwone włosy, też jest takim błędem, ale tu się okazuje, że nie. W oryginale ona też ma czerwone włosy. Oczywiście to w żadnym wypadku nie zmienia odbioru powieści, chyba że ktoś jest tak ortodoksyjnym fanem, że nie uznaje u niej innego koloru włosów.
Zamysł fabularny jest niezły, wykorzystuje się tutaj pewien potencjał, jaki szedł za serialem, mamy tu próbę odpowiedzi na pytania, jakie pojawiały się w trakcie oglądania kolejnych odcinków i wychodzi to dość sprawnie. Nieco się też rozszerza perspektywa dotycząca bohaterów. Weźmy na przykład Aelitę: z samego serialu i odcinków, w których pojawiają się wspomnienia Aelity można odnieść wrażenie, że Aelita nie znała nikogo oprócz rodziców. W książkach pojawia się jej znajomy z dawnej szkoły. Rozwinięcie widać najbardziej przy Projekcie Kartagina. Zresztą, same książki powstawały przy pewnym wsparciu ludzi odpowiedzialnych za scenariusz serialu, co widać np. w pierwszym tomie.
Są jednak pewne wady tych książek. Pierwsza to nierówność poziomu. Pierwszy tom był dobry, drugi chyba najlepszy, ale już przy trzecim trochę słabiej to wypada, a przy czytaniu czwartego miałem niekiedy wrażenie, że był on tworzony trochę na siłę, tak żeby coś tam było, ale tak trochę bez przekonania. Innym zgrzytem, który zauważyłem, jest zaniedbanie wątków “życiowych”. O ile w pierwszym i drugim tomie było kilka odniesień do sytuacji uczuciowej Ulricha i Yumi, szczególnie w “Bezimiennym mieście” fajnie to wyszło, to potem mamy zachowanie typowo moonscoopowskie, czyli praktycznie zerowy postęp, żadnego odniesienia. Ogólnie od trzeciego tomu widać, że wątków niedotyczących walki, Zielonego Feniksa, praktycznie już nie ma, przez co niekiedy staje się to dość monotonne.
Niemniej jednak wciąż jest to dobra seria, stanowiąca alternatywną wersję odpowiedzi na pytanie “co było dalej?”. Alternatywną, choć nie oficjalnie obowiązująca, bo wraz z wejściem Ewolucji to właśnie ta seria jest kanoniczną kontynuacją (nawet jeśli niektórzy się mogą z tym nie zgodzić). Ciekawie wymyślono chociażby kwestię z rodzinami bohaterów, odgrywają tutaj nieco większą rolę niż w serialu, do tego wreszcie mają normalne imiona, a nie brane z jakiejś telenoweli 😉
Tak więc… czy to da się czytać? Jasne, całkiem ciekawa rzecz, nawet pomimo pewnych zgrzytów, myślę że czas spędzony na lekturze tych 4 powieści nie jest czasem zmarnowanym.
Subscribe
Login
0 komentarzy