O wypaleniu działalnością w fandomie chciałam napisać już od jakiegoś czasu. Chodzi tu zarówno o moją twórczość jako członka rady, udzielanie się na serwerze i stosunek do samego Kodu Lyoko. Będzie trochę przemyśleń o historii Buntowników i Centrum, oraz kilka pytań dla innych członków rady. No i dużo ględzenia, więc przygotujcie się!
Zacznijmy od tego, że nasze kochane Centrum już niedługo skończy sześć lat! Sam serwer jest troszkę starszy, co pamiętają ci z rangą Buntownika. Wystartowaliśmy z przytupem i przez dłuższy czas wszyscy byliśmy podekscytowani tym projektem i chętnie braliśmy udział w przygotowaniu materiałów. Była też kwestia rywalizacji z inną, nieistniejącą już stroną. Czyniło to naszą małą społeczność bardzo żywą.
No a co ze mną? I z tym wypaleniem? Ci, którzy czytali inne moje teksty na tej stronie, zapewne wiedzą, że nie były one nigdy jakoś dobre jakościowo. Może i w tych starszych było trochę pomysłu – zwłaszcza, gdy zaczynałam pisać kolejną i kolejną „serię” opowiadań, albo wstępy do nich. Notorycznie ich nie kończyłam – o ile się orientuję, jedynym wyjątkiem była poboczna historia Seriza z aren (którą udało mi się dokończyć po przepisaniu wcześniejszych części… a i tak nie jestem do końca zadowolona z tego zakończenia). Wiele tekstów pisałam w dość krótkim czasie, bo obiecałam dostarczyć coś, na co nie zawsze miałam wenę. A z tego wychodziły opowiadania, z których nie jestem dumna – które chętnie usunęłabym lub przepisała.
No, ale rozpoczynanie i porzucanie projektów nie ogranicza się tylko do fandomu. Mam całą teczkę opowieści, które zaczęłam; na które poświęciłam czas, żeby tylko zapomnieć o nich po tygodniu czy dwóch. Jakby tak się zastanowić, to samo dotyczy wszystkiego, czego podejmuję się z własnej inicjatywy, nie mając kogoś, kto pilnowałby, żebym dotrzymała terminów… Ale do rzeczy!
Muszę przyznać, że nie oglądałam Kodu Lyoko od kilku lat. Wciąż dość dobrze pamiętam fabułę, ale nie na tyle, by tworzyć cokolwiek bardziej skomplikowanego w tym świecie. Wyjątkiem były Areny, które fabularnie działy się w odległej przyszłości i nie wymagały wiedzy z serialu. Przy nich bawiłam się dobrze – ale te niestety zabiło niewielkie zaangażowanie czytelników, którzy przecież mieli wybierać zwycięzców (a często zdarzało się, że głosowały dwie, trzy osoby). Sam Kod Lyoko niezbyt mnie już interesuje. Oczywiście, obejrzałabym nową serię, jeśli by się pojawiła, ale raczej z ciekawości, nie z pasji. Jakby na to nie patrzeć, jest to seria dla dzieci / młodzieży, którą ja już nie jestem; a mnie na dodatek omija ten element nostalgii – KL. poznałam pod koniec podstawówki, trudno wiec powiedzieć, by był ze mną od zawsze.
Czuję się wypalona, jeśli chodzi o pisanie dla fandomu. Poza wspomnianą niską jakością moich tekstów i związanym z nimi – właściwie – wstydem; oraz utratą zainteresowania kreskówką, pojawia się jeszcze kwestia pewnych oczekiwań. Od początku powstania Centrum, większość naszych publikacji przygotowywana jest przez członków Rady (choć jeśli Wy, drodzy czytelnicy, macie jakieś opowiadania, zachęcamy do ich publikacji u nas!). Będąc jedną z nich, czuję się zobowiązania, by dodać coś od siebie – a jednocześnie bezużyteczna, gdy tego nie robię (oczywiście, nikt z samej Rady nie robi o to problemu! To tylko subiektywne odczucie). Jednak, gdy piszę te, marne, opowiadania, towarzyszy mi uczucie, że to bez sensu, że nie powinnam pchać się w coś, co nie sprawia mi przyjemności…
Według Google, jednym z objawów wypalenia zawodowego są też problemy ze snem – potwierdzeniem jest to, że piszę ten tekst w środku nocy! (Słaby żart, wiem xd)
W każdym razie, od czasu do czasu pojawia się to uczucie, że muszę przygotować jakikolwiek tekst, jeśli rzeczywiście należę do tego fandomu. Wiem, wiem, to nie jest dobre podejście. Po prostu bez tego czuję się trochę wykluczona; odsunięta od społeczności, którą bardzo lubię i, którą współtworzyłam.
Kolejną kwestią jest czas. Wcześniej szkoła, teraz studia i praca. Parafrazując naszego fandomowego klasyka – studia przeszkadzają mi w pracy fandomowej. (Kto wie, ten wie. Kto nie wie, niech nie pyta.) Może mogłabym spróbować przeanalizować Kod Lyoko pod kątem popkultury, elementów growych w serialu, czy tym, jak świat serialu zaprezentowano w książkach… Ale to tekst na inny raz 😉.
No ale, ale! Myślę, że nie jestem jedyną, którą dopada wypalenie i nie jedyną, która chciałaby na ten temat pomówić. Zatem na zakończenie zapytałam więc kilku członków rady, jak to u nich wygląda oraz jakie są ich wspomnienia z kreskówką!
– Jak odbierasz Kod Lyoko teraz, jako osoba dorosła, wiele lat po tym, jak widziałeś/aś je po raz pierwszy?
Jeremie: Teraz, po tych 18 latach od pierwszego oglądnięcia, nadal uważam, że to świetny serial, fajnie zrealizowany, z wieloma ciekawymi wątkami, chociaż też jednak jak się jest bliżej 30-stki to widać pewne zgrzyty, których nie widziałem w podstawówce. Ale pewna nostalgia i przywiązanie to wynagradza. Nie mam takiego poczucia “kurna, że ja to mogłem oglądać za dzieciaka, jakie to dziwne…”. Poza tym jeszcze ten czynnik z rolą samego serialu i fandomu w moim życiu to wynagradza.
Azize: Szczerze? Że ta bajka chwilami jest tak absurdalna, ale jednocześnie świetna. Nie rozumiem niektórych zachowań bohaterów – ale z drugiej strony każdy odwalał mniej lub bardziej. Na pewno kiedyś, jak będę miała dzieci, to im pokażę tę bajkę. Czy polubią: nie wiem, okaże się (albo i nie)
Atlanta: Jak odbieram kreskówkę teraz? Szczerze tak samo jak 9 lat temu. Zawsze chętnie wspominam każdy moment spędzony z Code Lyoko nie ważne czy to było wczoraj, miesiąc czy może i nawet rok temu. Mam coś takiego w środku co nie pozwala mi od niej odejść. Już nie mówiąc że jak byłam jeszcze ciut mniejszą dziewczynką bałam się serialu ze względu “dużego czarnego pana z przeogromnym tasakiem”, co wyszło parę lat później że “straszna baja” zamieniała się w moją ulubioną i hej, ten duży czarny pan z tasakiem stał się moim ulubieńcem!. Po każdym obejrzeniu odcinka, zawsze ale zawsze zostaje mi taka magia która po prostu nie pozwala mi się z nią rozstać pomimo tego że minęło dobre parę lat od kiedy zaczęłam ją oglądać. Może nie każdy odcinek jest moim ulubionym ( głównie 1 sezon, ma drastyczną zmianie w grafice co ciężko mi się go ogląda) ale każdy obejrzę tak dla zasady i głównie żeby dalej wspominać coś co uwielbiam oglądać do tej pory.
Mayakovsky: Przez ostatnie lata bardzo rzadko oglądałem odcinki – bo w końcu widziałem je już tyle razy – ale gdy już mi się zdarzało, to zawsze do głowy przychodziły mi dwie myśli. Po pierwsze, KL zestarzał się całkiem dobrze. Dalej przyjemnie się patrzy i na humor, i na sceny walki, a niektóre podejmowane tematy – jak na przykład tytułowa “Rutyna” – trafiają nawet i do dorosłego odbiorcy. A po drugie – to jest naprawdę niesamowite jak wiele technologicznych rzeczy przewidziała kreskówka. Kilkanaście lat temu pokazała nam Xanę, wirtualny świat i komputery kwantowe, a dzisiaj jesteśmy w trakcie rewolucji AI, firmy dalej marzą o stworzeniu metawersum, a komputery kwantowe nadal się rozwijają.
Qazqweop: Odkąd po raz pierwszy obejrzałem KL w całości, od początku do końca, minęło ponad 13 lat. Z jednej strony – kawał czasu. Z drugiej – wcale nie tak wiele.
Kod Lyoko zestarzało się jak wino. Nie najlepsze, ale całkiem przyzwoite, jeśli chcemy, żeby ta metafora była w 100% wierna. Są pojedyncze drobiazgi z pierwszego sezonu, które nie znoszą tak dobrze konfrontacji z tym, jak na przestrzeni dekady zmieniła się nasza wrażliwość, ale poza tym? Jeśli mój odbiór KL odbiega od tego, jaki był gdy oglądałem serial za pierwszym razem, to tylko na plus. Motywy zestarzały się cudnie i są fascynującą kapsułą czasu, przedziwne retro-futuro, cyberpunk po erze oldschoolowego cyberpunku i internet przed erą internetu, a to wszystko z charakterystycznym francuskim twistem. A poza tym fantastyczna obyczajówka, nastolatki napisane jak nastolatki, scenariusz nie bojący się prozaiczności, prawdziwie serial młodzieżowy z krwi i kości, o jaki dzisiaj już ciężko. I to nie jest opinia kogoś patrzącego przez pryzmat nostalgii i różowe okulary, zdarza mi się co jakiś czas (rzadko bo rzadko, ale jednak) wracać do pojedynczych odcinków KL, i zdecydowanie wytrzymują próbę czasu.
(Ja: Jak widzicie, jestem trochę wyobcowana w moich odczuciach, haha. Mówię wam. To brak nostalgii.)
– Czy odczuwasz jakąś formę wypalenia, związaną albo z działalnością w fandomie, albo z pisaniem fanfiction.
Jeremie: Czy wypalenie… ja bym w sumie nie powiedział, że to jest takie czyste wypalenie. Bardziej taka świadomość, że mam od cholery pomysłów, że najchętniej bym niekiedy pisał codziennie po 4 godziny opowiadania i nagrywał Lyokospekcje, ale nie mam na to czasu, bo jest za dużo obowiązków. Jak zaczynałem działać nieco aktywniej w fandomie, to poza odrabianiem lekcji nie było żadnych rzeczy na głowie. Teraz jest to nieco inaczej. Natomiast może raz czy dwa w swoim życiu miałem chwilami myśl, by to zawiesić wszystko, ale to już były kwestie bardziej psychiczne, coś na zasadzie depresji (były dość ciężkie momenty, trwały niekiedy za długo) a nie wynikające na przykład z tego że nie ma odzewu na teksty. Bo na to ostatnie nie mogę narzekać, wiem że kilka osób się o rozdziały pyta albo o pomysły, które się pojawią.
Azize: Oczywiście, że tak. Nie te lata już, brak czasu, chęci czasem, uczucie ciągłego stania w miejscu… czasem trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny.
Atlanta: Formę wypalenia? Skąd że, nie mam takiej! Fakt od dłuższego czasu nie robię rzeczy związanymi z Code Lyoko. Nie ukrywam tego, robię własne filmiki na youtube, czy robię kursy by się podszkolić żeby nie wrzucać “byle czego” do fandomu. Mam również jedną przyczynę dlaczego też zastopowałam na chwile swoje każde AMV które chciałam robić. Jak wiadomo chodzą wszędzie copyrighty na Youtube za każdą muzykę jaka powstała czy inne rzeczy związane z Code Lyoko i boję się że też może i mnie to tknąć czego się boję skoro będzie to też ta twórczość fanowska. Wiem doskonale że zrobiłam pewien “STOP” przy fandomie ale moja gwiazdka nie upadła. Zawszę wracam i jak już przy czymś jestem długo to jest mi ciężko odejść. Wrócić wrócę, mam nadzieje że jeszcze w tym roku!
(Notka: w obu wypowiedziach Atlanty niestety nie byłam w stanie skopiować emotek)
Mayakovsky: Powiedziałbym, że tak. Główną przyczyną jest znikomy odzew na materiały ze strony użytkowników. Wydaje mi się, że dla twórcy jest to znacznie gorsze niż krytyka – ta może być bardzo cenna, bo pozwala na poprawianie niedociągnięć w przyszłości. Ale gdy nie widzisz reakcji na to co opublikowałeś, to zaczynasz się zastanawiać, czy w ogóle warto publikować cokolwiek i dla mnie odpowiedzią na to pytanie jest “nie”. Dlatego też “Lyoko i dalej” trafiło do szuflady pomimo tego, że chętnie bym je dalej rozwijał.
Być może sytuacja poprawi się wraz z nadejściem kolejnego sezonu, chociaż i tego nie jestem do końca pewny. Wydaje mi się, że obecnie zdecydowanie większą popularnością cieszą się takie treści, które można przetrawić w bardzo krótkim czasie – shorty i rysunki. Czas pokaże, czy znajdą się chętni na czytanie dłuższych fanfiction. Jestem natomiast pewien, że jeżeli fandom ma przetrwać, to będzie musiał przystosować się do nowych realiów. Dlatego wymiana pokoleniowa w ROFie będzie bardzo ważna i jest to jedna z ostatnich rzeczy, jakie chciałbym w Centrum jeszcze dokonać.
Qazqweop: Heh… nie jestem już oficjalnie członkiem administracji, prawda? Wypalenie jest słowem nacechowanym trochę zbyt intensywnymi emocjami, żebym mógł się pod nim podpisać.
Nasz fandom wyrósł ze starej konwencji polskiego fandomu, jedną nogą stojącej w klasycznych forach internetowych, a drugą w prężnej blogosferze. Obie te rzeczy dzisiaj już nie istnieją, i to nie tylko w ramach fandomu KL, ale po prostu internet już ma za sobą ten etap aktywności. Przez to fanfiction nie jest już organicznie częścią takiego fandomu jak nasz, w “fazie starzenia się”. Jasne, dalej jest tutaj trochę miejsca na pisanie, ale to już nie jest core tej społeczności. Tak naprawdę, to nigdy nie był core tej społeczności, obecny fandom, o ile może ma jakieś nazwiska łączące go z przeszłością, jest zupełnie innym fandomem niż 10 lat temu. Serwer Buntowników jest tego najlepszym przykładem.
Dla mnie osobiście ta część literacka i okołoliteracka (teorie, dyskusje, światotworzenie, alternatywne historie) zawsze była największą motywacją do aktywności w fandomie jako twórca, autor, pomysłodawca i “wodzirej”. A gdy zostawiliśmy ją (my, użytkownicy serwera, zwyczajnie – fani) za sobą, przestałem odczuwać chęć do dawania upustu swojej kreatywności w fandomie, bo prostu nie widziałem w nim na to przestrzeni. Nie wiązało się to z żadnymi emocjami z mojej strony, ani z irytacją, ani tym bardziej żalem, więc nie nazwałbym tego wypaleniem. Tym bardziej, że nie mam poczucia, że nie zostawiłem swojego śladu w historii polskiego fandomu KL.
A na koniec dnia, pomijając już to wszystko – no ile można xd
Bycie przez lata aktywnym uczestnikiem różnych iteracji tej społeczności było naprawdę fun doświadczeniem. Tylko tyle i aż tyle. Przyszła pora w życiu na inne, jeszcze bardziej fun doświadczenia.
—
Kończąc już mój ponury wywód – myślę, że czas zająć się fandomem z trochę innej strony. Rozpalić pasję, a nie kontynuować wyobrażony obowiązek (bo w końcu nikt mnie do tego nie zmusza. Sama zgłaszam się do projektów, bo wiem, że powinnam, a potem tracę motywację).
Czy to przydługa zapowiedź tego, że zaczynam pracę nad nową, Lyokową, mapą do Minecrafta? Może. Zobaczymy, czy uda mi się ją skończyć przed tegoroczną rocznicą.
Wiem, że cały ten tekst wyszedł bardzo chaotycznie i, że w większości skupiony jest na mnie i moim wypaleniu – a nie wypaleniu ogólnie – ale mam nadzieję, że się spodobał! Zwłaszcza mam nadzieję, że komentarze od innych członków rady okazały się ciekawą perspektywą na poruszane kwestie.
Autorka: Akuliszi