Siedziałem sobie razu pewnego i myślałem, o czym tu napisać tekst. Przy tym myśleniu zauważyłem pewien trend: obecnie coraz więcej opowiadań pojawiających się w fandomie opiera się na “beyond Lyoko”. Co to jest? Ano, takim określeniem opisuje się te teksty fabularne, w których wątek walki w Lyoko jest albo na drugim planie, albo nie pojawia się wcale. OK, może jeszcze nie ma co mówić o większym nurcie, skoro teraz mamy może trzy-cztery takie teksty, ale… z taką liczebnością fandomu, jaką mamy, to i tak już coś.
Początkowo myślałem, że ten tekst będzie bardzo łatwy do napisania, bo po raz kolejny wychodzi na to, że myśmy zaczęli robić coś, co we Francji czy w części piszącej po angielsku jest znane od dawna, tylko po prostu nie było komu w Polsce tego robić. Ale jako że swoje lata mam, to wyleciało mi z głowy, że to się nie zaczęło od “After Lyoko” Magdy, “Incorrect Code” Shikari czy mojego “Bez Lyoko”, że tego typu teksty, w których nie było nacisku na walkę z Xaną, pojawiały się już wcześniej.
Dobrych kilka lat temu pojawiło się krótkie opowiadanie “Bo życie kabaretem jest” autorstwa Dragona. O samych potyczkach z wrogiem nie było tam praktycznie nic, bo przedstawiono zwyczajne życie nastolatków w krzywym zwierciadle. Odd coś wypił, Jeremie oglądał gołe panienki, ot, codzienność. Tyle tylko, że zrobiła się drobna burza po publikacji, padł nawet argument o profanacji kreskówki (wtedy nikt nie myślal, że można przeginać jeszcze bardziej, choćby poprzez robione na siłę crossovery). Specjalistką od bardziej obyczajowych fanficków była Brie, tak mniej więcej w okresie 2014-16 opublikowała kilka blogów, choćby “Dalsze losy Yumi” (tu z tytułu wręcz wynikało, o czym ma być), opowiadające o życiu “po Lyoko” czy też “Pani Ishiyama”, w której akcja przeniesiona została o parę lat do przodu. Wraz z ogólną posuchą w fandomie zniknęły także tego typu teksty. A teraz się do tego wraca.
Czemu to wraca? Cóż, moim zdaniem powód jest prosty. Pisałem swego czasu cały artykuł o starzeniu się fandomu, tu bym przyczyny upatrywał. W fandomie zostają osoby bardziej doświadczone życiowo, które wiedzą, jak dane sprawy opisać nieco bardziej psychologicznie. Na dobrą sprawę to było nieuniknione, można było się spodziewać, że prędzej czy później tego typu teksty się u nas pojawią, bo w sumie ile można pisać tylko kolejne kontynuacje po 4 serii, w których Xana się magicznie odradza. Oczywiście nie zależy oczekiwać, że wszyscy będą pisać tylko w nurcie “beyond Lyoko”, bo tak się nie stanie, ale myślę, że coraz więcej tekstów powstających w naszej społeczności będzie szło w tym kierunku. Może to być chociaż tak zrealizowane jak w “Fake Love” autorstwa Azize, gdzie tego wątku “lyokonistycznego” nie ma w ogóle, a bardziej skupiamy się na psychologicznym aspekcie, i moim zdaniem to wyszło bardzo dobrze.
Skoro już jesteśmy przy opowiadaniach… gdy jest podejmowana kwestia “beyond Lyoko” (choć to, o czym teraz chcę wspomnieć, dotyczy twórczości fanowskiej w ogóle), pojawia się problem kanoniczności. Niektórzy mają obawy, by zmieniać coś w charakterach bohaterów, żeby tylko kanonu nie naruszyć, z kolei inni właśnie kanon biorą jako podstawowe kryterium decydujące o opinii na temat danego tekstu. Wydaje mi się, że w twórczości fanowskiej nie trzeba się tak kurczowo kanonu trzymać. OK, jeśli komuś jest tak wygodniej, czemu nie, może pisać “kanonicznie”. Ale jak ktoś chce się tym bawić, zmieniać, modyfikować dla swoich potrzeb – droga wolna, w końcu istnieje coś takiego jak wolność twórcza. Zresztą… jak ktoś czytał opublikowaną niedawno w polskiej wersji językowej biblię koncepcyjną (można powiedzieć, taki kanon spisany w dokument oficjalny) i porównał ją z serialem, to wie, że nawet kanon opracowany przez twórców można zmieniać. Więc czemu by fani nie mogli? 😉 Szczerze mówiąc to bardziej niż zabawy z kanonem mierzwi mnie, gdy ktoś umieszcza wątki, o których nie ma pojęcia. O co mi chodzi? Otóż: w takich opowiadaniach zdarza się, że są poruszane tematy poważniejsze (choćby polityczne albo religijne). Jeśli jest to umiejętnie wpisane w fanfick, to może stanowić to jego dodatkowy walor. Ale jeśli jest to wklepane bez znajomości tematu, albo, co w sumie nawet gorsze, tylko po to, by uprawiać łopatologiczną próbę wkręcania ideologii, no to może to szkodzić, jeśli pozostałe aspekty artystyczne tego nie nadrabiają.
To, czego mi osobiście brakuje w opowiadaniach, teraz mówiąc już nieco bardziej ogólnie, nie tylko w nurcie “beyond Lyoko” (choć na dobrą sprawę chociażby to co ja piszę w “Bez Lyoko” albo Magda Lena w “After Lyoko” można nazwać po włosku “dopo Lyoko”), to niekiedy taki brak humorystycznych tekstów. Większość tak jakby uparła się na to, aby pisać wszystko na poważnie, żadnej parodii, żadnych żartów i innych tego typu rzeczy, tak jakby się bała. Nie ma czego, w fandomie też potrzebujemy się pośmiać. Nie bójmy się parodii i groteski. to nie jest profanacja, a może być z tego niezła zabawa 😉