To będzie osobliwy początek felietonu, jaki zazwyczaj publikuję z okazji kolejnej, czwartej już rocznicy powstania Centrum, ale też czasy, w których żyjemy, są osobliwe.
Możliwe, że zauważyliście, iż niekiedy wojnę, która rozgrywa się obecnie na terenie Ukrainy, nazywa się „operacją specjalną” czy nawet „pokojową”. Takie pewne przeinaczenie znaczeń. Niedawno wpadła mi do głowy taka myśl, że przecież myśmy swego czasu w fandomie też mieli do czynienia z podobnymi rzeczami. Oczywiście kaliber tego jest sporo mniejszy i nie dotyczył aż takich poważnych kwestii, ale pewna analogia jednak jest. Gdy ktoś mówił, że coś może się nie udać, bo na przykład nie znajdzie się zbyt wielu chętnych do zakupu figurek po kilkaset złotych sztuka, to nazywano to „sianem defetyzmu”. Gdy ktoś opowiadał się za tym, aby w twórczości fanowskiej znajdowało się to, co chce autor danego fanficka, rysunku czy innej produkcji, nawet jeśli byłoby to skierowane do starszej widowni, wtedy mówiono o „turpizmie”. Natomiast gdy uznawano, że fandom nie musi koniecznie opierać się na jednej linii światopoglądowej, rzucano hasło „relatywizmu”.
Powtarzaliśmy to od początku – Centrum nie jest skierowane przeciwko komukolwiek. Jeśli już bym miał mówić o jakimś „przeciwko”, to bardziej jest to walka z pewnym zniechęceniem i wycofaniem, jakie panowało w polskim fandomie mniej więcej od 2016 roku. Powody były różne. Jedne wynikały z ogólnego wypalenia i przeświadczenia, że już nic się nie wydarzy, nowej serii nie będzie, więc raczej trzeba zwijać interes. Inne zaś pochodziły z takiego odczucia, jakoby nasz fandom pewną zamkniętą kastą z „grubymi rybami” (do których mnie też zaliczano), gdzie nikt nowy już nie ma szans dołączyć. Były też powody wynikające z pewnych obaw przed prezentowaniem swojej twórczości. Nie brały się one z jakiegoś strachu przed krytyką czy hejtem, ale bardziej z takiego podskórnego przekonania, że może coś będzie uznane za niesłuszne z obowiązującą linią czy może nawet będzie chęć, by to formować od nowa, nawet wbrew woli autora.
Ci, którzy pamiętają atmosferę sprzed 5 maja ‘18, wiedzą że chwilami w fandomie było bardzo nerwowo. Biorąc te wszystkie składniki, które wymieniłem, a pewnie jeszcze kolejne by się znalazły, do kupy, wiadomym było, że coś trzeba z tym zrobić. Szczególnie, że te problemy się nie pojawiły nagle wtedy, gdy pracowaliśmy nad koncepcją Centrum. Nie, w fandomie dyskutowaliśmy o tym już parę lat przedtem. Czym innym jednak rzucać kolejne myśli o tym, że jest źle i że trzeba coś zrobić, a czym innym naprawdę podjąć jakieś działania.
Bardzo mnie bawiło swego czasu, już po rozpoczęciu funkcjonowania Centrum, stwierdzenie „spowodowaliście rozłam fandomu”. Nie, żadnego rozłamu nie było. Pomijam już fakt, że o rozłamie to byśmy mogli mówić, gdybyśmy wszyscy wcześniej byli związani jakimiś umowami z KLPX. A tak nie było, tylko niektórzy z nas podpisywali tak zwane „sojusze”. Ale mówienie o rozłamie w momencie, gdy po prostu zaproponowaliśmy naszą wizję funkcjonowania w fandomie, to śmieszne nadużycie. Zresztą skutki widać do dziś. Sami możecie ocenić, czyja wizja fandomu się sprawdza.
Rewolucja nasza też nie była żadną „tragedią dziejową”. Owszem, to co robimy jest rewolucyjne, choćby w podejściu. Jestem w tym fandomie od dawna i nie kojarzę, żeby jakikolwiek inny portal fanowski miał stałe publikacje różnego rodzaju materiałów, od opowiadań i fanartów po filmy na YouTube. Mało tego – nie kojarzę, żeby odbywały się one w jakimś ustalonym grafiku. Nie to, że na przykład na jakieś święta coś się puszcza, a potem mamy 3 miesiące posuchy. W Centrum tak nie ma. W Centrum, jak wiecie, co najmniej 3 razy w miesiącu prezentujemy nowe treści. Robimy to od czterech lat i ani razu się nie wychrzaniliśmy na terminie. Oby tak pozostało.
Skąd ten sukces? Nie będę tu skromny – Centrum można nazwać sukcesem. Ale skąd on pochodzi? Moim zdaniem między innymi z podejścia nas, twórców zrzeszonych w Radzie Ocalenia Fandomu, jak i poza nią. Mierzymy siły na zamiary. Wielokrotnie wcześniej było tak, że najpierw rzucało się bardzo szerokie plany, żeby potem się okazywało, iż nic z nich praktycznie nie wyjdzie, bo na przykład wymagały one udziału większego grona osób niż te, które się włączyły, albo też było to zwyczajnie nieprzemyślane. My natomiast zawsze, przy dyskutowaniu danego pomysłu, stawiamy sobie pytanie, czy zdołamy to zrobić. W 2018 trudno byłoby nam zakupić własną domenę i ją opłacać, nie mówiąc o postawieniu strony, tak aby niestraszne były nam przygody z hostingiem i aby też pracowało się na niej komfortowo. Trzy lata potem ruszyliśmy oficjalnie z nową wersją KodLyoko.pl. To też zresztą planowaliśmy wcześniej i długo nad tym pracowaliśmy.
Inna ważna kwestia jest taka, że nam się po prostu to chce robić, ciągle sprawia nam to przyjemności. Tworzenie kontentu fanowskiego traktujemy jako pewną odskocznię od codzienności, od studiów, pracy i tak dalej. Dzięki temu fandom dalej się rozwija, a patrząc na wieści, jakie niedawno napłynęły z zagranicy, możemy być dobrej myśli, co do przyszłości Lyoko.
Kolejny bardzo istotny czynnik, chyba najważniejszy nawet – ludzie. Ktoś przecież za tym wszystkim stoi, ktoś to musi tworzyć. Przez te cztery lata ferajna, z którą działam razem w ROFie, nie waham się powiedzieć – moja ferajna, moja banda – bardzo się ze sobą zżyła. Nie jesteśmy, tak mi się wydaje, tylko ludźmi, którzy sobie siedzą w sieci i czasem coś napiszą. Spotykamy się w miarę regularnie, często rozmawiamy nie tylko o fandomie… powiedziałbym, że tu się zrobiła więź przekraczająca nasze działania w tym środowisku. A połączyło nas Lyoko. Jestem za to wszystko bardzo wdzięczny każdemu z osobna i wszystkim z mojej ferajny.
Wielkie podziękowania dla wszystkich, którzy przez te cztery lata działali i działają, oraz dla wszystkich, którzy nas odwiedzają, czytają, siedzą na naszym serwerze discordowym. Zostańcie z nami, a na pewno Was nie zawiedziemy!
Autor: Jeremie_96