Oczekiwania przed zapowiedzianym na 3 maja wywiadem z twórcami CL, Sophie Decroisette oraz Jerome Mouscadetem, były spore, szczególnie po tym, co padło w październiku. Na dobrą sprawę oczekiwano czegoś konkretnego także dlatego, że minął już pierwszy termin, w którym mogliśmy spodziewać się nowych wieści, czyli 2-3 miesiące. Rozmowa odbyła się ponad pół roku po pierwszej deklaracji, że serial może być kontynuowany. Na czym więc stoimy teraz? I co jeszcze ciekawego padło podczas tej rozmowy?
Wywiad był cholernie długi, a najbardziej interesująca część została przesunięta na koniec. Nie będę nadużywać cierpliwości czytelników, więc końcówką zajmę od razu. Optymiści mogą powiedzieć – jest nadzieja. Pesymiści – nadal nic nie wiemy. Sytuacja zaś wygląda realnie rzecz biorąc tak, że nie posunęliśmy się wiele w stosunku do tego, co padło jesienią. Wiemy, że nowa seria miałaby się dziać po 95 odcinku i że w takim wypadku Evolution nie byłaby już nadal kanoniczna. Jednak w kluczowej w tym momencie sprawie, czyli kwestii praw autorskich, wciąż nie znamy rozstrzygnięć. Rozmowy trwają, nie wiemy jednak, jak one dokładnie wyglądają ani na jakim są etapie. Może być tak, że dla Mediatoona czynnikiem nieco hamującym mogą być plany twórców, dotyczące kontynuacji po 4 serii, co oznacza że potencjalna grupa docelowa musiałaby sobie nadrabiać serial wcześniej. Chodzi też zapewne o kwestie finansowe.
Dowiedzieliśmy się także, iż Decroisette oraz Mouscadet kontaktowali się z Justine Sainte, kompozytorką openingu do serialu, tylko drogą mailową, nie spotykali się natomiast bezpośrednio. I tu zaczynają się pewne zgrzyty, bo jeśli kontaktowano się mailowo, to nie mamy pewności, czy na pewno te nowe treści muzyczne, które pojawiły się w ostatnich tygodniach, faktycznie mają związek z nową produkcją, czy też Sainte wykorzystała tylko sytuację i fakt, że o CL się mówi coraz więcej, i sobie to połączyła z okrągłą rocznicą, aby się nieco wybić. W dodatku nadal nie są prowadzone prace koncepcyjne, więc można się zastanawiać, czy na pewno zaczynano by od muzyki w sytuacji, gdy nie jest dopięta kwestia tego, czy w ogóle ta kontynuacja powstanie.
W pewnej mierze odpowiedzi, które uzyskaliśmy 3 maja, mogą być nieco rozczarowujące. Niektórzy spodziewali się większych konkretów, szczególnie po zapowiedziach, iż tego dnia mają paść dwie, albo kilka, w zależności od wersji, ważnych informacji. Dostaliśmy niewiele. Mouscadet przyznał się, że te 2-3 miesiące zapowiadane w październiku okazały się zbyt optymistycznym wariantem. Jednocześnie ogłosił, że nowych wieści możemy oczekiwać w terminie wakacyjnym. Czy ten termin już zostanie utrzymany i czy faktycznie czegoś się dowiemy? Czas pokaże.
Trudno jest teraz uznać, że „do diabła z tym wszystkim i nie ma na co czekać”, skoro niektórzy w tym fandomie na kontynuację czekają już ponad dekadę, tak więc jeszcze trochę cierpliwości jest, szczególnie że nieco lepiej brzmią zapewnienia choćby o formie tej serii (w pełni animowana) czy planach rozwinięcia „backstory”, czyli historii Hoppera oraz matki Aelity. Decroisette sama wręcz zapowiedziała, że nadal ma koncepcje, których nie zdołała wykorzystać w ciągu produkcji poprzednich serii, albo które zostały skreślone przy wstępnych pracach nad Evolution (z tego też powodu pierwotni twórcy wycofali się z tego projektu). Jest więc szansa, że warstwa fabularna pójdzie łatwiej niż wszystkie komplikacje prawo-ekonomiczne.
Myślę, że określeniem pasującym do obecnej sytuacji są „obligacje”. Dostaliśmy od twórców serialu swego rodzaju obligacje na to, że powstanie nowa seria, jednak nadal nie wiemy kiedy, ani ile będzie mieć odcinków. Nadal też pozostaje ewentualność, że Mediatoon powie „nie, my nie wydamy kasy na to”, gdyż firma może uznać, że lepiej jest monetyzować markę na już istniejących materiałach, wprowadzając je jeszcze raz, czego przykładem są pojawiające się od niedawna na YouTube kompilacje odcinków. Taki recycling treści. A jako że Mediatoon nadal ma prawa do marki, to ich brak zgody praktycznie topi cały projekt, bo bez tego Decroisette i Mouscadet mają związane ręce. Sami niczego zrobić nie mogą, bo byłoby to złamanie praw autorskich, a nie sądzę, żeby się na to narażali.
To, co zauważyłem w internecie, to pewien rozstrzał nastrojów. O ile u nas powoli zaczyna panować coś, co bym nazwał realistycznym sceptycyzmem, to na przykład w fandomie amerykańskim, francuskim czy hiszpański nadal jest atmosfera bardzo dużego optymizmu i nadziei pokładanej w twórcach, że wszystko się powiedzie i za jakiś czas dostaniemy wystrzałową nową serię. Oby tylko nie okazało się tak jak w powiedzeniu o tym, czyją matką jest nadzieja. Twórcom pod pewnymi względami będzie trudno, także fabularnie – samo stworzenie takiego sezonu, który spodobałby się grupie docelowej pierwszych serii, może nie wystarczyć choćby z drobnego biologicznego szczegóły. Ci ludzie, a właściwie mogę nawet powiedzieć „my”, bo też się do tej grupy zaliczam, są już blisko trzydziestki. Z całej rzeszy tamtejszych widzów pozostała pewna wierna ekipa, która nadal pamięta tak wspaniały serial, stworzony jeszcze w epoce, gdy w telewizji nie królowały mózgotrzepne paradokumenty, w których występują bywalczynie zakładów karnych, infantylne seriale z płytką fabułą, w której kapłan na rowerze łapie w 3 godziny czterech przestępców (część widowni niestety w to wierzy), albo kretyńskie reality-show polegające na tym, by najpierw pokazać cztery litery, potem się w kimś zakochać, a następnie kopnąć w inne cztery litery by zarobić szmal (że już o innych głupotach, jak robienie z agentów bezpieki bohaterów narodowych, nie wspomnę). Segment młodzieżowy też się pozmieniał i mam wrażenie, że często te produkcje są robione na jedno kopyto i do tego nie są tak inteligentne i rozbudowane jak CL. Tak więc robota jest trudna, ale nie niemożliwa do wykonania. Wszystko jednak w rękach Mediatoona.
W rozmowie dowiedzieliśmy się także o innych szczegółach, związanych z poprzednimi seriami. Zaskoczył mnie nieco fakt, że pocałunek Ulricha i Yumi został wycięty przez Amerykanów, choć wiedziałem już od paru lat, że producenci byli niechętni wątkom miłosnym. Natomiast potwierdzenie, iż Ulumi to kanon, było raczej spodziewane. Dość dyplomatycznie wyglądała natomiast próba odpowiedzi na pytanie, czy Odd jest gejem. Najpierw Jerome robi wykład, dorzucając zdanie typu „na to pytanie odpowie Sophie”, co przypomina stary już myk, gdy ojciec, na pytanie „skąd się biorą dzieci?” odpowiada swojemu potomkowi „spytaj matki”. Potem Sophie również trochę owija w bawełnę, ale konkluzja jest taka, iż Odd nie jest zdecydowany co do tej kwestii. Mówiąc szczerze to teraz, po 20 latach, taka odpowiedź wzbudza mniej emocji, niż gdyby ona padła ze strony twórców w trakcie emisji. Ba, ja się zacząłem zastanawiać, co by było, gdyby faktycznie gdzieś w 2006-07 takie stwierdzenia padały. W Polsce to by nam chyba CL wycofali, bo nie wiem czy pamiętacie, młodsi zapewne nie, ale to był czas, gdy rządził Kaczyński i chwilami nagonka na takie rzeczy była wręcz straszna, że przypomnę choćby aferę z Teletubisiami (Tinky Winky jako gej, co wymyśliła rzeczniczka praw dziecka). Natomiast teraz mam wrażenie, że zleciało to po nas jak po kaczce. Może to i lepiej, zresztą co mielibyśmy zrobić. Tak twórcy orzekli i tyle.
Bardziej dyskusyjna jest opinia, iż wojownicy zachowali się zdaniem twórców niemoralnie, przekładając życie Aelity nad bezpieczeństwo całego świata. Ten motyw zapewne pamiętacie – aktywny Superkomputer, Xana i niebezpieczeństwo, ale wiążące się z tym, że Aelita żyje. I to jest już dość spore pole do przemyśleń, ale myślę, że zostawię sobie ten wątek na osobny materiał.
Nie będę się rozpisywać o pierwszej części wywiadu, czyli o początkach pracy twórców, bo to są rzeczy, które przewijały się już w kilkunastu innych rozmowach, czemu jednak nie należy się dziwić, bo trudno wykombinować 20 wersji opowieści o swojej karierze. To, co warto zaznaczyć – aby być dobrym scenarzystą i umieć pisać ciekawe historie, trzeba najpierw dużo czytać i oglądać, może nawet więcej czytać niż oglądać, by pobudzać wyobraźnię. No i cholernie dużo pracować, bo bez tego nic się osiągnie.
Wracając jeszcze na koniec do wątku głównego (bo się rozpisałem sporo i ten tekst już ma objętość całej strony w gazecie) – nie pozostaje nic innego jak czekać na dalszy rozwój wypadków. Sainte zapowiedziała kolejny remiks, ciekawe czy będą jeszcze jakieś inne produkcje od niej, choć wydaje się, że to nie ona będzie teraz tym głównym punktem odniesienia. Całkiem możliwe, że to, czego dowiemy się w najbliższych miesiącach, będzie decydujące dla przyszłości. O ile znowu nic się nie wykrzaczy.
Siadając tak po 2 tygodniach na chłodno do tego wywiadu i analizy mam kilka własnych przemyśleń (wcześniej czułem, że wracaMY i po takim czasie budzimy się z snu chodź to przebudzenie może będzie trwało krócej niż od momentu wyłączenia superkomputera do jego ponownego włączenia przez Jeremiego):
Dzięki bardzo za komentarz i zachęcam do zajrzenia na Discorda, bo możemy mieć fajne dyskusje na ten temat 🙂
Zgadzam się z tym, że jest to prawdopodobnie ostatnia szansa na powrót KLa – jeżeli z jakiegokolwiek powodu projekt upadnie, to raczej żegnamy się z Kodem Lyoko na dobre. Faktycznie dzisiaj jest spora moda na odgrzewanie starych, sprawdzonych marek, ale to też nie będzie trwało wiecznie i trendy prędzej czy później się zmienią. A kto wie, ile czasu wtedy upłynie, zanim świat znowu zacznie stawiać na nostalgię i czy ktoś jeszcze będzie wtedy o KLu pamiętał?
Tak samo zgadzam się z tym, że nowy projekt na ten moment dryfuje w kierunku przez wielu upgranionej “5 serii”, czyli bezpośredniej kontynuacji. Ja osobiście jestem troszeczkę sceptycznie nastawiony do tego zamysłu, bo ile z punktu widzenia starego fana to byłoby bardzo fajne, o tyle mam wątpliwości czy uda się wtedy przyciągnąć nową widownię (której raczej nie będzie się chciało nadrabiać 97 odcinków, żeby wiedzieć o co chodzi). Dlatego jak pójdą w tym kierunku, to faktycznie może z tego wyjść nostalgiczna laurka która co prawda bardzo spodoba się staremu pokoleniu, ale jednocześnie będzie ostatecznym pożegnaniem z marką. W takim wypadku chyba jednak wolałbym, by twórcy spróbowali czegoś nowego z nadzieją, że pomysł chwyci i KL powróci na dłużej.
Na Discorda pewnie wpadnie, ostatnie matury mi zostały i potem będzie dużo czasu na to. Taka forma interakcji jest dla mnie czymś czego nie doświadczyłem wcześniej i dzięki temu jest odmianą od codzienności która płynie masakrycznie szybko bez hamulców.
Sama mania na retro mam poczucie, że będzie jeszcze trwać, może to tylko moje poczucie ale ostatnie lata nie zachęcają do posuwania się do przodu a do oddychania przeszłością i to działa na korzyść powrotu KL tylko czy będzie wystarczająco dużo czasu by złapać ludzi w retromanii i przeprowadzić ich do nowego nurtu który nadejdzie prędzej czy później i w to po prostu wierzę, że żeby powstało dzieło które utrzyma się na powierzchni nie trzeba wiele w morzu słabizn i miernot a magia kwantowa wewnątrz uniwersum jest na tyle silna by sama się sobą obronić przed upływem czasu
Według mnie jeśli nowe KL ma być czymś dłuższym niż laurką za czasami które już minęły i ostatnim namaszczeniem to te pierwsze 4 serie powinny czymś podobnym do tego co ma Star Wars, same epizody można obejrzeć i dobrze bawić się historią nawet nie oglądając każdego (no nie mówiąc o reboocie serii w postaci epizodów od 7+ pod kątem dobrej zabawy) co gryzie się z planami zrobienia tego chwile po S4, obawiam się, że ta historia będzie za blisko by złapać nowych ludzi którym nie było dane jeszcze poznać początków, teraz jakieś ataki złego AI nie jest aż tak bardzo futurystycznym tworem jak to było te 20 lat temu (a nawet i 10 patrząc na ślad w postaci Ewolucji) komputery kwantowe też stają się teraźniejszością dla społeczeństwa. Ale ten projekt można ulepszyć, samą maszynerie dzięki energii pustki albo innej czarnej materii która by pozwoliła rzucić jeszcze bardziej przyszłościowe podejście do i tak bardzo przyszłościowego komputera kwantowego (choć może wystarczy zostawić to tak jak jest i silniejsze urządzenie dać na przeciwko naszej paczki) a samego oponenta też na dość podobnej zasadzie, teraz zamiast atakowania próby pozbycia się samych bohaterów, zniewolić świat dzięki masowej kontroli sieci tylko czy tutaj już nie dochodzę sam do spojrzenia, że ej to już zostało napisane i zapętliłem się w tym. Coś podobnego co stało się z iCarly kiedy pierwszy raz wychodziło to bycie influenserem było zawodem przyszłości a teraz jest chlebem poprzednim a reboot serii opartej na tej samej formule skończył się po 3 sezonach. Złe AI które chce zniewolić świat wydaje mi się w czasach ataków przy użyciu AI tworzącym materiał dowodowy czymś już nie tak przyszłościowym jak te parenaście lat temu, Lyoko nie tylko jest tworem fantastycznym ale i sprzedawało wizje przyszłości która nie była nie do zrealizowania i ona stała się realna. Zamykając to klamrą końcową, chce wierzyć, że scenarzyści mają plan jak przenieść magie przyszłości do zrealizowania do czasów XX 21 wieku.