W nocy stara fabryka wydawała się upiorna. Ale nie Ulrichowi. Bywał tu dziesiątki razy i zdążył się przyzwyczaić do widoku pogrążonej w mroku wysepki. Deszcz siekł coraz mocniej, ale Niemiec nic sobie z tego nie robił.
Kiwi był przeszczęśliwy po długim spacerze przez miasto. Z uwagi na wczesną porę Ulrich postanowił przechodzić nie ściekami, ukryty przed wzrokiem nauczycieli z Kadic, ale po prostu ulicami. Gdy tylko znalazł się pod dachem fabryki, zsunął kaptur, i zawiesił ociekającą wodą kurtkę na poręczy zniszczonych schodów. Nie zważając na psa złapał dłonią jedną z zwisających z sufitu lin i bez cienia wątpliwości zsunął się dwa piętra niżej. Ulrich cierpiał na lęk wysokości, ale po wielu wypadach do fabryki wyzbył się strachu w tym konkretnym miejscu.
Stern podszedł do starego szybu i już miał wcisnąć guzik przywołujący windę, kiedy zdał sobie sprawę, że nie pamięta kodu odblokowującego. Wzruszył ramionami i udał się na tyły fabryki z zamiarem skorzystania z przejścia przy liniach montażowych. Po kilkunastu sekundach dołączył do niego Kiwi – bystry zwierzak łatwo odnalazł całkiem bezpieczne dla czworonoga zejście na parter. Gdy obaj dotarli do kolejnego, mniejszego szybu, którym dało się dostać do pomieszczenia kontrolnego superkomputera, Ulrich, ponownie nie przejmując się zwierzęciem, zszedł piętro niżej.
Jego oczom ukazał się widok, którego na pewno się nie spodziewał. Nie teraz. Pół roku temu – nawet by go nie zdziwił. Nie teraz. Gdy X.A.N.A. został pokonany.
X.A.N.A. został pokonany.
Co on tu robi?!
* * *
Co on tu robi?! – William był autentycznie zdumiony – Może nie tylko mi zebrało się na wspomnienia…
– William – wysyczał Niemiec.
– Ulrich.
Dunbar wstał z fotela, złożył scyzoryk i schował go do kieszeni. Dwóch chłopaków mierzyło się spojrzeniami, a w nerwowej ciszy, która zapanowała w fabryce, można było usłyszeć, że po raz kolejny zaczęło się prawdziwe oberwanie chmury.
* * *
Dyrektor Kadic spojrzał na zegarek – 5:49 – i wyjrzał przez okno. Deszcz był tak mocny, że Delmas nie potrafił dojrzeć nic w odległości większej niż trzy metry. Nagle usłyszał pukanie do drzwi swojego gabinetu.
– Proszę!
W progu stanął Jim – w mało reprezentacyjnym ubiorze. Miał na sobie przymały nieprzemakalny płaszcz, pod płaszczem wymięty biały podkoszulek i czerwone slipy. Na jego widok dyrektor się zawahał, ale w końcu powiedział:
– Proszę, wejdź.
– Chciał mnie pan… – wuefista przerwał i ziewnął głośno, przecierając oczy ręką – … widzieć?
Delmas westchnął:
– Przepraszam, że wyrwałem cię z snu, kiedy od dwudziestu minut powinieneś być w kotłowni i…
Jim nagle podrapał się po głowie, pokręcił głową i przerwał dyrektorowi.
– Przysiągłbym, że to Suzanne mnie obudziła.
– Jim!
– A, przepraszam, dyrektorze, ale byłem bardzo śpiący.
– To prawda, pani Hertz cię obu…
Morales wycelował palec w Jean-Pierra i krzyknął triumfalnie:
– Czyli to jednak Suzanne!
Dyrektor usiadł za swoim biurkiem i oparł się łokciami o blat, składając dłonie.
– Dobrze. Po prostu powiedz uczniom w internacie, że nie ma dzisiaj lekcji.
– Co!? Ale jak to!?
– Porozmawiamy o tym, jak się obudzisz, jasne?
– Tak jest, sir! – wykrzyknął Jim i wymaszerował z gabinetu.
Delmas zamknął drzwi, które Morales zostawił otwarte i głośno westchnął.
– To będzie dziwny dzień.
* * *
Siedem miesięcy wcześniej:
Skidbladnir powoli przebijał się przez kłęby gęstej wirtualnej mgły. Przyjaciołom co chwila migały przed oczami fragmenty sektora górskiego. Póki co właśnie oczy Wojowników Lyoko były bardziej pomocne niż superczuły radar łodzi podwodnej.
~ Miałem rację – po chwili milczenia zaczął Jeremy – Ta mgła nie jest zwykłym zjawiskiem w sektorze górskim. To, co widzicie, a raczej co sprawia, że nie widzicie niczego, to modyfikacja wywołana przez specjalny program zainstalowany w superkomputerze repliki. Wywołuje zakłócenia transmisji. W obie strony. Zakłócenia się nasilają w miarę, jak zbliżacie się do centrum sektora. Możliwe, że niedługo stracimy nawet łączność głosową.
– Zatrzymaj się, Einsteinie! – wtrącił Odd – Skąd wiesz, że zbliżamy się do środka sektora? Działa ci holomapa?
~ Nie, ale przecież odbieram widok kuli repliki w Cyfrowym Morzu.
– I co z tego?
– Wysil się trochę, Odd – włączyła się do rozmowy Yumi – Skoro ma średnicę kuli, to ma też współrzędne środka kuli.
– Hmm… Odd dla odmiany powiedział coś mądrego. Jeremy, a skąd wiesz – kontynuował Ulrich, nie zwracając uwagi na oburzonego Włocha – że centrum kuli pokrywa się z środkiem sektora?
– Bo tak to wyglądało w pozostałych replikach – odpowiedziała za przyjaciela Aelita – Ej, mam coś na ekranie! Na dziesiątej!
Po chwili oczy czworga przyjaciół dostrzegły to, co radar Skida – wysoki biały walec, oblepiony czarną substancją u podstawy. Gdyby Odd nie wiedział, że nad wieżą unosi się biała poświata, nigdy by się tego nie domyślił przez wszechobecną mgłę.
~ Dobra. Mimo że wieża normalnie powinna mi płonąć na radarze, to sam nie jestem w stanie jej zlokalizować. Najłatwiej byłoby mi, gdybyś, Aelita, wysłała mi mapę sporządzoną przez czujniki Skida. Niestety, nie jest to już możliwe – musielibyście zawrócić. Więc po prostu zadokuj do wieży i podaj mi jej współrzędne. W takich warunkach aktywacja może mi trochę zająć.
– Na pewno sobie poradzisz, Jeremy – odparła słodkim głosem Aelita.
Nagle gęste od mgły niebo przeciął poziomy laserowy strzał.
– Co to było!? – wykrzyczał Odd.
– Megaczołg – odpowiedział ponuro Ulrich – Aelita, wysadź mnie i Yumi. Zajmiemy się nim… – urwał nagle, bo w tym momencie cały wirtualny statek zatrząsł się od trafienia potężnym laserem. – A wy lećcie na Ziemię – dokończył Niemiec.
Różowowłosa elfka zawahała się na chwilę, ale szybko podjęła decyzję i wcisnęła kilka przycisków na konsolecie.
– Teleport.
Gdy Aelita wypowiadała to słowo, samuraj i gejsza lądowali już na platformie poniżej.
– Ale przynajmniej przez tę mgłę czołgi mają problem z celowaniem – mruknął Odd.
Ulrich wykazał się refleksem i pchnął Ishiyamę w lewo, a sam odskoczył w prawą stronę. Ułamek sekundy później, w miejsce, w którym przed chwilą stało dwoje awatarów, uderzyła dewirtualizująca ściana energii. Odd, który z swojego miejsca w NavSkidzie doskonale widział całe zajście, dodał:
– Albo i nie.
Samuraj skakał po całej platformie i unikał laserowych strzałów potwora, ciągle się do niego zbliżając. Kiedy dzieliło go od czołgu raptem sześć czy siedem metrów, wyjął katanę i rzucił nią w twór X.A.N.Y.. Maszyna natychmiast złożyła się w stalową kulę i miecz tylko odbił się od wytrzymałej powłoki. Następnie ruszyła w stronę Ulricha zmieniając uzbrojenie wojownika w cyfrowy pył, a samego Sterna przed zmiażdżeniem uratowała tylko moc supersprintu. Wtedy Yumi krzyknęła:
– Przytrzymaj go!
– Co takiego?!
Megaczołg otworzył się i posłał morderczą falę w stronę Niemca. Ten błyskawicznie zareagował i wyjął zza pleców drugie ostrze. Jedną ręką trzymając rękojeść, a drugą podpierając płaz miecza blokował strzał. Siła wysokoenergetycznego lasera była jednak tak duża, że spychała samuraja w stronę krawędzi platformy. Ulrich zerkał gorączkowo w tył i patrzył, jak odległość do skraju lewitującej wysepki niebezpiecznie maleje.
Trzy metry.
Dwa metry.
Jeden metr.
I wtedy dwa wachlarze trafiły potwora prosto w oko X.A.N.Y.. Maszyna zachwiała się i eksplodowała, a fala energii rozpłynęła się w cyfrowym powietrzu. Ulrich oparł dłonie na kolanach i odetchnął z ulgą.
– Dzięki. W samą porę – rzucił do przyjaciółki, która przywołała dwa wachlarze telekinezą z powrotem do siebie.
– Nie ma za co – odparła – Skid już dokuje.
I faktycznie, gdy samuraj obejrzał się przez ramię, zauważył, że Skidbladnir wysyła purpurowe, niematerialne wici, które oplatają białą konstrukcję.
Aelita podawała Jeremy’emu kolejne liczby składające się na współrzędne łodzi, a gdy tylko zamilkła, wieża natychmiast zapaliła się na czerwono.
Autor: Qazqweop