01 – I’m a beautiful disaster (@Beautiful_disaster)

Beautiful_disaster właśnie dołączył do chatu. Przywitaj się z nim!”

W ciszy pokoju rozległo się ciche prychnięcie. Nie liczył na wiele. Po prawdzie, gdzieś w głębi chyba chciał, aby nikt się nie odezwał. Byłoby wiele łatwiej wylogować się… może usunąć konto i więcej nie wracać do tego kanału. Pieprzyłby to i wrócił do kiszenia się w swojej grze. Złożyłby kolejną grupę na instancję, zdobył z niej fanty i rozszedł się z każdym w pokoju w swoją stronę – na kolejne misje.

Podkusił go link do serwera znaleziony w czeluściach internetu – szukał miejsca, w którym mógłby zagrać w starą wersję gry online, zanim jej twórcy zdecydowali się na wprowadzenie nadających się jak te mityczne drzwi do lasu poprawek… i dodatkowych opłat, mających “poprawić jakość rozgrywki” bez nadmiernego utrudniania jej ludziom decydującym się na model bezpłatny.

Pieprzenie w bambus.

Wey_lin_53: Siema! Skąd przybywasz?

Aratshaa: O, mięsko!

Rien: *bonk* CICHAJ, BO SPŁOSZYSZ.

W porządku. Trochę to go rozbawiło.

Beautiful_disaster: Cześć, znalazłem link w komentarzach na stronie serwera gierki. I wpadłem. I rozglądam się… o-o

Aratshaa: Najsu. c: Rozglądaj się, śmiało! Grasz, czy na razie jesteś tu tylko orientacyjnie?

Runin pisze…

Chat w sobie zdawał się należeć do dość aktywnych – chłopak szybko go przeskrolował, odkrywając, że codziennie pojawiało się tutaj co najmniej kilkanaście nowych wiadomości. Jeżeli zainstaluje aplikację na telefonie, będzie musiał wyciszyć chociaż część powiadomień. Ciągłe wibracje wiecznie wyciszonego telefonu irytowały na podobnym poziomie, co potencjalnie powtarzający się co kilkanaście minut dźwięk.

Teraz z pewnością by to zrobił na miejscu części osób, które się nie udzielały, ale na pewno otrzymywały spam powiadomień. Wszystko tylko przez jego wejście tutaj.

Zawsze tu było tak… żywo? Aż przez moment poczuł się gdzieś mile widziany.

Runin: Ktoś instancje?

Aratshaa: Chciałabym, ale sprzęt dalej w naprawie. :c

Runin: Słabo. :/

Rien: Mogę co najwyżej na głosa, ale nie obiecuję, że nie będziecie słyszeli w tle mojego braciaka >.>

Aratshaa: Łap taśmę!

Rien: Taśma go nie zatrzyma.

Beautiful_disaster: @Aratshaa gram, właściwie to właśnie pobieram. Pograłbym z Wami, ale pewnie nie zdążę.

Wey_lin_53: @Beautiful_disaster mafarauci czy luminaris

Beautiful_disaster: proud mafarauci player. c: tylko łącze ssie.

Runin: To i tak dupa blada, bo jestem lumi. @Aratshaa come back.

Rien: MAM NOWEGO ZIOMA Z MAFY

Mimowolnie znowu się uśmiechnął. Zastanawiał się, ile Rien pocieszy się ze swojego “nowego zioma z mafy”, bo sam nie wiedział, ile tu zagrzeje miejsca. Zazwyczaj pojawiał się i znikał w społecznościach, ale równie często zaczęło się tym, że nawet się nie odezwał. Tutaj… ktoś do niego pierwszy wyciągnął rękę. Nawet, jeżeli wirtualnie.

Beautiful_disaster: Będziesz miał, jak mi się może gra pobierze. I wyleveluję sobie postać, bo tak to sobie mogę.

Wey_lin_53: Przejdziesz tutorial to mogę pomóc to dostaniesz bonus za mentora.

Mieli chyba mało nowych, skoro tak bardzo starali się, aby został. Chłopak przemyślał za i przeciw wyjściu właśnie teraz z serwera. Wzruszyliby pewnie ramionami i tyle w temacie. Nie przywiązałby się do ludzi. Albo mógłby w sumie nie wychodzić, tylko porzucić to konto. I tak je dopiero stworzył. A w grze go przecież nie znajdą – zresztą, po co by w ogóle mieli? Był przypadkową osobą w Internecie, jedną z milionów użytkowników, którzy każdego dnia pojawiali się i znikali. I nikt się nimi nie interesował.

Postanowił jednak zostać, na razie.

To nie było miejsce, z którego nie mógłby się ewakuować, jeżeli sprawy przybiorą dla niego nieprzyjemny obrót – jeżeli w ogóle z jakiegoś powodu by miały. On jednak… czuł się bezpieczniej, zakładając gorsze scenariusze. W ostatecznym rozrachunku przynajmniej się nie zawodził, a i niekiedy miło zaskoczył.

Zresztą, kolejny człowiek, którego by w jakiś sposób zawiódł: co to w ogóle za różnica? Żadna.

Nie powinno się trzymać laptopa na kocu. Albo na kolanach. Ale uznał, że od jednorazowego incydentu nic się nie stanie. Nie miał ochoty na siedzenie przy biurku. Nasiedział się w ciągu roku szkolnego. Zaczynał wakacje, które pierwszy raz od bardzo dawna miał zamiar poświęcić w pełni na wypoczynek, skoro już miał ku temu w ogóle jakąkolwiek okazję.

Nad głową miał okno, na skosie sufitu. Mama była dość sceptyczna co do pomysłu, by tutaj przestawić jego łóżko: na wypadek ulewy, która pokonałaby uszczelki i zrobiła mu nieplanowaną kąpiel w deszczówce. Nie bez powodu chciał je tutaj. Leżąc, miał widok na rozgwieżdżone niebo.

Dodatkowo, wreszcie stało, gdzie on sam chciał.

Na półce zagościły książki, które sam sobie wybrał.

Umiał usuwać taśmę klejącą ze ścian tak, aby nie narobić uszczerbków w warstwie farby. I wybrał sobie plakaty.

Ojciec wrzeszczał, że niczego nie osiągnie. Że będzie porażką i jego hańbą. Że będzie katastrofą.

I może tak będzie: ale ten człowiek przestał być jego zmartwieniem. Miał być katastrofą? Miał go zawieść? Stary pierdziel tylko raz w życiu powiedział, że był z niego dumny: jak dobrze wspominał, to potrzebował ku temu widma rychłej śmierci. Nigdy więcej nie usłyszał podobnego zwrotu z jego ust.

Pojawiło się więcej obelg.

Chyba przestawał się dziwić mamie. Kobieta wreszcie miała dość. Potem powiedziała, że zrobiła to, by go wreszcie chronić.

Miał być katastrofą? W porządku. Planował być piękną katastrofą.

Rien: @Beautiful_disaster długo grasz?

Beautiful_disaster: 4 lata, teraz miałem 2 przerwy. Przestało mieć sens jak wprowadzili opłaty.

Runin: Kto głos?

Beautiful_disaster: Innym razem. Nie chce mi się szukać słuchawek.

Rien: Lama. XD

Kimkolwiek był Rien, należał do raczej bardziej aktywnych użytkowników na chacie. Z ciekawości podświetlił jego profil. Wiele nie znalazł, poza aktywnością w postaci słuchania muzyki. Miał podpiętą do konta platformę muzyczną i wychodziło na to… że lubił ciężkie brzmienia. Część zespołów kojarzył, Rien właśnie musiał przeklikiwać playlistę i nie mógł dla siebie nic konkretnego znaleźć.

Aratshaa pisze…

Poderwał głowę, słysząc pukanie do drzwi. Uchyliły się, wpuszczając do środka światło. W progu stanęła kobieca sylwetka.

– Tak ciemno, że już myślałam, że śpisz… co tak, po ciemku? – kobieta sięgnęła do włącznika. Musiał przymrużyć powieki.

– Zasiedziałem się. – wzruszył ramionami, ale nie mógł poradzić za wiele na swoje spięcie; liczył, że nie było po nim niczego widać. – Zaraz wyłączam.

– Nie, spokojnie… siedź, nie każę Ci wyłączać.
Nie mógł do końca nawyknąć do wolności, jaką w czterech ścianach dawała mu mama. Zazwyczaj była pod tym względem cicho. Oddawała władzę mężowi.

Rien wysyła Ci zaproszenie do znajomych.

Mimowolnie, spojrzał na ekran. Zamrugał.

– I tak… długo nie będę siedział. – odpowiedział.

Chociaż nie był pewien, czy w tej chwili po prostu nie skłamał. Nie byłby to pierwszy raz. Do tej pory nie miał pewności, odnośnie czego mógł być szczery z nią, a co powinien dalej ukrywać.

– Bylebyś wstał do jakiejś… szesnastej. – usłyszał. – Pokażesz się ciotce na moment i możesz spać dalej.

Nie wiedział, czy to żart, czy też mama mówiła serio. Śmiała się… tak z jednej strony.

Zaakceptuj.

Ty i Rien zostaliście znajomymi!

– Jasne… w porządku, nie… nie będę raczej tyle spać, bez przesady.

Gra Valaryn: Shattered Heavens 4.7 została zainstalowana pomyślnie.”

Zastanawiał się, jakim cudem po tym wszystkim jeszcze nie miał dość wirtualnych światów.

– No… cóż. Młody jesteś, to jeszcze umiesz tak posiedzieć. Takie sesje już nie są na moje lata. – dopowiedziała. – Siedź sobie, siedź. Ja już się kładę. Dobranoc, synku!

Drzwi się zamknęły, ale mama nie zgasiła światła.

– Dobranoc. – nie zdążył nawet odpowiedzieć, ale rzucił to i tak już… pro forma.

Chłopak jednak znalazł swoje słuchawki. Rien i Aratshaa siedzieli na chacie głosowym, ale do nich nie wchodził.

Zaznaczył sobie rolę “Mafarauci”.

Uruchomił grę, stworzył w niej konto.

Utworzył postać – uśmiechnął się, widząc znajomą klasę “Stormblade”. Wojownik na ekranie wyciągnął dwa miecze zza pleców i zakręcił nimi w rękach. Na ustach miał swój zadziorny uśmieszek.

Wystarczyło wyedytować jego aparycję i przemordować się przez tutorial.

Ulrich wracał do gry i rzeczywiście, miał w planach być tą cholerną piękną katastrofą.

Autorka: Morrigan