Tom Salta – Welcome to Blackreef
——————————————————————
WILLIAM
Jak dobrze, że chociaż jedna osoba z naszej trójki ma trzeźwy umysł i pamięta o kodach.
Stałem wtedy jak zaczarowany, jak tylko zobaczyliśmy pikselowego wroga, którego normalnie razem z Elitsą musimy za wszelką cenę pokonać, aby symulacja została zaliczona, a statystyki zostały wyszczególnione. Czy ten krzyk był w ogóle powiązany z pojawieniem się nieprzyjaciela? Co się tam w ogóle wydarzyło, że na kamerach widzieliśmy, jak nasza Cirilla ucieka?
I najważniejsze: czy to nie było ostrzeżenie prosto od Xany?
Powrót do przeszłości…
Siedzimy w trójkę w pokoju Elitsy. Jako jedyna od nas ma pokój na wyłączność. Jest niewielki, ale chociaż ona może spać spokojnie, bez żadnego współlokatora chrapiącego nad uchem. Laura siedzi przy biurku z otwartym laptopem. Ja za to siedzę na skraju łóżka Turczynki. Ta leży na brzuchu, chcąc dyskretnie pokazać, abyśmy już sobie poszli do siebie. Był już późny wieczór. Jednak nikomu nie chciało się spać po włączeniu programu. Drugi raz byłem świadkiem, jak pochłaniało mnie oraz wszystko dookoła białe światło wybiegające z superkomputera.
Nie wszystko wróciło do normy.
Nigdy dla nas nie wróci.
– Xana chciał nas przestraszyć – tłumaczy Laura, stukając paznokciami w klawiaturę laptopa. Pomimo tego, że jest od nas młodsza, to mówi wszystko z powagą oraz spokojem. Zupełnie, jakby przewidziała całe zdarzenie. Niesamowite.
– Udało mu się bardzo dobrze… – odpowiada Elitsa, która dla odmiany bawi się kostką Rubika. Nawet nie wiedziałem, że takową posiada. Nie odzywam się jednak, żeby jeszcze bardziej jej nie zdenerwować. Wystarczająco dużą odpowiedzialność wzięła na siebie tego wieczoru, idąc sama zobaczyć ten podejrzany huk w fabryce.
– Nie pierwszy, nie ostatni raz się tak zachował. To jego gra. Na jego zasadach. – mówi blondynka, nie patrząc na nas.
– A co dalej będzie? Strzały? Latające nad szkołą bombowce? A może zorganizowana mafia? – krzyczy Ciri, która przestaje układać kostkę. Następnie siada po turecku. – Jemu odpierdala, coraz bardziej. Zanim poznaliście tę zakichaną fabrykę, to był bardzo spokojny.
– Powiedz coś więcej.
– Nie organizował takich akcji. Raz tylko mnie przestraszył swoją wysłanniczką oraz paskudnym krukiem. Tylko tyle. Nie przeszkadzało mu grzebanie w superkomputerze, starych maszynach oraz przechowywaniu nielegalnych substancji…
Patrzymy z Laurą na dziewczynę. Ja z mniejszym zaskoczeniem, niż kuzynka Elitsy.
– No co? Spokojnie, nielegalnie dla naszego wieku. Siedzieć nie pójdziemy.
Gauthier odpuszcza, wyraźnie spokojniejsza po zapewnieniu od białowłosej. Niesamowite, że wystarczy tylko jedno wytłumaczenie, aby zamknąć temat. Swoją drogą, ciekawe, co tam było faktyczne chowane, poza piwem, czy dodatkowymi papierosami. Może jakieś produkty ze środkiem CBD… gdyby ktoś wyczuł zielsko, to od razu zawiadomiliby policję. A media? Rzuciły by się bez żadnych oporów na Kadic, które już miało wcześniej problemy na karku.
– Xana musi brać jakąś moc, skoro wcześniej siedział cicho – komentuję rozmowę kuzynek.
– Jak wyglądała ta cała wysłanniczka? – pyta Laura, kompletnie nie zwracając na mnie uwagi. Nie wie jednak, że także ją widziałem. Unoszę brwi, a następnie odpowiadam za Elitsę, która już rwała się do odpowiedzi.
– Ciemnofioletowe włosy i usta. Blada twarz. Zielone oczy, a zamiast źrenic znaki Xany. Idealne, śnieżnobiałe zęby… – odpowiadam ze szczegółami, jednak z każdym kolejnym elementem mimowolnie uśmiecham się. Ona była naprawdę piękna. Mógłbym się z nią ożenić. Nawet wtedy, kiedy zmieniła swój wygląd i jej oczy wyglądały jak opętane. Urokiem zdobywała moją osobę w pełni.
Nie umyka to uwadze Laury, która odwraca się i dalej coś pisze na laptopie. Elitsa tłumi śmiech, czego kompletnie nie rozumiem. Co takiego zrobiłem? Tylko odpowiedziałem na pytanie o wygląd anioła, który pomaga ślepo Xanie. Człowiekiem nie była, z pewnością. Była zbyt idealna na zwykłą dziewczynę z sąsiedztwa.
– Kamery, które zachowały jeszcze kilka sekund przed zniszczeniem ukazały, że to mogła być ona. – mówi blondynka, patrząc tylko na swoją kuzynkę. Nie rozumiem jej nagłej zmiany zachowania względem mnie, ale nie odzywam się. Obserwuję, jak dziewczyny rozmawiają ze sobą.
– Zabił ją…?
– Bardziej pozwolił odejść…
– Jak jakiemuś duchowi…
– Dokładnie…
Wstaję, żeby rozprostować kości. Chociaż ta tajemnicza istota z fabryki, której zwierzęciem domowym był wścibski kruk działała po przeciwnej stronie, to zrobiło mi się jej szkoda. Ona była zaślepiona tym programem, który obiecywał jej pola Elizejskie oraz krainy mlekiem i miodem płynące. Pewnie poczuła się doceniona, że może jakoś pomóc, nawet po śmierci…
Jeżeli to w ogóle był wcześniej człowiek.
– Xana był na tyle silny, aby zacząć działać sam. Pozbył się wadliwego ducha. Wyrzucił do śmieci – komentuję po raz drugi, ale tym razem chłodniej, jak wcześniej. Może te opisy oraz uśmiech marzycielski sprawił, że zostałem wykluczony z dyskusji? Nie wiem, choć się domyślam.
Ale czy to właśnie oznacza, że nie jestem na aż tak straconej pozycji, jak myślałem?
Pomyśl, Dunbar. Przecież normalnie by olała ten temat, zamiast tak kręcić nosem…
Laura taka nie jest. Nie zachowuje się w ten sposób. Albo po prostu przesadzam.
– No dobra, ale jak to się łączy z tym ninją od ćwiczeń?
– Mógł go dużo wcześniej przygotować.
– A tę zjawę-pomocniczkę przypadkowo zabić?
– Mógł. To tylko program. On też robi błędy.
Elitsa nie odpowiada. Widać jednak, że nie jest pewna słów pani Einstein. Też nie mogę uwierzyć w to, że Xana postanowił się tak łatwo wsypać trójce nastolatków. Chyba, że chciał, aby tylko jedna osoba zobaczyła, co się stało w dalszej części fabryki. A następnie jak najszybciej się jej pozbyć tak, jak swojej wspólniczki.
Dziewczyny dalej dyskutują zawzięcie o tym, co miało miejsce przed włączeniem Powrotu do Przeszłości. Laura analizuje informacje, które wydobyła ze znalezionych jakiś czas temu przez nas nagrań od człowieka o pseudonimie Franz Hopper. Czy też jak kto wolał mówić – Waldo Schaeffer.
– Nasilają go ludzie. Tych, których sobie wybiera.
– Czyli większość tego chorego Internatu…
– Nie przesadzasz?
– Oczywiście, że nie! Każdy tutaj nie bez powodu trafił.
– Widzieliśmy tylko Ulricha pod kontrolą Xany.
Elitsa znowu milczy. Widzę, że chce coś powiedzieć swojej kuzynce. Uświadamia sobie jednak, że nie chce tego zrobić. Wszystko wskazywało na to, że ona nie wie o tym, że oboje zostaliśmy dotknięci oraz naznaczeni przez Xanę. Mamy dziwne znamiona w różnych miejscach.
Ja swoje mam na lewym nadgarstku – zodiakalne bliźnięta.
Elitsa swój posiada po prawej stronie szyi – wygięty łuk.
Tylko Laura nie otrzymała z naszej trójki trwałego oznaczenia dzięki Xanie. Jednocześnie wie o nim najwięcej w najkrótszym czasie. Nawet białowłosa nie posiadała takiej wiedzy, jak panna Gauthier. Gdyby nie ona i jej zainteresowanie fizyką kwantową oraz komputery, nie moglibyśmy w ogóle trenować swoich umiejętności. Też nie przewiedzielibyśmy, że ktoś grasuje w fabryce i najprawdopodobniej jest opętany przez naszego wspólnego wroga. Nawet nie znalibyśmy części sekretów, jakie skrywała ta magiczna wysepka, wcześniej znana jako fabryka samochodowa.
To jest niepokojące. Może być jako pierwsza zaatakowana.
Czy powinniśmy jej o tym powiedzieć? Czy znowu milczeć?
Nie mogę jej znowu okłamać. Już raz mnie przyłapała.
Ale też nie mogę zawieść Cirilli, która mi naprawdę ufa.
– Wiesz co… Elitsa ma trochę racji. Ludzie nie wiedzą o nim nic, ale on o nich wszystko. – zaczynam mówić tak składnie, jak potrafię. Patrzę na białowłosą. Ta daje mi głową znak, abym kontynuował. Znów patrzę na Laurę. W końcu zaczyna mnie słuchać, a nie ignorować.
– Do rzeczy. – komentuje ze skupieniem.
Nie mogę się przemóc. Prosta odpowiedź, a czuję, jak dłonie w kieszeni bluzy zaczynają się trząść. Przez kilka sekund w pokoju trwa cisza. Przerażająco długa cisza na informację, która może ją mocno zaskoczyć.
– Mnie raz opętał Xana – powiedziała dziewczyna zupełnie tak, jakby to była normalna rzecz i się jej w ogóle nie wstydzi. Ja za to wręcz przeciwnie. Czuję się jak amator, który dał się złapać jak małe dziecko. Mimo, że wcześniej nie wiedziałem o jego istnieniu.
– Przypadkowo to się stało. – dodała Elitsa.
– Dopiero teraz mówisz?! – krzyczy Laura, uderzając pięścią w bok krzesła. – Zdajesz sobie sprawę, że to jest kluczowa informacja dla całej szopki z poszukiwaniami?!
– Owszem, zdaję. – odpowiada białowłosa bardzo spokojnie.
– Ja wiedziałam o tym, jak bardzo jesteś nieodpowiedzialna, ale żeby aż tak?
– A ty jesteś sztywna, ale siedzę cicho, droga kuzynko. – dopowiada dziewczyna, po czym krzyżuje ręce. – Zamierzasz dalej się tak dąsać, czy pozwolisz mi opowiedzieć wszystko od początku, do samego końca? Nie tylko tobie zależy na rozwiązaniu tajemnicy fabryki i profesora Schaeffera.
Laura nie odpowiada. Jedynie wzdycha dwa razy głośno, licząc do dziesięciu. Skąd to wiem? Widzę po jej minie. Zawsze tak robi, jeżeli ktoś ją porządnie zdenerwuje. Czyli nasza dwójka przede wszystkim. Z reguły jest raczej spokojną osobą. Udowodniła to podczas pogróżki wieczornej od Xany.
– Proszę, mów. – mówi blondynka bardzo chłodnym tonem. Wolę się jak na razie nie odzywać, dla komfortu psychicznego. Wystarczająco dzisiaj dałem ciała podczas tych ustaleń.
Po kilku sekundach ciszy Elitsa bierze głęboki oddech, a następnie zaczyna tłumaczyć. Widzę po jej twarzy, że jest tym zestresowana. Nie chce tego opowiadać, ale musi. Mleko się rozlało. Sam się zastanawiam, czy objaśnić mój pierwszy kontakt z Xaną.
– To było pod koniec szkoły, mniej więcej rok temu. – zaczyna mówić. Wzrok kieruje w ziemię. – Zbliżał się koniec semestru, a w klasie mieliśmy dość nauki. Postanowiliśmy wybrać się z paroma osobami na wagary. Głównie starsi, bo mój i Dunbara rocznik nie kwapił się do opuszczania zajęć… – dodaje z przekąsem.
No tak, typowa Elitsa. Złośliwości nie może sobie odpuścić, inaczej zwariuje.
– Była nas czwórka. Zanim zaplanowaliśmy wyjście ze szkoły, pokazałam im fabrykę. – wspomina, po czym wyciąga spod biurka lekko zakurzony rulon. Rozwija go, a naszym oczom ukazuje się niezwykle dokładna mapa. Styl pisma wskazywał, że to Ciri ją narysowała kilka lat wcześniej.
– Dokładnie w ten sposób. Pracowałam nad tym miesiąc, ale było warto. Dzięki temu nauczyłam się topografii na pamięć i nie gubię się w tym miejscu. A jak sami zauważyliście, to nie jest trudne… – Może dla ciebie. – wtrąca się Laura, kręcąc nosem na całą historię.
– Daruj już sobie… – dogryzam blondynce.
Nagle dziewczyny spoglądają na mnie zaskoczone. Sam się sobie dziwię. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek zareagował na złośliwości pani Einstein. Z reguły jestem właśnie po jej stronie. Mimo, że z Elitsą złapałem kontakt wcześniej i lepiej jest nam się dogadać. Chociaż smród papierosów jest dość męczący, jak przesadzi. A nie wszystkie perfumy to zakrywają: zwłaszcza, jak jest ich za dużo.
– Pokazałam im najbezpieczniejszą trasę, żeby nikt nas nie przyłapał. Szczególnie Jim, który wtedy jeszcze bardzo aktywnie pilnował całego Kadic. Pewnie wolałby teraz o tym nie mówić…
Śmiejemy się. Poza nią. Ona ciągle jest śmiertelnie poważna i skupiona na tym, co się zaraz dowie od swojej kuzynki, która wciągnęła ją w ten cały teatr nowego pokolenia Sherlocka Holmesa. Od razu robię się poważny. Jednak to nie jest czas na żarty.
Czy ja właśnie sobie teraz nie zaprzeczam?
Oczywiście, że tak – gadam głupoty.
Czy jestem po stronie słodkiej blondynki?
Oczywiście, że tak – co mnie kurwa martwi.
– Co się stało dalej? – pytam Elitsę łagodnie. Nie chcę, aby czuła się tak źle, jak aktualnie jest.
– Wbiegliśmy kanałami do fabryki. Staliśmy w sali katedralnej, tym największym pomieszczeniu. Wyciągnęliśmy papierosy oraz piwo. Wcześniej mnie poprosili, za drobną opłatą, żeby pochować te rzeczy, co też zrobiłam.
– Ale jak to kupował…?!
– Normalnie. Życie to nie tylko ekran od komputera – przerywa białowłosa swojej kuzynce. Ponownie bierze głęboki wdech. Spoglądam kątem prawego oka na jej ręce. Delikatnie się trzęsą, jednak sprytnie chowa je w kieszeniach od bluzy.
– Kontynuuj.
– Zaczęliśmy świętować udane wagary. Dwóch starszaków postanowiło zapalić zielone. Właśnie wtedy pojawił się po raz pierwszy…
– Ale… – przerywa Laura, jednak pokazuję jej gestem, aby nic nie mówiła. Jeszcze chwila i wszystkiego się dowiemy. Poznamy genezę tego, dlaczego aktualnie się przyjaźnimy oraz chcemy przewidzieć działania wirusa.
– Wszyscy myśleli, że to tylko efekt po czerwonych oczach. Ale… wszyscy ją widzieliśmy. Z początku ignorowaliśmy czarną chmurkę. Nagle podleciała ona w moją stronę i powaliła mnie na ziemię…
Teraz Elitsa patrzy na mnie. Utrzymujemy kontakt wzrokowy. Nie wiem, czy to jej jakoś pomaga, ale dyskretnie kiwam głową, żeby Gauthier tego nie widziała.
– Nie pamiętam, czy uderzyłam się w głowę, ale czułam jego obecność. Ponoć moje oczy zapełniły się jego logiem. Pozostali wagarowicze tak się przestraszyli, że zaczęli uciekać po częściach fabryki. Kompletnie innymi drogami, niż tymi, które im wskazałam…
– Zaatakowałaś kogoś? – pytam.
– Właśnie nie. Bali się, że przez ich głupie pomysły umarłam. – odpowiada z lekkim śmiechem w głosie. Poprawia jej się humor, to dobrze. – Tylko moja własna głupota sprawi, że kiedyś zniknę. Ale nigdy cokolwiek innego…
Uśmiecham się delikatnie. Laura uparcie jest śmiertelnie poważna. Niepokoi mnie to.
– Pod jego kontrolą… nie czułam nic. Żadnych otarć, zadrapań, uderzeń w różne części ciała… Zupełnie, jakbym wraz z jego mocą otrzymała niezniszczalny pancerz. Szłam w kierunku windy. Sama z siebie. Nie kazał mi tego robić…
– Albo też się nie buntowałaś.
– Możliwe – komentuje Elitsa moją wypowiedź. – Właśnie wtedy odkryłam superkomputer oraz sekretne laboratorium. Z jego pomocą potrafiłam bez problemów pisać kody. Wcześniej tego nie umiałam, nie chodziłam w ogóle na zajęcia informatyczne. Odkryłam działanie Powrotu do Przeszłości. Kliknęłam to na życzenie.
Dziewczyna siada na swoje łóżko po raz drugi.
– Ja wszystko pamiętałam. Wagarowicze nie. Uznali, że zwariowałam i mnie zostawili. Ich strata. Oni nie wiedzą nic o sprawdzianach.
„Nie powiedziałbym, że taka strata” – myślę, jednak tego nie mówię. Nie potrzebny jest konflikt w naszej grupie. Tylko nasza trójka wiedziała coś więcej na temat Xany i tak powinno zostać. Jest informatyczka, krętaczka oraz mężczyzna.
Och, to brzmi tak tandetnie, Dunbar. Nic dziwnego, że tak podpadasz tej dziewczynie.
Cisza. Czekamy na ciąg dalszy opowieści, ale na tym kończy się rozdział od białowłosej. Nic już więcej nie mówi – jedynie głośno ziewa. Nic dziwnego: opowieść o tym, jak została uwikłana z paskudnym wirusem i tym samym do niej dołączyliśmy nie jest czymś przyjemnym.
– Więcej grzechów nie pamiętam. A teraz idźcie już. Za dużo się dzisiaj stało. Musimy się wyspać. – mówi Elitsa na sam koniec.
– Ja nie idę spać. Muszę to przejrzeć. Krok po kroku… – komentuje blondynka, nie wiadomo, czy do siebie, czy do nas. Po chwili zabiera swoje rzeczy i zamyślona wychodzi z pokoju. Próbuję zrozumieć jakąkolwiek logikę, ale chyba jej nie ma.
Zostaję jeszcze chwilę z Elitsą. Mimo, że z początku się upiera, to dostaje ode mnie przytulasa.
Autorka: Azize