Rozdział 3

Minerwa weszła do pokoju z czajnikiem i zalała wszystkim kakao. Dzbanek z mlekiem stał tu już nietknięty od kilkunastu minut. Była starsza od tego towarzystwa, poza tym dopiero co wyszedł od niej wujek. Wszyscy czuli się nieswojo i mieli powód. Ona też dziwnie czuła się z myślą, że gości w domu młodzież. Sama może i nie była stara, ale wciąż starsza.

Usiadła z kubkiem w ręku i zaczęła przyglądać się grupce. Szóstka nastolatków. Dwóch blondynów, brunet, ciemnowłosy chłopak i dziewczyna, no i druga dziewczyna, o jasnoróżowych, króciutkich włosach i ciepłym spojrzeniu. Ona pierwsza sięgnęła po kakao. Minerwa zawsze uważała, że ludzie, którzy jako pierwsi potrafią zaufać są najlepsi. Za to, nie mogła znieść wzroku jednego z blondynów- okularnika w niebieskim swetrze. Przyglądał jej się bacznie, chyba starając się domyślić, jakie ona ma wobec nich plany.
A miała bardzo proste. Porozmawiać, dowiedzieć się jak najwięcej i zapytać… Nie. Nie mogła pytać o Xanę. Przecież to tylko bajeczka.

Kot Minerwy wskoczył na wersalkę, na której siedziały dziewczyny. Ostrożnie przeszedł nad różowowłosą i, korzystając z tego, że druga nie zwróciła na niego większej uwagi, rozłożył się na jej czarnych spodniach. Minerwa uśmiechnęła się, na widok zaskoczenia ciemnowłosej.
– No dobrze. Skoro ani mój, ani wasz komputer nie jest teraz w niebezpieczeństwie, może w końcu porozmawiamy? – zaproponowała, gdy Wojownicy skończyli już pić. Nikt nie śpieszył się do odpowiedzi, więc zaczęła. – Komputer Rajskiego Ogrodu wybudowała moja matka razem z przyjacielem ze studiów. Nie znam jego nazwiska. Podobno już nie żyje. Powierzyła mi wszystkie plany i klucze. Jestem administratorką Ogrodu i jego jedyną strażniczką. Do tej pory nikt go nie znalazł. Teraz wy. Bronicie swojego komputera, przed tym, który się do mnie włamał, tak?
– Nie do końca. Bronimy go przed profesorem Tyronem, który zatrudnia takich jak tamten, ale także przed programem wieloczynnikowym, stworzonym przez twórcę naszego komputera– odpowiedział okularnik.
– Czemu musicie się bronić przed programem twórcy?
– Wymknął się spod kontroli. Jest niebezpieczny i próbuje nas zabić – odparł.
– A jakiś powód…?
– Nie ma powodu. Xana to Xana– mruknął drugi blondyn, a serce Minerwy załomotało.
– Xana? Ale prze… – ugryzła się w język. Miała nie mówić!
– Znasz Xanę? – zaniepokoiła się różowowłosa. Teraz ona też wyglądała, jakby podejrzewała Minerwę o największe zło.
– Nie znam. Matka o nim wspominała. Mówiła, że to strażnik. Nigdy więcej o nim nie słyszałam. Jeśli to program, to nie ma go w moim komputerze.
– Na pewno? Przecież, jeśli twój Ogród jest cały czas włączony, on mógł tu się chronić. Przez ciebie nie mogliśmy go zniszczyć i przez ciebie ojciec Aelity zginął na marne! – zdenerwował się okularnik. Jeden z towarzyszy, złapał chłopaka za rękę, żeby się uspokoił.
– Ogród nie jest cały czas włączony. Tylko wtedy, kiedy nad czymś pracuję. Nie wiem, kiedy zginął człowiek, o którym mówisz, ale mój komputer nie ma z tym nic wspólnego.
– Nie ma? – ponownie podniósł głos chłopak, ale różowowłosa upomniała go.
Minerwa spojrzała na nią. Wujek kiedyś opowiadał jej, że ma uczennicę o tak nietypowym kolorze włosów. Dziwił się, że w tak młodym wieku ktokolwiek używa tak nienaturalnych farb. Chociaż w ich rodzinie też zdarzały się takie indywidualności. Wciąż pamiętała, gdy dała się w końcu wyciągnąć na rodzinną wigilię i zobaczyła pół rodziny z kolorowymi włosami. Jim jednak nie mógł się do tego przyzwyczaić. Może i sam nie używał farb, ale czy mógł wypominać to innym? Chociaż może to przez jego karierę. Przez to, że w szkołach nie lubiono nienaturalnych kolorów. Nie lubiono, gdy uczeń się wyróżnia inaczej, niż przez oceny. A przynajmniej tak było, jak Minerwa chodziła do szkoły. Nie tak dawno, a jednak czasy się zmieniały.
– Jak się nazywał tamten człowiek?– zapytała w końcu.
– Franc Hopper– odpowiedziała ciemnowłosa dziewczyna.
– Znałam Antheę Hopper… A może Schaeffer? W sumie nie jestem pewna.
– Antheę? Moją matkę? – zdziwiła się różowowłosa.
Minerwa spojrzała na nią zdziwiona.
– Nie miała dzieci… A przynajmniej nic o tym nie wiem. Wyjechała potem na północ Francji… Chyba planowała odwiedzić kuzyna w Szwajcarii. To jest znajoma wujka, żona jego dawnego współpracownika. Powinien wiedzieć, że ma córkę, a zwłaszcza, że ją uczy.
– Ale to niemożliwe. Hopper przyjechał tu przecież sam, bez żony – rzucił okularnik.
– Mówię to, co wiem. Ani więcej, ani mniej – przyznała Minerwa, choć widziała, że nikt jej nie wierzy.
Widziała, że Wojownicy, czy jak się tam nazywali, widzą w tym wszystkim drugie dno. I nie obejdzie się bez tego jednego gestu z jej strony. Tego, który mógł ją do końca pogrążyć i, którego mogła już do końca życia żałować.
– Pokażę wam mój komputer. Przekonacie się, że mówię prawdę.

Autorka: Ananasims

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments