Rozdział 1

Minerwa obudziła się w swoim pokoju, jak zawsze. Zdjęła z głowy ogromny hełm i rozejrzała się za telefonem. Nie wiedziała, czy przytomność wróciła jej od razu po dewirtualizacji, czy może przespała trochę. Musiała jak najszybciej pozbyć się intruzów ze swojego Ogrodu. Nie znajdując telefonu wstała, chwiejąc się i pobiegła do piwnicy, do komputera.
Kwiaty nie lubią piwnic. Ale ten jeden uwielbiał. Było tu gorąco, mimo, że chłodzenie chodziło jak zawsze. Gorąco, mokro… Gdyby nie szyba ochronna i zbierające wilgoć roślinki, superkomputer Rajskiego Ogrodu dawno by przestał działać. Ale matka zatroszczyła się o to, by nic mu się nie stało.
Ach, jak pięknie dzisiaj pachniało zmutowanymi różami!
Przeszła przez szklane drzwi i usiadła na wielkim, starym krześle obrotowym. Delikatnie skrzypnęło, gdy przysunęła się do komputera. Wpisała kilka komend i po chwili na ekranie ukazał się podgląd Ogrodu. Był pusty, chociaż przy jego skraju lewitował obcy statek… Należał do któregoś z najeźdźców, ale był chwilowo pusty.
Zgodnie z planem, Minerwa sprawdziła rejestr.
Wieża, wieża. Nie mogła nic znaleźć. Czyżby spała przez tak długi czas, że zdążył się wykasować? A może po prostu był to jakiś system ostrzegawczy wieży, czy coś w ten deseń. Dziewczyna sprawdziła datę. Ta sama, co ostatnio. Rejestr zatem nie mógł się wymazać, chyba, że ktoś usunął go z zewnątrz…
Dziewczyna zadrżała. Perspektywa, że ktoś teraz kręci się po jej domu napawała ją lękiem. Miała co prawda w kieszeni nóż, ale czy to coś mogło pomóc? Wyjęła go i wstała z krzesła. Ktokolwiek był w jej kryjówce, nie miał raczej dobrych zamiarów. Co prawda nie zniszczył komputera, ale kto wie, ile ukradł, ile skasował… Kto wie, jaki był jego cel? Może teraz krążył po wszystkich piętrach, szukając Minerwy, by ją zabić, albo informował swoich pracodawców, gdzie superkomputer ogrodu się znajduje.
Dziewczyna wyszła z piwnicy, zamykając ją za sobą. Po cichu obeszła cały dom. Co prawda nikogo nie znalazła, ale wciąż była zdenerwowana. Ktokolwiek usunął rejestr – musiał wiedzieć już, gdzie mieszka. Wyszedł już pewnie, ale mógł wrócić. Minerwa pobiegła do drzwi wejściowych. Jak zawsze stała obok nich szafka. Z trudem zastawiła nią drzwi, a następnie przejrzała ponownie cały dom, szukając otwartych okien. Zostawiła tylko to najmniejsze, w drugiej części piwnicy, żeby jej kot mógł wejść do środka. Postawiła obok niego krzesło, stolik i zaczekała.
Zwierzak pojawił się po jakiś dwóch godzinach. Gdy tylko wszedł, Minerwa zamknęła okienko, upewniła się, że nie się nie otwiera i poszła na górę, poszukać telefonu. Musiała zadzwonić do kogoś. Chociażby po to, żeby trochę się uspokoić. Znalazła go w kuchni na stole. Miała dwa nieodebrane połączenia. Nieznany numer. Nie oddzwaniała. Wolała nie stresować się rozmową z obcymi.
Weszła na piętro i usiadła na fotelu, tuż obok okna wychodzącego na przód domu. Stąd doskonale widziała swój rozległy ogródek, szklarnię i, co najważniejsze, drzwi. Wybrała numer swojego wujka i zadzwoniła.
– Co jest, młoda? – odezwał się po kilku sygnałach.
– Ktoś kręcił się obok mojego domu. Boję się – powiedziała, trochę zmieniając wersję wydarzeń.
– Przyjadę do ciebie po pracy, dobrze? – zapytał wujek.
– Dobrze – zgodziła się, licząc na to, że do tej pory nikt nie zdąży przyjść po jej komputer. Wujek się rozłączył. No tak, pewnie miał zajęcia.
Był nauczycielem w-fu w jednej z podparyskich szkół. Zwykle kończył późno… W zasadzie mieszkał w szkole, więc i tak nie robiło mu to problemu. Ale teraz liczył się czas. Kolejne kilka godzin spędzone w pustym mieszkaniu, do którego w każdej chwili ktoś mógł się włamać… to nie była przyjemna perspektywa. Minerwa wstała z fotela i zaczęła się kręcić nerwowo po pokoju. Miała tu książki, miała telewizor i pokaźną kolekcję kaset VHS z bajkami i kilkoma starymi filmami. Ale na nic nie miała ochoty. Zeszła pośpiesznie do kuchni i wstawiła czajnik na gaz. Nic bardziej jej nie uspokajało, niż gorące kakao.
Kot podszedł do niej i, ocierając się o nogi, zasugerował brak jedzenia w miseczce. Odwróciła się, by poszukać karmy i zamarła, widząc przez okno dwóch mężczyzn próbujących otworzyć furtkę. Nie udało im się. Dobrze, że była na tyle wysoka, że nie próbowali przejść górą oraz, że nie zauważyli w ogóle dziewczyny. Pobiegła na górę po telefon. Zadzwoniła ponownie.
– Proszę przyjedź. Znowu ktoś tu był – powiedziała, nie dając mężczyźnie nawet się odezwać.
– No dobrze. Uspokój się. Zaraz pójdę do dyrektora, poproszę, żeby mnie zwolnił. Dobrze?
– Aha – odparła dziewczyna. Wuj rozłączył się.
Przez chwilę Minerwa stała z zamkniętymi oczami, starając się uspokoić. O mało nie krzyknęła, gdy z dołu dobiegł dźwięk gwizdka. No tak, wstawiła czajnik. Zeszła z powrotem na dół, zakręciła gaz, zalała kakao i, zapominając o kocie, wróciła na górę. Usiadła na swoim fotelu, bacznie obserwując furtkę. Po kilku minutach jej zwierzak leniwie rozłożył się na jej kolanach. Najwyraźniej nie był tak głodny, jak wcześniej sugerował, bo nie próbował miauczeć na właścicielkę, by ją pośpieszyć. Dziewczyna odstawiła kubek na parapet i zaczęła głaskać jego szare futerko. Zamruczał. Działało to na Minerwę uspokajająco, choć nie na tyle, by całkowicie się rozluźniła. Odetchnęła z ulgą dopiero, gdy zobaczyła wujka.
Zrzuciła kota z kolan i pobiegła do drzwi, by je odblokować. Szafka udała się ruszyć akurat, gdy zadzwonił dzwonek. Dziewczyna ustawiła ją tak, by otworzyć drzwi, a następnie uchyliła je. Na zewnątrz stał jej wujek- grubszy mężczyzna po czterdziestce, jak zawsze w czerwonej dresowej bluzie i szarych spodniach. Minerwa zawsze śmiała się, że to jego jedyne ubranie.
– Chodź – wpuściła go.
– Co się dzieje? – zapytał.
– Mówiłam, ktoś kręcił się tutaj. Dwóch facetów, próbowali przejść przez furtkę – odparła Minerwa, zamykając drzwi za krewnym. Gestem pokazała mu szafkę. Wzruszył ramionami i zasunął nią drzwi.
– Może po prostu pomyliły im się furtki. Sąsiedzi też mieli ogród, a podobno wprowadziło się tam kilkoro takich…
– I tak się boję.
– Nie bój się. Zostanę z tobą do jutra. Potem możesz jechać ze mną, jeśli chcesz.
– Do Kadic? – zdziwiła się. ~ “Mam zostawić komputer”?~ pomyślała.
– Tak. Do domu przecież nikt nie wejdzie. A twój kot i tak wychodzi zawsze na kilka dni.
– Jeśli już… Wolałabym jednak zabrać go ze sobą.
– Wiesz, że w internacie nie można trzymać zwierząt.
– Przecież i tak nie ma go całymi dniami – użyła tego samego argumentu. – Będę go tylko karmić… A z drugiej strony – zmieniła temat – Boję się, czy na pewno dom jest bezpieczny. Nie chcę, żeby coś mi ukradli.
– Eh? No dobrze. Mam inny pomysł. Będę do ciebie przychodził po pracy i zostawał na noc. Dobrze? – zapytał. Dziewczyna potwierdziła. – Ach, przypomina mi to, jak pracowałem w agencji ochrony. Opowiadałem ci?
– Nie. Rzuciłeś tylko, że wolałbyś o tym nie mówić.
– Naprawdę? Dziwne, że ci tego nie opowiedziałem, taka dobra historia… Ale nie mówmy już o tym. Chodźmy może z tego korytarza, co?
– Yy… Dobrze – zmieszała się trochę dziewczyna, a następnie zaprowadziła wujka do salonu.

Zostawiła mężczyznę na kanapie i ruszyła w stronę kuchni. Wyjęła z szafki szklanki i sok pomarańczowy. Po namyśle na tackę postawiła jeszcze butelkę wody. Spojrzała przez okno, dla pewności, że nikogo tam nie ma, a następnie wróciła do salonu. Wujek czytał dzisiejszą gazetę, którą rano przyniosła z kiosku. Nie zauważył, kiedy przyszła, postawiła tacę na stole i usiadła obok niego. Zwrócił na nią uwagę dopiero, kiedy przytuliła się do niego. Uśmiechnął się i pogładził ją po głowie.
Zastępował jej ojca, od kiedy pamiętała. Był co prawda bratem matki, ale jakoś nie robiło to dużej różnicy. Gdy zniknęła, zabrał Minerwę do siebie, aż dorosła i mogła mieszkać sama w zostawionym przez rodzicielkę domu. Nic nie wiedział o Rajskim Ogrodzie, był ostoją normalności Minerwy. Może i by zrozumiał, czemu dziewczyna broni komputera. Może nie zdziwiłby go aż tak bardzo tak zaawansowany sprzęt. Przecież znał dobrze matkę Minerwy. Ale musiał być, jaki był. Musiał pełnić rolę kotwicy. Bo bez niego, możliwe, że Minerwa już dawno zamknęłaby się w Ogrodzie i zostałaby tam, dopóki jej ciało nie umarłoby z wycieńczenia. Chciałaby znaleźć sposób, by nie musiała wychodzić z Ogrodu. Mogłaby tam siedzieć całymi latami.
Ale miała wujka, którego nie chciała opuszczać. A teraz miała także nowych wrogów.


Autorka: Ananasims

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments