Waldo krąży po gabinecie od piętnastu minut. Spotkanie z podejrzanym mężczyzną cały czas go niepokoi. On wiedział wszystko – jak się nazywa, gdzie mieszka, że ma żonę oraz córkę. Pewnie jeszcze zna szczegóły całego projektu.
Rozlega się głośne pukanie do drzwi.
– Wyjść – mówi spokojnie, jak na swój sprzed ostatnich dni nastrój.
Stażysta nie słucha jednak i wchodzi do gabinetu swojego przełożonego.
– Panie pro…
– Czy ja powiedziałem niewyraźnie?! – krzyczy Waldo. Nie lubi, gdy ktoś ignoruje jego wytyczne. To on odpowiada za projekt od początku do samego końca i nikt nie ma prawa robić czegokolwiek po swojemu. On wie najlepiej, jak wszystko skończyć.
Podchodzi zdenerwowany do drzwi.
– Ale to… – zaczyna stażysta, jąkając się i jednocześnie poprawiając sobie czarną grzywkę.
– WYJŚĆ!
Po krzyku następuje huk drzwiami. Profesor przeciera twarz dłońmi trzy razy, bierze głęboki wdech. Wraca do ogromnej tablicy korkowej, która zajmuje prawie połowę ściany gabinetu. Poza kalendarzem oraz zdjęciami poszczególnych etapów i podetapów pracy nad tubą z gołębiami, jest czerwona nić.
Mnóstwo czerwonej nici.
Całość wyglądała jak poplamiona krwią pajęczyna, która znosi po kolei swoje żniwo. Tylko Waldo rozumiał wszystkie połączenia oraz skutki uboczne danej plątaniny. Żaden z pracowników nie miał do wszystkiego dostępu.
Nawet wspólnicy nie znali tylu szczegółów.
Skąd on wszystko wie?
Profesor lewą dłonią drapie tył głowy. Przygląda się czerwonej pajęczynie, którą stworzył. Przejeżdża po jednej w wielu nici, prosto do środka. Trafia na piątego gołębia. Wyrywa pineskę, a zdjęcie ptaka bezwiednie pada na ziemię.
– Panie Schaeffer… – zaczyna nieśmiało jego wspólnik. Zapomniał, że on w ogóle tutaj jest. Całą frustrację wylał na biednego stażystę, który znowu przez tydzień będzie pić melisę przed rozpoczęciem pracy.
Co ja najlepszego wyrabiam…
Co się ze mną dzieje?
Co się dzieje z moją żoną i córką?
Profesor bez cienia nadziei odwraca się w kierunku swojego mówcy. Skinieniem głowy nakazuje mu kontynuować wypowiedź:
– Powinniśmy iść na policję – kończy drugi wspólnik. Jest podobnej postury, co pierwszy. Różnią się jedynie kolorem skóry oraz tym, że jeden z nich nosi okulary.
– Wykluczone – odpowiada Waldo jak oparzony. Doskonale wiedział, że nie może tego zrobić. Tyle pracy oraz energii władował w ten projekt. Musi go skończyć. Jak najszybciej.
– Panie Schaeffer, on ma rację.
– Zdajecie sobie sprawę, co w ogóle mówicie?
– To, co on zrobił, jest karalne.
– Jeżeli pójdziemy, wycieknie dosłownie wszystko…
– Czy my o czymś nie wiemy, panie profesorze?
Po tym pytaniu trójka koordynatorów milczy. Wspólnicy spoglądają na swojego szefa. Ten zupełnie nie wie, co ma im odpowiedzieć. Teoretycznie już wszystko wiedzą. Jedynie nie znają kodu czerwonej pajęczyny. Prawdopodobnie już nigdy się nie dowiedzą.
– Wiecie wszystko. Idźcie do domów. Jutro pomyślimy, co robić dalej.
Cztery gołębie latają raz wyżej, raz niżej po tubie. Próbują uwolnić piątego więźnia. Ma już na sobie ten sam, co reszta uwolnionych ptaków.
Wspólną walkę obserwuje pewien mężczyzna w czarnym garniturze oraz okularach. W izolatce jest ciemno, przez co wtapia się w tłum. Łatwo go pomylić z miejscową ochroną, czy policją. Dłonie ma schowane w kieszeniach od spodni.
– Doskonale, doskonale…
Autorka: Azize