Niewiele pamiętam z tej chwili, jedynie same urywki.
Widok pięknych, szarych oczu Williama pełnych nadziei ekscytował mnie z każdą kolejną sekundą wpatrywania się w nie. Nie zasługuje on na mnie. Jest zbyt dobry na ten świat.
– Jesteś śliczna, wiesz o tym? – komplementuje mnie. Zapewne oblałam się wtedy rumieńcem, ale nie zwracam na to uwagi. Przyciągam go do siebie i całuję. Po co to robisz? Nie kochasz go przecież.
Z początku jest on zaskoczony, jednak od razu odwzajemnia pocałunkiem. Jeszcze jednym. Drugim i każdym kolejnym. Wtedy było to dla mnie cudowne uczucie. Niemalże jak z bajki. Być w ramionach ukochanego, czuć jego oddech i dotyk pełen mieszanki emocji, która w każdej chwili może eksplodować.
Nie rób głupstw, nie kochasz go.
– Zatańczymy może? – pyta rozkojarzony.
– Później – odpowiadam, po czym oddaję kolejnego całusa. Uspokój się! Uciekaj do domu!
Nagle słyszę czyjś śmiech. O cholera, czy ja się przesłyszałam? To nie może być ona…
– Zabawna jesteś, Yumi. Takie gry na dwa fronty są trochę nie fair, nie sądzisz?
Zaraz jej przyłożę w ten jej krzywy ryj, nic mnie już nie powstrzyma. Nie rób tego.
Wstaję i chwiejnym krokiem podchodzę do niej. Jedną ręką przygniatam ją do ściany, a drugą już szykuję do zamachu, ale ktoś ją zatrzymuje w połowie ataku.
– Oszalałaś?!
Odwracam się wściekła, to na pewno Dunbar. Głupek!
– T…tak… – odpowiadam zmieszana.
Co ty tutaj robisz?
Skąd się tu wziąłeś?
Czy ty widziałeś… nie, nie widziałeś tego.
Nie widziałeś, prawda?
Powiedz coś.
Odpowiedz!
***
Następny dzień. Budzę się w swoim pokoju. Czy to był tylko zwykły sen? Imprezy szkolnej nie było, William nie przyniósł wina, a Ulrich nie był świadkiem, jak chciałam uderzyć córkę dyrektora?
Rozglądam się po pokoju. Ubrania są rozrzucone po całej podłodze. Otwieram szafę, w którje środku posiadam średniej wielkości lustro. Rozmazany makijaż – oczy jak panda, szminka we wszystkich stronach świata. Włosy ułożone we wszystkie strony świata.
To nie był sen. Ty idiotko.
– Yumi, śniadanie! – krzyczy mama z półpiętra. Czy ona widziała mnie w tym stanie? Nie wierzę w siebie… co ja narobiłam.
Moja własna matka, której obiecałam czystość od używek do osiągnięcia pełnoletniości, zobaczyła mnie pijaną. Narobiłam nadziei Williamowi Dunbarowi, którego aktualnie nie chce widzieć. Prawie pobiłam Sissi.
Straciłam ciebie, jeśli to wszystko widziałeś. To jest ze wszystkiego najbardziej bolesne. Nie mogę na siebie patrzeć. Brzydzę się samą sobą.
***
– Yumi! – krzyczy mama, jednak zamykam drzwi z hukiem. Ubrana w przypadkową bluzę i spodnie wychodzę z domu. Chcę stąd uciec. Wszystko kojarzy mi się z tobą, a ja potraktowałam ciebie jak bezwartościowego śmiecia, który samotnie dryfuje na morzu pełnym kłamstw, obleg, niemoralnych zachowań.
Nie, nie przesadzam. Nie tym razem.
Sprawdzam lewą kieszeń. Zabrałam to pudełko. Idealnie. Teraz tylko znaleźć jakiś pierwszy sklep, uciec i to wszystko zakończyć. Ten jeden raz nie możesz tego wszystkiego spieprzyć. Nie możesz.
***
– Jest mi pani winna pięć euro! Te ciastka były na promocji!
– Przykro mi, ale ta firma nie podchodziła pod promocję.
– Ale co mnie to interesuje? Było się jasno wyrazić. Proszę mi oddać część pieniędzy!
– Nie mam do tego podstaw.
– Owszem, ma pani! Żądam rozmowy z szefem!
– Proszę dać mi chwilę… ej, dziewczyno!
– Co się dzieje?
– Wracaj! Cholera jasna…
– No i gdzie ten szef?
– Zjeżdżaj mi stąd teraz, starucho! Dziewucha ukradła butelkę alkoholu.
– Ale proszę mi oddać te pieniądze.
– Masz i spierdalaj stąd.
– Co za bezczelne dziecko…
– Halo, policja? Chcę zgłosić kradzież alkoholu. Wysoka dziewczyna w czarnej bluzie, spodniach i glanach…
***
Nie wiem, która jest godzina. Cały czas jest jasno. Jakby świat specjalnie dla mnie zatrzymał ten ułamek dnia, gdzie mogę w spokoju zastanowić się nad swoim życiem i tym wszystkim, za co nie mogę teraz odpowiedzieć. Za te złe decyzje, czy to był wybór zajęć dodatkowych, czy chociażby te obecne. Będę się tłumaczyć kiedy indziej. Nie dziś.
Spoglądam na szklaną butelkę, która mieni się w świetle. Bez żadnej skazy, nie tak jak ludzie. Obok niej leży białe, puste pudełko. Uśmiecham się. Zachwyca mnie ten widok jakoś bez powodu. Głowa mnie boli, muszę się położyć.
Nakładam na mokrą od deszczu głowę kaptur, opieram się o murek.
Powieki mrugają coraz to wolniej i wolniej, aż zamykają się zupełnie…
***
– Damy radę. Pomogę Ci.
Kto to mówi?
Czuję delikatny dotyk na swojej twarzy. Pełen troski, miłości i delikatności.
– Córeczko…
Mamo? Czemu do mnie mówisz? Gdzie jestem?
– Wszystko wiem. Nie pójdziesz tam więcej.
Dokąd nie pójdę?
– Przejdziemy przez to.
Mówiłam komukolwiek o tym wszystkim?
– Kocham Cię, córeczko.
Nadal mnie kochasz po tym, co ci zrobiłam?
– Jakiś chłopiec chciał ciebie odwiedzić, ale policja mu na to nie pozwoliła.
Przeklęty William Dunbar czy jednak ty?
– Odpocznij sobie. Przyjdę jutro.
Po czym mam odpocząć?
***
– Dzisiejsza sesja zakończona. Tutaj są leki dla ciebie.
Aelita w porę odsuwa się od drzwi. Szybko łapie za zmiotkę i udaje, że zamiata korytarz. Ma ogromną nadzieję, że pani Vallat niczego nie zauważyła – normalnie nie podsłuchuje rozmów z pacjentami, bo nie ma na to zezwolenia. Musiała jednak to zrobić. Już wszystko wie.
– Do widzenia – mówi nieśmiało dziewczyna i wychodzi.
– Do widzenia, kochana. Aelito, zabierz proszę tacę, jak skończysz zamiatać.
– Oczywiście – odpowiada kobieta z uśmiechem na twarzy. Pani psycholog odwzajemnia go, po czym zamyka drzwi do swojego gabinetu, który skrywa wiele historii, znanych tylko wyłącznie jej.
Spogląda na dziewczynę przez chwilę. Patrzą na siebie przez chwilę.
– Yumi…
– Tak, to ja.
– Kto ciebie tak skrzywdził?
– Kim pani jest?
– Nikt nas nie podsłuchuje. Możesz mi to wszystko powiedzieć.
– Ale ja pani nie znam.
– Zaufaj mi.
– Nie znam pani.
– Proszę…
– Nie znam pani. – powtarza pacjentka, po czym zaskoczona jej pytaniami wychodzi z poradni. Aelita siada na ławce, zastanawiając się, kto mógł zniszczyć tej niewinnej dziewczynie całe życie. Po chwili rozumie jej zachowanie w pełni.
Nie może pamiętać chwili, kiedy to właśnie ona – pracownika poradni psychologicznej o charakterystycznych włosach, znalazła ją śpiącą na murku w deszczowy dzień. Mało brakowało, a nawet by jej tu nie spotkała.
Chciała jej to krzyknąć, ale wiedziała, że zostałaby za to znienawidzona. Czy odzyska kiedyś kontakt z tą dziewczyną? Sama nie wie.