Srebro na ramieniu

To już twój koniec!

– Nie… no zobacz sobie te cuda…

Czarnowłosy chłopak zamknął oczy. Demon jednak mu je siłą otwierał. Jego powieki ciężko drgały. Chciał on walczyć. Udowodnić, że on nadal jest sobą. W końcu mu się udało!

Ona to widziała. Ten smutek w oczach. One też krzyczały. Błagały o pomoc. Tylko jej wtedy zaufał na początku roku. Rozmawiali w parku o muzyce. Zrozumiał, że jednak jest z nim wszystko w porządku.

Było z nim w porządku.

– Popatrz na nią. Jaka ona jest przepiękna…

Miał rację. Panna Ishyiama dosłownie tańczyła w tym świecie. Gdy tylko wirowały w powietrzu jej broń w postaci dwóch wachlarzy, ona płynęła razem z nimi. To ona dyrygowała następny ruch – a jak tylko próbowałeś ją zaatakować…

To ona sprawiała, że byłeś jej niewolnikiem w tańcu.

– A jaka byłaby piękna, gdyby miała czarne oczy… jak ty…

Chłopak zniknął.

Pojawił się na krańcu sektora, którego ziemia była wiecznie skuta lodem, a noc nie ustępowała ani na minutę. Chciał już to wszystko zakończyć. Chciał już nigdy więcej nie czuć. Żadnego bólu, ukłuć w sercu, krzyków z własnej głowy. Chciał przez kilka sekund, podczas lotu do Cyfrowego Morza, poczuć się wolnym. Od wszystkiego.

A zwłaszcza od Xany.

To był tylko jeden skok… tylko jeden i aż jeden.

– Yumi, uciekaj! – krzyczał do dziewczyny Jeremie.

Nie odpowiedziała. Podchodziła do chłopaka równymi krokami. Zupełnie jak zaprogramowany robot. Jak „Kiwi 2”, który był sterowany pilotem. Jego zadanie było jedno. Pokonać przeciwnika jak najszybciej, zanim się zorientuje.

Tylko, że ona była człowiekiem.

Tak samo William Dunbar.

Chłopak odwrócił się do niej. Był zszokowany. Już go więcej nie słyszał. Zupełnie jakby wyparował razem z nadmiarem emocji, które się w nim kłębiły od pierwszego spotkania ze Scyphozoą. Wtedy, w sektorze piątym. To miała być zwykła wyprawa. Wszystkich eliminował po kolei. Był w amoku.

A teraz? Przy nim to właśnie najgroźniejsza wojownika stała obok niego.

Delikatnie pogładził ją po policzku. Ona się do niego zbliżyła o jeszcze dwa kroki. Chłopak miał wrażenie, że to była fikcja. Że to kolejna pułapka Xany. Że to tylko jego wyobraźnia płatała kolejne figle.

Ale tak nie było – stała przy nim. Smutna… przerażona…

Nie taką Ishiyamę zapamiętał przed ostatnim spotkaniem na Ziemi.

On wrócił.

Znów przejął kontrolę nad jego ciałem.

Miał już pewność – nigdy się od niego nie uwolni. Demon był łowcą, a on dla niego statystyką. Już nie ofiarą. Nie niewolnikiem. Nie jego środkiem do działań.

Został tylko liczbą w jego kolejnych osiągnięciach…

… Dziewczyna zniknęła.

Pozostał po niej tylko srebrny naszyjnik. Wziął go do lewej ręki. Obrócił go jeszcze w dłoniach kilka razy, chcąc sobie jeszcze raz odtworzyć widok Ishiyamy. Ale nie taką, jaka była parę chwil temu. Tylko taką, która śmiała się z jego nieudanych podbojów miłosnych w poprzedniej szkole pod drzewem.

Nie był w stanie wyczuć, jaki to był surowiec. Na tamtym świecie pewnie by mógł.

„To był tylko za krótki sen… szybko zaczął i skończył się…”

Autorka: Azize

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments