(Nie)Kompletna Układanka

Siedziała jak na szpilkach. Nerwowo podryguje prawą nogą, jednocześnie stukając paznokciami tej samej dłoni o szklany stół. To jej pierwsze spotkanie z tą społecznością. Cała rodzina uważała, że powinna coś takiego przeżyć. Jest to najlepszy okres w życiu.

Wszyscy tak mówią. Co może zatem pójść nie tak?

– Witaj, cieszymy się, że jednak przyszłaś – mówi pewna kobieta niskim tonem, że aż aplikantka podskakuje z wrażenia. Po chwili za nią widzi szereg ludzi. Każdy z nich jest inny i na swój sposób wyjątkowy. Jedni wysocy, drudzy o ciemnej karnacji, a trzeci drobni, niczym porcelanowe lalki. Jednak ich wszystkich łączy jedna rzecz – czarna bluzka z napisem firmy. 

Spogląda na samą siebie. Niecałe 170 w szpilkach, czarne włosy upięte w ciasnego warkocza, różowa koszulka, biała spódniczka, w dłoniach teczka ze wszystkimi ważnymi – według niej – dokumentami.

– Podaj mi tę teczkę – nakazuje ta sama kobieta, która ją przywitała.

– Nie będzie ci już potrzebna – mówi druga osoba z szeregu cicho, jednak usłyszała tajemnicze słowa. Jakim cudem się nie przyda? Przecież w zgłoszeniu to wszystko wymagali!

Układa niepewnie swoją biografię na szklany stół. Spogląda na kobietę. Ta wskakuje prawym palcem na niewielki, biały podest. Przestaje powoli rozumieć, co się dzieje. A więc tak… to w ten sposób zdobywa się pracę?

– Jedna prosta zasada. Po prostu stój. Nic nie mów, nie komentuj i nie schodź, dopóki nie zostaniesz tutaj sama. Rozumiesz?

Kiwa nerwowo głową, po czym przełyka tak cicho ślinę, jak tylko może. Rozgrzewa nadgarstki, próbując się uspokoić. Poradzisz sobie, cała rodzina na ciebie liczy.

Staje na podeście, jednak nadal jest niższa od kilku osób z pomieszczenia, ale próbuje nie zwracać na to uwagi. Nagle leci nieznana muzyka, a wszyscy mają w dłoniach czerwone wachlarze. Zasłaniają nimi idealnie połowę swoich twarzy. Rusza witająca kobieta, a za nią cały orszak. Muzyka delikatnie zostaje ściszona.

Kobieta zaczyna okrążać podest, na którym stoi. To samo robi reszta w stoickim spokoju, jakby było to zwykłe polecenie do zrobienia przez szefową. Próbuje patrzeć w jeden punkt, jakim jest maleńka lampka na ścianie naprzeciwko niej, ale fala czerwonych wachlarzy oraz ludzi otaczających ją cały czas rozprasza skupienie. Czy to jest jakiś test, od którego wszystko zależy?

Wtem czuje dziwne ukłucie w dłoni. Nie było ono mocne, ale nie było również bardzo delikatne. To samo uczucie ma na prawym kolanie, lewym ramieniu, prawej stopie, lewym udzie oraz prawym policzku. Jakby każda kolejna osoba przechodząca dookoła niej zabierała części wyjątkowo nieproporcjonalnego ciała, nie dając nic zupełnie w zamian.

Przechodzi ostatnia osoba. Presja jej nie pozwala i spogląda na nią. Jest to kobieta średniego wzrostu, chociaż w normalnych warunkach byłaby dużo od niej wyższa. Delikatnie się uśmiecha do niej, co odwzajemnia bardzo chętnie.

Nawet nie zauważa, że kobieta kładzie dłoń na jej klatce piersiowej. Sekundę później ją odpycha, a ona czuje najgorszy ze wszystkich ukłuć, jakie zdarzyło jej się w tym miejscu doświadczyć. Chce się poddać, chce zejść z podestu. Dasz radę.

– Gratulacje, ma pani tę pracę.

Nagle ostatnia kobieta zamienia się w lustro. Widzi puzzle na swoim ciele. Ale cel osiągnęła.

Autorka: Azize