Upadek Lyoko. Kolejne cyferki zmieniające co chwilę swoją wartość w superkomputerze.
Cisza. Obecny wróg każdego wojownika z Lyoko. Poza maszyną słychać tylko ich nierówne oddechy i stukanie prawym palcem wskazującym dowodzącego akcją zza siedzenia Jeremiego. Czuł narastającą w sobie złość przemieszaną z przerażeniem na i tak bladej karnacji. Z okrągłych okularów widać niektóre elementy dziwnych ciągów liczbowych, których nikt poza nim nie rozumiał.
Po co zgodził się na wysłanie tego idioty Dunbara do Lyoko? Wyrzucony ze szkoły, robiący same problemy w Kadic, narażający na niebezpieczeństwo nie tylko samego siebie. Dlaczego nie posłuchał Yumi, która od początku była temu przeciwna?
– Czy to koniec? – pyta smutny Odd, niszcząc aurę niepewności i nerwów wszystkich znajdujących się w fabryce. Nie musiał się odzywać, ale chciał. Nie mógł uwierzyć to, co widział. Tak jak wszyscy.
On powinien być zadowolony. Nie ma już z kim walczyć o względy swojej ukochanej. To nie ukochana, przepraszam. Przyjaciółka – na pewno jej już nie zrani. Ale jednak też nie może patrzeć na to wszystko. Świat z miliardów pikseli, do którego dołożył swoją cząstkę duszy i w którym narodziło się kilka konfliktów, ale jeszcze więcej zostało rozwiązanych. Spojrzał na Yumi.
Z dziewczyną było jeszcze gorzej. Straciła swojego dobrego kolegę z ławki. Czasem ją denerwował, to prawda – to dobry był chłopak jednak. Starał się na wszelkie sposoby jej zaimponować. A teraz? Kto będzie jej poprawiać humor na każdej matematyce i podrzucał szalone pomysły na chemii? Tylko z nim praktycznie rozmawiała w klasie. Nikt inny jej nie mógł lepiej rozumieć.
Najgorszej było jednak z dziewczynką o różowych włosach. To był jej dom przez ponad dziesięć lat, gdzie była bezpieczna i teraz, pomimo kilku potknięć, stara się wieść normalne życie. Już go nie ma. Zniknął, jak domek z kart zdmuchnięty przy zwykłym westchnieniu. Całkowicie bezbronny, jak mysz uciekająca przed swoim oprawcą, bezskutecznie.
– Niestety tak – wydusza z siebie Jeremie. Nie mogąc patrzeć na to wszystko, ściąga okulary i przeciera oczy. Nie może patrzeć na smutek wszystkich, a zwłaszcza Aelity. Czuje w sobie ogromną złość. Zawiódł ich, a nią w szczególności. Obiecał jej, że pomoże sprowadzić ojca na Ziemię, aby mogła poczuć ciepło rodzinne. Tymczasem co? Nie potrafił pokonać głupiego wirusa. Dlaczego nie jest na tyle dobry, żeby go zwalczyć? Co jest z nim nie tak?
– Wróćmy do Kadic. Późno się zrobiło – mówi bez żadnej energii Ulrich. Nikt nie może się z tym pogodzić. Nie wiadomo, kto najbardziej. Cała grupa czuje przegraną na swoich barkach.
Niechętnie po kolei wchodzą do windy, najprawdopodobniej po raz ostatni. Nie pojawią się w Lyoko. Koronę przejął Xana. Najgorsze jest jednak dopiero przed nimi. Mogą zrobić tylko jedną rzecz.
Czekać.
„Korona jest twoja, Xana” (tłumaczone z j. serbskiego)