Rozdział 54

Jeremie był bardzo zaskoczony propozycją swojej dziewczyny. Miał co prawda świadomość, że może kiedyś, w jakiejś odległej przyszłości, może się to wydarzyć, o ile Aelita nie spotka kogoś, kto byłby od niego lepszy. Ale nie spodziewał się, że różowowłosa będzie o tym mówić jeszcze przed zakończeniem nauki w Kadic. Ba, formalnie to nawet prawnie byłoby ciężkie, bo tylko on oraz reszta paczki, może poza Williamem, wiedzą, że Aelita powinna mieć teraz już 25 lat. A dokładniej miałaby, gdyby nie cała historia z Lyoko, KGB, Projektem Kartagina, superkomputerem i porwaniem matki.

– Wiesz, Aelita… rzadko mi się to zdarza, ale nie wiem, co ci powiedzieć…

– Aż tak cię zaskoczyłam?

– Tak, w końcu nie zawsze słyszy się takie propozycje w tak młodym wieku.

Dziewczyna zaczęła się śmiać.

– Jeremie, myślałeś, że chciałabym już to teraz zrobić? Przecież oboje wiemy, że teraz nikt nam by ślubu nie udzielił, nawet przed sądem. Chociaż gdyby to było możliwe, to… no, wiesz… jesteś tak wyjątkowym chłopakiem, że zrobiłabym to bez wahania.

– A gdybyś znalazła kogoś innego?

– Niby kogo? Drugiego chłopaka, który by tyle dla mnie zrobił, co ty, już nigdy nie znajdę. Nie potrzebuję go nawet szukać. A poślubić możemy się nawet bez urzędników.

Okularnik był teraz jeszcze bardziej zdziwiony.

– Bez urzędników? Co masz na myśli…?

– Wiesz, tak naprawdę to to jest tylko kwestia papierka, a i tak to my sami możemy zrobić, w takim sensie… jakby ci to powiedzieć… symbolicznym i bezpośrednim.

– Symbolicznym i bezpośrednim?

– Tak, w końcu przecież nie zamierzam cię porzucać, niezależnie od tego, czy ten taki oficjalny ślub zrobimy po maturze, czy po studiach.

– To już tak daleko wyskakujesz w przyszłość? Z jednej strony jakiś to sens ma, ale z drugiej… co jeśli wybuchnie wojna? Widzisz, co Putin robi, wysyła drony już na Polskę. A to od Francji już niedaleko.

– Spokojnie, Jeremie, może za jakiś czas tego dyktatora szlag trafi. A z tym naszym symbolicznym ślubem to wiesz jak zrobimy? Może jak się strajk skończy, albo choćby sytuacja w szkole nieco uspokoi. Mam zresztą pewien plan.

– Jaki? – zainteresował się chłopak.

– To jak na razie niech zostanie moją słodką tajemnicą…

Aelita przybliżyła się do Jeremiego i zaczęła długo i czule całować. Chłopak nie miał wyjścia, zresztą nawet nie myślał o tym, żeby jakoś tego uniknąć i objął swoją dziewczynę.

W świetlicy trwały prace nad postulatami. Uczestnicy strajku postarali się i zasypali Yumi mnóstwem kartek z pomysłami. Teraz Japonka siedziała przed stołem i zastanawiała się, jak to wszystko ogarnąć. Na szczęście miała już plan, o którym powiadomiła Ulricha, Odda i Williama. Jeremie i Aelita mieli przyjść później, gdy nadejdzie ich czas na to, by podyżurować w centrum strajku.

– Podzielimy to sobie na kilka części – powiedziała Yumi. – Na jednej kartce zapiszemy te postulaty, które bezsprzecznie muszą wejść do naszego pakietu. Na drugiej będziemy zapisywać to, co chcemy jeszcze przedyskutować ze wszystkimi strajkującymi. A na trzeciej będą totalne głupoty i nierealne pomysły, których nikt nigdy nie wprowadzi.

– Ale tak w sumie to po co te nierealne selekcjonować? – spytał William.

– Żebyśmy wiedzieli, co odrzucamy, poza tym i tak to wszystko skserujemy i kopie damy wszystkim. Jak transparentność, to transparentność.

Odd wziął pierwszą z brzegu kartkę.

– Tu chyba będzie sensowny pomysł. „Darmowe kanapki dla każdego ucznia, do wyboru z szynką lub serem.”

– A ty jak zwykle o jedzeniu – odrzekł ze śmiechem Ulrich.

– Ale że co, niedobry postulat?

– Dobry, pewnie że dobry – powiedział William. – Tyle że my i tak mamy trzy posiłki dziennie, to po co nam jeszcze kanapki.

– OK, to ja to ewentualnie wpiszę do drugiej sekcji, może ktoś jeszcze będzie zainteresowany – rzuciła Yumi. – Ale tutaj to mam coś, co musimy bezwzględnie zapisać. „Likwidacja obowiązku noszenia mundurków. Koniec istnienia Ligi Szkolnej”.

– Myślisz, że dyrekcja na to pójdzie? Przecież to jest ich oczko w głowie.

– Musimy spróbować. A jeśli to znajdzie się na tej oficjalnej, przegłosowanej przez wszystkich strajkujących liście, to będzie mieć to większą siłę rażenia, niż gdyby postulowała to tylko jedna czy dwie osoby.

– Słuchajcie – przerwał William. – Bo ja tu znalazłem taki oto tekst „Wprowadzić automaty ze snusami”. Co to są te snusy? To jakaś marka prezerwatyw?

– Ja wiem, babcia mi mówiła – odpowiedział Niemiec. – Jak ostatnio dzwoniła do mnie, to powiedziała, że w jej kraju niestety wybrali sobie tego drugiego, co kandydował na prezydenta, a choćby w dyplomacji cała jego wiedza ograniczała się do tego, z którymi klubami Lechia Gdańsk ma zgodę, a z którymi kosę. No i on jest od fajek uzależniony, ale że nie może palić przed kamerami, to zażywa snusy, takie małe cholerstwa wkładane do wargi. Podobno uzależnia to nawet bardziej niż inne tytoniowe draństwo.

– Nie no, z tym to na trzecią listę – kategorycznie zapowiedziała Yumi. – Nie możemy promować używek. Gdyby to faktycznie były gumki to owszem, ale nie takie świństwa.

– Ale zaraz… – zdziwił się William. – Prezerwatywy w szkole, gdzie chodzą już 11-12 latkowie?

– No, wiesz, lepiej zapobiegać niż żeby potem były problemy, w końcu zaczynają już coraz młodsi. Dobra, co my tam mamy dalej… „Wprowadzenie radiowęzła dla uczniów, prawo do oceny nauczycieli, większe uprawnienia dla samorządu uczniowskiego”, no, ciekawie to wygląda…

Praca nad postulatami trwała jeszcze kilka godzin, ale wreszcie udało się przygotować w miarę spójne dokumenty, które przekazano Jeremiemu, by przepisał je w komputerze i przesłał Milly i Tamiyi. Dziewczyny z gazetki nadal miały dostęp do szkolnego sprzętu i mogły wydrukować pakiety dla każdego ze strajkujących, tak aby dyskusja, która miała odbyć się następnego dnia, przebiegła sprawnie.

Dyrektor Delmas siedział w swoim gabinecie. Wiedział, że sytuacja nie jest za ciekawa. Spora część uczniów nie poszła na lekcje w ostatnich dniach i nawet wolne dni, które właśnie nadeszły, nie skłoniły ich do tego, by zakończyć strajk. Co prawda wiedział od swojej córki, że jest także niemała rzesza tych, którzy popierają reformy, głównie dlatego, że wreszcie na nich korzystają i ich pozycja w społeczności szkolnej się zmieniła na lepsze, jednak nie są oni w stanie przekonać reszty do tego, by jednak poszli z wiatrem odnowy.

Nagle zadzwonił telefon.

– Tak, słucham.

– No cześć, Jean-Pierre, tu Gerald – okazało się, że to kolega, dyrektor ze szkoły w Tutuzie, znał Delmasa jeszcze ze studiów. – Wiem, że masz urwanie głowy i dlatego nie dzwoniłeś, dlatego się kontaktuję.

– To bardzo miło z twojej strony. Co u ciebie słychać?

– Wiesz, prywatnie dobrze, wybrali mnie na kolejną kadencję, dostałem podwyżkę od rady miasta, bo przecież to oni nam to ustalają, ale jest coś, co mnie niepokoi. I to się wiąże z Kadic.

– Z Kadic? – zdziwił się dyrektor.

– Będę szczery. Powiedz mi, co się tam u ciebie teraz odpierdala? Co to za jakiś strajk, o którym w radiu mówią? I kim jest ta Ishiyama, która się wypowiadała godzinę temu w RMF?

„Ishiyama w RMF? No to się porobiło…”. Delmas nie miał włączonego radia, nie wiedział więc, że do przywódczyni strajku zadzwonił redaktor Terlikowski z prośbą o krótką wypowiedź, którą emitowano już w kilku wydaniach Faktów.

– Skoro ty jesteś szczery, to i ja będę. Trafiła nam się taka dość niepokorna uczennica, o dziwno wcześniej nie było z nią problemów. Ale może to jakieś hormony, dojrzewanie czy inne problemy i nagle zachciała się bawić w Wałęsę w spódniczce. Żeby było dziwniej, ona jest z Japonii, więc wydawać by się mogło, że powinna mieć pewną pokorę wbudowaną w geny.

Po tym jak dyrektor opowiedział ze szczegółami, co się stało i dlaczego jest teraz strajk, Gerald odpowiedział:

– To teraz wszystko rozumiem. Tylko jest jeszcze jeden problem – to się rozleje. Już u siebie na korytarzach słyszę, jak niektórzy mówią, i to wydawałoby się dobrzy uczniowie, że przydałoby się coś takiego także tutaj zrobić, bo im się te mundurki nie podobają. Trzeba to ukrócić.

– Ja już nawet wiem jak. Powiedziałem, że jestem chętny na negocjacje.

– Negocjacje??? – z pretensją w głosie odparł rozmówca Delmasa. – Chcesz z nimi negocjować? Przecież to jak rozmowy z terrorystami! Oni ci szkołę paraliżują, a ty jeszcze im rękę chcesz podać?

– Spokojnie. Kto powiedział, że zgodzę się na wszystkie ich warunki? Na żaden nie przystanę. Albo jak już, to na jakieś pierdoły typu postawienie szóstego automatu z napojami czy wycieczka do kina. A jak będą dalej podskakiwać, to wyślę na nich legionistów. Oni akurat wiedzą, gdzie jest dobro szkoły, a nie relatywizm oraz fałszywy liberalizm. Strajkujący będą sami sobie winni, jak oberwą.

– I bardzo dobrze. W końcu to nie my mamy się płaszczyć przed uczniami. To oni powinni być nam posłuszni. W razie czego informuj o sytuacji, może postaram się pomóc.

– Dzięki, Gerald.

Dyrektor odłożył słuchawkę. Tak naprawdę plan z wysłaniem legionistów na strajkujących był wymyślony jeszcze przed negocjacjami i gdyby nie sprawa Calliente, która już doszła do siebie i mogła wrócić do szkoły, to pacyfikacja nastąpiłaby pierwszego dnia. Delmas uznał jednak, że najpierw zagra dobrego policjanta. Był jednocześnie trochę zaniepokojony tym, iż radio już rozmawiało z Ishiyamą. Włączył odbiornik, akurat trafił na kolejne Fakty:

– … jak powiedziała reporterowi RMF przywódczyni strajku, 16-letnia Yumi Ishiyama, teraz tworzona jest lista postulatów, która będzie zaprezentowana dyrekcji. „Chcemy załatwić to poważnie, bo jesteśmy poważnymi, dojrzałymi ludźmi i tak chcemy być traktowani. Oczekujemy podobnie racjonalnego podejścia ze strony dyrektora, bo wiemy, że tylko dialogiem, a nie pałką, możemy rozwiązać nasze problemy”. Data negocjacji nie jest jeszcze znana. A teraz przechodzimy do informacji z zagranicy…

Dyrektor wyłączył radio i nacisnął guzik od interkomu łączącego go z sekretariatem:

– Niech pani wyśle, proszę, maila do wszystkich nauczycieli, o takiej treści „Jutro o 9:00 nadzwyczajne zebranie pomimo dnia wolnego, obecność obowiązkowa”.

Potem wstał i zaczął mówić sam do siebie:

– Muszę być twardy. Nie mogę ulec uczniom. Tylko ciekawe, co za postulaty zaproponują. Może jakieś drobnostki się spełni, ale reformy nie da się już cofnąć. Reforma musi trwać. Nawet jeśli będzie wymagać ofiar. Jestem na to gotowy. Muszę tylko pilnować, żeby to nie była ofiara ze mnie.

Autor: Jeremie_96

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments