Rozdział 48

Choć Delmas był w oświacie już od paru dekad, a zaczynał, gdy Francją rządził jeszcze Mitterrand, to nigdy wcześniej nie czuł się tak zestresowany, idąc do pracy. Udało mu się to jakoś ukryć, gdy rano spotkał się z nauczycielami i zalecił, by mówić uczniom, jeśli któryś z nich będzie na tyle odważny, by się zapytać o materiał z telewizji, że żadnego pobicia nie było, a media często manipulują tylko po to, by zdobyć widownię. Jednak ciśnienie ponownie mu skoczyło, gdy siedząc w swoim gabinecie, usłyszał z interkomu komunikat od sekretarki:

– Panie dyrektorze, ktoś z telewizji do pana, bardzo chciałby porozmawiać.

– Niech wejdzie – powiedział dyrektor, choć był dość zdziwiony. Po chwili pomyślał jednak, że pewne wysłali do niego Pana Telewizję. Znał go od kilku lat, więc możliwe, że dałoby się to załagodzić, namawiając żądnego przygód reportera do tego, aby odpuścił sobie zajmowanie się jakimś niewyraźnym nagraniem i nakręcił jakiś bardziej przyjemny reportaż. Gdy jednak otworzył się drzwi, był już mocno zaskoczony. Zamiast znanego dziennikarza pojawił się w nich dość wysoki brunet z brodą.

– Tomasz Sekielski, redakcja dziennika pierwszego kanału – przedstawił się. – Domyśla się pan pewnie, dlaczego przyjechaliśmy.

– Tak, niech pan usiądzie… – Delmas próbował ukryć swoje zaskoczenie. – Ale zanim zaczniemy, choć myślę, że to będzie szybka sprawa, gdyż nie było to żadne pobicie, a tylko nieszczęśliwy wypadek, mam pytanie. Gdzie się podział ten poprzedni redaktor, który określał siebie jako Pan Telewizja?

– Ten karierowicz? – odpowiedział kpiąco Sekielski. – Już od pół roku u nas nie pracuje. On nie potrafił robić prawdziwego dziennikarstwa. Jedyne, na czym się znał, to lansowanie własnej osoby. A to jest dobre, jak się pracuje w tabloidzie, a nie w poważnej redakcji, która zajmuje się najważniejszymi dla widzów sprawami.

– Najważniejszymi, powiada pan… czy w takim razie koniecznie musi pan robić materiał o tym niewyraźnym nagraniu? Jeśli chce pan coś realizować w naszej szkole, to mogę panu podrzucić całą garść tematów: nasze utalentowane mażoretki, drużynę piłkarską czy koło naukowe.

– Panie dyrektorze, nie wątpię że pańska szkoła ma się czym pochwalić, jednak tym razem nie chodzi o to, by pokazać coś, co i tak kiedyś ktoś omówi. Widzów zainteresowało to pobicie.

– Nie może pan do końca stwierdzić, że to pobicie – zaoponował dyrektor.

– Obraz jednak nie pozostawia wątpliwości.

– A czy ma pan pewność, że to jest prawdziwe nagranie? A może to jest rzecz sfabrykowana przez kogoś złośliwego?

– Czyli sądzi pan, że nie doszło do żadnego pobicia?

– Absolutnie. To był nieszczęśliwy wypadek. Uczennicą szybko zajęła się nasza wykwalifikowana pięlegniarka.

– Rozumiem, że będzie mogła nam udzielić wywiadu.

– Oczywiście. My niczego nie chcemy ukrywać.

– A jak się czuje uczennica, czy z nią też będziemy mogli porozmawiać.

Tu dyrektor ponownie zaczął mieć wątpliwości.

– Monica czuje się już dobrze, ale nie sądzę, żeby trzeba było ją stresować niepotrzebnymi wywiadami.

– OK… – dziennikarz przez chwilę stracił rezon, ale nie na długo. – To w takim razie teraz nagramy wypowiedź do telewizji, dobrze? Może pan powiedzieć to samo, co teraz, bo chyba nie chce pan okłamywać opinii publicznej?

Temat rozmów w stołówce mógł być tylko jeden. Wszyscy uczniowie komentowali wczorajszym material. Niektórzy nie mogli uwierzyć, że coś takiego stało się w ich szkole, którą zawsze uważali za renomowaną. Inni zaś stwierdzali, że tym z legii od początku źle patrzyło z oczu.

– Ciekawe, kiedy się dyro wypowie – powiedział Odd, przełykając kolejny kęs rogalika.

– Możliwe że dzisiaj – odpowiedział Jeremie. – Widziałem wóz ekipy telewizyjnej przed szkolą, pewnie już coś nagrywali.

Aelita sprawdzała wieści w internecie.

– Jak na razie głównie komentarze poszczególnych polityków wybijają się na pierwszy plan. Nic nadzwyczajnego, opozycja twierdzi, że to zgubny efekt rządowej reformy, zaś politycy partii rządzącej albo mówią, że to jest fałszywka, albo, jeśli już dopuszczają do siebie myśl, iż do takiego pobicia doszło, podkreślają że w każdej społeczności są czarne owce, ale nie należy potępiać całości.

– Tylko co, jeśli takich czarnych owiec jest więcej? – rzekł Ulrich. – Przecież jak oni okażą się bezkarni, to dadzą sygnał innym, że tak można robić. A wtedy mamy jak w banku kolejne pobicia i to w jakimś cholernym majestacie prawa.

Po chwili ciszy Jeremie odezwał się ponownie:

– A co z Yumi? Podobno miała być zawieszona.

– Tak, ale zanim dyrektor zadzwonił do jej rodziców, by powiadomić o niecnym zachowaniu córki, sekretarka przypomniała, że teraz nawet taki wniosek musi być przedstawiony na radzie pedagogicznej. A że Delmasowi jeszcze aż tak się nie śpieszy, to Yumi jeszcze nie ma kary. Tylko nie wiadomo, jak długo to potrwa.

Choć lekcje toczyły się tak jak zazwyczaj, to wielu uczniów trudniej niż zwykle koncentrowało się na nauce. A jeszcze większe problemy nastąpiły, gdy pojawiły się w internecie pierwsze zajawki kolejnego wieczornego programu.

Nadeszła godzina 20:00. Zapowiedziano powrót do sprawy, o której mówiono poprzedniego wieczoru. Najpierw pokazano dyrektora Delmasa, jak w swoim gabinecie mówił:

– Mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że żadnego pobicia nie było. Pobicie wymyślili dziennikarze, zaś legia szkolna jest bardzo docenianą i szanowaną przez uczniów organizacją.

Po chwili redaktor w studiu zapowiedział:

– Kuratorium oświaty stwierdziło, że dopiero jutro jego rzecznik będzie mógł wystosować oświadczenie w tej sprawie. Mamy nadzieję, że uważnie ogląda nasz program. Naszemu reporterowi udało się dotrzeć i porozmawiać z uczennicą, która zdaniem dyrektora miała wypadek. Jednak Monica ma w tej kwestii zupełnie inne zdanie.

Pokazano dziewczynę odwróconą tyłem do kamery. Jej głos był nieco zmieniony komputerowo, tak aby nie nastąpiły żadne negatywne skutki ujawnienia sprawy.

– Miałam pójść do łazienki i zmyć makijaż. Odprowadzało mnie dwóch oprychów, jeden w okularach, z czarnymi włosami, drugi zaś bez okularów, nieco wyższy. W pewnym momencie złapali mnie i zaczęli bić pałkami. Mówili na mnie „ty szmato”. Byłam kompletnie przerażona. Całe szczęście była w pobliżu dziewczyna ze starszej klasy, która mi pomogła. Przyznam jednak, że słabo pamiętam, co było potem.

Dyrektor Delmas siedział osłupiały przed telewizorem. Nie mógł uwierzyć w to,co zobaczył i usłyszał. A dokładniej – wiedział, że Monica mówi prawdę. Jednak nie mógł teraz tego przyznać, gdyż wylądowałby po uszy w problemach.

„Kurwa mać! Wygadała się głupia dziewucha! Co ja teraz zrobię? Nie mogę przecież teraz odkręcać i mówić, że żartowałem! A może… tak, to będzie draństwo. Ale… może uznać, że z racji urazu głowy miała halucynacje? I to pobicie jej się przyśniło. To powinno zaskoczyć”.

Oburzenie po materiale wybuchło także w internecie. Coraz więcej komentujących domagało się ostatecznego wyjaśnienia sprawy. Na tajnej grupie, gdzie przygotowywano się do protestu, pojawiła się informacja:

Jutro. Godzina 8:00. Zaczynamy. Przynieście śpiwory.

Pingwin się doigra.