Pragnienie bycia sławną i podziwianą było w Sissi praktycznie od zawsze. Już w przedszkolu chciała być w blasku fleszy, tak aby każdy się nią zachwycał. Nie bez powodu w Kadic zawsze brała udział w konkursach miss szkoły i zawsze je wygrywała. Z tych samych pobudek została mażoretką na szkolnym boisku. Chociaż tu trochę się jej śmiać zachciało, gdyż do dziś pamiętała, że Jim, proponując jej to, mówił o byciu cheerleaderką i lataniu z pomponami, zaś dopiero potem wyszło, ze wuefista pomylił przedmioty, więc Sissi dostała pałeczkę. Na szczęście spodobało jej się to, szczególnie że mogła wtedy obserwować każdy mecz Ulricha.
Tym bardziej ucieszyła się, gdy dzięki protekcji ojca załapała się do miejskiego zespołu, tworzonego przez dziewczyny z całego Paryża. Traf chciał, że główny punkt zbiórek i treningów miał znaleźć się niedługo właśnie w Kadic, chwilowo jednak treningi odbywały się w remizie strażackiej 3 kilometry dalej. Po wielu tygodniach spotkań instruktorka ogłosiła:
– Popatrzyłam na was, wiem już, jakie macie predyspozycje i umiejętności. Zaraz poprzydzielam wszystkim sekcje i pozycje.
Część dziewczyn oddelegowano do sekcji żonglującej pałeczkami, następną grupę stanowiły chorąże, których zadaniem było trzymanie flag. Stworzono także oddział z pomponami. Na końcu wybrano tamburmajorkę, która miała kierować wszystkimi grupami i być najważniejszą osobą na paradach.
– To jest bardzo ważna funkcja – mówiła blondwłosa instruktorka, która sama przez pięć lat dowodziła podobną grupą w młodości. – Dlatego muszę ją powierzyć tej z was, która będzie najlepiej się do tego nadawać. A wiem, że najbardziej stara się tutaj Sissi Delmas. Gratuluję, będziesz nową tamburmajorką. Niedługo cię uroczyście pasujemy przed defiladą z okazji powstania punktu w Kadic.
Córka dyrektora do teraz pamiętała, jak ją to podbudowało, niecierpliwiła się więc nieco, czekając na ten dzień. Dostała właśnie przesyłkę od kuriera. W pudle znajdował się telegram, z którego wynikało, że impreza odbędzie się za pięć dni. Był tam także jej nowy galowy mundur, składający się z niebiesko-czerwonej marynarki ze złotymi epoletami na ramionach, spódniczki zapinanej na suwak, która była bordowa, biało-błękitnej furażerki oraz dwóch par rękawiczek – jednej białej, drugiej czarnej. Była także wersja letnia – niebieska koszulka na ramiączkach ze zdobieniami oraz spódnica tego samego koloru.
Sissi wiedziała, jak będzie wyglądać jej pasowanie, ćwiczyła to od dwóch tygodni. Właśnie zaczynała kolejny trening, postanawiając, że ostatni raz robi na sucho, ubrana tylko w białą koszulkę i czarne legginsy.
– Więc tak – mówiła sama do siebie,zaczynając maszerować po pokoju – najpierw idę w pierwszym szeregu, pierwsza od prawej. Potem, gdy już docieramy na miejsce, stajemy wszystkie na baczność i salutujemy do tych, którzy wniosą proporzec oraz laskę tamburmajorską. Następnie odczytywana jest decyzja o moim mianowaniu. Wtedy pada polecenie, żebym wystąpiła na środek. Idę trzy kroki w przód, potem w lewo zwrot, dwanaście kroków, w prawo zwrot i pięć kroków pod trybunę honorową.
Wszystko to Sissi robiła w miarę dokładnie, gdyż jej pokój był dość spory, by to wykonać bez zbytniego skracania kroków.
– OK, co tu dalej mamy… – dziewczyna spojrzała na wskazówki. – A, mam to. Przyklękam na prawe kolano, obśliniam róg proporca, a następnie wstaję, zdejmuję furażerkę, oddaję ją i pozwalam, by mi nałożyli nową czapkę. Potem przyjmuję wręczaną buławę i…
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Nim Sissi zaprosiła do swojego pokoju, klamka ruszyła się w dół, a w progu pojawił się ojciec.
– Co robisz, ćwiczysz?
– Ćwiczę. W końcu wiem, co mam robić. A ty co…nie masz pracy? – córka spojrzała na dyrektora pytająco.
– Nie, wszystko już załatwiłem, miałem tylko telefon od pani Ishiyamy. Wiedziałaś, że Yumi może mieć zdiagnozowanego raka?
Sissi była nieco zaskoczona informacją?
– Jak to? U lekarza jej to powiedzieli?
– Tak – przyznał dyrektor. – Podobno to jeszcze nie jest w stu procentach potwierdzone, ale podejrzenia są. Zastanawiam się, co jako szkoła możemy zrobić.
– A coś się w ogóle da? Przecież nie wyleczymy za niej choroby – powiedziała dziewczyna.
– Tego nie możemy zrobić. Ale warto jej okazać jakieś wsparcie, w końcu to niebywale ciężki moment. A jakby tak zrobić do tego pogadanki? Tak, żeby uczniowie mieli świadomość, że ich też to może spotkać…cóż, pomyślę o tym. Mam też prośbę – nie rozpowiadaj o tym od razu wszystkim, dobrze?
– Tak jest, tatku drogi – odpowiedziała Sissi.
W głębi duszy jednak wiedziała, że jutro i tak wszyscy o tym będą wiedzieć. Zaczęła myśleć: „Yumi ma raka? Cóż, tego bym jej nie życzyła. Ale tak patrząc w przyszłość… Yumi zniknie, nie będzie jej, możliwe że na zawsze, a pewnie i tak jej włosy wypadną. A jeśli Yumi nie będzie, to Ulrich wtedy nie ma wyboru. Musi ze mną być. A że ktoś najpierw umrze… c’est la vie!”.
W pokoju Jeremiego, oprócz głównego lokatora, była jeszcze Aelita. Telewizor ustawiony na jeden z kanałów informacyjnych pokazywał reklamę magazynu publicystycznego. Prezenter stojący przy stole zapowiadał:
– Czy inflacja zadusi Europę? Co z sytuacją na Ukrainę, czy temu krajowi wojna? Oraz w jaki sposób reforma edukacji poprawi poziom francuskiej młodzieży, jeśli w ogóle? O tym porozmawiam z pięcioma politykami, którzy będą tak jak zwykle przekrzykiwać się między sobą, uznając, że nikt inny poza nimi nie ma racji. Program „Polityczne pierdololo” jak zwykle w niedzielę o 10:35.
Potem pokazała się plansza zapowiadająca kolejny biuletyn informacyjny oraz jego tematy
– W najbliższych trzydziestu minutach powiemy między innymi o pogodzie, zajrzymy do Polski i zastanowimy się, jaki szok wśród części społeczeństwa wywołało odkrycie prawdy o pewnym aktorze, którzy okazał się agentem komunistycznych służb, sutenerem i miał też kontakty z zabójcami, a mimo to nadal są ludzie, którzy uznają, że grał w kultowych według nich filmach, będzie także raport z ostatnich przygotowań naszej kadry do piłkarskiego mundialu – w tym momencie pokazał się prezenter w studiu, w którym ze wszystkich stron widać było różnej wielkości monitory.
Jeremie i Aelita nie za bardzo mogli skupić na tym, co mówią w telewizji. Nadal myśleli o tym, co powiedziała Yumi.
– Pewnie Ulrich to przeżywa najbardziej – stwierdziła różowowłosa. – Wiemy, jak bardzo jest z nią związany emocjonalnie.
– Dziwisz się? – spytał okularnik. – Przecież od razu widać, że jest zakochany. Od zawsze to było jasne, tylko dotychczas jeszcze jakoś może niekiedy umiał to maskować. Ale nie w obecnej sytuacji. Mało się obecnie odzywa, chyba nawet na treningi już nie chodzi, z tego co mi Odd mówił. Siedzi tylko w pokoju, na lekcjach jest nieobecny, na posiłkach je w całkowitym milczeniu. Trochę się o niego martwię.
– Ja też. Widać, że trudno mu teraz funkcjonować ze świadomością, że Yumi może kiedyś już nie być.
– W zasadzie wszyscy musimy mieć to na uwadze… wiesz, to jest o wiele trudniejsza sytuacja, niż wtedy, gdy ktoś z was wpadał do Cyfrowego Morza. Na takie przypadki zawsze znajdowałem rozwiązanie, ale tu za cholerę nie wiem, co zrobić. Powiedzieć, że będzie dobrze, choć sam nie jestem do końca przekonany, czy na pewno tak będzie?
– Jeremie, nadzieję zawsze trzeba mieć. Sam mi to mówiłeś, pamiętasz? Jeszcze wtedy, gdy przebywałam cały czas w Lyoko i myślałam, a w zasadzie wszyscy myśleliśmy, że nie jestem człowiekiem.
– Może i tak… – zamyślił się Jeremie.
Tymczasem Ulrich znów siedział sam w pokoju. Odd poszedł się przejść, ale Niemiec nie miał ochoty na spacer. Wolał posiedzieć na swoim łóżku, zresztą i tak nie za bardzo mu się chciało coś robić. Był bardzo przygnębiony myślą o tym, że pewnego dnia się dowie, iż Yumi… nawet nie potrafił sobie tego wyobrazić.
Gdy chłopak był zamyślony, do drzwi, bez pukania, weszła Sissi. Odstawiła się w sumie tak jak zawsze, mając na sobie obcisłe jeansy i zieloną koszulkę z dość odważnym dekoltem. Widocznie chciała wykorzystać ostatnie momenty przed wprowadzenie nakazu noszenia mundurków.
– Hej, Ulrich, czemu się ostatnio w ogóle nie odzywasz, nie wychodzisz, stało się coś? – spytała dziewczyna.
– Czego chcesz? Mówiłem, żebyś wchodziła? – Niemiec był zirytowany nagłą obecnością nieproszonego gościa.
– Nic nie mówiłeś, więc sama postanowiłam sprawdzić, czy coś się nie stało. Pewnie chodzi o Yumi, tak?
– A skąd to niby wiesz?
– Oj, Ulrich… ja, córka dyrektora, miałabym nie wiedzieć o takich rzeczach? Cała szkoła już wie, że Yumi może być chora. Szczerze mówiąc to nawet trochę mi jej szkoda.
– Tobie? Szkoda Yumi? Nie kpij…
– Serio mówię. Wolałabym, żeby to się tak drastycznie nie kończyło, wystarczy mi tylko, jak z tobą będę, zaś Japonka mogłaby sobie żyć, ale skoro już tak musi być, to nic na to nie poradzimy.
– Czekaj, czekaj… – Ulrich spojrzał z niedowierzaniem na dziewczynę. – Co ty w ogóle opowiadasz? Yumi żyje!
– Na razie tak, ale kto wie, ile to jeszcze potrwa? A już nawet poeta mówił, że trzeba z żywymi naprzód iść. Nie lepiej będzie, jak się z tym pogodzisz i będziemy już razem, skoro los i Bóg tak chciał?
– Boga do tego nie mieszaj. Poza tym skąd pomysł, że miałbym być akurat z tobą? Czy ty jesteś jakaś niedomyślna? Dwieście razy mówiłem, że nigdy w życiu nie chcę być z tobą w związku! Wolałbym pójść do ruskiej niewoli pod Putinem, niż się z tobą wiązać. Mniejsza to byłaby dla mnie katorga – Ulrich był już mocno wkurzony.
– Spokojnie, wiem że to jest dla ciebie stres i jeszcze z tym nie pogodziłeś, ale spójrz na to z innej strony. Będziesz chodzić z najpopularniejszą dziewczyną w szkole, a może i nawet w całej Francji, w końcu będę tamburmajorką. Wszyscy będą nam zazdrościć – przystojny młody piłkarz i najzgrabniejsza dziewczyna z buławą w tej części Europy.
– W pizdę sobie tę buławę wsadź!
– Ulrich… nie podoba mi się, jak do mnie mówisz, ale wybaczam ci to – powiedziała Sissi z uśmiechem na ustach.
– A mi się nie podoba, że chcesz wykorzystać sytuację. Wiesz, kim ty jesteś? Hieną najzwyklejszą! Najgorszą, jaka może być! Ty w ogóle siebie słyszysz? W głębi duszy się cieszysz z choroby Yumi, ja to wiem. I właśnie dlatego nigdy z tobą nie będę, bo jesteś dwulicowa, zakłamana, pusta, kretyńska, obłudna… tobie tylko pierdoły w głowie! A teraz wypierdalaj z tego pokoju, póki jeszcze nie chcę ci dać w ryj, bo jestem honorowy i za samą głupotę dziewczyn nie biję. No, już, won mi stąd! I nigdy więcej się do mnie nie odzywaj!
– Cóż… to ja może faktycznie przyjdę innym razem – Sissi spodziewała się nieco takiej reakcji, więc nawet się nie zasmuciła. Cel, do jakiego dążyła, wynagradzał jej to. Natomiast Ulrich jeszcze bardziej posmutniał i zaczął znowu płakać, gdyż ponownie wróciły do niego czarne myśli. W pewnym momencie z tego wszystko zaczął krzyczeć:
– Kurwa mać, dlaczego…!
Korekta: Azize