Gustave Chardin zawsze przygotowywał się sumiennie do każdej lekcji wychowawczej, jaką miał ze swoją klasą. Nie traktował tych zajęć tak jak wielu innych nauczycieli, nie odklepywał kazań, by potem usiąść i dać uczniom wolną rękę. Wolał z nimi dyskutować na różne tematy, nie wstydząc się swojego zdania i zachęcając swoich podopiecznych do wyrażania własnych poglądów i samodzielnego myślenia, co nieco kłóciło się z istotą szkoły, która miała przygotowywać posłusznych i bezmyślnych obywateli. Tym razem jednak Gustave był nieco zakłopotany. Z jednej strony nie podobały mu się zapisy regulaminu, który miał za kilka chwil przedstawić uczniom. Spodziewał się ich reakcji, mówiąc szczerze sam by chętnie zaprotestował przeciwko tym reformom. Z drugiej jednak strony był on reprezentantem całego grona pedagogicznego Zespołu Szkół Kadic. Nie mógł on tak na dobrą sprawę potępiać regulaminu instytucji, w której sam pracuje od wielu lat. Bił się przez kilka minut z myślami, ale ostatecznie postanowił, że pozwoli się uczniom wypowiedzieć, mając nadzieję, że nikt się nie pokusi o podkablowanie do kuratorium.
– Siadajcie, moi drodzy, dziś mam wam coś ważnego do ogłoszenia.
Klasa momentalnie ucichła.
– Jak pewnie wiecie, niedługo wprowadzony zostanie nowy regulamin szkoły. W najbliższym numerze gazetki będzie cała jego treść, ale już teraz wiemy, że się sporo zmieni, będą wprowadzone mundurki…
W tym momencie zgłosił się jeden z uczniów:
– Przepraszam bardzo, ale mógłby nam pan jedną sprawę wyjaśnić?
– Tak, a o co chodzi?
– Z jakiego powodu chcecie nas, prawie dorosłych ludzi, wbić w jakieś dziwactwa?
– Dziwactwa… no, cóż – odpowiedział lekko zakłopotany nauczyciel – Grono pedagogiczne uznało, że wprowadzenie obowiązkowych mundurków będzie dobrym pomysłem, ponieważ wtedy zlikwidujemy zjawisko tak zwanej szkolnej rewii mody. Zresztą szkoła nie jest od strojenia się, a tak, to przynajmniej się skończą docinki, że ktoś nie ma markowych ciuchów i wszyscy będą sobie równi.
– Ta, jasne… – odezwał się głos z tyłu sali – A córka dyrektora będzie mogła dalej sobie łazić w tych swoich szmatkach, już ja wiem, jak to się skończy. Zresztą, co to za zwyczaje, żeby córka była w szkole, którą zarządza jej rodzic, co to za jakieś wschodnioeuropejskie zwyczaje.
Chardin w głębi duszy przyznał tej osobie rację, jemu się to też nie podobało. W tym momencie zgłosiła się Yumi.
– Jeśli mogę… mnie jedna rzecz zastanawia. Tyle razy słyszymy w szkole, czy to od pana, czy od innych nauczycieli, że nas głos jest ważny, że powinniśmy się angażować, że powinno się nas wysłuchać, bo to dobry trening przed dorosłym życiem obywatelskim, a jak przychodzi co do czego, to nowy regulamin wprowadza się kompletnie bez żadnej naszej wiedzy. Nikt nas nie pyta o zdanie, o to, czego oczekujemy, co nam się podoba, a co nie. Narzucacie nam i tyle. No to jak się mamy tego życia w społeczeństwie obywatelskim uczyć, skoro nie możemy nawet zdecydować, jak chcemy być ubrani?
Nauczyciel wpadł w jeszcze większe zakłopotanie, bo szczerze się zgadzał z tym, co Japonka powiedziała, jednak nie mógł tego głośno powiedzieć.
– Spokojnie, mogę was zapewnić, że po oficjalnym przedstawieniu przepisów wszystkie głosy krytyczne będą wysłuchane przez grono pedagogiczne i rozpatrzone.
Mówiąc to, miał absolutną świadomość tego, że tak się nie stanie, że wszelkie sugestie uczniów będą spuszczone do klopa, jednak wolał nieco uspokoić nastroje wśród młodzieży, bo obawiał się trochę buntu, w końcu ma do czynienia z ludźmi w ciężkim okresie dojrzewania.
Drukarka wypluwała z siebie kolejne strony zadrukowanego materiału. Tamiya brała je i zszywała ze sobą. Był to próbny egzemplarz nowego numeru „Wiadomości Kadic”, pierwszego po feriach, w którym zamieszczono pełny tekst nowego regulaminu szkolnego.
– No i gotowe – powiedziała dziewczyna – Jim będzie miał co czytać w kiblu.
– Myślisz, że faktycznie wszystko będzie sprawdzać, od deski do deski? – spytała Milly.
– Wszystkiego to nie sprawdzi, ale pewnie spojrzy, czy jest regulamin.
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi, zaraz potem otworzyły się. Pojawił się wspomniany przez dziewczyny nauczyciel w-fu.
– I jak, macie coś dla mnie?
– Oczywiście – powiedziała ciemnoskóra uczennica – Jeszcze ciepłe, dopiero co wyjęte z drukarki.
– Niech no spojrzę… – Jim wziął gazetę do ręki i zaczął przeglądać – regulamin jest, słówko od was też jest, że popieracie… i rubryka sportowa. Czyli tak jak się umawialiśmy, żadnych treści niebezpiecznych, żeby konfliktów nie zaogniać. Dobra, to lecę, bo czasu nie mam.
Po wyjściu Moralesa z pokoju nazywanego redakcją gazetki Milly zapytała:
– Tekst popierający? Napisałaś to wtedy, gdy byłam na urlopie?
– No, tak. W końcu urlop urlopem, ale coś trzeba było zrobić. Ale spokojnie, wymyśliłam pewien patent. Niezależność prasy będzie obroniona.
Tamiya włączyła drukarkę jeszcze raz, znowu zaczęły z niej wychodzić kartki i po raz kolejny zostały one złączone.
– Zobacz, tu jest wersja, którą ma Jim. Otwórz na 4 stronie, co widzisz?
– Regulamin, nasz komentarz, a na następnej artykuł o drzewach w okolicy.
– No właśnie. A teraz wersja prawdziwa. Tam, gdzie Jim może przeczytać o drzewostanie, zamieszczamy krytykę regulaminu oraz sondę z uczniami, którym się te przepisy nie podobają. Ta wersja pójdzie do kolportażu, a Jim i grono pedagogiczne zobaczą tylko to, co dostali od nas, bo i tak się potem nie będą tym pismem interesować, zresztą nigdy się nie interesowali.
– Dobra, to ma sens – przyznała Milly – ale skąd masz ten tekst przyrodniczy?
– Wyjęłam z archiwum, dawno temu coś takiego na przyrodę pisałam.
Nagle zadzwonił telefon, który odebrała Tamiya.
– Redakcja Wiadomości Kadic, słucham…tak, tak, oczywiście, przyjmujemy… co takiego? Już o tym się mówi?… Rozumiem. To wiesz, jak zrobimy? Przyjdź tu do nas do redakcji… Jasne, możesz wziąć przyjaciół, my cały czas jesteśmy, może będziecie mieć istotne wieści. OK, do zobaczenia.
Odłożyła słuchawkę.
– Kto dzwonił?
– Yumi Ishiyama. Ale nie uwierzysz, co się stało.
– Skoro ona do nas dzwoni, to pewnie coś interesującego.
– Nawet bardzo. Na wychowawczej Chardin mówił o regulaminie, wszyscy uczniowie to ostro skrytykowali, podobno w innych klasach też takie pogadanki były, zaraz Japonka przyjdzie z Ulrichem, Oddem, Jeremiem i Aelitą. Może mają jakiś plan?
Milly zastanowiła się przez moment.
– Mówiąc szczerze, to wcale by mnie to nie zdziwiło…