Nadeszła sobota. Dla babci Ulricha był to dzień sportowy. Trwał puchar świata w skokach narciarskich, a starsza pani śledziła poczynania polskich zawodników już wtedy, gdy jedynym liczącym się skoczkiem z orłem na piersi był Adam Małysz. Obecnie powody do radości dawało więcej sportowców. Nic dziwnego, że babcia czekała na każdy weekend ze skoczkami i śledziła każde zawody. Nie inaczej było i tym razem.
– Ciekawe, jak sobie Kubacki poradzi. Może pokona Geigera?
– Karla? – zdziwił się Ulrich, który też trochę się znał na skokach – Nie, on jest teraz w życiowej formie, walczy o Kulę. A Dawid musi się bronić, żeby mu Ryoyu nie odebrał trzeciej pozycji w generalce.
– Dawid też jest w szczytowej formie, w końcu wygrał Turniej Czterech Skoczni. Teraz też ma serię, cały czas na podium – wyjaśniała babcia.
– Ale nie na najwyższym, a tam trzeba celować, żeby wygrać sezon – przerwał Ulrich tłumaczenie staruszki. – Teraz to niech się on skupi żeby mu Japończyk nie zarąbał miejsca.
– Japończyk? Jaki Japończyk? – włączyła się Yumi.
– A to nie znasz Kobayashiego? – zapytał Niemiec.
– Zwanego w polskim internecie „głupim chujem” – zaśmiała się starsza pani.
– Nie. W Japonii nikt o nim nie mówił, gdy byłam tam na wakacjach w zeszłym roku.
– Czyli się potwierdza to, co kiedyś w Eurosporcie mówili. Ryoyu jest bardziej popularny w Europie niż u siebie w Azji.
Do rozmowy przyłączył się Odd.
– U nas we Włoszech skoki też są mało popularne.
– Tylko że z Włochów to może jeden skacze, jeśli w ogóle wejdzie do konkursu. Wtedy jest święto narodowe. Za to Japończycy dość spore osiągnięcia mają, w końcu nadal skacze najbardziej utytułowany ich zawodnik, Noriaki Kasai – odpowiedział Ulrich.
– Oj tak – potwierdziła babcia. – Pamiętam, jak skakał w Lillehammer na igrzyskach w ‘94… Taką ma kondycję, że nawet jak osiemdziesiątkę skończy, to będzie latać – rzekła babcia.
Po południu rozpoczęła się transmisja, poprzedzona studiem. Babcia zawsze oglądała całe studio, tak też i dzisiaj zrobiła, a nasi bohaterowie wraz z nią, uzbrojeni w przekąski i napoje.
– Witamy państwa w zimowym studiu Eurosportu przed konkursem Pucharu Świata w Kulm, kłania się Michał Korościel, są nasi stali eksperci: Krzysztof Biegun, były skoczek, oraz Jakub Kot, również były skoczek.
– Dzień dobry – odpowiedzi równocześnie dwaj wciąż młodzi bruneci.
– To jak, zaczniemy tak jak zawsze, od podsumowania. Jak się kadra B spisała?
– A na co znowu mówić, że jest do dupy? – wtrącił Biegun.
– Nie, tu trzeba o tym mówić – włączył się Kot – Trzeba uświadamiać ludziom, że kadra B, ta która skacze w Kontynentalnym, jest do dupy. Nie ma co się cieszyć, jak będą zajmować miejsca w okolicach czterdziestego. Związek nic nie robi. Wystarczy, że prezes w publicznej telewizji wystąpi i powie, że Kubacki, Żyła, Stoch świetnie skaczą, więc jesteśmy potęgą. Owszem, skaczą świetnie, oby tak dalej było, ale musimy myśleć o przyszłości. Musimy też mówić o tym, że kadra B skacze do dupy.
– No, dobra… – przerwał Korościel – Skoro ten wątek załatwiony, to teraz może coś przyjemniejszego. Wiem Kubo, że pobiłeś pewien ważny rekord świata.
– To prawda, pobiłem. – potwierdził były skoczek z dumą. – Przedwczoraj do mojego daewoo tico, którym wożę młodzików na skocznię w Wiśle, weszło czternaście osób!
– Nie chrzań! Jak czternaście osób? Do tico? – Krzysztof nie mógł uwierzyć. – Może jeszcze powiesz, że z nartami i całym sprzętem?
– A pewnie, ze z całym sprzętem. A jak mieli skakać? Na dupie?
– No, to gratulujemy sukcesu, a teraz przenosimy się na skocznię, gdzie są już nasi komentatorzy.
Po dwudziestu minutach przerwy reklamowej rozpoczął się konkurs. Komentatorzy rozpoczęli swoją pracę:
– Witamy państwa, na zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich w Kulm zapraszają Marek Rudziński…
– Oraz Igor Błachut.
– Rozpoczynamy pierwszą serię. Zobaczymy w niej pięćdziesięciu zawodników, w tym siedmiu Polaków.
– Oczywiście wiemy, że do drugiej serii wejdzie najpewniej trzech, bo reszta jest na doczepkę…
– Igor, nie możesz tak mówić! – upomniał Rudziński swojego kolegę. – Może się cud zdarzy.
– Ale za to nam płacą, żebyśmy to szczerze komentowali. A prawda jest taka, że liczyć możemy tylko na żelazną trójkę.
Słowa komentatora miały swoje potwierdzenie w wynikach. Czterech słabszych zawodników z Polski skończyło zawody w ostatniej, piątej dziesiątce. Bardzo dobrze zaprezentowali się zaś Piotr Żyła, Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Ten ostatni miał największe szanse na zwycięstwo w kadrze, bo był na drugim miejscu. Do prowadzącego, Karla Geigera, tracił tylko trzy punkty.
-No widzisz, mówiłam, że Dawid sobie poradzi – rzekła babcia Ulricha.
-To dopiero pierwsza seria, jeszcze się może zmienić wiatr, warunki. Może Karl lepiej skoczy. Jeszcze wszystko może się zdarzyć – odpowiedział Ulrich.
W tym samym czasie pod Paryżem, w mieszkaniu Delmasów, rozległ się dzwonek telefonu stacjonarnego. Jean-Pierre był w swoim pokoju i studiował zaległą prasę. Mimo tego, że był niezadowolony z przerwania wolnego dnia, podniósł słuchawkę.
– Delmas Jean-Pierre, słucham.
– Witaj, Pierre, to ja. Patrick z ministerstwa.
– O, hej Patrick! Co słychać?
– Jakoś leci. W zasadzie, to dzwonię do ciebie w zaufaniu, Mam pewne pytanie co do reformy.
– Reformy? – zafrasował się nieco Delmas – To już nawet w weekend się tym zajmujecie?
– Formalnie to nie, ale jest pewna sprawa, do której mam przecieki. Jak na razie nie chcemy jej podawać publicznie, żeby nie zaszkodzić sprawie. Macie już u siebie obmyślony regulamin?
– Jasne. Dwa dni temu go zatwierdziliśmy, a po feriach zamierzamy go oficjalnie wdrożyć i przedstawić uczniom.
– To dobrze, tylko że jest pewien… może nie tyle haczyk, co… no, jest problem. A dokładniej może być.
– Jaki problem?
– Niezadowolenie społeczne… – tu się Patrick lekko zawahał – Nie tyle społeczne, co uczniowskie. Znam przypadek szkoły, w której zaczęły krążyć przecieki na temat nowych regulacji.
– I co? – spytał Delmas.
– Uczniowie są cholernie niezadowoleni. Planują strajk, mają zamiar przestać przychodzić na lekcje i okupować korytarze.
– Co za nieodpowiedzialni gówniarze – lekko rozgniewał się dyrektor – Gdyby coś takiego miało miejsce w mojej szkole, to prędko byśmy ten strajk wygasili. Może nawet siłą, ale żadnego protestu by nie było.
– Wydaje mi się, że nieodpowiedzialni byli także ci, którzy rozpuszczali takie informacje w szkole. Wiesz jak to jest, nauczyciele za bardzo się spoufalają z uczniami i potem paplają, co im ślina na język przyniesie.
– Spokojnie, Patrick. Na szczęście w mojej szkole do żadnego przecieku nie doszło i nie dojdzie, a wszelkie bunty będziemy tępili w zarodku.
– No to mnie uspokoiłeś. Muszę kończyć, niech żyje refoma!
– Niech żyje reforma!
-I miłego weekendu…