Ej, uważaj, kogo nazywasz frajerami! – powiedział Odd – W tej kategorii nikt nie przebije Herva i Nicolasa.
– A w dziób chcesz zarobić? – Nicolas szykował się do tego, by zastosować wobec Włocha argument siły, ale Sissi szybko go powstrzymała.
– Spokojnie, nie ma co marnować siły na tego fioletowego pajaca. Swoją drogą… strasznie się dziwię, mój kochany Ulrichu, że zadajesz się z takimi dziwakami. Jeden to totalny kujon, który całe dnie tylko przed komputerem spędza, a bryle ma jak denka od taniego alkoholu, do tego różowowłosa, co to też nie wiadomo, co z nią, czemu takie kłaki ma. O fioletowym już mówiłam. No i nasza Chinka, Japonka… no patrzcie, jak się ubrała, jakby szła pracować w polu, a nie na dyskotekę. Naprawdę, co ty w niej widzisz…
– A ty, ty… małpo jedna! – wkurzyła się Yumi – Ty wyglądasz jakbyś pomyliła szkołę z agencją na placu Pigalle. Nawet sukienka pod kolor latarni. Idealnie! Bo tylko do tego się nadajesz, ty tania, pusta i wredna małpo!
– Mnie by przynajmniej chcieli, nie to co ciebie, zdziwaczała Azjatko. W ogóle, co tu jeszcze robisz u nas, w Europie?
– A wyobraź sobie, że to jest także moje miejsce!
– Tak? Ty tu w ogóle nie pasujesz!
– Niby czemu? – Yumi była już bardzo zirytowana, ale córka dyrektora jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.
– Spójrz na siebie, ty wywłoko jedna. Nigdy się porządnie nie umiesz ubrać, wyglądasz jak azjatyckie tamagotchi, to chyba po rodzinie masz…
Tego było już za wiele. Yumi podeszła do Sissi i złapała ją za sukienkę:
– Powiedz tylko choć słowo o mojej rodzinie, to zmażę ci ten makijaż z mordy i skopię dupsko tak, że się nie pozbierasz kretynko!
– Ale się boję, chudzino jedna… patyku chiński.
– Doigrałaś się… – Yumi uderzyła pięścią w policzek córki dyrektora tak, że przez chwilę była oszołomiona.
– Chcesz się bić? No to dawaj. Ja też coś tam potrafię!
Sissi rzuciła się z pięściami na Yumi, nawet udało się jej lekko podrapać Japonkę po szyi. Jednak Yumi, jako bardziej doświadczona w sztukach walki, przeważała nad rywalką. Przez kilka chwil szarpały się ze sobą, co było obserwowane przez grupę uczniów. W pewnym momencie Japonka postanowiła skończyć walkę, podcinając córce dyrektora nogi. Ta upadła na parkiet i nie miała siły wstać. Yumi postawiła nogę na jej brzuchu i powiedziała:
-Zapamiętaj to sobie, szmato, jak jeszcze raz będziesz chciała ze mną sobie pogrywać.
Sissi się nie odzywała, pomyślała tylko:
„To jeszcze nie koniec”.
Potem nie działo się już nic nadzwyczajnego, impreza dalej się toczyła. William załatwił jeszcze kilka browarów, przez co dla każdego starczyło po jeszcze jednym Żubrze, nawet Aelita zdołała się poczęstować, gdyż za konsoletą zastąpił ją kolega z innej klasy, który specjalizował się w kompozycjach typu „Pszczoły jedzą gówno”.
Gdy dyskoteka się zakończyła, Ulrich zaproponował, że odprowadzi Yumi do domu. Japonka przystała na to z ochotą, wciąż była wzburzona po konfrontacji z Sissi.
– Jak ona mi działa na nerwy… Ona jest faktycznie niedorobiona!
– Zawsze tak z nią było – przyznał Ulrich – Pamiętam, jak już w zerówce próbowała mnie poderwać.
– W zerówce? – zaśmiała się Japonka.
– A wiesz, jakie to było denerwujące? Chciałem się pobawić z kolegami w strażaków, a mieliśmy na podwórku taki fajny wóz strażacki, z dzwonkiem… więc zawsze, jak ja się chciałem tam pobawić, to ona sobie wymyślała zabawy w „salę ślubów” i inne tego typu pierdoły.
– Czyli od dzieciństwa masz z nią przekichane…
– W sumie to mamy oboje, może nawet ty bardziej. Odnoszę wrażenie, że od pewnego czasu strasznie chce ci dokuczyć.
– Ona chce nastawić cię przeciwko mnie, żebyś przestał się ze mną zadawać.
– Nic nie rozumie… czy ja jej za mało razy powiedziałem, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego?
– Wiesz, Ulrich… może po dzisiejszej akcji odpuści?
– Wątpię, prędzej pójdzie albo na skargę do swojego ojca, albo spróbuje sama to załatwić.
– Myślisz, że ja się boję jakiejś głupiej kablary? – zapytała Yumi – Ta krowa powinna mieć świadomość tego, że mnie sprowokowała. W końcu najpierw zaczęła nas obrażać, a dopiero potem postanowiłam dać jej po mordzie. Myślę, że jeśli już by chciała coś robić, to raczej bez wiedzy dyrektora.
– Może i tak… ale wiesz, mam pomysł, jak choć na chwilę się od tej idiotki uwolnić.
– Tak? Jaki? – zaciekawiła się Japonka.
– W zasadzie to miałem to jutro powiedzieć, ale… napisała do mnie babcia z Polski, zaprasza nas wszystkich do siebie na ferie. Pojechałabyś może ze mną? – spytał Ulrich.
– Do Polski…? A to nie będzie dla niej kłopot?
– Żaden kłopot. Ma dość spory dom, wszyscy się pomieścimy, a dla niej będzie to sama przyjemność, bo czasem nawet nie ma do kogo pogadać.
– Skoro tak… jutro rano pogadam z matką i wtedy dam ci znać. Fajnie by było, gdyby się zgodziła.
– Chcesz nas zabrać do Polski? Ale super! – ucieszył się Odd – Ale czekaj… tam nie potrzeba paszportów na granicy?
– Jakich paszportów, co ty chrzanisz! – zirytował się Jeremie – Przecież Polska jest w Schengen i nie potrzebujemy niczego poza dokumentem tożsamości.
– Poza czym?
– Czymś, co potwierdzi, że jesteś Oddem della Robią, a nie na przykład Silvio Berlusconim. Legitka szkolna na przykład.
– A Karta Stałego Wpierdzielacza z McDonalds’a się nadaje?
– Raczej nie – zaśmiała się Aelita.
– No, dobra – powiedziała Yumi, której rodzice ostatecznie zgodzili się na podróż, choć wymagało to konsultacji telefonicznych z ojcem pracującym w Hiszpanii – To co mamy zabrać ze sobą?
– Cóż… – zaczął zastanawiać się Ulrich – Na pewno swoje przybory higieniczne, ale to oczywiste. Jedzenia nie musimy, bo babcia to na miejscu zapewni.
– A wałówka na drogę? Tam się jedzie się pewnie z tydzień – odpowiedział Odd.
– Nie przesadzaj, może z piętnaście godzin, góra dwadzieścia – rzekła Aelita.
– Racja, nie jest to aż tak długa podróż, ale możemy coś wziąć na drogę, gdy będziemy jechać pociągiem. Podobno jedzenie w wagonie restauracyjnym jest bardzo kosztowne.
– Czekaj, Ulrich… – przerwał Jeremie – a co z biletami?
– Spokojna twoja rozczochrana. Babcia nam fundnęła przejazd w obydwie strony, cały przedział w pociągu dla nas i to w pierwszej klasie. Bilety przesłała nam na maila.
– To twoja babcia umie korzystać z internetu? – zdziwił się Odd.
– A jak! To jest jednak kobieta renesansu.
– No, dobra… to o której jedziemy? – spytała Yumi.
– Jutro o drugiej nad ranem.
– Cholera… – zaczął narzekać Della Robbia – Tak wcześnie? Nie zdążę się wyspać!
– To pójdziesz spać wcześniej, albo będziesz spał w pociągu. W pierwszej klasie powinno być wygodniej – odpowiedziała Yumi.
– No, to jak? Trzeba się spakować – rzekł Ulrich.
Wszyscy nie mogli się doczekać na tę pierwszą w swoim życiu podróż na wschód Europy. Można powiedzieć, że było to dla nich wrażenie równe wejściu po raz pierwszy do Sektora Piątego, albo pierwszego rejsu na Skidbladnirze. Różnica była jednak taka, że te wcześniejsze przygody były w świecie wirtualnym. Teraz zaś wszystko miało się odbyć w świecie realnym.