W tunelu było bardzo ciemno mimo lamp zamontowanych co kilka metrów i latarek. Yumi z Williamem powoli przemierzali kanały próbując nie zgubić się w labiryncie odnóg i korytarzy.
– Słyszałeś? – zapytała Yumi. – Jakiś krzyk w oddali.
– Musimy być już blisko, chodź!
Ulrich wyjął metalową część która wbiła mu się w nogę. Po kilku krokach zdał sobie sprawę, że nie da rady iść i upadł na ziemię. Zaczął się czołgać. Nie słyszał za sobą żadnych dźwięków, ale nie chciał się odwracać by sprawdzić czy ktoś za nim idzie. Stracił orientację ile czasu już się czołga, w głowie miał pustkę. Nagle zobaczył z oddali dwa zbliżające się światła. Pierwsze o czym pomyślał to agenci Kartaginy. Po chwili dopiero zorientował się kto to.
– Ulrich! – Yumi podbiegła do chłopaka. – Nic ci nie jest?! Gdzie reszta?
– Nie dałem rady…
– O czym ty mówisz? Podobno w szkole jakiś uczeń przeprowadził atak terrorystyczny!
– Żaden cię nie ugryzł? – Spytał chłodno William.
– Nie…
– Masz jakieś notatki, cokolwiek o wirusie z komputera Herba?
Ulrich nie myśląc wiele dał Williamowi płytę. Yumi widząc w jakim stanie jest Ulrich niezbyt zainteresowała się informacją o jakimś wirusie i tym o co pytał William.
– Yumi… Muszę Ci coś powiedzieć… Ko…
W tunelu dźwięk wystrzału z pistoletu niósł się przeraźliwym echem. Ulrich padł martwy na podłogę. Nim Yumi zdążyła zrozumieć co się dzieje padł drugi strzał. Trzymając się za klatkę piersiową popatrzyła na Williama i słabym głosem zapytała:
– …Dlaczego?
– Zawsze wolałaś jego ode mnie. Mogliśmy być razem. Z projektem Kartagina się nie zadziera.
Yumi upadła obok Ulricha. William schował płytę do kieszeni i powoli ruszył w stronę wyjścia.
Koniec.
Autor: Owik