Rozdział 4

Żeby nic im nie było. Żeby tylko jemu nic nie było. Stała schowana w cieniu drzew na skraju parku. Na horyzoncie powoli wyłaniało się słońce, wstawał nowy dzień. Przebierała z nogi na nogę niecierpliwiąc się. Od strony szkoły słychać było różne dźwięki, gdzieś w pobliżu latały helikoptery. Miała szczęście, że dzień wcześniej był u niej Ulrich i dał jej Kiwiego na przechowanie w związku z zbliżającą się inspekcją internatu. W środku nocy obudził ją szczekaniem, dzięki czemu szybko zorientowała się, że coś się dzieje, gdy w stronę szkoły jeździły pojazdy na sygnale. W mediach mówili o jakimś ataku terrorystycznym… Zamachowiec lub zamachowcy mieli być wśród uczniów co wydawało się jej nieprawdopodobne. Cokolwiek działo się w Kadic wiedziała, że jej przyjaciołom przyda się pomoc.

– Witaj Yumi.

Dziewczyna obróciła się. Z oddali szedł w jej stronę William Dunbar.

– No wreszcie. Całe wieki na ciebie czekam.

William podszedł do dziewczyny chcąc ją pocałować, ale ta obróciła głowę.

– Przestań. Musimy jakoś pomóc reszcie w szkole. Podobno to jakiś atak terrorystyczny.

– Obiło mi się coś o uszy, ale dla mnie to podejrzanie brzmi. To musi chodzić o coś innego.

– Musimy dostać się do środka… Potem zobaczymy co dalej.

– Masz jakiś pomysł jak? Tak po prostu tam nie wejdziemy.

– Jest droga kanałami. Kiedyś z Aelitą jej użyliśmy. Można tamtędy dostać się do piwnicy w szkole ale łatwo się zgubić. No i jest ciemno.

– Boisz się ciemności?

– Nie czas na żarty. Pomóż mi przesunąć ten właz.

Upewniwszy się, że nikt nie patrzy Yumi z Williamem weszli do kanałów. Uzbrojeni w latarki zaczęli powolne poszukiwania drogi do piwnic w Kadic.

Nie myśląc wiele Ulrich zatrzasnął drzwi do piwnicy i zamknął je od środka na klucz. Zszedł kilka kroków schodami w dół. Czekali tam na niego Jeremy z Aelitą. Nikt nie był w stanie powiedzieć nawet jednego słowa po tym co się stało. Po chwili Jeremy powiedział:

– Próbował ratować Milly…

– Tak… Musimy iść dalej… Odd nie chciałby żebyśmy się teraz poddali.

– Czemu oni do nas strzelali? Przecież jesteśmy bezbronni… – powiedziała cicho Aelita.

Ulrich opowiedział im o napisie Kartaginy który widział na kostiumach żołnierzy. Sytuacja wyglądała coraz poważniej, jeżeli organizacja która jak byli przekonani od dawna nie istnieje, chce ich zabić. Ulrich dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że ciągle trzyma w dłoni pistolet zabrany zaatakowanemu żołnierzowi. Schował go za pasek spodni i cała trójka ruszyła przed siebie. Aelita miała nadzieję, że teraz będzie już tylko łatwiej, zmieniła jednak zdanie, gdy dotarli do głównego pomieszczenia w piwnicy i zapalili słabe światło. Większa część podłogi była cała czerwona od krwii. Żałowała, że nie zabrała ze sobą “małpki”, nigdy wcześniej nie czuła tak bardzo, że musi się napić.

– Patrzcie na to! – ulrich wskazał na jedną ze ścian. Ustawione tam były probówki i sprzęt chemiczny. Szybko skojarzył, że były to te same urządzenia które jakiś czas temu razem z Oddem w ramach kary przenosili do składziku w gabinecie dyrektora.

– To po to chodził Herb każdej nocy… Pamiętam jak Pani Herz mówiła, że ten sprzęt ma zostać wyrzucony a tymczasowo mieliśmy go przenieść do gabinetu Delmasa.

– Nie dotykajcie niczego! – powiedział Jeremy. – To tutaj Herb musiał stworzyć ten wirus… Wszystko pachnie tu truskawkami…

Aelita wskazała kratę ściekową po drugiej stronie pomieszczenia.

– Tędy dostaniemy się do kanałów. Powinniśmy znaleźć wyjście w okolicach parku… O nie!

Ulrich z Jeremim podeszli do niej. Krata była zamknięta na kłódkę.

– Ostatnim razem niczego takiego nie było… Co teraz?

– Nie możemy już wracać na górę. Musimy poszukać tutaj klucza… Może gdzieś go znajdziemy.

Ulrich zaczął przeszukiwać niewielkie pomieszczenie mając nadzieję znaleźć klucz. Wiedział, że jak go tu nie będzie zostaną tu uwięzieni. Jeremy wrócił do laptopa i próby rozszyfrowania plików z komputera Herba. Aelita przyglądała się aparaturze chemicznej. Wiele probówek było rozbitych, było dużo śladów krwi. Bez wątpienia musiał się tu wydarzyć jakiś incydent. Gdzieś nad nimi rozległ się stłumiony dźwięk. Ulrich miał nadzieję, że jeśli nie dadzą rady się wydostać z piwnicy to będą tu przynajmniej w miarę bezpieczni. Ciężkich metalowych drzwi do piwnicy nie da rady tak łatwo wyważyć. Zostały mu do sprawdzenia jeszcze dwie metalowe szafy przy ścianie.

– Mam coś – powiedział Jeremy.

Reszta spojrzała na niego.

– Rozszyfrowałem część pamiętnika Herba. Pisze tu o Sissi, jak mu się podoba i co by z nią… uuh, tego nie będę czytał… O konkursie chemicznym… No tak za 2 tygodnie miał się odbyć konkurs. Herb chciał wziąć w nim udział… Ale miał przygotować coś dla Sissi żeby to ona wygrała… Jakąś perfumę?… Pisze, że skontaktowali się z nim jacyś ludzie którzy nazywają się Kartaginą. Pomogli mu w badaniach…

– Czyli Herb był przekonany, że robi jakąś specjalną perfumę dla Sissi? Jakiś afrodyzjak czy co? – Aelita nie mogła uwierzyć w to co słyszy.

– Nie wiem. Ale dzięki notatkom o tym specyfiku, jestem pewien, że ktoś odpowiedni mógłby przygotować jakąś odtrutkę… Albo chociaż szczepionkę.

Ulrich w międzyczasie podszedł do ostatniej metalowej szafy. Ta była zamknięta na rygiel. Otworzył go ale momentalnie zamarł. Na podłodze obok szafy leżał mały fragment tkaniny. Był jasno różowy. Ulrich od razu pomyślał o bluzce Sissi. W tym samym momencie poczuł lekko wyczuwalny zapach. Truskawek. Chciał zamknąć rygiel z powrotem ale było już za późno. Z gigantyczną siłą coś uderzyło w drzwi od środka. Ulrich poleciał przez całe pomieszczenie lądując pod ścianą będąc w pół przytomnym. Jeremy i Aelita krzyknęli. Z szafy wyszedł Herb. Lub to co kiedyś nim było. Oczy były całe blade, z nosa i ust kapała mu krew. Ciągle kręcił głową w nienaturalny sposób wydając dziwne odgłosy. Rzucił się na znajdującego się najbliżej Jeremiego. Aelita uderzyła Herba kluczem francuskim leżącym obok niej, na Herbie nie zrobiło to jednak wrażenia, wolną ręką odepchnął ją, drugą przytrzymywał Jeremiego.

Ulrichowi kręciło się w głowie. Wyciągnął pistolet zza pasa i wycelował. Wszystko widział przez mgłę i nie wiedział do kogo mierzy. Wiedział jednak, że coś musi zrobić. Pociągnął za spust. Pocisk trafił Herba w nogę, ten zawył z bólu. Odwrócił głowę w stronę Ulricha i z ogromną wściekłością rzucił się na niego. Ulrich wystrzelił ponownie. Pudło, trafił w jedną z metalowych szaf. Herb był już blisko, skoczył na niego z otwartą szczęką gotów ugryźć Ulricha. Trzeci strzał był już jednak celny. Trafił prosto między martwe oczy Herba, roztrzaskując jego głowę. Martwe ciało okularnika wylądowało na Ulrichu. Ten po chwili zrzucił je z siebie.

– Jeremy! – aelita podbiegła do swojego przyjaciela. Ten nie ruszał się. Ulrich powoli podniósł się na kolana i doczołgał się do niego.

– Uuuh – zawył cicho Jeremy. Ulrich zauważył dużą ranę szarpaną na klatce piersiowej.

– Spokojnie Jerry, zabierzemy Cię stąd! – powiedziała nerwowo Aelita.

– Nie dotykaj mnie… Jestem zarażony… Uciekajcie stąd.

W kanale wentylacyjnym biegnącym przy suficie wydobyły się dźwięki tupania. Ktoś się zbliżał.

– Ulrich! – krzyknęła zrozpaczona Aelita.

Ten nagle wpadł na genialny pomysł. Podszedł do kraty przy podłodze i starając się powstrzymać drżenie rąk wycelował w kłódkę i strzelił. Ta od razu pękła, roztrzaskując się na pół. Dlaczego nie mógł tego wymyślić 5 minut wcześniej?

Myśli przerwał mu dźwięk pękającego metalu. Szyb wentylacyjny nad nimi roztrzaskał się, a niewielki fragment metalu wbił mu się w nogę. Z szybu spadła Sissi. Wyglądała bardzo podobnie jak Herb i w niewielkim stopniu już przypominała dawną dziewczynę. Ulrich wycelował i zaczął strzelać. Oddał trzy strzały w jej kierunku, przy czwartym nic się nie wydarzyło. Skończyła się amunicja. Sissi padła na podłogę, ale wciąż się ruszała. Aelita, podbiegła do kraty i ją otwarła. Pomogła rannemu w nogę Ulrichowi wejść do kanału. Ale zamiast wejść z nim wróciła się.

– Gdzie idziesz? Musimy uciekać!

– Jeszcze to! – Aelita podbiegła do laptopa i wyjęła z niego płytę z wszystkimi informacjami o wirusie. – Podała mu ją i sama zaczęła wchodzić po drabinie w dół.

– Ktoś zrobi odtrutkę… Podamy ją Jeremiemu… Jeszcze nie jest za póź…

Sissi chwyciła Aelitę i zaczęła szarpać. Ulrich chwycił dziewczynę starając wciągnąć ją na dół. Sissi była jednak silniejsza i po chwili wyrwała ją chłopakowi wciągając ją z powrotem do środka. Ostatnie co Ulrich słyszał to krzyk Aelity.

Autor: Owik

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments