Rozdział 1

Usłyszał dziwny stłumiony dźwięk z oddali. Otworzył powoli oczy zdając sobie sprawę, że po raz kolejny zasnął przy komputerze. Obiecał Aelicie, że zrobi wszystko by sprowadzić jej ojca na ziemię, choć w głębi wiedział, że po pokonaniu Xany i jego poświęceniu jest to niemożliwe. Spojrzał sennym wzrokiem na zegar, była 3:30. Przypomniał sobie jak jakiś czas temu Odd opowiadał mu o tym, że godzina 3:30 jest czasem największej aktywności duchów i zjawisk paranormalnych. Stek bzdur, pomyślał. Kto by wierzył w coś takiego jak zjawiska para… Jego myśli przerwał krzyk dobiegający z korytarza. Zdał sobie sprawę, że ciągle słyszy też dziwny dźwięk z oddali który chyba go obudził. Coś jak syrena z wozu strażackiego lub policji?

Wstał z fotela i powoli ruszył w stronę drzwi. Otworzył je i wyjrzał na korytarz. Było ciemno, nikogo ani niczego nie było widać. Poczuł jednak strach i dziwne przeczucie jakby coś albo ktoś znajdował się blisko niego i momentalnie zamknął drzwi. Coś zdecydowanie było nie tak. Zadzwoniła jego komórka, z oddali zobaczył, że dzwoni Aelita. Podbiegł do telefonu i odebrał.
– Jeremy, coś stało się z Sissi… Ona rzuciła się na Emily i próbowała ją pogryźć i podrapać…

– O czym ty mówisz?

– Nie wiem o co chodzi, wyszłam teraz do toalety i zobaczyłam jak w pokoju Emily jest Sissi… Zaatakowała ją, a jak podbiegłam to uciekła. Wiem, że to dziwne ale pachniała truskawkami… Coś było nie tak z jej oczami, coś jakby…

– Xana?

– Nie, były wyblakłe, pozbawione życia… Zadzwoniłam, już do Jima, trzeba zabrać Emily do pielęgniarki, jest cała poraniona… Jerry, boję się.

– Spokojnie, obudzę chłopaków i już idziemy na twoje piętro.

Starał się brzmieć spokojnie, ale również się bał.

Wyszedł na korytarz, tym razem parę osób z internatu również się obudziło i światła były zapalone. Podbiegł do pokoju Ulricha i Odda, akurat gdy wychodzili na korytarz zobaczyć co się dzieje. Zdziwił się, że byli w piżamach, ale zorientował się, że jest w końcu środek nocy.

– Jeremy, wiesz co się dzieje? Co to za hałasy? – spytał zaspany Odd.

– Aelita do mnie dzwoniła. Coś stało się z Sissi. Ona… pogryzła Emily.

– Co takiego?

Jeremy pokrótce wyjaśnił czego się dowiedział od Aelity. W międzyczasie pojawił się Jim z pielęgniarką Dorothy. Kazali wszystkim pozostać w pokojach i nie wchodzić na piętro dziewczyn czego oczywiście nikt nie posłuchał i po chwili wszyscy byli na górze. Jim pomógł Emily zejść po schodach, mówiąc, że zadzwonił już po karetkę.

– Musi już być blisko, słychać z oddali syreny.
Jeremiego martwiło, że syrenę alarmową, słyszał już od dawna, nim Jim zadzwonił po pomoc i wcale nie wydawało się, że się zbliża.

Po drodze spotkali dyrektora który był zszokowany całą sytuacją.

– Gdzie jest Elisabeth? To niemożliwe, żeby tak się zachowała!

Aelita opowiedziała o tym jak widziała wybiegającą ją z pokoju i o jej dziwnym wyglądzie.

Jean-Pierre nie był zachwycony tą odpowiedzią. Kazał wszystkim uczniom wracać do swoich pokoi a Jimowi i pielęgniarce by zaczekali na karetkę dla Emily. Sam wyciągnął telefon i Ulrich kątem oka dostrzegł jak dzwoni na policję. Sprawa wydawała się coraz bardziej poważna.

Zamiast do swoich pokoi, wojownicy Lyoko postanowili, że pójdą wszyscy do pokoju Ulricha i Odda i poczekają na rozwój sytuacji. W międzyczasie zdążyli się przebrać, jasne było, że tej nocy już nikt nie zaśnie.

Po kilkunastu minutach sytuacja się uspokoiła. Odd zaczął wymyślać teorię co mogło się stać z Sissi i czym było to spowodowane na czele z tą, że dzisiejsza fasolka na obiad nie była najświeższa. Ulrich zignorował go i zapytał czy to możliwe by Xana maczał w tym palce.

– Xany już nie ma, to niemożliwe. Zresztą żadna wieża nie jest aktywna. – Powiedział Jeremy zerkając na swój laptop który zdążył zabrać ze swojego pokoju.

Momentalnie odgłosy syren w oddali przybrały na sile. Z okna pokoju był dobry widok na drzwi wyjściowe gdzie czekała Emily wraz Jimem i pielęgniarką. Wydawała się być strasznie blada, choć Jeremy pomyślał, że to przez słabe światło. Oprócz syren alarmowych usłyszeli inny dźwięk. Helikopterów. Zobaczyli je z oddali, co najmniej 4, leciały prosto nad Kadic.

Następnie wszystko wydarzyło się tak szybko, że Jeremy nie mógł uwierzyć w to co widzi i słyszy. Zamiast karetki na sygnale do szkoły zbliżały się pojazdy wojskowe. Wybiegli z nich ludzie ubrani w żółte skafandry i maski gazowe. Kazali natychmiast wrócić do środka szkoły zdziwionemu Jimowi który nie rozumiał kompletnie co się dzieje. Po chwili dopiero zorientował się, że dziwni ludzie w skafandrach trzymają wycelowaną w niego broń. Helikoptery zawisły nad szkołą kompletnie zagłuszając wszystko wokół. Zrzuciły przeźroczystą folię którą w błyskawicznym tempie rozstawili żołnierze, nad całym terenem szkoły. Odd poczuł się jak bohater gry Gothic, zamknięty w magicznej barierze którą pokazał mu jego kolega z Polski w ostatnie wakacje. Po chwili śmigłowce odleciały i gdzieś z oddali można było usłyszeć głos wzmocniony megafonem.

– …zachowajcie spokój… doszło do zakażenia… wirus aurora… zaczekajcie na czas kwarantanny… nikt nie może opuścić skażonej strefy… będzie użyta siła…

Wszyscy w pokoju spojrzeli po sobie bez słowa, nie mogli uwierzyć w to co się dzieje. Przez okna dostrzegli Jima wykrzykującego coś w stronę wojskowych, nie mogli go jednak usłyszeć. Jeremy zorientowali się, że Emily leży nieprzytomna obok pielęgniarki. Kazał reszcie spojrzeć w tamtą stronę. Nagle zaczęła się ruszać i rzuciła się na w ogóle nie spodziewającą się tego Dorothy. Niczym wampir wbiła swe zęby w jej szyje i dopiero po chwili Jim pomógł ją zrzucić. Ta z zadziwiającą szybkością pobiegła korytarzem i znikła za rogiem.

Była godzina 4:30. W Kadic wybuchła panika.

Autor: Owik (http://code-lyokokartagina.blogspot.com/)

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments