O Xanie można wiele powiedzieć jako o kreskówkowym łotrze. Może co prawda nie ma w zwyczaju śmiać się złowieszczo i wygłaszać triumfalnych monologów, ale bądźmy szczerzy – jedynie dlatego, że wirusy komputerowe rzadko kiedy są gadatliwe.
Gdy zaś przychodzi do innych aspektów jego „badguyowatości”, jest dokładnie taki sam jak wszyscy pozostali; spożytkowuje nieprzyzwoitą wręcz ilość energii na przesadnie ambitne plany do osiągnięcia celu naprawdę prościutkiego (jakkolwiek niepokojąco by to brzmiało, biorąc pod uwagę, że mówimy o zamordowaniu bandy dzieciaków), a gdy mu się nie udaje gdyż scenariusz, nie udoskonala planów tylko łapie się innego pomysłu (w „Kod Lyoko” jest to akurat wytłumaczone, na pierwszy rzut oka nawet całkiem sprytnie – Xana jest programem, a program nie popełnia na dwa razy tego samego błędu – ale jeśli zastanowimy się nad tym chwilę dłużej, to dostrzeżemy, że to wytłumaczenie jest nawet gorsze niż pycha stereotypowego geniusza zła).
A przynajmniej tak się uważa. Bo choć jak w każdym tego typu serialu antagonista musi najzwyczajniej w świecie respektować, że niektóre postacie mają plot armor, tak nie przeszkadza to Xanie kombinować na różne sposoby. Z jednej strony nie może powtórzyć dwa razy tej samej sztuczki, bo jeszcze nie daj Boże w końcu zadziała, z drugiej… no właśnie.
O Xanie można wiele złego powiedzieć jako o kreskówkowym łotrze. Ale jednego mu nie odbierzecie – cwaniak starał się jak mógł obchodzić niepisany, acz zapisany zakaz zwyciężania i w czasie trwania serialu dokonał wiele niesamowitych odkryć, dochodząc do nich krętą drogą, ale konsekwentnie, krok po kroku, odcinek po odcinku.
Do zabicia Wojowników Lyoko wystarczyłby naprawdę ułamek możliwości, które Xana uzyskiwał dzięki wieżom. I początkowo faktycznie tylko z niego nasz wirus starał się korzystać przejmując kontrolę nad urządzeniami elektrycznym lub jedynie posługując się ogromną mocą obliczeniową superkomputera i instynktownym wyczuciem cyberprzestrzeni do łamania cyfrowych zabezpieczeń i atakowania elektroniki metodami „konwencjonalnymi”. Często poruszał się na pograniczu tych dwóch dyscyplin, np. podczas przejmowania pojazdów elektrycznych lub wojskowego satelity. Na potrzeby serialu te najprostsze rozwiązania nie działały, więc Xana przenosił swoje eksperymenty z kontrolą energii elektrycznej w nieco bardziej nieoczywiste rejony, odchodząc od modyfikowania przepływu prądu w elektronice w stronę kontroli czystej energii elektrycznej. Robi to jednak raczej nieśmiało i oprócz prequelowego „ładnego małego elektrycznego potwora” warte wspomnienia jest tu jedynie przerobienie stołówki Kadic na klatkę Faradaya z „Klaustrofobii”… a przynajmniej do czasu, ale o tym nieco później.
Ale sama energia elektryczna nie interesowała Xany, a przynajmniej nie długo. To, co było celem Xany, to czysta energia, nieograniczona do formy. W badaniach nad tym zagadnieniem musiał poruszać się po wielu dziedzinach i nie mógł nie zgłębić tajemnic władzy nad najbardziej oczywistą formą energii – materią. I oczywiście, że to zrobił, a jakże! I to w jaki sposób! Tak abstrakcyjny problem wymagał równie abstrakcyjnego, żeby nie powiedzieć absurdalnego rozwiązania – wszyscy pamiętamy zaraz obok „Dziwnych połączeń” jeden z najdziwaczniejszych ataków Xany, żywą górę jedzenia w „Fali przypływu”. Do misia-godzilli przynajmniej niektórzy mają sentyment, jako do pierwszego odcinka „Kod Lyoko”. Ataku w odcinku 55. nie lubi chyba nikt. Nie zachowuję się jednak tutaj całkiem fair. Xana eksperymentował z materia już wcześniej, najpierw powoli w pierwszym sezonie z gazami w „Zadymionych feriach” i „Ataku śmiechu”, później z metalami przy okazji samurajskie zbroi Ishiyamów, a nawet całej Pustelni. Możemy tutaj dostrzec pewną ścieżkę w jego badaniach – powolne przemieszczanie się z dziedziny elementarnej elektrostatyki przez teorię przewodnictwa aż do terytorium, w które nasi naukowcy dopiero nieśmiało zaglądają przy użyciu akceleratorów.
Rozumienie materii jako formy energii i stojąca za tym matematyka były kluczowe dla Hoppera podczas projektowania Lyoko. Celem Walda nie było zrewolucjonizowanie współczesnej nauki, ale opracowanie procesu wirtualizacji i rematerializacji. Nie ma więc co się dziwić, że poszerzanie przez Xanę granic osiągnięć twórcy Lyoko w jednej z tych dziedzin otwierało nowe warte badania możliwości w drugiej. Stąd eksperymentom Xany z „opętywaniem gazu” towarzyszyły próby materializacji. W „Fałszywym obrazie”, dopiero 7. odcinku serii, na raptem kilka miesięcy po uruchomieniu superkomputera, ciekawski program podejmuje całkiem udaną próbę materializacji… czegoś. Czy był to człowiek? Nie wiemy. Na pewno było to coś częściowo białkowego, czym Xana mógł sterować. Kto wie, może w głowie Yumi-2 siedział wtedy osobiście. Jakiekolwiek mechanizmy odpowiadały za funkcjonowanie przekonującej kopii Japonki, eksperyment był sukcesem, a Xana poczynił kilka ważnych spostrzeżeń zarówno w dziedzinie materializacji, jak i działania węglowego komputera – mózgu.
Choć Xana pobawi się jeszcze nieco przy użyciu skanerów powołując do „życia” najpierw proste karaluchy, a później odpowiednio bardziej zaawansowane kraby, z którymi Wojownicy Lyoko mierzyli się w świecie wirtualnym, od tego momentu jego uwaga zwróci się właśnie na mózg. Pierwszy sezon będzie czasem intensywnych badań, do których Xana podejdzie bardzo ostrożnie. Zacznie od opętania malutkich zwierząt w celu nauki – w końcu zadanie, którego się podejmie, będzie szalenie trudne, mówimy tu przecież o sterowaniu biologicznym organizmem za pomocą impulsów elektrycznych. Brzmi prosto, ale przejęcie sieci nerwowej to raczej nie to samo, co przejęcie sieci elektrycznej. Można by to pewnie porównać do używania noża kuchennego do operowania człowieka zamiast krojenia mięsa. Jednak kiedy ma się do dyspozycji tysiące szczurów i setki tysięcy os, można przyjąć spory margines na efekty uboczne metody prób i błędów. Później zresztą Xana jeszcze będzie wracał do kontroli zwierząt o „jednostkach centralnych” wciąż uproszczonych względem ludzkich, ale jednak już do nich istotnie zbliżonych – kruków, dzików, aż w końcu wilków.
Zwierzęta będą jednak tylko środkiem do celu, wstępem do późniejszych bardziej zaawansowanych badań, w których Xana będzie szukał alternatywnych metod interakcji z ludzkim umysłem. Jedną z nich będzie modyfikowanie działania mózgu poprzez „programowanie” ludzi falami dźwiękowymi o konkretnej częstotliwości. Oczywiście jest to pomysł dość wyszukany i ciężki w realizacji, dlatego pierwsza próba zaowocuje naprawdę kiepskim kawałkiem techno. Ale choć zajmie to Xanie wiele czasu, ta technologia zostanie dopracowana i przetestowana z powodzeniem w „Dziwnych połączeniach”. Opóźnienie to jest zresztą całkiem zrozumiałe – pamiętamy, ile Xana potrzebował prób by w „O włos” w końcu opanować generowanie fal dźwiękowych o zadanych częstotliwościach i zburzyć budynek szkoły.
Jak się nad tym zastanowić, ataki z odcinków 18. i 91. były tym bardziej subtelnym sposobem przejęcia kontroli nad ludzkim ciałem. Alternatywą było inwazyjne i bezpardonowe opętanie – całkowite wyparcie świadomości i pikselizacja, zastąpienie wszystkich funkcji mózgu nowym oprogramowaniem, co widzieliśmy po raz pierwszy w „Panie Pucku”. Co ciekawe, Xana nie zdołał wtedy opanować żadnego z Wojowników Lyoko poza Jeremiem. Choć Belpois nie walczył z Xaną w świecie wirtualnym, był parę razy wirtualizowany, nie było więc żadnego widocznego na pierwszy rzut oka powodu takiego stanu rzeczy. Było to na tyle niespodziewane i frapujące zjawisko, że już w następnym odcinku Xana postanowił je zbadać z powodzeniem przejmując kontrolę nad mózgiem Aelity, także nad tą jego częścią, która manifestowała się w Lyoko. Czym był medalion, który posłużył do tego wirusowi? Chyba nikt nie ma pojęcia, być może włącznie z samym Xaną, który najwyraźniej porzucił ten pomysł i więcej go nie wykorzystał.
Przejmowanie kontroli nad ludźmi przez opętanie poza oczywistymi korzyściami ma też dwie zasadnicze wady – pochłania ogromną ilość energii i mocy obliczeniowej przy zastępowaniu funkcji mózgowych. Oczywiście dla Xany później przestaje to być aż taki problem, co pokazuje w odcinku 54. kiedy na pełnej… -kiedy nagle opętuje cały autobus uczniów na wycieczce, chyba tylko po to, żeby pokazać, że może. Ale wciąż jest to wykorzystanie części jego skończonej mocy przerobowej, która mogłaby być w tym czasie lepiej spożytkowana. Stąd pewnie dziwaczny eksperyment z wykorzystaniem biologii do przejęcia kontroli nad biologicznym komputerem. Wiemy, że nanoinżynieria nie jest Xanie obca, spenetrował przy jej użyciu mechanicznie ludzki mózg. W „Ataku zombie” prawdopodobnie poszedł krok dalej – zastosował inżynierię komórkową, całkowicie organiczną. Zaowocowało to osobliwym „wirusem zombie”, który najwidoczniej przebudowywał na poziomie genomu ludzki organizm, włącznie z mózgiem tak, by w pewnym sensie paradoksalnie mniej inwazyjnie „zaimplementować” instrukcje posłuszeństwa wobec Xany. Prawdopodobnie mózgi wszystkich „zainfekowanych” ofiar ataku z odcinka 40. stworzyły jeden rozproszony superkomputer, na którym za pośrednictwem pacjenta 0 (Kiwiego-0? Jest w tym pewien potencjał komediowy) wgrana została pewna cząstka samego Xany. Może AI jakiegoś potwora?
Xana prawdopodobnie porzucił pomysł bioinżynierii komórkowej, a przynajmniej go zawiesił. Nie znaczy to oczywiście, że porzucił badania nad ludzkim mózgiem, wręcz przeciwnie – widzimy to przecież podczas odwiedzin w replikach. Po prostu mimo całej mocy setek superkomputerów i tysięcy wież Xana wciąż był „tylko” programem wieloczynnikowym, który w bezpośredniej konfrontacji przegrywał z mechanizmami ludzkiego organizmu zaprogramowanego genetycznie przez lata ewolucji i udawało mu się je nagiąć do własnej woli tylko w pewnym stopniu. W końcu, jak udowodnił przypadek Hoppera, sama tylko ludzka świadomość w obcym środowisku jakim była cyberprzestrzeń potrafiła sobie radzić równie dobrze co program wieloczynnikowy, mimo że Xana miał przewagę przyspieszonej wirtualnej ewolucji w oparciu o dostępną moc obliczeniową. W starciu samego oprogramowania w mózgu człowiek miał oczywistą przewagę nad programem wieloczynnikowym. Zmodyfikowanie mózgu tak, by ją fizycznie zniwelować leżało poza zasięgiem Xany… przynajmniej w chwili odpalenia programu antyxanowego.
Prawdopodobnie gdyby Xana miał więcej czasu i inne priorytety, rozgryzłby i ten problem. Choć na poziomie komórkowym ponosił klęskę, w tym czasie na poziomie kwantowym wygrywał w miażdżący sposób. Już w pierwszym odcinku zdołał przeskalować pierwiastkową budowę pluszowego misia z zachowaniem właściwości fizycznych. W całym pierwszym sezonie zresztą poświęcił nieco czasu na opanowanie do perfekcji inżynierii molekularnej – zmienił skład „śliny” animatronika Jamesa Finsona i parametry topnienia i reaktywności gleby wokół Kadic. Ukoronowaniem osiągnięć Xany w tej dziedzinie był atak z „Potrójnego kłopotu” potocznie nazwany „petryfikującą mgłą”. Wtedy Xana zdołał na ograniczonym obszarze zmodyfikować na poziomie kwantowym atomy danego ciała tak, by przybrały konkretną formę. Jak widzieliśmy w odcinku obszar, na którym Xana był w stanie dopuścić się tak głębokiej ingerencji w strukturę materii, czy też w tym momencie po prostu energii, był relatywnie niewielki i zmieniał się mało dynamicznie, co objawiało się niewielką prędkością rozprzestrzeniania się „mgły”.
Była to bez wątpienia przesada i prawdopodobnie najbardziej energożerny atak Xany, ale za to podsumowujący wszystkie jego osiągnięcia w tej dziedzinie – w ten sposób w ostatecznym eksperymencie Xana pokonuje w kontrolowany sposób kolejne po „Zerze grawitacji” oddziaływanie podstawowe, co stanowi kompleksowe, finalne uzupełnienie teorii wirtualizacji Hoppera.
Z tych wszystkich elementów, które Xana kompletował przez cały czas trwania serialu, najpotężniejsze AI w historii science fiction tworzy w końcu swoje największe osiągniecie – spektrum polimorficzne. Niezwykły byt debiutuje w „Pocałunku Xany” i po kilku kolejnych jazdach próbnych Xana nadaje mu ostateczną formę w „Jest tam kto?”. Wszystkie badania prowadziły do tego punktu. Xana potrzebował urządzenia w świecie rzeczywistym, które pozwoliłoby na wykorzystanie całego potencjału wież. Najodpowiedniejszym, co Xana odkrył, był człowiek i jego mózg, więc wirus udoskonalił go i odtworzył z „niczego” – energii obecnej we wszechświecie. Nadał mu formę polimorficznego, niewidzialnego, wysokoenergetycznego ducha. W późniejszym etapie zoptymalizował kolosalne zużycie energii i mocy obliczeniowej przez dostosowywanie spektr do konkretnych ról, jak przyjmowanie ludzkiej formy, albo wykorzystanie jeziora jako superkondensatora oraz przez nadanie im wzorców przeniesionych przez programowanie świata wirtualnego, jak np. spektra karaluchów w replice w Nowym Meksyku.
Xana osiągnął w ten sposób niemal najwyższy poziom mocy sprawczej, jaki istnieje we wszechświecie – stworzył z próżni nadistotę zdolną przyjąć dowolną elementarną formę. Jeszcze nie stworzył życia. Ale był o krok.
To był Xana, antagonista skazany potęgą scenariusza na nieuniknioną porażkę.
A ty co takiego osiągnąłeś przez ostatnie 4 lata? 🙂
P.S.
Udajmy, że „Wielokrotność psa” się nie wydarzyła, co? Najmniej porypane wyjaśnienie pseudonauki z tamtego odcinka jest wciąż kilka razy bardziej wymuszone niż najbardziej bełkotliwy fragment powyżej.
Autor: Qazqweop