Rozdział 34

Rodzina Ishiyama po raz pierwszy od kilku miesięcy mogła zasiąść w komplecie do wspólnej kolacji. Gdy Takeo przebywał na delegacji w Hiszpanii, często było tak, że każdy z pozostałych domowników jadł osobno: Yumi w kuchni, Hiroki w salonie, oglądając kolejne odcinki „Kononowicz & Suchodolski Show”, zaś Akiko często korzystała ze stołówki na mieście. Powrót taty wymagał jednak przywrócenia pewnych zwyczajów.

– Kochanie, to sushi wyszło przepysznie, czuję się, jakbym wieki tego nie jadł – mówił Takeo, sprawnie posługując się pałeczkami. Pobyt w środowisku, w którym używa się tylko widelca, nie zmienił nawyków Japończyka.

– Oj tam, przesadzasz… To zwykła ryba – Akiko nieco się zawstydziła. – Przecież tam w Madrycie chyba są jakieś bary sushi?

– E tam, domowe najlepsze. Tam to dają jakąś papkę, a nie prawdziwe japońskie danie. Lepiej było chodzić na tortillę, przynajmniej nie zbankrutowałem.

Po chwili milczenia ojciec zapytał Yumi:

– A jak tam w szkole? Podobno mają wam wprowadzić mundurki. Cieszysz się? Będzie prawie jak w Japonii.

Młoda dziewczyna w czarnej marynarce nie wykazywała jednak takiego entuzjazmu:

– Szczerze? Nie wiem po co nam te mundurki wprowadzają. Ja się dobrze czuję w takich ubraniach, jakie noszę na co dzień.

– Odrobina rygoru dobrze wam zrobi. Przynajmniej nie będziecie się ubierać jakbyście na dyskotekę szli.

– Nie to żeby coś – zaoponowała Yumi – ale akurat ja nigdy się nie stroiłam. Zawsze ubieram się stosownie do okoliczności.

– A ten odsłonięty brzuch? – spytał Takeo. – Myślisz, że taki ubiór jest odpowiedni dla dziewczyny w twoim wieku?

– Ja mam już szesnaście lat! Nie mogę się ciągle ubierać jak przedszkolak.

– Więc to, że masz już szesnaście lat, świadczy o tym, że możesz nosić byle co? Przecież jak pamiętam, to praktycznie zawsze masz ten czarny sweter, który odsłania brzuch i uwydatnia, choć nie wiem jakim cudem, piersi…

– Takeo! Co ty opowiadasz! – lekko zdziwiona wtrąciła matka. – Toć jeszcze jej aż tak nie urosły..

– Ej! Nie przesadzaj, dobra? Jestem zadowolona z rozmiaru moich piersi… a w ogóle to kurwa mać, jak myśmy skręcili na temat tego, jakie mam cycki? Co tu się do jasnej cholery dzieje? – powiedziała zirytowana Yumi.

– Młoda damo, jak się odzywasz? Nie zagalopowałaś się? – rzekł nieco zaskoczony, a jednocześnie zły z powodu zachowania córki Takeo. – Wracając do tematu: dobrze, że mundurki wprowadzą, przynajmniej będziesz się inaczej ubierać.

– Tak? A może wolałbyś, ojcze, żebym wyglądała tak jak Sissi Delmas? Jej ojciec pozwala, aby nosiła krótsze spódniczki, niż ja kiedykolwiek na dyskotekę zaprosiłam.

– Mnie inni nie obchodzą. Jak dyrektor chce wychować córkę na kurtyzanę, to jego sprawa, jego problem.

W tym momencie wtrącił się najmłodszy członek rodziny:

– A ja wiem, czemu Sissi się tak stroi. Ona chce poderwać Ulricha, ale jej się to nie uda, bo Ulrich jest już zaklepany, on kocha tylko Yumi, a ona kocha tylko jego.

Yumi się mocno zaczerwieniła i powiedziała:

– Zamknij mordę, Hiroki!

Ojciec tym razem zareagował bardziej stanowczo:

– Yumi! Trochę szacunku do brata! Chyba za mało dyscypliny dostałaś ostatnio. Trzeba to zmienić.

– Czyli co? Dasz mi po łbie? Albo kablem po plecach? – Yumi nie pozostała dłużna. Wstała i patrzyła dość gniewnym wzrokiem na ojca. Zastanawiała się, czy już teraz nie wygarnąć mu sprawy z biciem Hirokiego.

– Marsz do pokoju, gówniaro i nie wychodź z niego do samego rana!

– Tylko nie „gówniaro”, dobrze? W ogóle jak możesz tak do mnie mówić, tak wiele nas uczyłeś na temat szacunku do innych ludzi, a teraz mnie obrażasz?

– Wychowuję, a nie obrażam – Takeo wstał i podszedł do swojej córki. – Dla mnie jesteś gówniarą, jeśli się tak zachowujesz. A na szacunek trzeba sobie zasłużyć.

– I to ostatnie powiedziałeś bardzo mądrze – Yumi wyprostowała ręce i spojrzała ojcu w oczy. – Na szacunek trzeba sobie zasłużyć. A ci, którzy biją swoich synów, są zwykłymi frajerami, którzy nie zasługują na to z mojej strony.

Mężczyzna się zapowietrzył. Przez krótką chwilę myślał, co powiedzieć, ale zanim coś rzekł, podniósł rękę i uderzył Yumi w policzek. Dziewczyna była oszołomiona. Po chwili w jej oczach pojawiły się łzy. Japonka odwróciła się na pięcie i poszła na górę, a z każdym krokiem napływało jej łez

– Nie masz już córki! – krzyknęła, będąc już przy drzwiach do pokoju. Po chwili trzasnęła nimi i przekręciła zamek.

Jeremie spędzał kolejny wieczór przed laptopem, czytając e-booka. Tym razem był to esej o sztuce reportażu, który napisał Mariusz Szczygieł. Francuz polubił tego autora już dobre kilka lat temu, gdy zdobył przygotowaną przez niego antologię reportażu. Dwutomowe wydawnictwo kosztowało ponad 100 euro, miało jakieś 2 tysiące stron, ale było warte swojej ceny. Od tego momentu Jeremie polował na każdą nową rzecz, jaką wydał Szczygieł. Okularnik wiedział, że może dzisiaj spokojnie czytać, gdyż Aelita była na próbach do koncertu Subsonics i wróci późno, jednak trochę się zdziwił, zauważając, że było już po 23:00, a rózowowłosa jeszcze nie powiadomiła, że wróciła, ani nie weszła do niego, by spełnić wymyślony przez nią samą rytuał codziennego wyrażania wdzięczności za uratowanie życia.

Aby coś grało w tle, odpalił radio. Właśnie rozpoczynała się audycja.

– Na zegarach za dwadzieścia minut północ, oto ostatnie, późnowieczorne Aktuality, a przy mikrofonach jak zwykle Jeremiasz i Alek – powiedział ten pierwszy przedstawiony redaktor.

– W tym wydaniu powiemy o tym, czy Putin zamierza napaść na Ukrainę, jak wyglądają sondaże przedwyborcze we Francji, przedstawimy najnowsze ustalenia komisji Macierewicza, która od 12 lat próbuje nas przekonać, że Smoleńsk to był zamach, będzie też tradycyjnie przegląd sportowy i serwis kulturalny – dodał Alek.

– A w ramach części o kulturze – tu znowu Jeremiasz przejął głos – specjalny raport. Pojawi się nasza ekspertka do spraw Eurowizji, najlepsza w całym kontynencie, która oceni szanse wszystkich 40 reprezentantów w tegorocznym konkursie. Łączenie ze studiem w Breslau za jakieś 50 minut.

Chłopak czytał spokojnie, a w radiu trwał program, gdy nagle drzwi do pokoju otworzyły się dość gwałtownie. Aelita wręcz przybiegła. Nie zdążyła nawet zdjąć niebieskiego płaszcza, pod którym miała czerwoną bluzkę i dżinsy.

– Która godzina? – zapytała lekko zadyszana?

– Dokładnie za trzy minuty północ – odpowiedział Jeremie.

– Uff… zdążyłam – rózowowłosa wyraźnie się uspokoiła. Podeszła do chłopaka. Ten chciał spytać, co dziewczyna ma na myśli, ale nie zdążył, gdyż ujęła jedną dłonią jego policzek, przybliżyła go do siebie i zaczęła całować.
Po kilku minutach Aelita skończyła, choć Jeremiemu to się bardzo podobało i wcale by się nie pogniewał, gdyby to potrwało jeszcze dłużej.

– Wybacz, że tak późno, ale próby się przeciągnęły – wyjaśniła dziewczyna. – Tak w ogóle… mamy już po dwunastej, tak?

Jeremie potwierdził.

– Wiesz, jak chcesz, to za kilka minut możesz do mnie przyjść, tylko daj mi się nieco ogarnąć.

– O tej porze? – zdziwił się chłopak.

– A czemu nie? Zaczynamy lekcje dopiero od bodajże 10:30, możemy nieco pospać, a poza tym chciałabym trochę z tobą pobyć, bo ostatnio trochę mniej spędzaliśmy czasu razem.

– Cóż… skoro chcesz. Nie mam nic przeciwko. Daj mi znać smsem, gdy będziesz już gotowa.

Minął kwadrans. Jeremie otrzymał wiadomość.

„Przyjdź do mnie, jestem już gotowa. I przygotuj się, że coś będziesz musiał dla mnie zrobić ;)”

Chłopak przez chwilę się zastanawiał, co jego ukochana miała na myśli, jednak nie za bardzo nawet miał pomysł, co to by miało być. Po tym, jak przeczesał włosy, poprawił koszulę i użył odrobiny perfum, poszedł do jej pokoju. Drzwi nie były zamknięte na klucz, jednak Einstein był dobrze wychowany i zapukał.

– Wejdź, proszę – zaprosiła go dziewczyna. Stała teraz w pokoju. Na głowie miała biały kapelusz, którego rondo było z tyłu tak jakby przyklejone do reszty, a z przodu normalnie wystawało, co przypominało nieco czapkę pani podpułkownik z serialu „JAG”. Poza tym ubrała się w białą marynarkę, zapiętą na jeden guzik, co pozwalało Jeremiemu zobaczyć, że ma pod nią również białą koszulę. Także spódniczka, dość krótka, była w tym samym kolorze. Założyła też czarne kozaki na obcasie, sięgające do połowy łydki. Poprawiała właśnie rękawiczki długie aż do łokcia.

– Aelita… – chłopak był oszołomiony, jakim cudem w tak krótkim czasie jego dziewczyna zdołała się przebrać i nawet lekko podkreślić usta szminką. – Czy my mamy dzisiaj jakąś okazję, o której nie pamiętam, ale ty tak, i dlatego się odświętnie ubrałaś?

– W zasadzie tak – przyznała różowowłosa. – Mija kolejny rok, odkąd postanowiłeś, że nie wyłączysz superkomputera, zanim mnie nie sprowadzisz na Ziemię. Gdyby nie to, nie stałabym tu teraz przed tobą, mój bohaterze.

Einstein się zaczerwienił, a po chwili spytał:

– Pisałaś, że coś będę musiał zrobić. Co takiego dokładniej?

Aelita wskazała ręką na poduszkę leżącą na biurku. Znajdowała się tam para skrzydeł.

– Jeremie, najpierw chciałabym cię o jedną rzecz poprosić, choć to może będzie dziwne. Czy pozwolisz, abym dzisiaj wydawała ci rozkazy? – zapytała z lekką nieśmiałością.

– Tak jest, pani kapitan! – Jeremie bez wahania stanął i zasalutował swojej ukochanej.

– Cieszę się. W takim razie… – tu dziewczyna na chwilę zamilkła, tak aby po chwili, już bardziej stanowczo, kontynuować. – Dziś chcę stanąć przed tobą jako anielska dziewczyna. Do tego potrzeba jednego elementu, skrzydeł. Tym razem ktoś musi mi je założyć. Wybrałam ciebie, byś to zrobił, bo wiem, że wykonasz to starannie.

– Skoro tak mówisz… – leciutko krygował się Jeremie.

– Belpois, podejdź do skrzydeł i pokaż mi je – Aelita uznała, że tym razem będzie się zwracać do chłopaka po nazwisku, aby wzmocnić nieco efekt. Jeremie wziął poduszkę i powoli podszedł.

– Pani kapitan, oto twoje skrzydła – rzekł, stając na baczność przed swoją dziewczyną. Ta podniosła na chwilę jedno z nich i je delikatnie ucałowała, a następnie odłożyła i przyłożyła dłoń do kapelusza.

– Belpois, do nałożenia skrzydeł przystąp!

– Tak jest! – chłopak stuknął obcasami i wziął lewe skrzydło. Podszedł do dziewczyny od tyłu i delikatnie, z wyczuciem przyczepił za pomocą specjalnego ramiączka skrzydło do lewego ramienia dziewczyny, tak aby było stabilne i nie spadało przy każdym ruchu. Następnie poprawił mocowanie od przodu. Podobnie zrobił z prawym skrzydłem. Cała operacja trwała około czterech minut. Gdy Jeremie uznał, że skrzydła się trzymają, ponownie stanął przed dziewczyną, zasalutował i powiedział:

– Pani kapitan, melduję wykonanie zadania.

Aelita odwzajemniła gest, a następnie zrobiła rundę po pokoju, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Gdy się upewniła, podeszła bliżej chłopaka.

– Jeremie… jesteś moim strażnikiem, bohaterem i wybawcą – rzekła. Po chwili ujęła dłońmi w rękawiczkach twarz chłopaka i ucałowała policzki i czoło, a potem usta.

Po dość długim pocałunku Einstein spojrzał z czułością na stojącą przed nim miłość swojego życia. Zawsze uważał, że jest piękna, ale w tym momencie poczuł to jeszcze głębiej, a fakt, że teraz był na jej rozkazach, choć to tylko na chwilę, bardzo go ekscytował.

– Panno Schaeffer, chciałbym ci coś powiedzieć – zwrócił się do niej, po czym swoją lewą rękę położył na lewej piersi, a prawą wyprostował w łokciu, wystawiając dwa palce dłoni. – A dokładniej złożyć przed tobą ślubowanie.

Dziewczyna wyprostowała się i skinęła głową na znak przyzwolenia.

– Aelito, jesteś miłością mojego życia – zaczął chłopak z lekką tremą. – Ślubuję ci moją dozgonną wierność, uczciwość oraz to, że będę przy tobie w zdrowiu i chorobie, wtedy gdy będzie dobrze i gdy będzie źle. Nigdy cię nie zranię i nie zdradzę. Ślubuję też to, że pragnę ci służyć tak jak dzisiaj. A gdy nadejdzie taka konieczność, oddam za ciebie życie, moja pani kapitan Schaeffer.

W tym momencie Jeremie podszedł do dziewczyny, która wzruszyła się tą przysięgą i ledwo powstrzymywała łzy szczęścia. Ujął jej dłoń i pocałował z najgłębszą czułością, Następnie zrobił tak z policzkiem, a potem z ustami. Poczuł wtedy słodki smak jej ust, niczym najlepszego deseru.

Aelita przez dość długi czas nic nie mówiła, a jedynie patrzyła na swojego wybawcę. Jednak w pewnym momencie postanowiła przerwać ciszę:

– Jeremie, nie wiem co powiedzieć, więc powiem tylko tyle – w tym momencie zdjęła kapelusz i przełożyła do lewej dłoni, prawą zaś podnosząc – mój wybawco, ślubuję być twoja na zawsze i kochać na wieki.

Para przytuliła się do siebie, Jeremie poczuł dotyk skrzydeł. Był w raju. Nie chciał z niego wychodzić.

– Mam dla ciebie jeszcze jedno zadanie – powiedziała różowowłosa po kolejnych czułościach. – Rozkazuję ci zostać w moim pokoju i spędzić ze mną noc.

– Jeśli tylko tego pragniesz. Ale… – Jeremie nieco się zawahał. – Przecież tu jest tylko jedno łóżko. Ale spokojnie, prześpię się na podłodze.

– W żadnym wypadku – zaoponowała dziewczyna. – Śpisz ze mną, bo pragnę się do ciebie przytulić.

Jeremiemu się ten układ nawet spodobał, nawet jeśli przez chwilę się krępował. Postawa Aelity go jednak onieśmieliła. Podeszła do niego i zaczęli się całować po francusku przez kolejne minuty. Przerwali tylko na chwilę, aby dziewczyna mogła odłożyć skrzydła, zdjąć marynarkę i spódnicę oraz rozpiąć koszulę. Chłopak przez chwilę mógł dostrzec, że rózowowłosej było ciepło, gdyż poza koszulą nie miała już nic od pasa w górę, przez co przypadkowo jego wzrok przeniósł się na rosnące piersi dziewczyny. Gdy to zauważyła, szybko się zawstydził, jednak nie miała mu tego za złe.
– Tobie, mój najwspanialszy wybawco, wolno – zapewniła.

Para położyła się i zasnęła w swoich objęciach, wcześniej jeszcze wymieniając kolejne pocałunki. Jeremie chciał, aby ten moment trwał jak najdłużej. Aelita marzyła, aby tak było każdego wieczoru.

Ulrich leżał w swoim łóżku i myślał o tym, czy Yumi sobie poradziła z powrotem ojca. Napisał do niej wiadomość:

„I jak poszło? Jest ok?”

Widział, że wiadomość odczytano 3 godziny temu, jednak nie dostał odpowiedzi. Postanowił napisać jeszcze raz:

„Yumi, wszystko w porządku?”

Nadal bez odpowiedzi. Wybrał jej numer. Po 8 sygnałach usłyszał:

– Wybrany numer nie odpowiada. Proszę nagrać się na pocztę głosową.

Niemiec nie mógł wiedzieć, że Yumi nie miała siły odbierać telefonów ani pisać smsów. Leżała załamana na łóżku i płakała po cichu. Bolało ją to, co się stało.

Następnego dnia cała paczka spotkała się na stołówce. Cała oprócz Yumi.

– Widzieliście ją może? Trochę się o nią martwię – powiedział Ulrich.

– Nie, ja jej nie spotkałem od rana – odezwał się Odd.

– Ja też nie – dodała Aelita.

– Chyba siedziała na ławce przy głównym wejściu – zauważył Jeremie. – Była bardzo smutna.

– Czyli musiało coś się stać – rzekł po cichu Niemiec. – Wiecie, ja przyjdę zaraz do klasy, tylko najpierw z nią pogadam.

Yumi siedziała na ławce skierowana tyłem do podwórka. Wciąż czuła się źle. Z jednej strony chciała o tym pogadać, ale z drugiej nie czuła się jeszcze do tego gotowa.

– Hej… – odezwał się Ulrich. – Coś się stało?

– Wybacz, Ulrich – rzekła przygnębiona Japonka – ale teraz nie chcę o tym rozmawiać. Proszę, daj mi przez chwilę być samą. Później się odezwę…

– OK, jak chcesz… wiesz, gdzie mnie szukać – Ulrich oddalił się trochę zaniepokojony. Martwił się o przyjaciółkę.

W tym momencie do ławki podeszła Sissi wraz ze swoimi przydupasami.

– O, proszę, kogo my tu mamy! Smutne azjatyckie czarne gówno. Zrozumiałaś już, że nie będziesz mogła nosić tych szmat i dlatego ryczysz, bo wiesz, że nigdy nie będziesz choćby w połowie tak atrakcyjna jak ja – powiedziała córka dyrektora.

– Spierdalaj… – rzekła zrezygnowana Japonka.

– Ej, ale skąd takie słowa, przecież powiedziałam samą prawdę.

– Spierdalaj, dobrze ci radzę! Nie mam nastroju do słuchania pierdów z ust największej idiotki w Kadic – Yumi była już zdenerwowana.

– Matka cię kultury nie nauczyła, albo tego, by nie pyskować do tych, którzy osiągnęli więcej od ciebie?

– Co niby osiągnęłaś? Latanie z patykiem po ulicach? Nie rozśmieszaj mnie…

– To nie patyk, ignorantko, a laska tamburmajorska. Ale skąd możesz o tym wiedzieć, skoro u was w tej Japonii to tylko same gejsze i prostytutki.

– Odpierdol się, dobra? Nie znasz się na kulturze kraju, z którego pochodzę, to stul mordę!

– Oj, nieładnie tak przeklinać… chyba powiem ojcu, by porozmawiał z twoimi rodzicami, o ile jeszcze się tobą chcą zajmować, zamiast się wyprowadzić do Japonii, by nie mieć nic do czynienia z taką nieudaną dziewczyną.

– Ty…ty… – Yumi wstała. Z jej twarzy lał się pot, a policzki były zaczerwienione. – Ty jebana kurwo! Ty szmato! Odpierdol się, pierdolona imbecylko! Co ja ci, kurwa mać, zrobiłam! Zazdrościsz, że Ulrich woli się ze mną zadawać? Przynajmniej ma rozum, pizdo!

– Nooo, pokazałaś pazurki, brawo. A co, jeśli teraz powiem ojcu, że złamałaś regulamin? Od razu cię wyrzuci.

– Tylko spróbuj, konfidentko! – Japonka podeszła i uderzyła Sissi w twarz, a następnie jeszcze kopnęła tak, że ta upadła na ziemię.

– Ale…Yumi, ja tylko żartowałam – Sissi się wystraszyła reakcji dziewczyny.

– Ja natomiast nie – czarnowłosa uderzyła Sissi jeszcze kilka razy, pozostawiając ją skuloną na dziedzińcu szkolnym.

Suzanne Hertz rozpoczęła lekcję wychowawczą. Tym razem miała do przekazania uczniom informację, która rzadko się zdarzała. Pojawiła się nowa uczennica,

– Moi drodzy, mam wam coś ważnego do zakomunikowania – w klasie momentalnie zapadła cisza. – Dzisiaj do naszej klasy dojdzie nowa koleżanka. Jest z Włoch, a dokładniej z Toskanii. Byłeś tam kiedyś, Odd?

– Kilka razy, ale trochę drogo tam mają – odpowiedział chłopak. Klasa się zaśmiała.

– OK, zapamiętam wskazówkę. Ale.. wracając do tematu, zaraz powinna tu być.

Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.

– Proszę – powiedziała Hertz.

Do klasy wszedł dyrektor, prowadząc ze sobą dziewczynę o lekko śniadej karnacji i uformowanych w loki włosach koloru blond sięgających nieco za ramiona, a także kształtnej jak na swoje 15 lat figurze. Miała na sobie koszulę w tęczowe paski, dżinsy z dziurami oraz trampki.

– Witajcie, dzisiaj mury naszej szkoły przekroczyła nowa koleżanka. Nazywa się..,

– Monica. Monica Carla Calliente – przedstawiła się dźwięcznym głosem z odczuwalnym włoskim akcentem dziewczyna.

– Właśnie… witaj, Monico, w nieskromnych progach naszej szkoły. Mam nadzieję, że ci się u nas spodoba. Usiądź sobie koło Aelity Schaeffer, to ta dziewczyna z różowymi włosami, dobrze, abyście się poznały, bo będziecie razem w pokoju. OK, to ja już nie przeszkadzam, proszę dalej prowadzić lekcję.

Gdy dyrektor wyszedł, Hertz powiedziała:

– No, to może powiesz nam coś o sobie, Monico, abyśmy cię lepiej poznali?

Korekta: Azize

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments