Ulrich jest… Urszulą

W dzisiejszym scenariuszu spróbuję pójść w nieco innym kierunku, niż to zwykle bywa. Zazwyczaj staram się przewidzieć co by się wydarzyło, gdyby w którymś przełomowym momencie historia potoczyła się nieco inaczej. Tym razem zaś spróbuję zmienić nie bieg wydarzeń, lecz jedną z postaci. Panie i Panowie, poznajcie Urszulę Stern – bohaterkę, która w tej rzeczywistości istnieje zamiast naszego poczciwego Ulricha.

Zanim jednak przejdę do snucia teorii musimy ustalić pewne reguły gry; w przeciwnym wypadku cała zabawa nie będzie miała sensu, gdyż będzie oparta jedynie na moim własnym widzimisię. Dlatego postaram się przestrzegać następujących zasad:

  1. Charakter, zainteresowania i przeszłość panny Stern powinny być tak bardzo zbliżone do pierwowzoru tak bardzo, jak to tylko możliwe.
  2. Jeżeli czegoś nie da się przełożyć jeden do jednego, bo nie miałoby to zbytnio sensu, to zmiana nie powinna burzyć idei stojącej za postacią. Dla przykładu, Ulrich cieszył się sporym powodzeniem wśród dziewczyn (Sissi, Milly, Tamiya, Yumi, Emily…); Urszula oczywiście nie będzie obiektem westchnień żeńskiej części szkoły, ale będzie podobać się chłopakom – mam nadzieję, że widzicie analogię.
  3. Pozostali bohaterowie rozwijają się dokładnie w ten sam sposób, jak w oryginale. Zmiany mogą nastąpić dopiero na skutek interakcji z protagonistką.

A zatem, skoro znamy już prawa rządzące tym alternatywnym uniwersum, pora przejść do rzeczy.

Pierwszą diametralną różnicą, która znacząco wpłynęłaby na sytuacje w Kadic, jest nastawienie Sissi wobec naszej postaci. Córka dyrektora wielokrotnie pokazywała, że uznaje się za najpiękniejszą dziewczynę w szkole, dlatego nie może być mowy o żadnym spoufalaniu się z Urszulą; Elisabeth bardzo szybko uznałaby Sternównę za swoją bezpośrednią rywalkę, gdyż wielu chłopców mniej lub bardziej skrycie wzdychałoby właśnie do Niemki. Sissi, jak to Sissi, nie wahałaby się uciec do wielu nieczystych zagrań, byle tylko ośmieszyć swoją konkurentkę.

Czy panna Stern znalazłaby sobie zatem towarzystwo inne, niż córka dyrektora? Najprawdopodobniej nie. Przed prequelami Ulrich był samotnikiem i nie widzę powodu, by w jej przypadku miało być inaczej; zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że dla dziewczyny byłoby to jeszcze trudniejsze – Niemiec był przecież najważniejszym ogniwem piłkarskiej drużyny Kadic, do której Urszula trafić by nie mogła (piłka nożna jednak nie jest zbyt popularna wśród płci pięknej, także zapewne nie znalazłoby się dość chętnych, by utworzyć żeńską reprezentację). Ponieważ bardzo chciałaby dowieść swojej wartości rodzicom, tak jak jej pierwowzór, zapewne zapisałaby do innej sekcji sportowej (jak siatkówka lub lekkoatletyka), ale w porównaniu do piłki ani nie czerpałaby z tego aż tak dużo przyjemności, ani nie osiągałaby aż tak dobrych wyników.

W momencie przyjazdu Odda do Paryża między dziewczętami panowałaby zatem otwarta wrogość wobec siebie nawzajem. Oczywiście w tym scenariuszu Włoch nie mógłby zostać współlokatorem Uli – dyrektor Delmas nie dopuściłby do takiej sytuacji. Zamiast tego Della Robbia trafiłby do pokoju Jeremiego, zaś Niemka nie musiałaby dzielić swojego z nikim. Formowanie grupy przebiegłoby moim zdaniem bardzo podobnie do oryginału – jedyną dużą zmianą byłby brak obecności Sissi.

Do znacznie ciekawszej zmiany doszłoby za to w następnych tygodniach po odkryciu Lyoko. Wszyscy wiemy, jaki jest Odd, dlatego możemy być pewni, że Urszula wpadłaby mu w oko. Nie byłaby to jednak dla niego łatwa przeprawa, gdyż z początku Sternówna pozostawałaby niewzruszona na jego zaloty. Dopiero z czasem, po kilku kawałach sprawionych Elisabeth i wielu wspólnie spędzonych godzinach, zaczęłaby patrzeć na niego bardziej przychylnie. Myślę, że w końcu postanowiłaby dać mu szansę, ale ich związek nie potrwałby zbyt długo – Odd zawsze lubił skakać z kwiatka na kwiatek,
a oryginalny Ulrich (a co za tym idzie: również Ula) bywał bardzo zazdrosny, dlatego po kilku dwuznacznych sytuacjach dziewczyna zdecydowałaby się z nim zerwać. To zdarzenie negatywnie nastawiłoby Wojowników wobec Włocha i nie można wykluczyć, że chłopak byłby nawet zmuszony do opuszczenia jej na jakiś czas (a może i na stałe?).

Co stałoby się dalej? Jest to już dosyć ciężkie do przewidzenia. Istnieje szansa, że po przybyciu Theo do Kadic doszłoby do ostrej rywalizacji o jego względy pomiędzy Sissi i Urszulą – dziewczyny nienawidziłyby siebie wzajemnie już tak bardzo, że panna Stern mogłaby zaangażować się w takie starcie nawet w sytuacji, w której wcale nie byłaby nim zainteresowana; jej celem równie dobrze mogłoby być wyłącznie zrobienie na złość swojemu wrogowi. Kto wyszedłby z tej walki zwycięsko? Czy faktycznie Ula robiłaby to jedynie po to, by utrudnić życie rywalce? I jak dalej potoczyłyby się losy dziewczyny? O tym możemy już tylko gdybać.

Jak wyglądałaby relacje Niemki z pozostałymi protagonistami? Jeżeli chodzi o Einsteina, to różnica względem pierwowzoru byłaby raczej niewielka. Okularnik rzadko kiedy czuł się skrępowany towarzystwem dziewczyn, dlatego również dogadanie się z Urszulą nie byłoby dla niego zbyt dużym problemem. Sprawa wygląda inaczej w przypadku Aelity, gdyż istnieje spora szansa, że po jej materializacji dziewczęta dzieliłyby ze sobą pokój. Nie potrafię sobie wyobrazić zbyt wielu konfliktów, które mogłoby to wywołać; wręcz przeciwnie, spowodowałoby to, że różowowłosa stałaby się najbliższą przyjaciółką Uli.

Nieco trudniej jest odgadnąć, jak kształtowałaby się znajomość bohaterki z Yumi. Więź z Japonką oczywiście nie byłaby aż tak silna, jak w oryginale. Istnieje szansa, iż z początku dziewczyny niezbyt by za sobą przepadały, ale pewnie udałoby im się odnaleźć wspólny język (zwłaszcza, że Yumi prawdopodobnie stanęłaby po stronie Sternówny w jej konflikcie z Oddem). Wielką niewiadomą pozostaje dla mnie relacja Urszuli z Williamem, która mogłaby również odbić swoje piętno na linii Niemka – Japonka. W tej wersji wydarzeń nie ma powodu, dla którego mieliby ze sobą rywalizować, ale czy to już oznacza, że mieliby ze sobą dobry kontakt? A może byłoby wręcz przeciwnie? Może obecność pięknej Uli sprawiłaby, że to właśnie ku niej wzdychałby młody romantyk? No i, oczywiście, jak potoczyłyby się dalej losy Yumi? Ta kwestia niewątpliwie pozostaje nierozstrzygnięta i chętnie posłucham, co macie do powiedzenia w tej sprawie.

Nim jednak zakończymy rozważania na ten temat, warto zadać sobie jeszcze jedno pytanie – czy w tej rzeczywistości Xana zostałby pokonany? Moim zdaniem wcale nie byłoby to takie pewne. Umiejętności Urszuli w Lyoko byłyby równe tym, którymi dysponował Ulrich, ale istnieje kilka czynników, które mogłyby pokrzyżować szyki Wojownikom. Pierwszym z nich jest Sissi; córka dyrektora robiłaby wszystko, byle tylko pozbyć się swojej największej rywalki. Rozstanie Uli i Odda również mogłoby bardzo negatywnie wpłynąć na grupę, a choćby tymczasowa utrata Włocha mogłaby wystarczyć do zwycięstwa Xany. Kolejne kłopoty mogłyby przynieść trójkąty miłosne, w które (być może) zaangażowana byłaby Niemka; być może doprowadziłyby one do katastrofy (odkrycie Lyoko przez Sissi albo głęboki konflikt pomiędzy wszystkimi członkami paczki), a może byłyby ledwo odczuwalne (drobna sprzeczka pomiędzy zaangażowanymi w perypetie Wojowniczkami) lub nawet pozytywne (szybsze przyjęcie Williama do grupy czy włączenie Theo
w szeregi grupy). Waszej ocenie pozostawiam rozstrzygnięcie, czy Wojownikom udałoby się uporać ze wszystkimi tymi problemami.

I to już koniec moich rozważań związanych z postacią Urszuli Stern. Jak sami widzicie, choć zmiana na pierwszy rzut oka jest stosunkowo niewielka (w końcu dziewczyna nie różniłaby się tak bardzo od swojego pierwowzoru), to diametralnie zmieniłaby losy wszystkich znanych nam bohaterów. Mam nadzieję, że artykuł przypadł Wam do gustu i z niecierpliwością czekam na Wasze przemyślenia w tej sprawie. Zachęcam również do zgłaszania pomysłów na scenariusze, które mógłbym omówić.

Autor: Mayakovsky

Materializacja Aelity jest niemożliwa

Zmaterializowanie Aelity niezaprzeczalnie było jednym z najważniejszych momentów serii, które znacząco odmieniły zasady gry. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, jak potoczyłyby się losy Wojowników, gdyby córki Franza Hoppera nie dałoby się sprowadzić na Ziemię? Co by było, gdyby materializacja różowowłosej byłaby niemożliwa do zrealizowania, czy to na skutek machlojek Xany, czy w wyniku zbyt długiego pobytu w wirtualnym świecie? W tym artykule spróbuję dogłębnie rozważyć właśnie taką wersję wydarzeń.

Z początku nic nie wskazywałoby na to, że starania Jeremiego są daremne. Wszyscy bohaterowie zgodnie by twierdzili, że Einsteinowi w końcu uda się rozwiązać ten problem; wystarczyłoby tylko dać mu odpowiednio dużo czasu. Co prawda sytuacja z „Okrutnego Dylematu” nieco by ich zaniepokoiła, ale młodemu geniuszowi jakoś udałoby się odzyskać Yumi – w końcu wersja programu materializującego ukazana w tym epizodzie wciąż by powstała, choć na pierwszy rzut oka nie przynosiłaby zamierzonych efektów. Zupełnie inaczej za to wyglądałaby wydarzenia przedstawione w odcinku 14: chłopakowi nie udałby się test z włosem Aelity, ale za to natychmiast wykryłby problem z programem, który przypadkiem spowodował, bowiem po nieudanej próbie na pewno od razu zacząłby szukać przyczyny, dla której się nie powiodła. Dlatego do sformatowania dziewczyny nigdy by nie doszło.

Do tego momentu akcja toczyła się mniej więcej tak samo, jak w oryginale – oczywiście Belpois byłby nieco sfrustrowany brakiem postępu, ale prócz tego nie byłoby znaczących zmian. Teraz jednak wkraczamy na dużo bardziej grząski teren: ostatnie dwa odcinki pierwszej serii. W tym miejscu losy naszych bohaterów poszłyby w zupełnie innym kierunku, gdyż również i tym razem program Jeremiego nie zadziałałby poprawnie, a to spowodowałoby, że zdarzenia z „Kodu: Ziemia” nigdy nie miałyby miejsca: Jim nie dołączyłby do Wojowników (choć dalej uparcie starałby odkryć, co takiego knują), a Xanie nie udałoby się stworzyć więzi łączącej Aelitę z Superkomputerem. Przy takim rozwoju wypadków atak z „Falstartu” mógłby przerosnąć możliwości bohaterów, gdyż w pierwotnej wersji wydarzeń ich wuefista odegrał przecież ogromną rolę. Osobiście uważam, że udałoby im się dezaktywować wieżę, ale tym razem nie obyłoby się bez ofiar. Ciężko jest stwierdzić, czy zginąłby ktoś nam znany, ale niewątpliwie to zdarzenie pozostawiłoby piętno na wszystkich protagonistach. W takim przypadku niewątpliwie doszłoby do żarliwej dyskusji o tym, czy nie powinni wyłączyć Superkomputera i nie można wykluczyć, że nie zdecydowaliby się na ten krok; na potrzeby rozważań załóżmy jednak, że by do tego nie doszło.

Kolejną istotną zmianą byłoby to, że Superskan i pojazdy nigdy by nie powstały – Jeremie byłby bowiem dalej w pełni skupiony nad pracą nad programem materializacyjnym, a to z kolei oznacza, że już w „Nowym Porządku” Xana po raz kolejny mógłby odnieść zwycięstwo; bez swojej deski Odd miałby ogromne problemy z samotnym pokonaniem obu Tarantul. Według mnie okazałoby się to dla niego za trudne i w tym momencie bohaterom byliby już zmuszeni do wyłączenia Superkomputera, ale raz jeszcze załóżmy, że jakoś udałoby im się tego uniknąć. W tym momencie dla Wojowników stałoby się jasne, że sami nie poradzą sobie z dalszą walką i muszą w jakiś sposób muszą zniwelować przewagę, jaką ma nad nimi wirus. W dodatku nie mogliby sobie pozwolić nawet na chwilę zwłoki, dlatego istniałoby tylko jedno rozwiązanie – wcielenie do grupy zupełnie nowej osoby.

Kto mógłby do nich dołączyć? Tutaj moim zdaniem jest tylko jedna możliwa opcja – Jim „Jimbo” Morales. A dlaczego akurat on? Złożyłoby się na to kilka czynników. Po pierwsze, wuefista wciąż starałby się odkryć tajemnice Wojowników i podczas ataków Xany zapewne nie raz docierałby do laboratorium Hoppera, choć za każdym razem Powrót do Przeszłości wymazywałby mu pamięć. Jim posiada również sporo atutów, które wszyscy nauczyliby się doceniać: niezłą sprawność fizyczną, znajomość sztuk walki (skoro w prequelach prowadził zajęcia dla Yumi i Ulricha, to jakieś doświadczenie w tej sprawie musiał mieć, prawda?) oraz dobre serce. Posiadanie nauczyciela w swoich szeregach również miałoby swoje zalety – w razie potrzeby Jim mógłby zwalniać ich z zajęć czy usprawiedliwiać ich liczne nieobecności. No i, przede wszystkim, na horyzoncie nie byłoby za bardzo widać żadnego innego poważnego kandydata; co prawda w dyskusji pomiędzy bohaterami przewinęłyby się imiona Theo, Emily, Williama (pamiętajcie, że w tym momencie był dla nich kompletnym nieznajomym, także jego kandydatura nie byłaby aż tak bardzo brana pod uwagę) i innych ich znajomych, ale żadne z nich nie wydaje się być równie bezpiecznym wyborem, jak właśnie Jimbo. Dlatego uważam, że jeszcze przed odkryciem Kartaginy Jim zostałby wcielony do grupy.

A skoro już jesteśmy przy Sektorze 5, to dostanie się do niego mogłoby być dla Wojowników sporym wyzwaniem. W końcu nie wiedzieliby ani o Franzie Hopperze, ani o Pustelni, zatem odgadnięcie hasła byłoby znacznie trudniejsze. Jednak w tym przypadku zakładam, że Jeremiemu udałoby się rozgryźć problem na czas (w końcu Superkomputer ma połączenie z Internetem, prawda?). Ponadto problemem byłoby jego opuszczenie: grupa musiałaby w tym celu za każdym razem cofać się aż do Areny, co zajmowałoby całkiem sporo czasu. Odkrycie nowego terytorium napełniłoby nieco już zniechęconego Einsteina nadzieją, że uda im się odnaleźć tam coś, co pomoże w materializacji Aelity. Po kilkunastu wyprawach (podczas których Jim zdążyłby już zostać całkiem wprawnym Wojownikiem) i kolejnych nieudanych próbach entuzjazm zdążyłby jednak kompletnie zniknąć. Wtedy właśnie wszyscy po raz pierwszy zaczęliby się zastanawiać, czy sprowadzenie ich przyjaciółki jest w ogóle możliwe i co powinni zrobić w przypadku, gdyby nie dało się jej zmaterializować. Nastrojów nie poprawiałby również ani Jeremie, który zdążyłby kompletnie stracić wiarę we własne możliwości, ale dalej poświęcałby cały czas nad pracą. Doszłoby nawet do tego, że jego stopnie znacząco by się pogorszyły, gdyż przestałby poświęcać uwagę szkole. I choć pozostali również wciąż walczyliby z Xaną ze wszystkich sił, to coraz bardziej widoczna stawałaby się u nich bezsilność i zrezygnowanie.

Ostatnim przebłyskiem nadziei byłby kontakt ze strony Franza Hoppera. W tej rzeczywistości wyprawa w celu odzyskania wspomnień córki naukowca nie byłaby potrzebna, dlatego po rozszyfrowaniu pamiętnika grupa przekazałaby dowodzenie Schaefferowi. Na jego życzenie jeszcze kilkukrotnie udaliby się do Kartaginy w poszukiwaniu danych, które mogłyby być dla niego pomocne przy tworzeniu programu materializacyjnego. Franz, dużo bardziej doświadczony od Jeremiego, szybko zrozumiałby jednak, że powrót na Ziemię jest już dla nich niemożliwy. Zapewne powiedziałby o tym Wojownikom, choć istnieje również opcja, że tymczasowo postanowiłby zachować tę informację dla siebie, by utrzymać morale paczki. Na pewno jednak podjąłby jedyną logiczną decyzję, jaka mu pozostała – od tej chwili powinni w pełni skupić się na zniszczeniu Xany.

Bohaterowie bez wątpienia poradziliby sobie z tym zadaniem – w końcu nie musieliby walczyć ani z Williamem, ani z Kolosem, a do tego mieliby po swojej stronie dwóch sojuszników więcej. Choć, oczywiście, wirus nie poddałby się bez walki, to nie dałby rady zaszkodzić im w jakikolwiek sposób. Po ostatecznym rozprawieniu się z Xaną przyszłaby jednak pora na zastanowienie się, co dalej. Jeremie prawdopodobnie nalegałby na kontynuowanie prac, nawet pomimo opinii Hoppera, że nie mają one większego sensu. Zastanawiam się, czy sam naukowiec nie postawiłby na zupełnie inne rozwiązanie: wyłączenie Superkomputera z nadzieją, że w dalekiej przyszłości sprowadzenie jego i Aelity na Ziemię stanie się możliwie. Bo choć z pewnością doceniałby starania bohaterów, byłby również świadom tego, że należy pozwolić im pójść dalej. Niezaprzeczalnie byłaby to dla wszystkich bardzo trudna decyzja i nie sposób przewidzieć, jak by się to skończyło.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy Xana zostałby pokonany? A może konieczne okazałoby się wyłączenie Superkomputera? Czekam na Wasze opinie.

Autor:Mayakovsky

Hopper tworzy tylko jeden podstawowy sektor

Las, Góry, Lodowiec, Pustynia, Kartagina – żaden z fanów Kod Lyoko nie powinien mieć problemów z wymienieniem wszystkich sektorów wirtualnego świata. Ale choć dla nas jest to oczywistość, tak naprawdę nigdy nie zostało wyjaśnione, dlaczego Franz Hopper zdecydował się akurat na 5 regionów. Czy było to konieczne z przyczyn technicznych? A może wynikało to tylko z widzimisię twórcy Superkomputera? Prawdopodobnie nigdy nie poznamy odpowiedzi na to pytanie. Ale co by było, gdyby ojciec Aelity stworzył tylko jeden sektor?

Przed przejściem do sedna pokrótce opiszę jeszcze założenia, które przyjąłem w swoich rozważaniach. Najważniejszym z nich jest to, że mniejsza liczba regionów nie wpłynęłaby w żaden sposób na moc Superkomputera; Xana byłby zatem w stanie przeprowadzić dokładnie te same ataki. Wiem, że wydaje się to raczej nieprawdopodobne, ale bądźmy szczerzy: scenariusz „Xana jest o 80% słabszy” raczej nie brzmi zbyt ciekawie. Ponadto założyłem, że same sektory nie różniłyby się niczym od tych z oryginału; gdybym tego nie zrobił, nie byłbym w stanie przeprowadzić żadnego rozumowania, bo nie sposób przewidzieć w jaki sposób Waldo zaprojektowałby taki pojedynczy region. No i wreszcie musiałem uznać, że niezależnie od tego, który z by powstał, to Kartagina również by istniała.

Ale zaraz, czemu nie zdecydowałem się na scenariusz, w którym istnieje tylko Sektor Piąty? W końcu równie dobrze Hopper mógłby w ogóle nie bawić się w tworzenie Lasu, Gór, Pustyni czy Lodowca i stworzyć samą kulę, prawda? Ale choć taka wersja wydaje się być najbardziej prawdopodobna, równocześnie niesie ze sobą dosyć rozczarowujące konsekwencje – w zależności od tego, czy uznamy Ewolucję za kanoniczną, czy też nie, w Kartaginie istnieje jedna lub dwie wieże. W pierwszym przypadku Xana miałby kompletnie związane ręce; dopóki Aelita nie opuściłaby wieży, dopóty nie byłby w stanie przeprowadzić jakiegokolwiek ataku, gdyż dziewczyna bez problemu mogłaby go przerwać. Jedyną szansą byłoby wywabienie jej w inne miejsce, ale bardzo szybko również i to stałoby się niemożliwe, a więc jakiekolwiek wyprawy Wojowników do Lyoko nie miałyby większego sensu aż do wydarzeń z sezonu 2.

Jeżeli natomiast weźmiemy pod uwagę wersję znaną z Ewolucji i uznamy, że Sektorze Piątym istnieją dwie wieże, sytuacja byłaby trochę ciekawsza, dlatego poświęcę jej osobny akapit. W tym przypadku aktywowania którejś z nich (oczywiście tej, w której akurat nie byłoby różowowłosej) grupa cały czas przemieszczałaby się po dosyć podobnej drodze. Bardzo możliwe zatem, że Xana znacznie rzadziej korzystałby z potworów; zamiast tego postawiłby na bardziej statyczne rozwiązania, które wymagałby od niego użycia znacznie mniejszej ilości zasobów. Mogłyby to być na przykład wieżyczki, lasery (jak w odcinku „Wyprawa”), zapadnie czy nawet kule rodem z „Puszukiwaczy zaginionej Arki”. Choć z pozoru wizja ta wydaje się mieć pewien potencjał, raczej dosyć szybko zdążyłaby się znudzić zarówno nam, jak i bohaterom – w końcu ile razy można przemierzać jeden korytarz?

Skoro rozważyliśmy już oba scenariusze zakładające istnienie jedynie Kartaginy, przejdźmy do sedna sprawy: jak wyglądałyby starcia z Xaną, gdyby istniał tylko jeden sektor podstawowy? Zacznijmy od rzeczy najmniej oczywistej: miejsce przebywania Aelity nabrałoby znacznie większego znaczenia. W oryginale wirus często aktywował wieże w sektorach innych niż te, w których znajdowała się córka Hoppera, dlatego nie było to jej pozycja nie była aż tak istotna – dziewczynę i tak czekała przechadzka do wieży przejścia. W jednosektorowym Lyoko natomiast bohaterowie musieliby przykładać do tego znacznie większą wagę; logicznym wnioskiem byłoby wybranie dla niej wieży znajdującej się mniej więcej w „środkowych” koordynatach, by ta szybko mogła przemieścić się w dowolny fragment wirtualnego świata. Bardzo istotne byłoby również to, by w pobliżu znajdowało się wiele różnych ścieżek; w przeciwnym wypadku Xana mógłby z łatwością złapać ją w pułapkę.

W znanej nam wersji Lyoko przeciwnicy byli dosyć uniwersalni, dzięki czemu każdy typ mógł być używany w każdym z sektorów; rozwiązanie zdecydowanie można uznać za sensowne. Gdyby istniał tylko jeden region, sztuczna inteligencja mogłaby wiele zyskać na lepszym dostosowaniu potworów do danego środowiska. Nie chodzi tylko o inne ubarwienie stworów (takie maskowanie utrudniłoby Wojownikom wypatrzenie wrogów), ale również wykorzystanie cech charakteryzujących dany sektor; gdy bowiem dokładniej przyjrzymy się częścią Lyoko, to zauważymy, że zaprojektowane są na różne sposoby.

Las wyróżnia się niewielką ilością płaskowyżów (a te istniejące są dosyć małe), mnogością wąskich ścieżek oraz, oczywiście, mnóstwem drzew. Tutaj Xana mógłby pokusić się o stworzenie potworów przemieszczających się głównie po pniach, na przykład wzorowanym na plemieniu gryzoni o wdzięcznej nazwie „polatuchy”. Spośród istniejących typów największy potencjał miałyby tu szerszenie (łatwo mogą ukryć się pośród drzew, co utrudnia ich zestrzelenie, a ich jad mógłby zostać użyty do odcinania drogi), a najmniejszy kraby (liczne drzewa ułatwiają wskoczenie na ich grzbiet). Megaczołgi również mogłyby okazać się przydatne (w Lesie jest niewiele miejsca na unikanie ich laserów), choć ich kształt i sposób poruszania musiałby ulec zmianie (zbyt łatwo jest je strącić z wąskiej ścieżki). W Lesie najlepiej radziłby sobie Ulrich i Odd (obaj potrafią poruszać się po pionowych powierzchniach), a najgorzej Yumi (drzewa na pewno utrudniają celowanie).

Pustynia składa się z wielu ogromnych płaskowyżów. Choć można tu odnaleźć różnego rodzaju kamienie i formacje skalne, to pełno jest otwartych przestrzeni. W tym sektorze dobrze sprawdzałyby się ataki obszarowe, które byłyby znacznie trudniejsze do uniknięcia niż klasyczne lasery. Jeżeli Xana miałby wybrać coś z kanonicznego wachlarza przeciwników, to zapewnie zwróciłby uwagę na kraby; zapewne jeszcze bardziej zwiększyłby ich wysokość, aby Wojownicy mieli trudności z dosięgnięciem do znaku. Pustynia mogłaby sprawić kłopoty Oddowi, który co prawda mógł korzystać ze swojej Tarczy, ale i tak polegał przede wszystkim na unikach. Brak obiektów, na które mógłby wskoczyć, mógłby utrudnić mu życie.

Cechą charakterystyczną Gór są nie tylko monstrualnych rozmiarów głazy, ale również wertykalność – różnica w wysokości pomiędzy poszczególnymi ścieżkami i platformami jest znacznie większa, niż w pozostałych sektorach. Dlatego tutaj wirus mógłby postawić na stworzenie potworów, które atakowałyby bohaterów z większej, bezpiecznej odległości. Jeżeli chodzi o istniejących wrogów, to bloki oraz karaluchy byłyby tu najbardziej przydatne, gdyż potrafią poruszać się po owych wielkich skałach oraz są w stanie skakać. Góry raczej nie są sektorem, na który Wojownicy mogliby szczególnie narzekać i żaden z nich nie radziłby sobie wyraźnie słabiej od pozostałych.

Lodowiec natomiast posiada największe zasoby „bezpiecznej” wody i aż prosi się o zapełnienie jej monstrami. Ponieważ wiele ścieżek przebiega właśnie przez takie akweny, Xana mógłby wyposażyć swoje zwierzątka w kły, by te mogły łapać Wojowników i próbować wciągnąć ich pod powierzchnię, gdzie stawaliby się łatwym celem. Krańców ścieżek mogłyby bronić megaczołgi – tutaj znacznie trudniej byłoby zepchnąć je do Cyfrowego Morza, a same nie miałyby większych problemów z trafieniem protagonistów. Bardzo ciekawie obserwowałoby się wtedy Ulricha, który co prawda jako jedyny potrafi biegać po tafli wody, ale mógłby przy okazji zostać pochwycony przez bestie z głębin.

Na koniec postawię dosyć odważną tezę, że przy zaledwie jednym istniejącym sektorze Wojownicy mogliby nie poradzić sobie z Xaną. Chociaż nie wątpię, że nauczyliby się walczyć również i w takich warunkach, to ich zdolności mogłyby okazać się niewystarczające do powstrzymania sztucznej inteligencji przed zniszczeniem całego regionu – a przecież właśnie to stało się głównym celem Xany w trzeciej serii. I tą smutną konkluzją się z Wami pożegnam; z niecierpliwością czekam na komentarz który przekona mnie, że wcale nie mam racji 🙂

Autor: Mayakovsky

2. Mayakovsky trafia do świata KL

Jakiś czas temu na Buntownikach Lyoko, dzięki jednej z użytkowniczek (pozdrowienia, sweter!), pojawił się bardzo intrygujący temat: jak wyglądałoby Wasze życie, gdybyście zostali osadzeni w świecie Kodu Lyoko? Choć zdążyłem już co nieco napisać w tej sprawie na naszym Discordzie, szybko doszedłem do wniosku, że zagadnienie warte jest nieco dłuższego tekstu. A czy istnieje seria, która nadaje się do tego lepiej, niż “Równolegle Rzeczywistości”?

Na wstępie chciałbym powiedzieć, że ze wszystkich sił starałem się podejść do tematu jak najbardziej uczciwie, to jest: uniknąć zarówno wybielania i idealizowania samego siebie, jak i przedstawienia mojej osoby jedynie w negatywnym świetle. Wbrew pozorom nie jest to takie proste i bardzo możliwe, że nie będziecie w stanie zgodzić się z moją wizją. Nie wykluczam, że nie będziecie mieli chociaż częściowej racji – w końcu postrzeganie samego siebie często znacząco odbiega od tego, jak postrzega nas otoczenie, dlatego jestem ciekawy, jak bardzo Wasza opinia będzie się różnić od mojej.

Moment, w którym pojawiłbym się w Kadic, miałby niewątpliwie przeogromny wpływ na to, jak potoczyłyby się moje losy w tym uniwersum. Pójdźmy zatem po linii najmniejszego oporu i uznajmy, że moją naukę w tej szkole rozpocząłbym już od pierwszej klasy podstawówki. Ponadto musimy założyć, iż znalazłbym się w tym samym roczniku, co Jeremie i Ulrich – w przeciwnym wypadku nie widzę zbyt wielkiej szansy na to, by moja obecność jakkolwiek wpłynęła na grupę Wojowników – oraz że w miarę płynnie potrafiłbym posługiwać się językiem francuskim (w rzeczywistości nie miałem z nim żadnej styczności; znam jedynie angielski oraz podstawy włoskiego), by być w stanie prowadzić w miarę normalne życie w Paryżu. Chciałbym także zaznaczyć, iż trafiając do Kadic nie posiadałbym żadnej wiedzy o Lyoko, Superkomputerze i tak dalej – byłbym po prostu jedną z wielu osób, którzy przewijają się przez mury tej szkoły.

Skoro reguły gry zostały już ustalone, a wszystkie pionki rozstawione, czas w końcu rozpocząć rozgrywkę. Przez pierwsze siedem lat mojej edukacji w Kadic wyróżniłbym się jedynie ponadprzeciętnymi ocenami (ah, ta skromność). Nie jestem w stanie określić, czy byłbym w stanie osiągnąć wyniki na poziomie Jeremiego czy Herve`a, ale prawdopodobnie to właśnie oni byliby wyznacznikami, do których często bym się porównywał. Niewykluczone, że obecność tej dwójki zadziałałaby na mnie motywująco i nauce poświęciłbym trochę więcej czasu, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Wydaje mi się, że to właśnie Einstein byłby osobą, z którą najłatwiej byłoby mi się zaprzyjaźnić; obaj interesujemy się informatyką, jesteśmy dosyć spokojni oraz trochę introwertyczni, dlatego chyba udałoby nam się nawiązać bliższe stosunki (choć tutaj przyznam, że Pichon również jest wiarygodnym kandydatem i możliwe, że dołączyłbym do Herve`a i Nicolasa. Nieco przygnębiająca wizja, prawda?).

Kiedy nadszedłby ten pamiętny dzień, w którym Jeremie postanowiłby poszukać w Fabryce części do swoich robotów, Wasz Mayakovsky najpewniej stanowczo by mu to odradził w obawie, że komuś nie spodobałoby się nasze wałęsanie po jej terenie lub że byłoby to po prostu zbyt niebezpiecznie (no wiecie, nikt tam nie zaglądał od dłuższego czasu, więc skąd pewność, że nic na was nie runie?). Być może właśnie w tym miejscu powinienem przerwać swoje rozważania i uznać, że faktycznie przekonałbym okularnika do mojego punktu widzenia i Superkomputer pozostałby nieodkryty; znacznie zabawniej będzie jednak założyć, iż Belpois kompletnie zignorowałby moje uwagi i prędzej czy później trafiłby do laboratorium, o którym szybko dowiedziałbym się również ja.

Jeżeli myślicie, że byłby to już koniec problemów i w końcu wszystko wskoczyłoby na odpowiednie tory, to (zapewne) grubo się mylicie; w pewnym momencie bowiem pojawiłby się temat pierwszej wyprawy do Lyoko oraz włączenia kolejnych osób do grupy. O ile Jeremiemu być może udałoby się nakłonić mnie do wirtualizacji w momencie, gdy Aelita znalazłaby się w niebezpieczeństwie (a przynajmniej mam taką nadzieję), o tyle z rekrutacją nowych Wojowników byłby już dużo większy problem. Ba, zakładam nawet, że wtajemniczenie Yumi i Odda nigdy by nie nastąpiło. Może to dla was brzmieć co najmniej dziwnie – w końcu w oryginale oboje spisywali się wyśmienicie – ale to wcale nie byłby jakiś dziwny kaprys, lecz wynik bardzo długich rozważań na ten temat. Z całą pewnością dosyć szybko doszedłbym do wniosku, iż zwiększenie liczebności ekipy jest konieczne, ale jednocześnie nie chciałbym dopuścić do tego, by tajemnicę poznały przypadkowe (z mojej perspektywy) osoby; zamiast tego próbowałbym wraz z Jeremiem dokładnie omówić wszystkie możliwości i dopiero wtedy podjąć odpowiednie kroki. Sami pewnie przyznacie, że w tym wypadku kompletnie nieznajoma Japonka z innego rocznika i nowoprzybyły do szkoły Włoch raczej nie zajęliby zbyt wysokiej pozycji na liście kandydatów na Wojowników. Ulrich mógłby mieć w tym przypadku więcej szczęścia, gdyż trochę czasu już bym go znał (może nawet dzielilibyśmy pokój? W końcu nie wiemy, jak długo Niemiec nie miał współlokatora, prawda?). Oczywiście nie da się ustalić, kogo rzeczywiście byśmy wtajemniczyli, gdyż nie wiemy wystarczająco dużo o pozostałych uczniach w Kadic, dlatego dalsze rozważanie w tej kwestii nie ma chyba sensu.

No dobrze, załóżmy zatem, że w grupie Wojowników ostatecznie znalazłbym się ja, Jeremie, Ulrich, Aelita oraz jeszcze jedna nieznana nam osoba, która stanęłaby na wysokości zadania (wiem, nie sposób tego przewidzieć, ale w przeciwnym wypadku nie będziemy mogli iść do przodu) i zastanówmy się, jak właściwie wyglądałaby moja rola w tym zespole, gdyż zapewne byłaby ona niemała. Po pierwsze, jako miłośnik informatyki z pewnością starałbym się wspomóc Einsteina we wszelkich sprawach związanych z programowaniem, dzięki czemu prace nad materializacją Aelity, pojazdami i tak dalej zakończyłyby się trochę szybciej. Po drugie, prędzej czy później zacząłbym brać udział w wyprawach do Lyoko. Bardzo możliwe, że odmówiłbym zostania królikiem doświadczalnym i poddania się wirtualizacji jako pierwszy (chyba, że nie byłoby innego wyjścia, jak już zresztą wspomniałem wyżej), ale po zobaczeniu, że jest to bezpieczne (no, w miarę), wizja przyłączenia się do zmagań w wirtualnym świecie byłaby dla mnie niezwykle kusząca. Jeżeli miałbym zgadywać, jak wyglądałbym w Lyoko, to obstawiałbym coś związanego z moim ówczesnym hobby, czyli powieściami fantasy: długa szata, miecz (lub dwa) i jakaś forma magii jako umiejętność specjalna to najbardziej prawdopodobna opcja.

Nie będę próbował odgadnąć jak historia potoczyłaby się dalej, gdyż jest to po prostu niemożliwe – chociażby ze względu na obecność w grupie kompletnie nieznanej nam osoby: postaram się jednak ogólnie wspomnieć o tych dalszych wydarzeniach, które moim zdaniem miałyby miejsce (o ile Xana nie zrobiłby ze mnie krwawej miazgi podczas jednego ze swoich ataków, co wydaje mi się niepokojąco prawdopodobnym scenariuszem):

– Rutyna nie byłaby problem jedynie dla Ulricha: w pewnym momencie dopadłaby również mnie. No chyba, że paranoja byłaby pierwsza i bałbym się oddalić od Superkomputera, bo a nuż Xana zaatakuje. Nieciekawa perspektywa, co?

– Spadająca na łeb na szyję średnia mogłaby spowodować, że tymczasowo zrezygnowałbym z bycia Wojownikiem. W tym momencie mogłoby również dojść do spięcia z Jeremiem, który pomimo Lyoko wciąż miałby wyśmienite oceny.

– W mojej głowie pojawiłby pewnie się pomysł wykorzystania Superkomputera do innych spraw, niż walki z Xaną. Być może, tak jak Niemiec, zdecydowałbym się nawet na potajemne jego użycie, jeżeli uznałbym, że cel jest tego warty.

– Konsekwencją trzech powyższych sytuacji byłoby wyraźne osłabienie przyjaźni z Jeremiem i zacieśnienie więzi z Ulrichem. Nie wykluczam, że stałoby się to dla nas dosyć problematyczne, gdyż w ten sposób mogłyby wykreować się swoiste stronnictwa wewnątrz grupy Wojowników.

– Konflikt z Sissi, jeżeli w ogóle by do niego doszło, zakończyłby się znacznie szybciej. Myślę, że szybko zorientowałbym się jak bardzo jest on dla nas niebezpieczny i zrobił wszystko, by czym prędzej go zażegnać.

– Po materializacji Aelity dogadywalibyśmy się całkiem dobrze i być może udałoby się uniknąć problemu wyobcowania dziewczyny znanego z “Nowego Terytorium”.

– W pewnym momencie ktoś nowy dołączyłby do grupy – być może nawet więcej niż jedna osoba – choć najprawdopodobniej nie byłby to William (z tego samego powodu, co Yumi i Odd): duże szanse dawałbym za to Jimowi, o ile historia z “Kod: Ziemia” oraz “Falstart” miałaby miejsce również w tej rzeczywistości.

– Ciężko powiedzieć, czy doszłoby do długotrwałej xanyfikacji kogokolwiek, gdyż do wszystkich nowych członków podchodziłbym ze sporą podejrzliwością i nieustannie patrzyłbym im się na ręce (co, swoją drogą, mogłoby doprowadzić do kolejnego sporu).

– Jeżeli walka z Xaną trwałaby równie długo (lub dłużej), co w oryginale, najpewniej podniósłbym kwestię nadchodzącego zakończenia szkoły; pytania typu “co zrobimy, jeśli zdążymy ukończyć Kadic przed pokonaniem AI?” oraz “zdajecie sobie sprawę, że przez Lyoko możemy mieć problem z dalszą edukacją?” przewijałyby się bardzo często. Sam nie wiem, w jaki sposób ta kwestia zostałyby rozwiązana: może pojawiłby się pomysł zrekrutowania nowego pokolenia Wojowników?

– Po pokonaniu wirusa temat użycia Superkomputera do innych celów wróciłby jak bumerang. Pozostawienie go wyłączonego uznałbym za wielkie marnotrawstwo i nalegałbym, by poszukać dla niego nowego zastosowania. Zapewne byłoby to zarzewie sporego konfliktu, który mógłby doprowadzić nawet do całkowitego rozbicia grupy.

I to już by było na tyle. Jeżeli po przeczytaniu tego tekstu czujecie niedosyt i chcielibyście przeczytać na ten temat coś jeszcze dłuższego lub macie ochotę poznać inną perspektywę na tą sprawę, polecam sięgnąć po opowiadanie “Intermission” autorstwa The Blade of Osh-Tekk, którego podstawą są właśnie tego typu rozkminy, dlatego powinno Wam się spodobać. A jeśli chcielibyście poteoretyzować o własnym losie w świecie Kodu Lyoko, nie bójcie się poruszyć tego tematu na Buntownikach lub w komentarzu pod tym tekstem – z chęcią porozmawiałbym więcej na ten temat.

Autor: Mayakovsky

1. Jeremie nigdy nie odkrywa Superkomputera

Jeremie odnajduje Superkomputer już na samym początku prequela Kodu Lyoko. To właśnie to zdarzenie było początkiem łańcucha, który doprowadził do powstania paczki w znanym nam składzie; porażony prądem Jeremie wyjawił tajemnicę Ulrichowi, który później przypadkowo wciągnął w sprawę również Odda i Yumi. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby Einstein nigdy nie dostał się do niższych poziomów Fabryki i nie odkryłby dzieła Franza Hoppera? Jak w takim wypadku potoczyłyby się losy poszczególnych Wojowników?

Nasze rozważania zacznijmy właśnie od młodego geniusza, gdyż jego los jest najłatwiejszy do przewidzenia. Jeremie nigdy nie zaprzyjaźniłby się z resztą bohaterów; przed rozpoczęciem przygody z Lyoko był przecież samotnikiem, więc bez odpowiedniego impulsu nic w tej sprawie by się nie zmieniło. Przez parę pierwszych miesięcy ósmej klasy pozostałby w Kadic, gdzie wciąż byłby najzdolniejszym uczniem, jednak nie zabawiłby tam zbyt długo. Pewnego dnia, tak jak w oryginalnej wersji historii (odcinek 11 „Plaga”), na polecenie dyrektora Delmasa zostałby poddany testom na inteligencję. Wyniki jednoznacznie wskazałyby, że chłopak całkowicie spełnia wymagania szkoły dla wybitnie uzdolnionych. Ponieważ nie byłoby niczego, co specjalnie trzymałoby go w Kadic, Jeremie zaakceptowałby ofertę i opuściłby Paryż. Nie sposób jednak przewidzieć, co dokładnie stałoby się z nim dalej, choć jestem przekonany, że nawet bez dostępu do komputera kwantowego mógłby dokonać wielkich rzeczy.

Aelita miałaby znacznie mniej szczęścia; Superkomputer prawdopodobnie jeszcze przez długi czas pozostawałby nieodnaleziony. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że zostałby odkryty dopiero podczas rozbiórki Fabryki (o ile w ogóle ktoś by go odnalazł), do której prędzej czy później musiało przecież dojść. Przy takim biegu wydarzeń dzieło Franza Hoppera najprawdopodobniej trafiłoby w ręce władz i zostało poddane dokładnej analizie. Prędzej czy później naukowcy (kto wie, może wśród nich byłby również dorosły już Jeremie?) zdecydowaliby się na uruchomienie maszyny i odkryliby obecność zarówno Aelity, jak i Xany. Uczeni w tym momencie mieliby przed sobą bardzo trudną decyzję do podjęcia – z jednej strony nie chcieliby ryzykować bezpieczeństwa świata i rozważaliby wyłączenie Superkomputera, ale z drugiej możliwość odkrywania tajemnic działania komputera kwantowego, niezwykle zaawansowanej sztucznej inteligencji oraz procesu wirtualizacji byłaby dla nich niesamowicie kuszącą perspektywą. Osobiście uważam, że pokusa okazałaby się zbyt wielka i badania byłyby kontynuowane, choć nie potrafię przewidzieć, co dokładnie stałoby się z różowowłosą. Jeżeli wirusowi nie udałoby się przechytrzyć badaczy, to Francja na wiele lat stałaby się światowym supermocarstwem, które prawdopodobnie byłoby w stanie bez trudu podbić całą ziemię.

Odd i Ulrich, będący współlokatorami, zostaliby dobrymi kumplami i spędzaliby ze sobą sporo czasu. Uzupełnieniem tej małej grupy, przynajmniej na początku, byłby nie kto inny, niż Elisabeth „Sissi” Delmas. Może się to dla Was wydać nieprawdopodobne, dlatego śpieszę z wyjaśnieniami: w oryginalnej wersji wydarzeń córka dyrektora stała się wrogiem Wojowników, gdyż wyjawiła tajemnicę Superkomputerze swojemu ojcu; wcześniej jednak zarówno Włoch, jak i Niemiec akceptowali jej obecność, nawet jeśli żaden z nich szczególnie za nią nie przepadał. Możemy zatem śmiało założyć, że również i w tej linii czasowej żaden z nich nie spławiłby jej bez żadnego konkretnego powodu. Taki stan rzeczy nie potrwałby jednak za długo, a wszystkiemu winna byłaby chorobliwa zazdrość dziewczyny o młodego Sterna.

Yumi i Ulrich bowiem nadal uczęszczaliby na wspólne treningi pod okiem Jima i podczas tych spotkań poznaliby się lepiej, a z czasem zbliżyliby się do siebie. Chociaż nie widywaliby się tak często, jak miało to miejsce w kreskówce, mogłoby im to wyjść na dobre – Niemiec nigdy nie myślałby o Japonce jak o przyjaciółce, więc zaproszenie jej na randkę nie byłoby dla niego aż tak bardzo kłopotliwe. Impulsem do takiego przejawu odwagi stałoby się zachowanie córki dyrektora, która robiłaby absolutnie wszystko, by odwieść jego uwagę od Japonki i za którymś razem po prostu by przesadziła. Kto wie, być może pewną rolę odegrałby w tym pewien pamiętnik? Po wyrzuceniu z paczki Sissi jeszcze przez jakiś czas próbowałaby do niej wrócić, ale zrezygnowałaby po ujrzeniu, że Ulrich i Yumi zostali parą. Koniec końców, nowym towarzyszem dziewczyny stałby się Theo Gauthier.

Zaraz, zaraz. Z Theo? A co z Herve’m i Nicolasem? No cóż, młody Pichon oczywiście z początku byłby zauroczony panną Delmas i próbowałby wkupić się w jej łaski, ale bez powodzenia; Sissi w tym czasie byłaby jeszcze częścią grupy naszych protagonistów, dlatego nie byłaby zainteresowana towarzystwem obu chłopaków i nie raz spławiałaby ich w niezbyt miły sposób. Co prawda nie zniechęcałoby to Herve’a, ale Nicolas nie byłby zachwycony takim traktowaniem i naciskałby na przyjaciela, by zaprzestał swoich starań; ten ostatecznie uległby jego namowom i przestałby ubiegać się o względy córki dyrektora.

Na koniec warto jeszcze zastanowić się, co stałoby się z Williamem. W tym przypadku dużo zależałoby od tego, czy związek Ulricha i Yumi wytrzymałby próbę czasu. Jeżeli tak, to Dunbar najpewniej nie ingerowałby w ich sprawy i po jakimś czasie odnalazłby jakiś inny obiekt westchnień. Gdyby jednak okazało się, że Japonka z jakiegoś powodu zerwała ze swoim chłopakiem, prawdopodobnie udałoby mu się przekonać dziewczynę, by ta dała mu szansę. Czy udałoby mu się ją wykorzystać pozostawię już Waszej ocenie.

Mam nadzieję, że spodobały Wam się moje rozważania. Oczywiście wszystkie te dywagacje są jedynie moją subiektywną opinią – jeżeli uważacie, że nie mam racji i losy bohaterów potoczyłyby się zupełnie inaczej, to z chęcią wysłucham waszego zdania (temat do dyskusji znajdziecie tutaj: http://stolowkakadic.cal24.pl/forum/index.php). Czekam również na wszelkie rady, które pomogłyby ulepszyć tę serię. Jeżeli przychodzą wam do głowy jakieś scenariusze, które warto byłoby omówić, to nie omieszkajcie zamieścić ich w komentarzach; o najciekawszych z nich postaram się napisać osobne artykuły.

Autor: Mayakovsky