[Eliminacje 6] Jerzy Tasiemski vs Bot

Patrząc, jak drzwi skanera się zamykają, Jerzy mimo wszystko zaczął odczuwać niepokój. Zapisując się do udziału w tej edycji Areny, kompletnie zapomniał o konieczności przejścia przez etap eliminacji. Jeśli teraz by odpadł, znaczyłoby to tyle, że przed nim jeszcze długa droga i zgłoszenie się było beznadziejnym pomysłem. Chyba jedynym pocieszeniem w tej sytuacji byłby fakt, że nie byłby jedyny.
– A łaz kozie śmiełć — stwierdził, zamykając oczy i pozwalając wirtualizacji dojść do skutku.

***

Lądując na środku areny, Jerzy momentalnie sięgnął przez ramię po broń, lecz zatrzymał się tuż przed zaciśnięciem palców na rączce. Okazało się, że poza nim we wciąż wirującej sali nikogo nie ma.
Tylko że z tego, co pamiętał z prezentacji jego eliminacyjnego przeciwnika, czas działał przeciwko niemu.
– A więc tszeba znaleźć tego bota jak najszybciej — podsumował, podnosząc się i czekając, aż kopuła stanie.
Kiedy w końcu arena stanęła z charakterystycznym szarpnięciem, a przejście otworzyło się, Jerzy sięgnął po rękojeści znad ramion i pobiegł przed siebie otwierającym się na bieżąco korytarzem.
Gdy dostrzegł wejście do sali, wyhamował, zatrzymując się tuż przed nią i nie wychylając się za bardzo, rozejrzał po wnętrzu. Okazało się jednak, że starał się za mało, bo w prawe ramię trafiła, go struga zielonego płynu.
Szybko odskoczył kilka kroków do tyłu, próbując pozbyć się zaczynającej dymić substancji.
– Jak ja nie lubię takich zagływek — powiedział przez zaciśnięte zęby, rękojeścią pozbywając się resztek wrogiego ataku. – Choć nie zapszeczę… Duszy plus za ołyginalne obłaszenia.
Teraz pozostawało wykombinować jak poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Sala bowiem nie miała normalnej podłogi, a jedynie niezbyt szeroką ścieżkę prowadzącą do wyjścia po drugiej stronie. W dodatku po obu stronach mniej więcej w połowie wysokości miała półki stanowiące świetne miejsce do ostrzelania każdego, kto chciał pokonać kładkę. I oczywiście bot zajął jedną z nich na stanowisko.
Podsumowując: sytuacja nie wyglądała za ciekawie. Tym bardziej że odliczanie w każdej chwili mogło dobiec końca.
– Do odwasznych świat naleszy, co nie Kułen — spytał w przestrzeń, łącząc rękojeści końcówkami. Krótki rozbłysk światła później w jego rękach spoczywała ponad dwumetrowym kij, zakończony z obu stron ostrzami.
Zakręciwszy bronią kilka razy, wybiegł na kładkę. Tak jak się spodziewał, niemal od razu musiał bronić się przed kolejnym pociskiem, lecz wykonując zamach bronią, bez żadnych problemów odbił laser. Później nie było już jednak łatwo. Obracając naginatą, jak i samemu wirując, co rusz odbijał nadlatujące wiązki, lub unikał lodowej i kwasowej mazi. I choć zapewniało mu to względne bezpieczeństwo, to nijak nie zbliżało do wygranej.
Obracając się, ominął lodową wiązkę i nie przerywając wirowania, zaczął podchodzić do. Tak jak się spodziewał, cyfrowy ninja strzelił kwasem, celując w miejsce, w którym powinien być. Jednak Jerzego tam nie było. Zatrzymał się krok wcześniej i robiąc jeszcze jeden piruet, wypuścił broń z rąk, która niczym śmigło poleciała w stronę wroga. Ten jednak odskoczył i zamiast trafić go w głowę, wbiła się w ścianę za nim. Nie było jednak w tym nic złego, gdyż nim bot znów stanął na nogach i wymierzył, jego przeciwnika nie było już na kładce.
On tymczasem z pomocą Doskoku, pojawił się na półce, trzymając w garści swoją broń. I niemal od razu chciał od niej odskoczyć, widząc, jak przeciwnik na niego „patrzy”. Szybko jednak przypomniał sobie, że to nie jest prawdziwe oko. Tymczasem ninja wciąż wypatrywał go na kładce.
– Mnie szukasz — spytał, wyciągając naginatę ze ściany i atakując po łuku. Bot jednak bez żadnych problemów zablokował cios kataną i ruszył na polaka. Ostrze przecięło powietrze, a Jerzy uchylił się, robiąc obrót. Klinga świsnęła nad głową ninji. Jego ostrze uderzyło w grot, a następnie w drzewce, niemal wytrącając Jerzemu broń z rąk. I wyglądało, że nie zamierzał na tym poprzestać, gdyż pchnął poniżej gardy jasnowłosego, trzymając się blisko, by utrudnić przeciwnikowi manewrowanie.
I choć Jerzy dawał radę blokować, ale był w defensywie, więc w końcu jeden z ataków musiał w końcu go dosięgnąć. W pewnym momencie katana niemal sięgnęła jego boku, lecz w ostatniej chwili odskoczył do tyłu.
Bot również się wycofał, chcąc w niego strzelić, lecz on natarł ponownie. Klingi zderzyły się ze sobą. Jednak pomimo tego, że ninja zablokował cios, to ten okazał się za silny. Polak wykorzystał chwilę wybicia przeciwnika z równowagi i obracając drzewiec, uderzył w bok, wymuszając wycofanie się przed kolejnymi atakami.
Ciął szeroko, lecz ninja odbił cios kataną i zaatakował od dołu, lecz został skontrowany zakręceniem drzewca i wyprowadzeniem kontrataku.
Odskakując, bot przekoziołkował do tyłu, gdy uderzająca od góry naginata zmienia się w sporych rozmiarów kiścień. Nabity kolcami obciążnik wbił się w podłoże, tworząc nieduży krater.
– A więc to jeszcze nie koniec — stwierdził, wypuszczając rękojeść broni i unikając nadlatującego pocisku, chwycił rączki z przedramion. – Tatsu. Hebi.
Mając obie bronie w garści i kręcąc obciążnikiem jednej z nich, natarł na bota, blokując kataną wystrzelony w siebie strumień kwasu. I choć część płynu trafiła go w pierś, ponownie zabierając punkty życia, nie pozostał długo dłużnym.
Zamachnął się łańcuchem, który owinął się wokół wyciągniętej ręki, wciąż klęczącego bota. Nie dając mu czasu na reakcję, szarpnął, przyciągając go do siebie, jednocześnie wyprowadzając pchnięcie kataną, która wbiła się po rękojeść w klatkę piersiową.
– Jeden-zeło dla mnie — skwitował sytuację Polak, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu, gdy ninja przed nim zaczął się rozpadać w cyfrowy proch. – Powodzenia następnym łazem.
Wtedy też blok pod jego stopami ruszył z lekkim szarpnięciem. Nie był jednak jedynym ruchomym obiektem w sali, gdyż całą sala zaczęła zmieniać swoje ułożenie.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments