W drugiej połowie kwietnia coraz częściej pojawiało się pytanie, kiedy nastąpi przerwa w emisji nowych odcinków Evolution. To, że nastąpi, wiedzieliśmy od dawna, bo już w momencie, gdy ogłoszono, że po 13 odcinku będzie nadany następny, zapowiedziano jednocześnie, że ta przerwa będzie, ale o niej dowiemy się w swoim czasie. Mijały dni, a wiadomości wciąż nie było, niektórzy nawet mieli nadzieję, że cały sezon będzie zaprezentowany w jednym rzucie. Smaczku dodawał fakt, że w dalszym ciągu praktykowano ujawnianie tytułów następnych odcinków, w pewnym momencie znaliśmy już nazwę epizodu z numerem 21. Sprawy nie ułatwiał fakt, iż trudno byłoby wykombinować jakiś sensowny powód do przerwy w takim, a nie innym momencie. Przy tej pierwszej wersji, czyli podzieleniu serii na dwie połowy, to jeszcze miało ręce i nogi, bo wyglądało to nawet logicznie – zamiast wyprztykać się z premier od razu, dzieli się serial tak, aby go w dwóch sezonach puścić. Inna sprawa, że zaczęto emisję w styczniu, a nie w marcu, więc tu też nieco zaburzano ten tradycyjny przebieg sezonu. Ale robienie przerwy na przykład po siedemnastym? Tu już tak łatwo nie było, chyba że przyjęlibyśmy, iż ostatnie 9 odcinków to takie petardy, że aż trzeba zrobić pewną „atmosferę oczekiwania”.
Pod koniec miesiąca zaczęły się jednak pojawiać pewne informacje. Najpierw ktoś we Francji sprawdził ramówki, wychodziło z nich, że 4 maja, zamiast emisji odcinka dziewiętnastego, rozpocznie się powtórkowa emisja od „Xany 2.0”. Tuż po tym, jak zaczęło to krążyć wśród fanów, na międzynarodówce opublikowano oświadczenie MoonScoopa. Było ono nieco kuriozalne, bo najpierw ogłoszono, że to co jest w ramówkach, to błędny zapis i 4 maja odbędzie się premiera nowego odcinka, żeby w następnym zdaniu dodać, że może się to jeszcze zmienić, gdyż za emisję odpowiada dyrekcja francuskiej telewizji, zaś sami twórcy nie mają w tej sprawie decydującego głosu. Przy okazji zapowiedziano publikację – ale dopiero po wyemitowaniu wszystkich 26 odcinków serii – wyników oglądalności, od których miała zależeć przyszłość serialu. Wyników nie było. Oświadczenie niczego tak naprawdę nie wyjaśniało, poza tym, że nowy odcinek będzie, albo nie będzie.
Pierwszego maja międzynarodówka podała, że w pierwsze trzy soboty tego miesiąca (4, 11 i 18) będą puszczone trzy pierwsze odcinki CL:E, co oznaczałoby jednocześnie rozpoczęcie przerwy i urwanie premier po osiemnastu odcinkach. Powiedziano też, że nowe odcinki będą się pojawiać dopiero od 31 sierpnia, prawie że to by się stykało z rundą powtórkową, przy czym na przykład tego wyliczonego 31 sierpnia France4 musiałaby puścić 18 i 19 odcinek po sobie. Francuzi zastrzegli, że jest to informacja z kanałów niekoniecznie oficjalnych, ale niedługo ma nadejść potwierdzenie. Doczekaliśmy się go 3 maja, w zasadzie na kilkanaście godzin przed emisją.
Wydawać by się mogło, że wszystko w tym momencie jest jasne: mamy przerwę, nowe odcinki po wakacjach, do tego czasu mogą być przecieki, a potem premiery do mniej więcej końca października. Okazało się jednak, że nie przewidziano pewnej rzeczy…
Nadszedł 4 maja. Pierwsza sobota od początku roku bez nowego odcinka. Teoretycznie nie było na co czekać. Nagle koło wieczora gruchnęła wieść – wyciekł odcinek 19, „Le piège”. W fandomie poruszenie. Jak to? Nie było premiery telewizyjnej, a jest nagranie? MoonScoop z miejsca wszczął dochodzenie, a na międzynarodówce zabroniono, pod groźbą bana, publikacji linku, dlatego pojawiał się on na innych stronach. A skąd się ten odcinek w ogóle pojawił? Czy ktoś miał kontakty we francuskiej telewizji? Sprawa ostatecznie wyglądała nieco inaczej, nie był to wyciek w takim „tajnym” znaczeniu. France Televisions miała podpisaną umowę z Apple o udostępnianie na iTunes odcinków seriali. Co prawda istniał osobny serwis VOD, ale on był przeznaczony tylko dla mieszkańców Francji. Geoblokada obejmowała nawet Belgię, więc jeśli ktoś z Belgii chciał sobie obejrzeć CL:E, a nie zdążył na emisję telewizyjną, to albo musiał czekać na kopie z drugiej ręki, albo wykupował sobie dostęp w Apple (2 euro za odcinek). Przypominam, mówimy tu o roku 2013, gdy jeszcze nie rozpowszechniono modelu wrzucania wszystkich odcinków sezonu od razu. Evolution na iTunes pojawiał się zwykle klika godzin po emisji. Najprawdopodobniej nie poinformowano ekipy serwisu o przerwie w telewizji i odcinek pojawił się jak gdyby nigdy nic. Oczywiście w następnych tygodniach takich wpadek już nie popełniano.
My w Polsce nie mogliśmy liczyć na takie przygody, jednak też mieliśmy swoje perypetie z emisją, a raczej z jej brakiem. Od kilkunastu dni wiedzieliśmy, że serial ma się pojawić na Teletoonie w drugiej połowie roku. Jednak w połowie kwietnia na ich profilu na Facebooku pojawiła się wieść, że zapowiedź serialu ukaże się 26 dnia miesiąca. Oczywiście okazało się potem, że była to jedynie brednia i nic się nie pojawiło, ale i tak pewna aktywność na profilu się znowu pojawiła. Było to zresztą do przewidzenia, bo praktycznie od pierwszych zapowiedzi w grudniu 2012 wątek emisji CL oraz Evolution dominował w pytaniach od widzów, co świadczyło o popularności. Temat emisji szerzej poruszyłem w wiadomości z 14 maja, zatytułowanej „Sytuacja z emisją KL na Teletoonie – wciąż niedobra”, brzmiała ona tak:
Jak pewnie sami wiecie, od 161 dni czekamy na rozpoczęcie emisji Kodu Lyoko na kanale Teletoon+. Emisja została zapowiedziana w grudniu 2012, lecz do dziś nie mamy ostatecznej decyzji w tej sprawie (a mamy już połowę maja).
W ostatnich dniach na profil tej stacji zaczęło napływać dużo zapytań w tej ważnej sprawie. Oto jedna z odpowiedzi:
“Mamy informacje, że ma być w drugiej połowie roku, ale niestety nie mamy jeszcze 100% pewności.”
Jak więc widać, obecna wersja to “druga połowa roku”. Jednakże termin ten jest bardzo rozległy i może oznaczać zarówno lipiec, jak i listopad lub grudzień.
Sprawa emisji KL była także powodem do poruszenia na profilu Teletoona dyskusji nad zdziecinnieniem stacji (o czym świadczy emisja Smerfów). Teletoon przekonał się, że jest coraz więcej zwolenników emisji KL (pojawiały się nawet propozycje zmian w ramówce, czyli co wywalić, by było miejsce na Kod Lyoko). Na te sugestie (oraz między innymi na to, że Teletoon nie chce puścić KL) odpowiedź była następująca:
“Słuchajcie, wiemy, że czekacie na ten serial, a my lubimy jak nasi widzowie są zadowoleni. Dlatego mamy nadzieję, że Kod Lyoko trafi na antenę teleTOON+. I bardzo się staramy. Tylko nie wiem jeszcze kiedy dokładnie. I nie doszukujcie się naszej złej woli. Gdybyśmy mogli emitować KL to niezwłocznie byśmy to uczynili.”
W tym momencie może będę niezbyt obiektywny, ale uważam, że obecne postępowanie Teletoona raczej im szkodzi i w taki sposób na pewno nie pozyskają oni nowych widzów, a nawet narażają się na utratę starych.
Co do sytuacji z emisją KL, to wciąż nie znamy szczegółów i zaczynam się zastanawiać, czy Teletoonowi zależy na tym, czy nie zależy. Co prawda trzeba pamiętać, że nadzieja umiera ostatnia i że niby powinniśmy czekać, ale czekamy już ponad pół roku! Czy to nie za długo? A przy tym pojawiają się informacje o nowych serialach, które nie były zapowiadane pół roku przed emisją.
Na pierwszy rzut oka nie zmieniło się nic, wciąż utrzymywano wersję o drugiej połowie 2013, dodając jednak, że nie ma pewności, czy na pewno wtedy serial zobaczymy. To było zastanawiające, bo przecież MoonScoop już dawno ogłosił, że Polska ma znowu wykupioną licencję. A tutaj czytamy o braku pewności. Podejście Teletoona było też bardzo niepoważne, bo w międzyczasie, odkąd wpuszczono pierwszą wzmiankę o Lyoko, w ramówce pojawiło się kilka innych produkcji, które nie były wcześniej anonsowane. Już wtedy miałem poczucie, że nie musimy się doszukiwać złej woli stacji, bo ją widać jak na dłoni.
Jedna rzecz, której dzisiaj bym nie zrobił, pisząc taki tekst, to puszczenie komentarza (ostatnie dwa akapity) w tym samym miejscu, co wiadomość. Nawet jeśli ja to oddzieliłem i zaznaczyłem, że od tego momentu zaczyna się część subiektywna, a nie informacyjna, to teraz bym raczej zapisał to w osobnym felietonie. Inna sprawa, że w 2013 nie praktykowaliśmy zamieszczania osobnych tekstów, wszystko szło w wieściach, a zależało mi też na tym, by wypunktować niekonsekwencję kierownictwa stacji, dlatego ten tekst wygląda na dość ostry. Jakiś dzień po publikacji miało się okazać, że niektórym takie podejście nie odpowiada tak bardzo, że trzeba było spróbować nas zniszczyć…