Jak zapewne wiecie, 1 października Code Lyoko wraca do Netflixa, światowego giganta w kwestii platform VOD. Tego dnia dostęp do czterech animowanych serii otrzymają użytkownicy portalu we Francji, Hiszpanii, Stanach Zjednoczonych i Brazylii. Wiemy także, że będzie to dostępne w polskiej wersji. Co to wydarzenie – moim zdaniem największe w tym roku w fandomie – znaczy?
Na pierwszy rzut oka można by było uznać, że to w sumie nic nadzwyczajnego – ot, kolejny serwis, w którym będzie dostępny serial. Chodzi jednak o to, że tym razem jest to Netflix, czyli potęga na rynku, a sprawa dotyczy nie jednego kraju, ale co najmniej kilku największych rynków, a kto wie, może i całego świata. Nie bez znaczenia jest fakt, że pierwszym krajem, w którym to ogłoszono, była Francja – kolebka Lyoko. Tam wieść spotkała się z szerokim zainteresowaniem, co jest dobrym znakiem na przyszłość i co pokazuje nam, że już sama obecność CL we francuskim Netflixie jest więcej niż tylko ciekawostką. Jest początkiem nowego rozdziału. Biorąc pod uwagę to, że serial zapowiedziano na kilku rynkach, w tym w Polsce, już teraz możemy, na podstawie posiadanych przez nas potwierdzonych komunikatów, powiedzieć iż od października do CL będzie mieć dostęp 90 milionów potencjalnych widzów. To oczywiście nie oznacza, że oni wszyscy na pewno obejrzą serial, ale będą mieć taką możliwość.
Ktoś mógłby teraz powiedzieć – takie zresztą głosy się pojawiały – że wprowadzanie CL do Netflixa nie jest potrzebne, bo przecież i tak całość jest dostępna na YouTube. No, niby tak, chociaż oficjalne konto po polsku jak stanęło na 40 odcinkach, tak zostało. Ale dobra, mamy wszystkie odcinki w sieci, dostępne za darmo. Tyle są tu dwa haczyki. Pierwszy – jakość tych nagrań niekiedy jest niezbyt odpowiednia do tego, by oglądać sobie ulubiony serial nie na laptopie, a na 42-calowym telewizorze. Nie wspominam już o tym, że w polskich odcinkach niekiedy są braki dźwięku. A na Netflixie jednak jakość będzie lepsza. Druga kwestia, może nawet istotniejsza: niektórzy mogą się zdziwić, ale… obecność na YouTube wcale nie poprawiała sytuacji w fandomie w znaczący sposób. Nie było przez to napływu nowych fanów. Owszem, odcinki mają wyświetlenia od kilkunastu do nawet kilkuset tysięcy, kilka przebiło milion w angielskiej wersji, ale to wszystko praktycznie generowali ludzie znający już serial, tylko niekiedy zdarzało się, że ktoś “z polecenia” obejrzał. Nie trafiało to do nowych osób. Natomiast przy Netflixie jest spora szansa na rozrośnięcie się światowego fandomu. Wśród tych co najmniej 90 milionów osób będą oczywiście Lyokofani, ale będą też ludzie, którzy może kiedyś oglądali serial, ale o nim zapomnieli, jak i ci, którzy jeszcze nie znają CL, a Netflix im to zarekomenduje jako nowość. To będzie wielka szansa dla naszego fandomu, powiedziałbym nawet, że niepowtarzalna.
Otwiera się tu też pewna perspektywa na przyszłość. Jest możliwe, że jeśli kierownictwo Netflixa zobaczy, iż serial cieszy się popularnością, to może być podjęta decyzja o kontynuowaniu, już pod logiem tej firmy, produkcji. Nie wnikam teraz w to, czy ewentualny dalszy ciąg byłby po 95 odcinku, czy po Ewolucji, na ten moment istotne jest to, że taka możliwość będzie praktycznie istnieć. Choć to zależy od zainteresowania serialem, ale po pierwszych reakcjach na wiadomości myślę, że o to nie musimy się martwić. Zresztą, co do reklamy – słyszałem głosy, że podobno serwis nie był należycie zaangażowany w promocję serialu. Cóż… tak jak widziałem, to francuski oddział jednak dośc szeroko o tym informuje, za każdym razem, gdy jest wrzutka z listą nowości miesiąca, CL się pojawia, więc nie uznawałbym tego za niewystarczające informowanie. Trochę gorzej w Polsce to wygląda, ale też nie ma powodów do obaw. Netflix nie żyje samym Lyoko i musi promować też inne swoje produkcje, a obecnie sporo też zależy od zaangażowania nas, fanów i od sprawności informowania w fandomie, a ta – przynajmniej w Centrum – od wielu lat jest na wysokim poziomie.
Co możemy zrobić jako fandom? Moim zdaniem – jeśli ktoś może i ma na to środki – niech wykupi dostęp do Netflixa, ceny nie są zbyt wygórowane, poza tym zawsze to można rozdzielić na więcej osób, a obecnie nawet dają pierwsze 30 dni za 10 groszy, więc można sobie wypróbować. W końcu także od polskiego fandomu zależy przyszłość CL. Nie rzucałbym tutaj argumentem typu “ale Netflix jest zły, bo daje pedofilskie rzeczy”, bo to jest stwierdzenie kłamliwe, gdyż “Cuties”, bo o ten serial chodzi, ani pedofilski nie jest, ani to też produkcja Netflixowa nie jest, tylko zewnętrzna, tak jak CL. Swoją drogą to mam wrażenie, że najwięcej o tym wypowiadają się ci, którzy widzieli tylko jedną – istotnie kontrowersyjną – scenę, ale nie wnikali w to głębiej, żeby zrozumieć cel tej produkcji (która zanim weszła do mainstreamu, nie wzbudzała aż takich emocji). Tak więc nie widzę sensu w odradzaniu fanom CL wykupowania Netflixa z powodu jednej produkcji albo z racji kwestii ideologicznych, ponieważ teraz nie jest to dobry moment. Mamy jako fandom za dużo do zyskania, by to zaprzepaszczać przez mówienie, iż Netflix jest zły, bo reprezentuje daną agendę. Dla naszej społeczności w tym momencie nie ma to znaczenia, a poza tym nie ma obowiązku oglądania tych produkcji, co do których ma się zastrzeżenia, nikt nikogo do tego nie zmusza. Najważniejsze jest to, że przed taką szansą fandom w całym świecie jeszcze w swojej historii nie stał, bo jeszcze nigdy tak wiele osób nie miało dostępu jednocześnie do tego serialu. Kto wie, może wyniki oglądalności będą lepsze niż w telewizji? Tak czy inaczej, jeśli ktoś skreślał już naszą społeczność na straty i uznawał, że jest ona martwa, niech się dowie, że pogłoski o naszej śmierci okazały się przesadzone. Całkiem możliwe, że odrodzi się fandom we Francji czy Stanach Zjednoczonych, bo w sumie w Polsce on dalej – nieskromnie mówiąc, dzięki Centrum – jest żywy. Ale Netflix może być istotnie największym implusem do nowego rozdziału historii fandomu, jaki pisze się na naszych oczach. To już coś więcej niż słynne “światełko w tunelu”, o którym pisałem na tych łamach przed z góra rokiem. To początek nowej rzeczywistości – trzeciej generacji fandomu. Generacji netflixowej.